Autor: Oresammie
Beta: -
To już koniec.
Dziękuję tym, którzy wytrzymali z tą porąbaną serią aż do tej pory. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną tak długo, aż nie postanowię przestać pisać~
Naoto – mimo że tego nie przeczyta, dziękuję za pomoc z przed kilku miesięcy.
Yesung – za wytrzymałość na moje marudzenie i tryliard dzikich pomysłów. Kiedyś rozwalimy świat fanfiction ♥
Cała reszta – bo wytrzymaliście i nie zrezygnowaliście, dziękuję!
Enjoy.
***
„Czekałem pod drzwiami Twojego pokoju. Wspominałeś, że możesz się spóźnić, ja jednak jak zwykle okazywałem nadmierną niecierpliwość w stosunku do Ciebie. Chciałem mieć Cię tuż obok, już, natychmiast, bez niepotrzebnej zwłoki. W ciemnym, otulonym ciszą korytarzu największym hałasem wydawało się bicie mojego serca, które - kiedy tylko przed oczyma znów pojawiała mi się Twoja twarz - zdawało się jeszcze przyspieszać swój bieg. Ukryta za mgłą surowej delikatności, niewinna ekscytacja.
Beta: -
To już koniec.
Dziękuję tym, którzy wytrzymali z tą porąbaną serią aż do tej pory. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną tak długo, aż nie postanowię przestać pisać~
Naoto – mimo że tego nie przeczyta, dziękuję za pomoc z przed kilku miesięcy.
Yesung – za wytrzymałość na moje marudzenie i tryliard dzikich pomysłów. Kiedyś rozwalimy świat fanfiction ♥
Cała reszta – bo wytrzymaliście i nie zrezygnowaliście, dziękuję!
Enjoy.
***
„Czekałem pod drzwiami Twojego pokoju. Wspominałeś, że możesz się spóźnić, ja jednak jak zwykle okazywałem nadmierną niecierpliwość w stosunku do Ciebie. Chciałem mieć Cię tuż obok, już, natychmiast, bez niepotrzebnej zwłoki. W ciemnym, otulonym ciszą korytarzu największym hałasem wydawało się bicie mojego serca, które - kiedy tylko przed oczyma znów pojawiała mi się Twoja twarz - zdawało się jeszcze przyspieszać swój bieg. Ukryta za mgłą surowej delikatności, niewinna ekscytacja.
Nikt, jeszcze nigdy
nie dotykał mnie tak, jak Ty. Dłonie sunące z subtelnym zdecydowaniem po każdym
skrawku mojej skóry, uniemożliwiające mi normalny oddech, łaskoczące,
zachęcające, wyzywające. Mógłbyś się śmiać gdybym tylko przyznał Ci się, że
widzę w tym jednak coś jeszcze - finezyjną nutę arogancji. Jak gdybyś chciał podkreślić, że należę tylko do
Ciebie. Łagodnie, z wyrafinowaniem starasz się uwydatnić swoje zdanie - każdy Twój kolejny dotyk, każdy szept, każde
zamglone wzrastającym podnieceniem spojrzenie, ma na celu przekonanie mnie, że
masz rację i żadna forma protestu nie ma w tej kwestii racji bytu. Poddaję się
Tobie i tej słodkiej zuchwałości również. Swoim zachowaniem przedstawiasz mi
wszystko to, co uważam, za niebywale czułe, a tym samym, po przekroczeniu
pewnego niewidzialnego punktu, cholernie podniecające. W relacji, która
powstała między nami, nigdy tak naprawdę nie było podziału na stronę uległą i
tę dominującą. Ty jednak należysz do ludzi umiejących budować ten specyficzny
nastrój w o wiele dokładniejszy sposób - idealnie ukazujesz swoje uczucia, za
pomocą wzroku, dotyku, czasami słów, które wypowiedziane w odpowiednim
momencie, odpowiednim tonem, potrafią zaprowadzić niemal na granicę psychicznej
wytrzymałości. Gorący oddech wysycony niemal namacalnym oczekiwaniem, ciepły,
powodujący wewnętrzny emocjonalny burdel, twój szept. Ciche westchnienie - jęk
wyrywające się z twojego równie spragnionego gardła, co moje, wystarczy bym już
za moment obdarowywał Twoją lekko
spoconą szyję pocałunkami. I kiedy w końcu, drżącymi rękoma, nieporadnie
rozpinam Twoją koszulę, mój język wędruje w dół, na tors. Słyszę bicie Twojego
serca tak wyraźnie, że niemal odgłos ten powoduje u mnie zawrót głowy. Gubię
się sam w swoim postępowaniu, w
chaotycznych, niepoukładanych gestach, bo jak zwykle chcę pokazać zbyt wiele
jednocześnie. Umiesz wykorzystać tę nieporadność i z lekkim rozbawieniem na ustach, znów
zaczynasz grać pierwsze skrzypce, prowadząc. Bo w końcu, nikt, jeszcze nigdy,
nie dotykał mnie tak jak Ty.”
Delikatny błysk metalu. Powoli obróciłem w palcach komplet kluczy. Przesadnie słodka panda, która zwieszała się na błyszczącym łańcuszku, kołysała się w rytm moich ruchów, jakby szydząc z mojego niezdecydowania. Zelo przypiął ją, gdy tylko pozwoliłem mu ze mną zamieszkać. Kątem oka zauważyłem poruszenie; podniosłem wzrok na Himchan’a, który dotychczasowo wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem. Gdy złapał moje spojrzenie uśmiechnął się kącikiem ust i odezwał się, porzucając swój zwyczajowy, złośliwy ton.
- Jeśli myślałeś o tym, żeby kochać się z nim w naszym dormie, to muszę cię uświadomić, że jesteś skończonym kretynem. Jednak jesteś moim przyjacielem i ze względu na nasze poprzednie doświadczenia wciąż mam nadzieję, że twój poziom inteligencji nie spadł tak drastycznie. Nawet, jeśli jesteś tylko przesadnie zakochanym idiotą.
- Oczywiście, że o tym nie myślałem. – prychnąłem cicho – Nie stać nas na płacenie za szpital psychiatryczny dla Moon’a.
Kim przewrócił oczami i lekko pochylił się w moją stronę, zniżając głos.
- Bądź poważny, Bang. Mam nadzieję, że wiesz, co chcesz zrobić.
- Odezwała się najpoważniejsza osoba w naszym otoczeniu. – zaszydziłem, uśmiechając się lekko. Wiedziałem, że nie chciał mnie obrazić, więc nie byłem na niego zły. Mimo jego wcześniejszch wygłupów doskonale zdawałem sobie sprawę, że tylko się martwił całą tą sytuacją. Zastanawiałem się czasem, czy nie przejmuje się tym bardziej ode mnie.
- Człowiek próbuje dopilnować, aby jego przyjaciel nie miał traumy na całe życie, a oni tylko go osądzają! – Channie zrobił smutną minę i poderwał się z krzesła. Zaczął teatralnie wymachiwać rękami, czasem stając w miejscu i udając, że jest święcie obrażony. W pewnym momencie zatrzymał się, posłał mi swoje najpoważniejsze spojrzenie i odezwał się grobowym głosem.
- Bo wiesz, jeśli skrzywdzisz Zelo, to będę musiał ci powyrywać nogi z tego bezużytecznego tyłka.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego wyzywająco.
- Nie sądzę, żebyś miał powód, aby to zrobić.
Dwa wymienione szczere uśmiechy.
Przesadnie słodka panda wciąż kołysała się na jednym z kółeczek.
***
Powolnymi krokami skierowałem się do mojego – naszego – pokoju i energicznie otworzyłem drzwi. W pomieszczeniu panowała cisza. Ogarnąłem wzrokiem bałagan, który towarzyszył nam niezmiennie od kilku dni. Rozkopana kołdra, porozrzucane dookoła ciuchy. Jedna z deskorolek młodszego chłopaka stała oparta o ścianę niedaleko łóżka. Moje spojrzenie zatrzymało się na butelce specyfiku, który ostatnio udało się zdobyć Zelo. Prychnąłem cicho pod nosem i podszedłem do szafki, aby dokładniej obejrzeć znalezisko. Zerknąłem na drobne napisy na etykiecie i zaśmiałem się do siebie.
- Przynajmniej miał tyle rozumu, żeby nie kupować czegoś, co pachnie jak pomidory.
Przyznając się przed samym sobą, to miałem kiedyś wizję, że ten rozpieszczony dzieciak zapragnie uprawiać seks przy czymś, co w zapachu przypomina ketchup. Samo wyobrażenie odbierało mi jakiekolwiek chęci na działanie w tym kierunku.
„W końcu, gdybym chciał czegoś takiego, to skończyłbym w warzywniaku, a nie w łóżku.”
Zdecydowanym ruchem chwyciłem małą buteleczkę i schowałem ją do kieszeni mojej torby. Miałem ochotę śmiać się z samego siebie, gdy pomyślałem, że zachowuję się jak przestraszony nastolatek, który pierwszy raz będzie uprawiał seks. Z tego wszystkiego najbardziej bawiła mnie natrętna myśl – „ciesz się, że on nie może zajść w ciążę”. Parsknąłem cicho i pokręciłem głową, starając się pozbyć idiotycznych rad, które pojawiały się w mojej głowie. Jeszcze raz spojrzałem na pokój, po czym wyciągnąłem jedne z bokserek Zelo, parę spodni oraz bluzę. Dorzuciłem czyste ubrania dla siebie, powoli czując ekscytację na myśl tego, co się wydarzy. Spakowałem to wszystko w torbę i z zadowoloną miną ruszyłem do wyjścia. W połowie drogi wpadłem na roześmianego chłopaka, który zajmował się dokuczaniem JongUp’owi. Na mój widok rozpromienił się i z radością rzucił się na mnie, aby mnie przytulić. Objąłem go jedną ręką i posłałem Moon’owi rozbawione spojrzenie. Wyglądało na to, że już zapomniał o porannym incydencie z uświadamianiem go o pewnych sprawach i nieudanej próbie molestowania w wykonaniu Himchan’a. Zamiast drążenia tego tematu skupiłem się na bardziej wymagającej osobie, która właśnie uwiesiła się na mnie całym swoim ciężarem. Nie, żebym na to narzekał.
- Zelo… - mruknąłem cicho, jednocześnie starając się utrzymać równowagę i przytulać go. Młodszy wydął z niezadowoleniem policzki, ale przestał próbować wepchać się na moje ręce. Zwrócił na mnie te swoje ciepłe, czekoladowe oczy i zapytał rozbrajająco.
- Dokąd idziesz, hyung?
Wtedy wpadłem na genialny plan.
- Pooglądać gwiazdy. Idziesz ze mną?
Poczułem na sobie oceniające spojrzenie Jong’a, a gdzieś za mną rozległ się głośny kaszel Kim’a, który próbował nim zamaskować śmiech. Zobaczyłem, jak Zelo uśmiecha się z zachwytem i potakująco kiwa głową. Chwilę później rzucił się, aby ubrać kurtkę i buty. Już przekraczaliśmy próg, gdy usłyszałem podejrzliwy głos Up’a.
- A ja też mogę iść, HYUNG?
Obejrzałem się na niego i zamarłem, widząc jak mruży oczy.
„Nie patrz na mnie, jakbym zamierzał kogoś zgwałcić! Znaczy… w sumie to zamierzam.”
Już miałem mu odpowiedzieć, gdy uprzedził mnie Himchan.
- Nie ma mowy, Uppie, jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy o kwiatkach i pszczółkach!
Zobaczyłem, jak zainteresowany robi przerażoną minę i wydaje z siebie zdegustowany dźwięk, więc skorzystałem z okazji i wymknąłem się przez drzwi. Będę musiał za to kupić przyjacielowi dużą tabliczkę czekolady. A najlepiej pięć.
Swoją drogą, to Channie powinien z nim rozmawiać o pszczółkach i pszczółkach, bo kwiatków to raczej tutaj nie zobaczy.
***
Delikatny szczęk zamykanych drzwi. Po omacku szukałem włącznika światła, gdy zatrzymała mnie ręka Zelo.
- Nie zapalaj.
Zmrużyłem oczy, starając się dotrzec jego twarz poprzez półmroku, jaki panował w mieszkaniu. Chłopak wyglądał na odrobinę zdenerwowanego i wpatrywał się w podłogę. Odechnąłem i chwyciłem go za nadgarstek, błyskawicznie przyciągając do siebie. Zdezorientowany zderzył się z moją klatką piersiową, ale po chwili przytulił się do mnie, a ja mogłem rozkoszować się jego zapachem.
- Boisz się? – mruknąłem cicho, obserwując jego reakcje. Spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem.
- Czego miałbym się bać?
Uśmiechnąłem się pod nosem, widocznie dostrzegając komizm tej sytuacji.
- Zelo - zacząłem powoli – wiesz, po co tu przyszliśmy?
Zachichotał cicho i schował twarz w mojej bluzce.
- Na pewno nie po to, żeby oglądać gwiazdy.
- Mądre dziecko. A przynajmniej nie takie, o których myśli JongUp. – zaśmiałem się, przejeżdżając delikatnie palcami po jego szyi. Usłyszałem, jak jego oddech przyspiesza, a on mruczy z zadowoleniem.
- Ale hyung… - zatrzymałem się w połowie drogi do jego karku i spojrzałem na niego pytająco. Oderwał się ode mnie, jednocześnie wyglądając na zakłopotanego i podnieconego.
- Tak? – podniosłem brew, zastanawiając się, czego mógł teraz chcieć. Przygryzł wargę i zawstydzony wyjąkał.
- Bo… bo ja chyba zapomniałem czegoś z naszego pokoju.
Całą siłą woli powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. Zamiast tego zbliżyłem swoją twarz do jego, a gdy dzieliły nas już tylko centymetry wyszeptałem.
- Nie martw się. Wziąłem to.
Wydał z siebie cichy dźwięk zaskoczenia i zarumienił się. Wyglądał tak niewinnie i kusząco, że ledwo mogłem myśleć nad tym, aby się kontrolować. Podniosłem rękę i opuszkiem palca dotknąłem jego miękkich i ciepłych warg. Z tej odległości mogłem wyraźnie zobaczyć pożądanie w jego oczach.
- A teraz – wyszeptałem i uśmiechnąłem się nieznacznie – boisz się, Zelo?
Widziałem, jak oddaje mój uśmiech, po czym chwycił mnie za rękę, odsunął i spotł swoje palce z moimi. Przysunął się nieznacznie, przez co prawie stykaliśmy się ustami; poczułem jego gorący oddech na swoim policzku.
- Nie.
I to mi wystarczyło.
***
Krok za krokiem, odbijając się od ścian i mebli, przemieszczaliśmy się w stronę naszej sypialni. Odkąd nasze usta się zetknęły, nie chcieliśmy się rozdzielić i przestać czuć tą więź, która pojawiała się tylko wtedy, gdy mogliśmy dotknąć i poczuć bliskość między nami. Chaotycznie przekroczyliśmy próg sypialni, a gdy udało nam się upaść na łóżko, rozdzielając się na chwilę, jęknąłem cicho i odwróciłem się w stronę drugiego chłopaka. Ten uśmiechnął się do mnie i oblizał wargi.
„Himchan, jeśli to ty go tego nauczyłeś, to będę musiał ci podziękować.”
Z zafascynowaniem obserwowałem, jak przesuwa wilgotnym językiem po swoich ustach, po czym przyciągnąłem go do siebie, gwałtownie całując i przekręcając się tak, aby siedzieć na nim okrakiem. Zelo zamruczał cicho, co tylko doprowadzało mnie do jeszcze większego szaleństwa. Oderwałem się od niego, dysząc ciężko i powoli podwinąłem jego koszulkę, aby zdjąć ją z niego. Przeciągnąłem materiał przez jego głowę i odrzuciłem go gdzieś za siebie. Spojrzałem na chłopaka; jego policzki były zaróżowione, usta kusząco rozchylone, a dźwięki, które z siebie wydawał, dodatkowo mnie pobudzały.
- Zelo, postaram się nie zrobić ci krzywdy. – mruknąłem cicho, próbując się opanować. To, że był dla mnie tak idealny, tak ciepły i chętny nie pomagało mi w kontrolowaniu sytuacji. Delikatnie poruszył się pode mną i prychnął cicho ze zniecierpliwieniem.
- Hyung?
- Tak?
- Nie gadaj tyle. Czekałem na ciebie wystarczająco długo.
Zaśmiałem się cicho, pochylając się nad nim. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką, a jego dotyk, choć niezgrabny i niedoświadczony, powodował u mnie przyjemne doznania.
- Jak zwykle niecierpliwy. – zamruczałem, dotykając ustami skóry na jednym z jego obojczyków. Jęknął i przygryzł wargę, a ja przymknąłem oczy, rozkoszując się jego zapachem. Lawenda. To tutaj wszystko się zaczęło. To samo łóżko, to samo mieszkanie. Tylko Zelo się zmienił. Teraz jest tylko mój.
Powoli odpiąłem guzik jego spodni i zsunąłem je z niego razem z bokserkami. Czułem na sobie jego rozpalony wzrok. Z przyjemnością przejechałem palcami po jego gładkiej skórze i zobaczyłem, jak drży pod moim dotykiem. To wszystko wprawiło mnie w jeszcze większe podniecenie. Ciepłe dłonie Zelo, które zataczały łagodne kółka na moich plecach, jego przyspieszony oddech, ciche jęki. Oparłem się o materac i mocno zacisnąłem palce na kołdrze. Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Spojrzałem mu w oczy i zobaczyłem w nich niemą zgodę. Pomogłem mu w zdjęciu mojej koszulki i poczułem, jak niecierpliwie szarpie się z moim paskiem od spodni. Parsknąłem cicho i rozpiąłem klamerkę, a on zachichotał i zajął się odpinaniem guzika. Pozwoliłem mu mnie rozebrać i mimowolnie jęknąłem, gdy z niewinną miną musnął mojego penisa.
Delikatny błysk metalu. Powoli obróciłem w palcach komplet kluczy. Przesadnie słodka panda, która zwieszała się na błyszczącym łańcuszku, kołysała się w rytm moich ruchów, jakby szydząc z mojego niezdecydowania. Zelo przypiął ją, gdy tylko pozwoliłem mu ze mną zamieszkać. Kątem oka zauważyłem poruszenie; podniosłem wzrok na Himchan’a, który dotychczasowo wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem. Gdy złapał moje spojrzenie uśmiechnął się kącikiem ust i odezwał się, porzucając swój zwyczajowy, złośliwy ton.
- Jeśli myślałeś o tym, żeby kochać się z nim w naszym dormie, to muszę cię uświadomić, że jesteś skończonym kretynem. Jednak jesteś moim przyjacielem i ze względu na nasze poprzednie doświadczenia wciąż mam nadzieję, że twój poziom inteligencji nie spadł tak drastycznie. Nawet, jeśli jesteś tylko przesadnie zakochanym idiotą.
- Oczywiście, że o tym nie myślałem. – prychnąłem cicho – Nie stać nas na płacenie za szpital psychiatryczny dla Moon’a.
Kim przewrócił oczami i lekko pochylił się w moją stronę, zniżając głos.
- Bądź poważny, Bang. Mam nadzieję, że wiesz, co chcesz zrobić.
- Odezwała się najpoważniejsza osoba w naszym otoczeniu. – zaszydziłem, uśmiechając się lekko. Wiedziałem, że nie chciał mnie obrazić, więc nie byłem na niego zły. Mimo jego wcześniejszch wygłupów doskonale zdawałem sobie sprawę, że tylko się martwił całą tą sytuacją. Zastanawiałem się czasem, czy nie przejmuje się tym bardziej ode mnie.
- Człowiek próbuje dopilnować, aby jego przyjaciel nie miał traumy na całe życie, a oni tylko go osądzają! – Channie zrobił smutną minę i poderwał się z krzesła. Zaczął teatralnie wymachiwać rękami, czasem stając w miejscu i udając, że jest święcie obrażony. W pewnym momencie zatrzymał się, posłał mi swoje najpoważniejsze spojrzenie i odezwał się grobowym głosem.
- Bo wiesz, jeśli skrzywdzisz Zelo, to będę musiał ci powyrywać nogi z tego bezużytecznego tyłka.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego wyzywająco.
- Nie sądzę, żebyś miał powód, aby to zrobić.
Dwa wymienione szczere uśmiechy.
Przesadnie słodka panda wciąż kołysała się na jednym z kółeczek.
***
Powolnymi krokami skierowałem się do mojego – naszego – pokoju i energicznie otworzyłem drzwi. W pomieszczeniu panowała cisza. Ogarnąłem wzrokiem bałagan, który towarzyszył nam niezmiennie od kilku dni. Rozkopana kołdra, porozrzucane dookoła ciuchy. Jedna z deskorolek młodszego chłopaka stała oparta o ścianę niedaleko łóżka. Moje spojrzenie zatrzymało się na butelce specyfiku, który ostatnio udało się zdobyć Zelo. Prychnąłem cicho pod nosem i podszedłem do szafki, aby dokładniej obejrzeć znalezisko. Zerknąłem na drobne napisy na etykiecie i zaśmiałem się do siebie.
- Przynajmniej miał tyle rozumu, żeby nie kupować czegoś, co pachnie jak pomidory.
Przyznając się przed samym sobą, to miałem kiedyś wizję, że ten rozpieszczony dzieciak zapragnie uprawiać seks przy czymś, co w zapachu przypomina ketchup. Samo wyobrażenie odbierało mi jakiekolwiek chęci na działanie w tym kierunku.
„W końcu, gdybym chciał czegoś takiego, to skończyłbym w warzywniaku, a nie w łóżku.”
Zdecydowanym ruchem chwyciłem małą buteleczkę i schowałem ją do kieszeni mojej torby. Miałem ochotę śmiać się z samego siebie, gdy pomyślałem, że zachowuję się jak przestraszony nastolatek, który pierwszy raz będzie uprawiał seks. Z tego wszystkiego najbardziej bawiła mnie natrętna myśl – „ciesz się, że on nie może zajść w ciążę”. Parsknąłem cicho i pokręciłem głową, starając się pozbyć idiotycznych rad, które pojawiały się w mojej głowie. Jeszcze raz spojrzałem na pokój, po czym wyciągnąłem jedne z bokserek Zelo, parę spodni oraz bluzę. Dorzuciłem czyste ubrania dla siebie, powoli czując ekscytację na myśl tego, co się wydarzy. Spakowałem to wszystko w torbę i z zadowoloną miną ruszyłem do wyjścia. W połowie drogi wpadłem na roześmianego chłopaka, który zajmował się dokuczaniem JongUp’owi. Na mój widok rozpromienił się i z radością rzucił się na mnie, aby mnie przytulić. Objąłem go jedną ręką i posłałem Moon’owi rozbawione spojrzenie. Wyglądało na to, że już zapomniał o porannym incydencie z uświadamianiem go o pewnych sprawach i nieudanej próbie molestowania w wykonaniu Himchan’a. Zamiast drążenia tego tematu skupiłem się na bardziej wymagającej osobie, która właśnie uwiesiła się na mnie całym swoim ciężarem. Nie, żebym na to narzekał.
- Zelo… - mruknąłem cicho, jednocześnie starając się utrzymać równowagę i przytulać go. Młodszy wydął z niezadowoleniem policzki, ale przestał próbować wepchać się na moje ręce. Zwrócił na mnie te swoje ciepłe, czekoladowe oczy i zapytał rozbrajająco.
- Dokąd idziesz, hyung?
Wtedy wpadłem na genialny plan.
- Pooglądać gwiazdy. Idziesz ze mną?
Poczułem na sobie oceniające spojrzenie Jong’a, a gdzieś za mną rozległ się głośny kaszel Kim’a, który próbował nim zamaskować śmiech. Zobaczyłem, jak Zelo uśmiecha się z zachwytem i potakująco kiwa głową. Chwilę później rzucił się, aby ubrać kurtkę i buty. Już przekraczaliśmy próg, gdy usłyszałem podejrzliwy głos Up’a.
- A ja też mogę iść, HYUNG?
Obejrzałem się na niego i zamarłem, widząc jak mruży oczy.
„Nie patrz na mnie, jakbym zamierzał kogoś zgwałcić! Znaczy… w sumie to zamierzam.”
Już miałem mu odpowiedzieć, gdy uprzedził mnie Himchan.
- Nie ma mowy, Uppie, jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy o kwiatkach i pszczółkach!
Zobaczyłem, jak zainteresowany robi przerażoną minę i wydaje z siebie zdegustowany dźwięk, więc skorzystałem z okazji i wymknąłem się przez drzwi. Będę musiał za to kupić przyjacielowi dużą tabliczkę czekolady. A najlepiej pięć.
Swoją drogą, to Channie powinien z nim rozmawiać o pszczółkach i pszczółkach, bo kwiatków to raczej tutaj nie zobaczy.
***
Delikatny szczęk zamykanych drzwi. Po omacku szukałem włącznika światła, gdy zatrzymała mnie ręka Zelo.
- Nie zapalaj.
Zmrużyłem oczy, starając się dotrzec jego twarz poprzez półmroku, jaki panował w mieszkaniu. Chłopak wyglądał na odrobinę zdenerwowanego i wpatrywał się w podłogę. Odechnąłem i chwyciłem go za nadgarstek, błyskawicznie przyciągając do siebie. Zdezorientowany zderzył się z moją klatką piersiową, ale po chwili przytulił się do mnie, a ja mogłem rozkoszować się jego zapachem.
- Boisz się? – mruknąłem cicho, obserwując jego reakcje. Spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem.
- Czego miałbym się bać?
Uśmiechnąłem się pod nosem, widocznie dostrzegając komizm tej sytuacji.
- Zelo - zacząłem powoli – wiesz, po co tu przyszliśmy?
Zachichotał cicho i schował twarz w mojej bluzce.
- Na pewno nie po to, żeby oglądać gwiazdy.
- Mądre dziecko. A przynajmniej nie takie, o których myśli JongUp. – zaśmiałem się, przejeżdżając delikatnie palcami po jego szyi. Usłyszałem, jak jego oddech przyspiesza, a on mruczy z zadowoleniem.
- Ale hyung… - zatrzymałem się w połowie drogi do jego karku i spojrzałem na niego pytająco. Oderwał się ode mnie, jednocześnie wyglądając na zakłopotanego i podnieconego.
- Tak? – podniosłem brew, zastanawiając się, czego mógł teraz chcieć. Przygryzł wargę i zawstydzony wyjąkał.
- Bo… bo ja chyba zapomniałem czegoś z naszego pokoju.
Całą siłą woli powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. Zamiast tego zbliżyłem swoją twarz do jego, a gdy dzieliły nas już tylko centymetry wyszeptałem.
- Nie martw się. Wziąłem to.
Wydał z siebie cichy dźwięk zaskoczenia i zarumienił się. Wyglądał tak niewinnie i kusząco, że ledwo mogłem myśleć nad tym, aby się kontrolować. Podniosłem rękę i opuszkiem palca dotknąłem jego miękkich i ciepłych warg. Z tej odległości mogłem wyraźnie zobaczyć pożądanie w jego oczach.
- A teraz – wyszeptałem i uśmiechnąłem się nieznacznie – boisz się, Zelo?
Widziałem, jak oddaje mój uśmiech, po czym chwycił mnie za rękę, odsunął i spotł swoje palce z moimi. Przysunął się nieznacznie, przez co prawie stykaliśmy się ustami; poczułem jego gorący oddech na swoim policzku.
- Nie.
I to mi wystarczyło.
***
Krok za krokiem, odbijając się od ścian i mebli, przemieszczaliśmy się w stronę naszej sypialni. Odkąd nasze usta się zetknęły, nie chcieliśmy się rozdzielić i przestać czuć tą więź, która pojawiała się tylko wtedy, gdy mogliśmy dotknąć i poczuć bliskość między nami. Chaotycznie przekroczyliśmy próg sypialni, a gdy udało nam się upaść na łóżko, rozdzielając się na chwilę, jęknąłem cicho i odwróciłem się w stronę drugiego chłopaka. Ten uśmiechnął się do mnie i oblizał wargi.
„Himchan, jeśli to ty go tego nauczyłeś, to będę musiał ci podziękować.”
Z zafascynowaniem obserwowałem, jak przesuwa wilgotnym językiem po swoich ustach, po czym przyciągnąłem go do siebie, gwałtownie całując i przekręcając się tak, aby siedzieć na nim okrakiem. Zelo zamruczał cicho, co tylko doprowadzało mnie do jeszcze większego szaleństwa. Oderwałem się od niego, dysząc ciężko i powoli podwinąłem jego koszulkę, aby zdjąć ją z niego. Przeciągnąłem materiał przez jego głowę i odrzuciłem go gdzieś za siebie. Spojrzałem na chłopaka; jego policzki były zaróżowione, usta kusząco rozchylone, a dźwięki, które z siebie wydawał, dodatkowo mnie pobudzały.
- Zelo, postaram się nie zrobić ci krzywdy. – mruknąłem cicho, próbując się opanować. To, że był dla mnie tak idealny, tak ciepły i chętny nie pomagało mi w kontrolowaniu sytuacji. Delikatnie poruszył się pode mną i prychnął cicho ze zniecierpliwieniem.
- Hyung?
- Tak?
- Nie gadaj tyle. Czekałem na ciebie wystarczająco długo.
Zaśmiałem się cicho, pochylając się nad nim. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką, a jego dotyk, choć niezgrabny i niedoświadczony, powodował u mnie przyjemne doznania.
- Jak zwykle niecierpliwy. – zamruczałem, dotykając ustami skóry na jednym z jego obojczyków. Jęknął i przygryzł wargę, a ja przymknąłem oczy, rozkoszując się jego zapachem. Lawenda. To tutaj wszystko się zaczęło. To samo łóżko, to samo mieszkanie. Tylko Zelo się zmienił. Teraz jest tylko mój.
Powoli odpiąłem guzik jego spodni i zsunąłem je z niego razem z bokserkami. Czułem na sobie jego rozpalony wzrok. Z przyjemnością przejechałem palcami po jego gładkiej skórze i zobaczyłem, jak drży pod moim dotykiem. To wszystko wprawiło mnie w jeszcze większe podniecenie. Ciepłe dłonie Zelo, które zataczały łagodne kółka na moich plecach, jego przyspieszony oddech, ciche jęki. Oparłem się o materac i mocno zacisnąłem palce na kołdrze. Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Spojrzałem mu w oczy i zobaczyłem w nich niemą zgodę. Pomogłem mu w zdjęciu mojej koszulki i poczułem, jak niecierpliwie szarpie się z moim paskiem od spodni. Parsknąłem cicho i rozpiąłem klamerkę, a on zachichotał i zajął się odpinaniem guzika. Pozwoliłem mu mnie rozebrać i mimowolnie jęknąłem, gdy z niewinną miną musnął mojego penisa.
- Zelo – zacząłem, starając się nie wyglądać tak, jak bym chciał się na niego
rzucić – przestań, proszę.
- Dlaczego, hyung?
Widząc jego złośliwy uśmiech miałem ochotę przeklinać. Ten mała, podstępna gnida trzyma rękę na moim penisie i jeszcze pyta, dlaczego ma przestać?! Zmrużyłem oczy i błyskawicznie chwyciłem jego nadgarski, zabierając jego ręce z zasięgu najwrażliwszych rejonów, po czym unieruchomiłem mu je nad głową. Zrobił obrażoną minę, ale mimowolnie westchnął, gdy z wyczuciem musnąłem jego przyrodzenie.
Z góry, na dół. Z przyjemnością obserwowałem jego reakcje, dopóki nie przygryzł wargi i nie spojrzał na mnie błagalnie.
- Proszę…
Jego cichy jęk mnie zelektryzował. Puściłem go, pochyliłem się i pocałowałem, rozkoszując się wrażeniem, jakie zostawiał po sobie kontakt z nim. Chwilę później odsunąłem się od niego, sięgnąłem do torby, którą wcześniej rzuciliśmy koło łóżka i wyczułem w niej małą buteleczkę z płynem. Wyciągnąłem ją, otworzyłem i ze zdumieniem wciągnąłem zapach arbuza. Spojrzałem pytająco na Zelo, na co ten tylko wzruszył ramionami i zachichotał.
- Nie wiedziałem, że takie produkują... – mruknąłem cicho, po czym wpadłem na genialny pomysł. Przechyliłem opakowanie i zaśmiałem się, gdy chłopak wydał okrzyk zaskoczenia. Zimny płyn rozlewał się po jego brzuchu, tworząc lśniące strużki. Odrzuciłem pojemnik na drugą stronę łóżka i zająłem się rozprowadzaniem lubrykantu po ciele młodszego. Usłyszałem cichy pomruk aprobaty, a po nim jęk, gdy dotarłem do jego penisa. Zebrałem trochę płynu i użyłem go na sobie, przygryzając wargę. Wystarczyłaby jedna chwila, abym stracił nad sobą kontrolę. Wiedziałem, że nie mogłem do tego dopuścić.
Pierwsze, co poczułem, to niesamowita ciasnota. Gdy w niego wszedłem, gdzieś na granicy mojego umysłu wciąż była ta bariera, która nie pozwalała mi na skupienie się nad odczuciami. Wtedy jeszcze się kontrolowałem.
Powolny ruch. Następny. I kolejny.
Pierwszy jęk przyjemności.
I wtedy coś we mnie pękło. Zatopiliśmy się w tym uczuciu, w tej przyjemności i bliskości. Szybkie ruchy i przeplatające się jęki, intensywny zapach Zelo. Jego zamglone spojrzenie, wreszcie uczucie gorąca i fala przyjemności, gdy doszliśmy. Ciepły dotyk na moim brzuchu, palce błądzące po torsie i delikatny uśmiech, taki, jaki tylko on potrafi stworzyć. Kojąca cisza, otulająca nas do snu. I ledwo dosłyszalny szept, który znaczył dla nas tak wiele.
- Jesteś całym moim światem.
***
Trzask drzwi, szum odsłanianych rolet. Nieprzytomnie podniosłem głowę i zmrużyłem oczy, gdy dotarł do mnie blask porannego słońca. Zerknąłem na zegarek i zakląłem w myślach. W tej chwili przypomniałem sobie, że puste mieszkania od tak nie odsłaniają rolet i nie trzaskają drzwiami. A gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk kroków, wiedziałem już, kto za tym stoi.
„O nie.”
Wkurzonym wzrokiem omiotłem znajomą mi sylwetkę, na co on się szeroko uśmiechnął.
- Wstawać, gołąbeczki leniwe! – zawołał, radośnie przechodząc przez pokój – Mam nadzieję, że macie na sobie gacie, bo nie mam zamiaru oglądać waszych tyłków.
- Kim Him Chan… - zacząłem ostrzegawczo, na co puścił mi oko i zagwizdał cicho.
- Bang, ładna łydka!
Poczułem nagłą chęć popełnienia morderstwa. Bardzo, bardzo pilną. Tym pilniejszą, że Zelo właśnie zaczynał się przebudzać i ocierać o mnie, co nie było zbyt dobrym pomysłem w obecnej sytuacji.
- Kim Him Chan!
- Przykryłbyś swojego chłopaka, a nie reklamujesz dziecięcą pornografię, ty wyrodna namiastko chłopaka! – mój najlepszy przyjaciel zamachał oskarżycielsko w stronę większej części nagiego Zelo, która wystawała z pod kołdry. Zmierzyłem tego idiotę morderczym spojrzeniem i naciągnąłem kołdrę na młodszego. Powoli zaczynało mi brakować cierpliwości.
- KIM HIM CHAN!
- No?
- Co, do kurwy nędzy, robisz w naszej sypialni o siódmej nad ranem?!
- Budzę was.
- Wynoś się!
- Zero wdzięczności, no jak możesz?! Jako twój przyjaciel…
- WYNOCHA!
- Dobra, dobra, tylko żadnych porannych numerków, bo będę miał traumę!
- HIMCHAN!
Trzask drzwi.
Wszystko było po staremu.
- Dlaczego, hyung?
Widząc jego złośliwy uśmiech miałem ochotę przeklinać. Ten mała, podstępna gnida trzyma rękę na moim penisie i jeszcze pyta, dlaczego ma przestać?! Zmrużyłem oczy i błyskawicznie chwyciłem jego nadgarski, zabierając jego ręce z zasięgu najwrażliwszych rejonów, po czym unieruchomiłem mu je nad głową. Zrobił obrażoną minę, ale mimowolnie westchnął, gdy z wyczuciem musnąłem jego przyrodzenie.
Z góry, na dół. Z przyjemnością obserwowałem jego reakcje, dopóki nie przygryzł wargi i nie spojrzał na mnie błagalnie.
- Proszę…
Jego cichy jęk mnie zelektryzował. Puściłem go, pochyliłem się i pocałowałem, rozkoszując się wrażeniem, jakie zostawiał po sobie kontakt z nim. Chwilę później odsunąłem się od niego, sięgnąłem do torby, którą wcześniej rzuciliśmy koło łóżka i wyczułem w niej małą buteleczkę z płynem. Wyciągnąłem ją, otworzyłem i ze zdumieniem wciągnąłem zapach arbuza. Spojrzałem pytająco na Zelo, na co ten tylko wzruszył ramionami i zachichotał.
- Nie wiedziałem, że takie produkują... – mruknąłem cicho, po czym wpadłem na genialny pomysł. Przechyliłem opakowanie i zaśmiałem się, gdy chłopak wydał okrzyk zaskoczenia. Zimny płyn rozlewał się po jego brzuchu, tworząc lśniące strużki. Odrzuciłem pojemnik na drugą stronę łóżka i zająłem się rozprowadzaniem lubrykantu po ciele młodszego. Usłyszałem cichy pomruk aprobaty, a po nim jęk, gdy dotarłem do jego penisa. Zebrałem trochę płynu i użyłem go na sobie, przygryzając wargę. Wystarczyłaby jedna chwila, abym stracił nad sobą kontrolę. Wiedziałem, że nie mogłem do tego dopuścić.
Pierwsze, co poczułem, to niesamowita ciasnota. Gdy w niego wszedłem, gdzieś na granicy mojego umysłu wciąż była ta bariera, która nie pozwalała mi na skupienie się nad odczuciami. Wtedy jeszcze się kontrolowałem.
Powolny ruch. Następny. I kolejny.
Pierwszy jęk przyjemności.
I wtedy coś we mnie pękło. Zatopiliśmy się w tym uczuciu, w tej przyjemności i bliskości. Szybkie ruchy i przeplatające się jęki, intensywny zapach Zelo. Jego zamglone spojrzenie, wreszcie uczucie gorąca i fala przyjemności, gdy doszliśmy. Ciepły dotyk na moim brzuchu, palce błądzące po torsie i delikatny uśmiech, taki, jaki tylko on potrafi stworzyć. Kojąca cisza, otulająca nas do snu. I ledwo dosłyszalny szept, który znaczył dla nas tak wiele.
- Jesteś całym moim światem.
***
Trzask drzwi, szum odsłanianych rolet. Nieprzytomnie podniosłem głowę i zmrużyłem oczy, gdy dotarł do mnie blask porannego słońca. Zerknąłem na zegarek i zakląłem w myślach. W tej chwili przypomniałem sobie, że puste mieszkania od tak nie odsłaniają rolet i nie trzaskają drzwiami. A gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk kroków, wiedziałem już, kto za tym stoi.
„O nie.”
Wkurzonym wzrokiem omiotłem znajomą mi sylwetkę, na co on się szeroko uśmiechnął.
- Wstawać, gołąbeczki leniwe! – zawołał, radośnie przechodząc przez pokój – Mam nadzieję, że macie na sobie gacie, bo nie mam zamiaru oglądać waszych tyłków.
- Kim Him Chan… - zacząłem ostrzegawczo, na co puścił mi oko i zagwizdał cicho.
- Bang, ładna łydka!
Poczułem nagłą chęć popełnienia morderstwa. Bardzo, bardzo pilną. Tym pilniejszą, że Zelo właśnie zaczynał się przebudzać i ocierać o mnie, co nie było zbyt dobrym pomysłem w obecnej sytuacji.
- Kim Him Chan!
- Przykryłbyś swojego chłopaka, a nie reklamujesz dziecięcą pornografię, ty wyrodna namiastko chłopaka! – mój najlepszy przyjaciel zamachał oskarżycielsko w stronę większej części nagiego Zelo, która wystawała z pod kołdry. Zmierzyłem tego idiotę morderczym spojrzeniem i naciągnąłem kołdrę na młodszego. Powoli zaczynało mi brakować cierpliwości.
- KIM HIM CHAN!
- No?
- Co, do kurwy nędzy, robisz w naszej sypialni o siódmej nad ranem?!
- Budzę was.
- Wynoś się!
- Zero wdzięczności, no jak możesz?! Jako twój przyjaciel…
- WYNOCHA!
- Dobra, dobra, tylko żadnych porannych numerków, bo będę miał traumę!
- HIMCHAN!
Trzask drzwi.
Wszystko było po staremu.
The End
Hm. Teraz skomentuję to jedynie połowicznie, bo po prostu nie mam humoru.
OdpowiedzUsuńMimo tego, że cieszę się z kolejnego rozdziału, jest mi cholernie żal, że to już koniec.
Straszliwie przywiązałam się do wykreowanych przez ciebie postaci- w szczególności do Himchana, lol. Uwielbiam twój styl pisania. Spłoń, bo to koniec.
Może i trzeba było długo czekać na notki, ale było naprawdę warto.
Spłoń jeszcze bardziej, bo tak strasznie lubię to, jak piszesz.
I wielbię Himchana. Tego prawdziwego, jak i tego twojego, o.
Co najśmieszniejsze, nigdy nie przepadałam za BangLo. Ogółem, to lubię jedynie UpHima (tak, dokładnie o to mi chodzi, nie żadnego HimUpa, fuj), reszta pairingów mi zwisa, ale to opowiadanie lubię. Za pairing również.
Tyle z mojej strony. Nie chce mi się niepotrzebnie wywlekać.
Po prostu mi się podobało i żal mi trochę, że to koniec.
O, i dla mnie to ty będziesz pierwszą osobą piszącą ff o B.A.P.
No, więc ja kończę ten komentarz bez ładu i składu, może kiedyś się poprawię.
Guren, a właściwie Murasaki.
Kobieto, i ty nie wiesz jak piszę się sceny łóżkowe? No, chyba sobie żartujesz. =3=
OdpowiedzUsuńFajne było. Fakt, faktem więcej się uśmiałam, niż wczułam w nastrój , ale te twoje teksty są genialne. =^O^=
Ketchup zamiast lubrykantu? Padłam, leżę i nie wstaję. ;w;
To my powinniśmy ci dziękować, a nie ty nam. To było na prawdę świetne opowiadanie, które wciągało do samego końca. Arigatou gozaimasu. *ukłon*
Mam nadzieję, że szybko doczekam się czegoś nowego. ;3
Trochę smutno że to już koniec. Ogólnie nie przepadam za BangLo i wolę HimUp/UpHim oraz DaeJae ale miło jest poczytać cokolwiek w rodzimym języku. Miałam nadzieję na HimUp w twoim wydaniu ponieważ bardzo lubie twój styl pisania ale wiem że nie lubisz/nie chcesz tego pisać.Wiec czekam na kolejne opowiadanie BangLo w twoim wydaniu. I opłaca sie czekać./Renny
OdpowiedzUsuńprzepraszam za brak sensu~/Renny
Usuńspokojnie, Ore napisze jeszcze niejednego HimUpa. Gwarantuję Wam to 8)
UsuńWczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały i... są na prawdę świetne *.*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne Twoje twórczości :D
AVA
Dzisiaj znalazłam twojego bloga i postanowiłam przeczytać wszystko co napisałaś i szczerze nie żałuję !!*o* Piszesz świetnie a sceny łóżkowe nic dodać nic ując są świetne ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ---> http://2min-fantasy.blogspot.com/
Aww, zaczęłam czytać Serię Herbacianą wczoraj wieczorem i aż zarwałam nockę :3 Zwyczajnie nie mogłam odlepić oczu od ekranu telefonu. Mówiłam sobie: to już ostatni, ale ciągle było mało. Ale potrafisz zadziałać na wyobraźnię. Bardzo mi się spodobały opisy uczuć, to jak lekko bohaterowie uświadamiali sobie swoje emocje. Nie było żadnego takiego wielkiego "bum" co czasem psuje efekt, tylko wyglądało to jakbyś dokładnie dopracowała szczegóły. Aw, próbuję teraz pomyśleć nad tym, który z bohaterów jest moim ulubieńcem, ale nie mogę się zdecydować. Każdego wykreowałaś na tak odmienną postać, że wszystkich pokochałam. Bang i jego wieczna troska o Zelo, najsłodszy dzieciak/już-młody-mężczyzna pod słońcem Jelly. Intrygi Himchana zwalały mnie z nóg. W ogóle jakimś cudem potrafiłaś w jednej chwili doprowadzić mnie na skraj emocji, raz o mały włos się nie popłakałam, żeby za chwilę wybuchnąć śmiechem po niektórych tekstach. Cóż tu dużo mówić, zaczęło się od tak przykrych wydarzeń, a skończyło tak pięknie. Lubię happy endy, w sumie kto ich nie lubi :3 Wybacz chaotyczny komentarz, wciąż przeżywam historię, nie mogę do końca poskładać myśli :d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, życzę dużo weny i pomysłów na nowe historie :)
Http://phoenix-ff.blogspot.com