Autor: Oresammie
Beta: -
Przepraszam?
Mój laptop został przejęty przez pewnego Japończyka, a i
brak Worda mi dokucza xX Herbacianka powoli zbliża się do końca, co nie bardzo chcę robić. Z resztą co ja mam się tłumaczyć... nikt z was nie
chciałby pisać gdyby miał Azjatę pod ręką >w<
W tej chwili to... śpiącego Azjatę.
Który w jakiś cudowny sposób przestawił całego mojego laptopa na japoński...
Za ewentualne błędy przepraszam~
Który w jakiś cudowny sposób przestawił całego mojego laptopa na japoński...
Za ewentualne błędy przepraszam~
Enjoy!
Ps. Yeśku niedowiarku c:
I dziękować dla Eternal za wsparcie moralne przy mojej leniwej wenie XD
***
Leżałem wpatrując się w ciemność dookoła mnie. Słyszałem
spokojny oddech Zelo; jego lekki dotyk muskał moją szyję. Od czasu
przeprowadzki Moon'a nie musieliśmy się krępować ze spaniem w jednym łóżku. Co,
nawiasem mówiąc, ta podstępna cholera, która wkręciła się w bycie moim
chłopakiem, z chęcią wykorzystała. I w ten sposób wylądowałem w takiej
sytuacji. Oczywiście nie sprzyjała ona żadnym zbliżeniom, ale coraz częściej
myślałem, że tylko ja podzielam taki pogląd. Był niemalże środek nocy, reszta
zespołu już dawno spała, a ja... a ja biłem się z myślami.
„Czy tylko ja mam
wrażenie, że ostatnio wszystko kręci się tylko wokół tego cholernego seksu?!”
Technicznie to wszystko było proste. Ludzie to robili i nie
mieli z tym problemów, ale…
Niemalże usłyszałem w głowie głos Himchan’a mówiący z ironią „YongGuk, jak to nie wiesz, co masz zrobić?! Wkładasz w dziurkę i tyle!”
Odruchowo niemalże się roześmiałem. Gdyby to było takie proste…
Zerknąłem na śpiącego Zelo. Wydawał się taki niewinny i bezbronny. W moich oczach wciąż był dużym dzieckiem. Może dlatego, że opiekowałem się nim, gdy dorastał? Mimo wszystko nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że mógłbym go skrzywdzić.
Że… mógłbym być jak tamte osoby, które go zgwałciły.
Nie chcę stracić kontroli.
***
Nad ranem dałem sobie spokój z próbami zaśnięcia i wstałem z łóżka. Starannie przykryłem chłopaka, który ubzdurał sobie spać tylko w bokserkach i niemalże bezszelestnie wydostałem się z pokoju. Wchodząc do kuchni z ulgą zauważyłem, że nikogo w niej nie ma. Wstawiłem wodę na herbatę i usiadłem przy stole, z uporem maniaka próbując pozbyć się zapachu lawendy, który pozostał na mojej skórze po wspólnej nocy. Położyłem głowę na chłodnym blacie i zamknąłem oczy.
- Co powinienem zrobić? – mruknąłem cicho i odetchnąłem ciężko.
- Może kupić lubrykant i pozbyć się Himchan’a? Oczywiście w dowolnej kolejności. – wzdrygnąłem się na cichy głos Daehyun’a i gwałtownie otworzyłem oczy. Ciemnowłosy stał w progu kuchni wyglądając na jednocześnie zaspanego i rozbawionego. Podniosłem brew ze zdumieniem.
- A ty od kiedy udzielasz mi porad seksualnych? – wstałem z krzesła, aby zalać swoją herbatę i z ulgą wypiłem łyk gorącego napoju. Jung wzruszył ramionami i powoli podszedł do blatu, aby przygotować dla siebie poranną kawę.
- Bo ja wiem? Odkąd nie umiesz trafić do dziurki?
Posłałem mu mordercze spojrzenie, na które uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Nie denerwuj się, Bang. Po prostu pomyślałem, że może i Channie ma dobre chęci, ale źle się do tego zabiera.
- Do pieprzenia Zelo? – mruknąłem pod nosem, odwracając wzrok. Usłyszałem jak głośno wciąga powietrze.
- Tego nie powiedziałem. Doskonale wiesz, że żaden z nas nie ruszyłby Zelo. – cichy szum spływającej wody i delikatny brzęk łyżeczki – Pomijając już fakt życia z chorobliwym homofobem pod jednym dachem, to ze względu na wydarzenia, które niedawno miały miejsce, nikt nie odważyłby się dotknąć maknae bez jego zgody. A doskonale o tym wiesz, że on jest zapatrzony tylko w ciebie.
Zbyłem go milczeniem, powoli sącząc moją herbatę. Wiedziałem, że miał rację, ale to nie rozwiązywało moich problemów.
- Dalej się martwisz, co?
Jego rozbawiony ton zmusił mnie do spojrzenia na niego. Wydawał się raczej spokojny i zainteresowany, niż chętny do kpienia ze mnie. Powoli odstawiłem mój pusty do połowy kubek i zacząłem mówić, starając się odpowiednio dobrać to w słowa.
- A ty byś się nie martwił?
- Czym? – zobaczyłem, jak powoli się dezorientuje. Odetchnąłem ciężej i zmusiłem się do dalszego mówienia.
- Po tym, co się wydarzyło ostatnio. Nie martwiłbyś się, że gdyby doszło do zbliżenia, nagle coś poszłoby cholernie nie tak, jak chciałeś?
- Ja…
- Nie przerywaj. – syknąłem cicho – Chciałbyś zobaczyć, jak Zelo wije się z bólu pod twoim dotykiem i płacze przez ciebie? – zacisnąłem mocniej zęby i umilkłem, starając się powstrzymać drżenie. Mimo myśli rozrywających mnie od wewnątrz nie byłem w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Oczywiście, że nie chciałbym. Dlaczego myślisz, że to miałoby się wydarzyć?
Milczałem przez dłuższą chwilę.
- A dlaczego nie? Nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego tak wcześnie ocknął się z szoku po tym wszystkim?
Spuścił wzrok, widocznie nie znajdując odpowiedzi na moje pytania. Odezwałem się poraz ostatni, zanim zapadła pomiędzy nami ciężka cisza.
- Może i jego fizyczne obrażenia się zagoiły, ale nie znaczy to, że nie jest ranny psychicznie. Nie chcę być tym, który przywróci mu wspomnienia o tym.
***
Dwie godziny później w trochę lepszym samopoczuciu znosiłem towarzystwo mojego najlepszego przyjaciela. W każdym razie starałem się go znosić, dopóki nie zapragnął przeprowadzać ze mną psychologicznych rozmów o właściwych sposobach uprawiania seksu i korzyściach z tego płynących.
- Więc sugerujesz, że oglądanie nagich mężczyzn sprawia ci przyjemność? - Himchan założył moje okulary i zastygł w pozie utalentowanego psychologa.
Niemalże usłyszałem w głowie głos Himchan’a mówiący z ironią „YongGuk, jak to nie wiesz, co masz zrobić?! Wkładasz w dziurkę i tyle!”
Odruchowo niemalże się roześmiałem. Gdyby to było takie proste…
Zerknąłem na śpiącego Zelo. Wydawał się taki niewinny i bezbronny. W moich oczach wciąż był dużym dzieckiem. Może dlatego, że opiekowałem się nim, gdy dorastał? Mimo wszystko nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że mógłbym go skrzywdzić.
Że… mógłbym być jak tamte osoby, które go zgwałciły.
Nie chcę stracić kontroli.
***
Nad ranem dałem sobie spokój z próbami zaśnięcia i wstałem z łóżka. Starannie przykryłem chłopaka, który ubzdurał sobie spać tylko w bokserkach i niemalże bezszelestnie wydostałem się z pokoju. Wchodząc do kuchni z ulgą zauważyłem, że nikogo w niej nie ma. Wstawiłem wodę na herbatę i usiadłem przy stole, z uporem maniaka próbując pozbyć się zapachu lawendy, który pozostał na mojej skórze po wspólnej nocy. Położyłem głowę na chłodnym blacie i zamknąłem oczy.
- Co powinienem zrobić? – mruknąłem cicho i odetchnąłem ciężko.
- Może kupić lubrykant i pozbyć się Himchan’a? Oczywiście w dowolnej kolejności. – wzdrygnąłem się na cichy głos Daehyun’a i gwałtownie otworzyłem oczy. Ciemnowłosy stał w progu kuchni wyglądając na jednocześnie zaspanego i rozbawionego. Podniosłem brew ze zdumieniem.
- A ty od kiedy udzielasz mi porad seksualnych? – wstałem z krzesła, aby zalać swoją herbatę i z ulgą wypiłem łyk gorącego napoju. Jung wzruszył ramionami i powoli podszedł do blatu, aby przygotować dla siebie poranną kawę.
- Bo ja wiem? Odkąd nie umiesz trafić do dziurki?
Posłałem mu mordercze spojrzenie, na które uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Nie denerwuj się, Bang. Po prostu pomyślałem, że może i Channie ma dobre chęci, ale źle się do tego zabiera.
- Do pieprzenia Zelo? – mruknąłem pod nosem, odwracając wzrok. Usłyszałem jak głośno wciąga powietrze.
- Tego nie powiedziałem. Doskonale wiesz, że żaden z nas nie ruszyłby Zelo. – cichy szum spływającej wody i delikatny brzęk łyżeczki – Pomijając już fakt życia z chorobliwym homofobem pod jednym dachem, to ze względu na wydarzenia, które niedawno miały miejsce, nikt nie odważyłby się dotknąć maknae bez jego zgody. A doskonale o tym wiesz, że on jest zapatrzony tylko w ciebie.
Zbyłem go milczeniem, powoli sącząc moją herbatę. Wiedziałem, że miał rację, ale to nie rozwiązywało moich problemów.
- Dalej się martwisz, co?
Jego rozbawiony ton zmusił mnie do spojrzenia na niego. Wydawał się raczej spokojny i zainteresowany, niż chętny do kpienia ze mnie. Powoli odstawiłem mój pusty do połowy kubek i zacząłem mówić, starając się odpowiednio dobrać to w słowa.
- A ty byś się nie martwił?
- Czym? – zobaczyłem, jak powoli się dezorientuje. Odetchnąłem ciężej i zmusiłem się do dalszego mówienia.
- Po tym, co się wydarzyło ostatnio. Nie martwiłbyś się, że gdyby doszło do zbliżenia, nagle coś poszłoby cholernie nie tak, jak chciałeś?
- Ja…
- Nie przerywaj. – syknąłem cicho – Chciałbyś zobaczyć, jak Zelo wije się z bólu pod twoim dotykiem i płacze przez ciebie? – zacisnąłem mocniej zęby i umilkłem, starając się powstrzymać drżenie. Mimo myśli rozrywających mnie od wewnątrz nie byłem w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Oczywiście, że nie chciałbym. Dlaczego myślisz, że to miałoby się wydarzyć?
Milczałem przez dłuższą chwilę.
- A dlaczego nie? Nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego tak wcześnie ocknął się z szoku po tym wszystkim?
Spuścił wzrok, widocznie nie znajdując odpowiedzi na moje pytania. Odezwałem się poraz ostatni, zanim zapadła pomiędzy nami ciężka cisza.
- Może i jego fizyczne obrażenia się zagoiły, ale nie znaczy to, że nie jest ranny psychicznie. Nie chcę być tym, który przywróci mu wspomnienia o tym.
***
Dwie godziny później w trochę lepszym samopoczuciu znosiłem towarzystwo mojego najlepszego przyjaciela. W każdym razie starałem się go znosić, dopóki nie zapragnął przeprowadzać ze mną psychologicznych rozmów o właściwych sposobach uprawiania seksu i korzyściach z tego płynących.
- Więc sugerujesz, że oglądanie nagich mężczyzn sprawia ci przyjemność? - Himchan założył moje okulary i zastygł w pozie utalentowanego psychologa.
- Nie nagich mężczyzn, a Zelo, ty kretynie. - wysyczałem
przez zęby i obaj wzdrygnęliśmy się na dźwięk tłuczonego szkła. Niezauważony do
tej pory JongUp wszedł do kuchni, aby zwyczajnie napić się wody, a teraz stał
nad szczątkami rozbitej szklanki, zasłaniając dłońmi uszy i patrząc na nas z
pretensją.
- Możecie "przeprowadzać" wasze perwersyjne
rozmowy gdzieś, gdzie mnie nie ma? Najlepiej w innym życiu?
- No już, nie denerwuj się, Uppie. - Channie przewrócił
oczami, zdjął okulary i odłożył je na blat - Chodź, bo jeszcze się przypadkowo
rozprawiczy z tej wściekłości.
Będąc już za progiem usłyszałem, jak Moon wrzeszczy za nim.
- Co powiedziałeś?!
- Że się rozpierniczysz z tej złości! - odkrzyknął ten
kretyn i spojrzał na mnie ze zbolałą miną - Życie hetero jest takie nudne.
- I kto to mówi. - parsknąłem, próbując sobie przypomnieć,
kiedy mój przyjaciel zmienił orientację lub tylko postanowił być kretynem. Z
moimi doświadczeniami stawiałem na to drugie.
- Och, wiesz o co mi chodzi, idioto. Gdyby nie ja, to ty i
Zelo skończylibyście na ślinieniu się do siebie przez kuchenny stół.
- Wcale nie. - zatrzymałem się przy drzwiach mojego pokoju i
spojrzałem na niego z wyrzutem.
- Właśnie, że tak. Wszyscy wiedzą, że chcesz go zgwałcić,
ha!
Usłyszałem trzask drzwi za sobą i zza mojego ramienia
wychylił się zdziwiony Zelo.
- Kogo YongGuk chce zgwałcić?
- Na pewno nie ciebie. - wyrwało mi się, po czym zobaczyłem
radosny błysk w oczach przyjaciela.
"Na pierdolone
skarpetki YoungJae, proszę cię, Himchan..."
- No weź, zgwałć go! - zawołał radosnym tonem, na co
zmrużyłem oczy.
- Wiesz co, Channie? Zamknij się. Idź posłuchać muzyki,
rozprawiczyć JongUp'a czy co tam chcesz. Najlepiej teraz.
Wciągnąłem ze sobą Zelo do pokoju i zamknąłem za nami drzwi.
Doszedł do nas głośny śmiech Himchana i jego wołanie, doskonale słyszalne w
całym dormie.
- Uppie, idę cię rozprawiczyć!
Dźwięk tłuczonego szkła.
- CO?! KIM, TY PERWERSIE!
Spojrzałem na Zelo z zakłopotaniem, a ten uśmiechnął się
radośnie.
- To co z tym gwałtem, hyung?
"Shisusie."
- Zelo… - zacząłem, ale zmiękłem na widok jego radości – Nie wiem, co chcesz rozumieć przez słowo „gwałt”, ale nie chcę cię skrzywdzić, jasne?
- Oczywiście! Nie potrafiłbyś mnie skrzywdzić. – naburmuszył się, po czym usiadł na naszym łóżku.
- Nie byłbym tego taki pewien… - mruknąłem do siebie, starając się pozbyć ponurych wizji z mojej głowy. Odetchnąłem ze zrezygnowaniem i kucnąłem przed nim. Wyciągnąłem rękę i delikatnie pogładziłem go po policzku. Odruchowo uśmiechnął się i objął mnie ochoczo. Wciągnąłem delikatny zapach, który rozsiewał wokół siebie i oparłem się o niego, przenosząc swoje dłonie na jego plecy i masując je delikatnie. Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Delikatnie zjechałem opuszkami palców w dół i zahaczyłem o jego koszulkę, po czym przejechałem po jego ciepłej skórze. Jego oddech wyraźnie przyspieszył. Przygryzłem wargę i powoli wjechałem pod materiał jego bokserek. Przez ułamek sekundy musnąłem jego pośladki, gdy usłyszałem cichy jęk.
- Hyung, proszę.
Szybko cofnąłem się, wyciągając dłonie i spojrzałem na niego. Miał zaczerwienione policzki, a jego zamglone oczy mówiły same za siebie.
- Bolało? – zapytałem, zanim zdążyłem się powstrzymać i po chwili przeklinałem w myślach swoją głupotę. Chłopak zamrugał kilkakrotnie, widocznie zdezorientowany.
- Dlaczego miałoby boleć?
Odsunąłem się od niego, walcząc ze sobą.
„Powinienem mu powiedzieć, ale nie chciałem sprawiać, żeby się źle poczuł. Powinienem przestać. Ja…”
- Bangie?
Spojrzałem na niego niepewnie.
- Tak?
- Dlaczego miałoby boleć? To… - zawahał się - …to było bardzo przyjemne. – wymamrotał, czerwieniąc się i spuszczając wzrok. Odetchnąłem głębiej, starając się odzyskać wewnętrzną równowagę. Wciąż wyglądał na lekko oszołomionego i poczułem się odrobinę lepiej.
- Zelo? – zacząłem, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie.
- Hm?
- Dlaczego mi zaufałeś po tym, co oni ci zrobili? – nasze spojrzenia spotkały się i milczeliśmy przez chwilę, tylko patrząc sobie w oczy. W końcu przygryzł wargę i wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Schowałem twarz w dłoniach. Pięknie, nawet on sam nie ma pojęcia, czemu zachowuje się jak popieprzone dziecko po urazie. Co ja, do cholery, miałem z tym zrobić?! Usłyszałem cichy hałas, po czym poczułem, że mnie obejmuje, a jego zapach znowu odbiera mi zdolność logicznego myślenia. Spojrzałem na niego przez palce i ze zdumieniem zauważyłem, że jest zamyślony.
- To nie tak, że wcale się nie bałem. – zaczął powoli mówić – To strasznie bolało, nie miałem nawet pojęcia, gdzie jestem.
- Zelo… - przerwałem mu, opuszczając ręce. Ten spojrzał na mnie łagodnie, czym wymusił na mnie milczenie.
- Było zimno, wszystko mnie bolało. Zwłaszcza, gdy oni…
Delikatnie go objąłem i pogładziłem. Poczułem, jak się rozluźnia.
- Tam wszędzie było pełno krwi. Jak jakieś małe, masakryczne biedronki na czystej pościeli. I wiedziałem, że to była moja krew.
- Nie musisz… - postanowiłem to zakończyć, ale on prychnął cicho i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Ale chcę. Wtedy myślałem tylko o tym, żeby to się skończyło. To był najgorszy rodzaj bólu, jakiego doświadczyłem. Ten kontakt fizyczny… - spojrzał na mnie z wahaniem – jest czymś, czym się dzieli jedynie z bliską osobą. Wtedy tez pomyślałem o tobie.
Otworzyłem szerzej oczy. Dlaczego on…?
- O mnie? – wyrwało mi się, zanim zdążyłem się uspokoić.
„Coś, czym się dzieli jedynie z bliską osobą?”
Chłopak zaśmiał się cicho i przytulił mocniej do mnie.
- Przed tym wszystkim ten rodzaj kontaktu był dla mnie obcy, prawda hyung? W tamtej chwili pomyślałem, że jedyną osobą, która byłaby zdolna dać mi coś takiego bez dodatkowego cierpienia, byłeś ty.
Wciągnąłem głośno powietrze. Wtedy. On.
- Jelly. – zacząłem miękko, starając się opanować. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, mrucząc cicho.
- Nie sądziłem, że… - urwałem na moment, żeby się zastanowić – nie sądziłem, że wtedy byłem dla ciebie kimś więcej, niż tylko przyjacielem. – dokończyłem ciszej, spoglądając na niego z uwagą. Wydął policzki i szturchnął mnie lekko.
- Hyung, zawsze byłeś dla mnie kimś wyjątkowym!
Zaśmiałem się z niego.
- Tylko dlatego, że ci pomogłem?
- Nie, dlatego, że zawsze cię kochałem. – fuknął obrażony, a ja uśmiechnąłem się do siebie i pocałowałem go. Usłyszałem cichy pomruk protestu, ale po chwili oddał mój pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy poczułem się lepiej. Mimo wszystko nie codziennie najcenniejsza dla mnie osoba przyznaje się do tego, że kochała mnie przed tym, co się wydarzyło. Zelo przemieścił się na wygodniejszą pozycję w moich ramionach i ponownie zaczął mówić.
- Wtedy pomyślałem też, co pomyślisz o mnie, gdy wrócę do ciebie taki… taki… nieczysty. – zarumienił się, ale po chwili wznowił swoją opowieść – Gdy otworzyłeś mi drzwi i nie wyglądałeś na złego z tego powodu poczułem się szczęśliwy, że dalej mnie chcesz. Że nie przeszkadza ci to, co się zdarzyło. Nie miałem też powodu, żeby się ciebie bać, przecież nie sprawiłbyś mi bólu.
- Głuptasie – mruknąłem cicho – dlaczego miałbym cię nie chcieć?
- Bo… bo… pewnie chciałeś być pierwszą osobą, z którą bym TO robił. – spuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Poczułem się rozczulony – ten dzieciak był aż tak sentymentalny? To było… słodkie.
- Nie dbam o to, Jelly. Ważne, że jesteś mój. Cały i zdrowy. – zacisnąłem mocniej ramiona i wciągnąłem jego zapach. Więc jednak nie był psychicznym dzieckiem, po prostu… martwił się o to, co pomyślę? Co za idiota. Chłopak uśmiechnął się zakłopotany i zrobił najbardziej niewinną minę, na jaką było go w tej chwili stać.
- To jak z tym przeleceniem mnie, hyung?
„Shisusie, daj mi siłę.”
***
Naprawdę starałem się wszystko rozumieć. Naprawdę chciałem być wyrozumiały dla reszty zespołu. Ale na to nie byłem przygotowany.
Tego wieczoru, gdy Zelo wychodził na zakupy z YoungJae, byłem święcie przekonany, że nie zrobią nic głupiego. Właśnie, byłem. To nie tłumaczyło, dlaczego drzwi do dormu otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie roześmiany Jelly dzierżąc coś, co chwilę później rozpoznałem jako butelkę lubrykantu. To nie tłumaczyło, dlaczego za nim wtoczył się Yoo ze zrozpaczoną miną, która na mój widok przemieniła się w szczere przerażenie. I ostatecznie – to nie tłumaczyło, dlaczego JongUp prawie zszedł na zawał, Daehyun oblał się sokiem ze śmiechu, a Himchan puścił w dziką gonitwę za moim chłopakiem, dla odmiany dzierżąc w górze lizaka. Gdy wszystko ucichło, zwróciłem się spokojnie do Jae.
- Co to, do cholery, było?
I tak wylądowaliśmy w kuchni, gdzie słuchałem jego wyjaśnień.
- Przepraszam! – głośny jęk Yoo przerwał ciszę. Siedząc w kuchni wraz z Jung’iem obydwoje przybraliśmy sceptyczne miny. Nasz przyjaciel wydawał się być zupełnie załamanym, co trochę rekompensowało nam skutki, które wywołało wcześniejsze wejście.
- No bo… no bo… - zająknął się – dobrze wiesz, jak to jest chodzić z Zelo na zakupy! – jęknął, jakby to wyjaśniało wszystko. Podniosłem brew, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Zobaczył półkę z lubrykantami… - Daehyun zaśmiał się pod nosem, ale słuchał z zainteresowaniem – i wtedy się zaczęło. „Hyung, kup mi to!” „No proszę!” „Hyuuung!” „Jesteś moim najlepszym hyungiem!” „Ja chcę tooo!” no nie mogłem mu odmówić! Ci wszyscy ludzie w supermarkecie obserwowali mnie jak skończonego idiotę i w końcu musiałem mu to kupić, żeby się zamknął. – Young posłał mi zrozpaczone spojrzenie – Przepraszam Bang!
Zaśmiałem się pod nosem. Doskonale wiedziałem, że Zelo bywa upierdliwym dzieckiem i jak coś chce, to nie ma na niego argumentów.
- W porządku. A teraz – zacząłem z rozbawieniem – byłbym wdzięczny, gdybyś tam poszedł i załapał tą dzicz w postaci makane i Himchan’a.
Yoo przytaknął ochoczo, rzucił bezdźwięcznie „przepraszam” i zniknął za drzwiami. Usłyszałem cichy śmiech Jung’a, na co spojrzałem na niego pytająco.
- No, chłopie, to żeś zrobił postępy. – uśmiechnął się szeroko i poklepał mnie po ramieniu. Wciąż nie wiedziałem, o co mu chodzi, więc milczałem. Ten wstał, uśmiechnął się jeszcze szerzej i zmierzając do drzwi rzucił do mnie.
- Lubrykant już masz, teraz tylko pozbądź się Himchan’a. Powodzenia!
Siedząc w pustej kuchni zacząłem śmiać się do siebie, w myślach przyznając mu rację.
„No, Bang Yong Guk, rusz tyłek i zacznij robić nim coś produktywniejszego, z czego będą korzyści! Ale najpierw…”
- Kim Him Chan! Musimy porozmawiać!
***
I open out my wings of glass
Up and towards the wind melted future
So just please don’t go
- Zelo… - zacząłem, ale zmiękłem na widok jego radości – Nie wiem, co chcesz rozumieć przez słowo „gwałt”, ale nie chcę cię skrzywdzić, jasne?
- Oczywiście! Nie potrafiłbyś mnie skrzywdzić. – naburmuszył się, po czym usiadł na naszym łóżku.
- Nie byłbym tego taki pewien… - mruknąłem do siebie, starając się pozbyć ponurych wizji z mojej głowy. Odetchnąłem ze zrezygnowaniem i kucnąłem przed nim. Wyciągnąłem rękę i delikatnie pogładziłem go po policzku. Odruchowo uśmiechnął się i objął mnie ochoczo. Wciągnąłem delikatny zapach, który rozsiewał wokół siebie i oparłem się o niego, przenosząc swoje dłonie na jego plecy i masując je delikatnie. Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Delikatnie zjechałem opuszkami palców w dół i zahaczyłem o jego koszulkę, po czym przejechałem po jego ciepłej skórze. Jego oddech wyraźnie przyspieszył. Przygryzłem wargę i powoli wjechałem pod materiał jego bokserek. Przez ułamek sekundy musnąłem jego pośladki, gdy usłyszałem cichy jęk.
- Hyung, proszę.
Szybko cofnąłem się, wyciągając dłonie i spojrzałem na niego. Miał zaczerwienione policzki, a jego zamglone oczy mówiły same za siebie.
- Bolało? – zapytałem, zanim zdążyłem się powstrzymać i po chwili przeklinałem w myślach swoją głupotę. Chłopak zamrugał kilkakrotnie, widocznie zdezorientowany.
- Dlaczego miałoby boleć?
Odsunąłem się od niego, walcząc ze sobą.
„Powinienem mu powiedzieć, ale nie chciałem sprawiać, żeby się źle poczuł. Powinienem przestać. Ja…”
- Bangie?
Spojrzałem na niego niepewnie.
- Tak?
- Dlaczego miałoby boleć? To… - zawahał się - …to było bardzo przyjemne. – wymamrotał, czerwieniąc się i spuszczając wzrok. Odetchnąłem głębiej, starając się odzyskać wewnętrzną równowagę. Wciąż wyglądał na lekko oszołomionego i poczułem się odrobinę lepiej.
- Zelo? – zacząłem, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie.
- Hm?
- Dlaczego mi zaufałeś po tym, co oni ci zrobili? – nasze spojrzenia spotkały się i milczeliśmy przez chwilę, tylko patrząc sobie w oczy. W końcu przygryzł wargę i wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Schowałem twarz w dłoniach. Pięknie, nawet on sam nie ma pojęcia, czemu zachowuje się jak popieprzone dziecko po urazie. Co ja, do cholery, miałem z tym zrobić?! Usłyszałem cichy hałas, po czym poczułem, że mnie obejmuje, a jego zapach znowu odbiera mi zdolność logicznego myślenia. Spojrzałem na niego przez palce i ze zdumieniem zauważyłem, że jest zamyślony.
- To nie tak, że wcale się nie bałem. – zaczął powoli mówić – To strasznie bolało, nie miałem nawet pojęcia, gdzie jestem.
- Zelo… - przerwałem mu, opuszczając ręce. Ten spojrzał na mnie łagodnie, czym wymusił na mnie milczenie.
- Było zimno, wszystko mnie bolało. Zwłaszcza, gdy oni…
Delikatnie go objąłem i pogładziłem. Poczułem, jak się rozluźnia.
- Tam wszędzie było pełno krwi. Jak jakieś małe, masakryczne biedronki na czystej pościeli. I wiedziałem, że to była moja krew.
- Nie musisz… - postanowiłem to zakończyć, ale on prychnął cicho i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Ale chcę. Wtedy myślałem tylko o tym, żeby to się skończyło. To był najgorszy rodzaj bólu, jakiego doświadczyłem. Ten kontakt fizyczny… - spojrzał na mnie z wahaniem – jest czymś, czym się dzieli jedynie z bliską osobą. Wtedy tez pomyślałem o tobie.
Otworzyłem szerzej oczy. Dlaczego on…?
- O mnie? – wyrwało mi się, zanim zdążyłem się uspokoić.
„Coś, czym się dzieli jedynie z bliską osobą?”
Chłopak zaśmiał się cicho i przytulił mocniej do mnie.
- Przed tym wszystkim ten rodzaj kontaktu był dla mnie obcy, prawda hyung? W tamtej chwili pomyślałem, że jedyną osobą, która byłaby zdolna dać mi coś takiego bez dodatkowego cierpienia, byłeś ty.
Wciągnąłem głośno powietrze. Wtedy. On.
- Jelly. – zacząłem miękko, starając się opanować. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, mrucząc cicho.
- Nie sądziłem, że… - urwałem na moment, żeby się zastanowić – nie sądziłem, że wtedy byłem dla ciebie kimś więcej, niż tylko przyjacielem. – dokończyłem ciszej, spoglądając na niego z uwagą. Wydął policzki i szturchnął mnie lekko.
- Hyung, zawsze byłeś dla mnie kimś wyjątkowym!
Zaśmiałem się z niego.
- Tylko dlatego, że ci pomogłem?
- Nie, dlatego, że zawsze cię kochałem. – fuknął obrażony, a ja uśmiechnąłem się do siebie i pocałowałem go. Usłyszałem cichy pomruk protestu, ale po chwili oddał mój pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy poczułem się lepiej. Mimo wszystko nie codziennie najcenniejsza dla mnie osoba przyznaje się do tego, że kochała mnie przed tym, co się wydarzyło. Zelo przemieścił się na wygodniejszą pozycję w moich ramionach i ponownie zaczął mówić.
- Wtedy pomyślałem też, co pomyślisz o mnie, gdy wrócę do ciebie taki… taki… nieczysty. – zarumienił się, ale po chwili wznowił swoją opowieść – Gdy otworzyłeś mi drzwi i nie wyglądałeś na złego z tego powodu poczułem się szczęśliwy, że dalej mnie chcesz. Że nie przeszkadza ci to, co się zdarzyło. Nie miałem też powodu, żeby się ciebie bać, przecież nie sprawiłbyś mi bólu.
- Głuptasie – mruknąłem cicho – dlaczego miałbym cię nie chcieć?
- Bo… bo… pewnie chciałeś być pierwszą osobą, z którą bym TO robił. – spuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Poczułem się rozczulony – ten dzieciak był aż tak sentymentalny? To było… słodkie.
- Nie dbam o to, Jelly. Ważne, że jesteś mój. Cały i zdrowy. – zacisnąłem mocniej ramiona i wciągnąłem jego zapach. Więc jednak nie był psychicznym dzieckiem, po prostu… martwił się o to, co pomyślę? Co za idiota. Chłopak uśmiechnął się zakłopotany i zrobił najbardziej niewinną minę, na jaką było go w tej chwili stać.
- To jak z tym przeleceniem mnie, hyung?
„Shisusie, daj mi siłę.”
***
Naprawdę starałem się wszystko rozumieć. Naprawdę chciałem być wyrozumiały dla reszty zespołu. Ale na to nie byłem przygotowany.
Tego wieczoru, gdy Zelo wychodził na zakupy z YoungJae, byłem święcie przekonany, że nie zrobią nic głupiego. Właśnie, byłem. To nie tłumaczyło, dlaczego drzwi do dormu otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie roześmiany Jelly dzierżąc coś, co chwilę później rozpoznałem jako butelkę lubrykantu. To nie tłumaczyło, dlaczego za nim wtoczył się Yoo ze zrozpaczoną miną, która na mój widok przemieniła się w szczere przerażenie. I ostatecznie – to nie tłumaczyło, dlaczego JongUp prawie zszedł na zawał, Daehyun oblał się sokiem ze śmiechu, a Himchan puścił w dziką gonitwę za moim chłopakiem, dla odmiany dzierżąc w górze lizaka. Gdy wszystko ucichło, zwróciłem się spokojnie do Jae.
- Co to, do cholery, było?
I tak wylądowaliśmy w kuchni, gdzie słuchałem jego wyjaśnień.
- Przepraszam! – głośny jęk Yoo przerwał ciszę. Siedząc w kuchni wraz z Jung’iem obydwoje przybraliśmy sceptyczne miny. Nasz przyjaciel wydawał się być zupełnie załamanym, co trochę rekompensowało nam skutki, które wywołało wcześniejsze wejście.
- No bo… no bo… - zająknął się – dobrze wiesz, jak to jest chodzić z Zelo na zakupy! – jęknął, jakby to wyjaśniało wszystko. Podniosłem brew, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Zobaczył półkę z lubrykantami… - Daehyun zaśmiał się pod nosem, ale słuchał z zainteresowaniem – i wtedy się zaczęło. „Hyung, kup mi to!” „No proszę!” „Hyuuung!” „Jesteś moim najlepszym hyungiem!” „Ja chcę tooo!” no nie mogłem mu odmówić! Ci wszyscy ludzie w supermarkecie obserwowali mnie jak skończonego idiotę i w końcu musiałem mu to kupić, żeby się zamknął. – Young posłał mi zrozpaczone spojrzenie – Przepraszam Bang!
Zaśmiałem się pod nosem. Doskonale wiedziałem, że Zelo bywa upierdliwym dzieckiem i jak coś chce, to nie ma na niego argumentów.
- W porządku. A teraz – zacząłem z rozbawieniem – byłbym wdzięczny, gdybyś tam poszedł i załapał tą dzicz w postaci makane i Himchan’a.
Yoo przytaknął ochoczo, rzucił bezdźwięcznie „przepraszam” i zniknął za drzwiami. Usłyszałem cichy śmiech Jung’a, na co spojrzałem na niego pytająco.
- No, chłopie, to żeś zrobił postępy. – uśmiechnął się szeroko i poklepał mnie po ramieniu. Wciąż nie wiedziałem, o co mu chodzi, więc milczałem. Ten wstał, uśmiechnął się jeszcze szerzej i zmierzając do drzwi rzucił do mnie.
- Lubrykant już masz, teraz tylko pozbądź się Himchan’a. Powodzenia!
Siedząc w pustej kuchni zacząłem śmiać się do siebie, w myślach przyznając mu rację.
„No, Bang Yong Guk, rusz tyłek i zacznij robić nim coś produktywniejszego, z czego będą korzyści! Ale najpierw…”
- Kim Him Chan! Musimy porozmawiać!
***
I open out my wings of glass
Up and towards the wind melted future
So just please don’t go
Please don’t go
Be close to you
Be close to you
OMG! Nareszcie. Po tak długim czasie oczekiwania nareszcie 16 rozdział Dzięki Ci! Bosz jak ja kocham Himchana i jego teksty ^.^
OdpowiedzUsuńJuż nie moge się doczekać kiedy znowu coś dodasz :3 Życzę weny :D
Omg!! Weszlam dzisiaj tutaj zeby po raz kolejny przczytac Herbacinke a tu nastrpny rozdzial! Jak ja cie kocham <333
OdpowiedzUsuńRozwalilo mnie to: "Kup lubrykant i pozbac sie Himchana" albo to o tych skarpetkach xD hahah padlam jak to czytalam. Channie jest swietny! No i chce rozprawiczyc Moona xD Chcialabym zeby go rozprawiczyl (zboczona ja xD) . I Zelo robi sie niegrzeczny haha. Bang ma przerypane! Hehe
Dzieki za ten rozdzial. Kocham cie! Nie moge sie doczekac nastepnego :)
~~N.a
Pomijając, jak bardzo kocham Twój styl pisania, fabułę tego opowiadania iiii miliard innych rzeczy, które chcę powiedzieć, ale nie nadążam.
OdpowiedzUsuńZelo jest absolutnie uroczym dzieciakiem. I niezaprzeczalnie kocham Himchana (wcale nie dlatego, że jest moim biasem XD). Poza tym, wyobrażenie Zelo, który przez cały supermarket leci za Yoo z lubrykantem w dłoni i krzykiem "Hyung, kup mi to, proszę!"... To mnie zniszczyło.
To, że jestem wielce szczęśliwa, że widzę kolejny rozdział, to już wiesz. XD
I czekam na następny. Weny! <3
Ło matko, nowy rozdział .3. czytając to, śmiałam się jak głupia, naprawdę masz niesamowite poczucie humoru. I tak bardzo kocham tutaj Himchana, zastanawiam się, kiedy zapisze Banga do seksuologa, żeby ten zasięgnął porady specjalisty xd
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ^^
proszę cię tej, to Pomocny Himchan jest tu specjalistą 8)
UsuńKyaaaaaaaa~~~~~~~~~~~~~ Wreszcie znalazłam czas i przeczytałam. Omo, tak się cieszę, że jest coś nowego <3 Jak tak opowiadałaś o nim (tym azjacie ;P) to byłam niemalże pewna, że już porzuciłaś na dłuuugi czas opowiadanie, a tu wchodzę na gg i *BACH* <3 Oczywiście kocham Channa wykreowanego przez Ciebie <3 No i... hihi jaki Jello ;P Nie no, mam nadzieję, że Azjata da ci jeszcze troszkę czasu (albo znowu prześpi następny upalny dzień xD) i skończysz serie ;3
OdpowiedzUsuńHwaiting!
Kocham *O*
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek trafiłam tutaj do Ciebie na bloga i muszę powiedzieć, że nie żałuję. Fajnie piszesz. Teksty mnie rozwalają na łopatki. Po prostu cud, miód i B.A.P. xd
OdpowiedzUsuń"Uppie, idę cię rozprawiczyć!" The most epic moment. ♥ ^3^
Mam nadzieję, że szybko pojawi się next.
Dodaję do obserwowanych i pozdrawiam. ó3ó
PS. Zazdroszczę śpiącego Azjaty. =^O^=
Nominowałam Cię do nagrody Liebster Award ;) Szczegóły na stronie http://its-just-bap.blogspot.com/2013/08/nominacja.html
OdpowiedzUsuń