poniedziałek, 31 grudnia 2012

[TR] 4. Smutny robot


Title/Tytuł: Toy Robot
Author/Autor: TenTen_Oppa/TenTenJjang
Consent for translation/Zgoda na tłumaczenie: Udzielona, dopóki piszę creditsy :3
Link to oryginal/Link do oryginału: Toy Robot
Genre/Gatunek: Romans, EU, supernatural
Rank/Ranga: M/16+

- Co robisz? - Jello... Czy raczej powinienem powiedzieć "Zelo", usiadł na krześle naprzeciw mnie i zaczął mnie uważnie obserwować.

Byłem trochę zaskoczony, biorąc pod uwagę, że wcześniej całkowicie zniknął. Nie miałem pojęcia dokąd, ale te roboty potrafiły chyba się teleportować.

Może.

Nie mam pojęcia.

- Uczę się... - westchnąłem.

Zamrugał, jakby kompletnie nie miał pojęcia, co mam na myśli, po czym wywrócił oczami.

- Uczenie się to coś, co robią ludzie. Mam niedługo egzaminy.

Zamrugał ponownie.

- Egzaminy to sprawdziany.

- Oh - wreszcie zrozumiał. - A nie można ich po prostu zapisać w twojej bazie danych?

- Ludzie nie mają baz danych. Mamy mózgi, a one nie od razu zapamiętują wszystko. Na to potrzeba czasu.

- Wasz gatunek jest naprawdę beznadziejny - zaśmiał się, wstając.

Jeśli ten dzieciak jeszcze coś powie, przysięgam...

- Więc kiedy zamierzasz wrócić? - zapytałem, wracając do czytania.

- Tak szybko, jak odzyskam siły – powiedział. - Jestem uszkodzony i skoro nie ma tu nikogo, kto by mnie naprawił, muszę czekać, aż mój system zrobi to sam.

- Ile to zajmie?

- Godziny, dni, tygodnie, miesiące...

- Zamierzasz zostać tu tak długo?

- Co? Myślałem, że podoba ci się moje towarzystwo.

- Nie twoje. Jello - wymamrotałem do siebie, a ten się zmarszczył.

- Dlaczego lubisz go tak bardzo?! - krzyknął, kiedy na niego spojrzałem. Pierwszy raz słyszałem, by tak uniósł głos.

- Nie bądź niedorzeczny – odpowiedziałem. - Lubię... was obu tak samo.

Kłamstwa.

- Łżesz - warknął.

- Co cię zmusza do tego stwierdzenia?

- Potrafię to wykryć w twoim głosie.

Oczywiście, że potrafi...

- Oh, cóż... - westchnąłem, po czym podskoczyłem, słysząc już znajomy dźwięk. Uniosłem wzrok, napotykając znów wycelowaną we mnie broń.

- Zelo! - wydyszałem, unosząc ręce w górę. - Nie znowu!

- Okłamałeś mnie – powiedział. - Dlaczego, chciałeś mnie oszukać?

- Przepraszam, ok? Proszę... Proszę, zabierz to sprzed mojej twarzy.

- Powiedz prawdę. Lubisz bardziej Jello, prawda?

- Tak. Tak, lubię, ale proszę cię...!

Złapałem oddech, kiedy opuścił broń, rzucając mu spojrzenie.

- Nie możesz wyjmować broni laserowej, kiedy tylko ci się podoba - skarciłem go, podnosząc moje książki.

- Nie lubię cię - spojrzał na mnie zdenerwowany.

Potrząsnąłem głową i zacząłem wchodzić po schodach na piętro, gdzie spokojnie mogłem uczyć się, kiedy ten mały, irracjonalny robot wkurzał się na wszystko, co mówiłem. Był dość wrażliwym gościem...

Usiadłem na łóżku, wznawiając naukę, korzystając z choć chwili ciszy. Godzina szybko minęła i zacząłem się zastanawiać, co robi Zelo. Kiedy nie był ze mną, zazwyczaj siedział w kuchni i spoglądał w przestrzeń. Prawdopodobnie teraz też.

Zszedłem po schodach, szykując się do przyrządzenia obiadu i znalazłem go samego na podłodze w salonie.

Wydawał się nieco zagubiony.

- Zelo? - powiedziałem, ale ten nawet się nie odwrócił. - Zelo, jeśli jesteś zdenerwowany przez to, co powiedziałem wcześniej... Nie miałem tego na myśli - mówiłem, siadając naprzeciw niego. Wyglądał blado, niepodobnie do siebie. - Hej, wszystko w porządku? - zapytałem.

- Nikt mnie nie lubi – odpowiedział. - Moi dowódcy mnie nie lubili, dlatego chcieli mnie zabić. Ty też mnie nie lubisz.

Zamrugałem. On miał uczucia?

- Czujesz się smutny? - Uniósł na mnie wzrok. - Czujesz się tak, kiedy jest ci niedobrze, czujesz się nieszczęśliwy. Wygląda na to, że jesteś smutny, ponieważ cię porzucono.

- Nie wiem, co czuję – powiedział. - Ja po prostu... Po prostu chcę być... Chcianym. Nie chcę być niepowodzeniem - spuścił głowę.

- Nie jesteś niepowodzeniem.

- Tak, jestem...

- Zelo...

- Nie chcę więcej z tobą gadać, człowieku - zamknął oczy.

- Zelo.

- Odejdź.

- Nie waż się wyłączyć przy mnie!

- Zamknięcie systemu - powiedział, zanim jego głowa opadła.

- Yah! Co ja ci powiedziałem!?

Nie odpowiedział, ale z jakiegoś powodu nie mogłem go tak zostawić. Nie mógł być smutny.

Szybko złapałem za swoje słuchawki, wiszące na mojej szyi i założyłem mu na uszy, włączając muzykę. Dwie sekundy później, usłyszałem jakieś dziwne dźwięki, kiedy jego oczy powoli się otworzyły. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Co to?

- Muzyka - uśmiechnąłem się do niego. - Sprawi, że poczujesz się lepiej - wydawało się, że nie zrozumiał, więc wytłumaczyłem. - To sprawia, że czuję się lepiej, kiedy mi źle. Może i tobie pomoże.

Nic nie powiedział, jedynie spoglądał na mnie, kiedy muzyka grała w jego uszach. Wiem, że byłem dla niego surowy, ale nawet jako robot - wciąż był dzieckiem. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, jak wystraszony i samotny musiał się czuć, szczególnie, gdy chciano go zabić.

Nie wiedziałem dlaczego, ale wtedy po prostu chciałem go ochronić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz