Title/Tytuł: Toy Robot
Author/Autor: TenTen_Oppa/TenTenJjang
Consent for translation/Zgoda na tłumaczenie: Udzielona, dopóki piszę creditsy :3
Link to oryginal/Link do oryginału: Toy Robot
Genre/Gatunek: Romans, EU, supernatural
Rank/Ranga: M/16+
Rok temu na Planecie Zeus.
- Wszedłem w atmosferę Zeusa, dowódco.
- Dobrze. Bezpieczne lądowanie.
- Przejście na tryb niewidzialności. Przygotowanie do lądowania.
*Statek ląduje w lesie poza wieżą*
- Wylądowano bezpiecznie.
- Wspaniale – odpowiedział dowódca – Zainicjuj morfing. Będziesz w stanie łatwo wtopić się w tło. Wysłałem obudowę do twojej karty pamięci.
- Inicjacja morfingu. – zakomunikował blondwłosy robot, gdy szybko podjął całkiem odmienną osobowość – Morfing kompletny.
- Teraz na twojej misji musisz przedostać się do północnej wioski. Niedaleko jest baza, omiń zabezpieczenia wieży i zniszcz je. Masz na to około 25 minut, licząc od tej chwili. Powodzenia agencie Zelos. I pamiętaj – to jest twoja pierwsza, samotna misja, nie zniszcz tego.
- Tak, sir.
Młody robot opuszcza statek i wykonuje swoje rozkazy.
*Godzinę później*
- Wykryto intruza! Wykryto intruza! Wykryto intruza!
- Natychmiast zamknijcie wszystkie systemy. On wciąż jest w bazie! Ruszać się! – głos rozbrzmiał w całej wieży.
- Dowódco, zostałem wykryty. – młody robot zakomunikował poprzez swój komunikator.
- Zachowaj spokój. Aktywuj lokalizator, wyślemy twoją grupę kontrolną po ciebie.
- Tak, sir.
Zelo biegł poprzez sale próbując zostać niewykrytym tak bardzo, jak to możliwe. Zostałby złapany, wysadzono by jego obudowę i jeśli zostałby wzięty do niewoli, prawdopodobnie zdemontowano by go i wyrzucono. To nie mogło się zdarzyć, nie na jego pierwszej, samodzielnej misji. Ponownie się odwrócił, aby zlokalizować jakieś wyjścia, ale zawiódł. Jęknął, gdy ktoś szarpnął go za rękę i został wciągnięty do schowka przez tajemniczego nieznajomego.
- Zidentyfikuj się! – powiedział, kierując swój laser na nieznajomą mu osobę.
- Chcę pomóc. – odpowiedziała na to dziewczyna.
- Mogę ci zaufać?
- Widziałam twój znak, jesteś Librae*
- Więc?
- Więc tak jak ja. – podciągnęła swój sweter, ukazując znak – Jestem agent Librae SuJi.10, klasa 10. Pomogę ci wrócić na twój statek.
- Zniszcz ją! – głos dowódcy wydobył się z komunikatora.
Pierwszą rzeczą, która pojawiła się w umyśle Zelo było natychmiastowe wykonanie rozkazu. To było automatyczne, został zbudowany w celu wykonywania poleceń i nie trzeba było długo czekać, żeby wyciągnął swój laser. Ale kiedy skierował śmiertelną maszynę na dziewczynę, która leżała na ziemi wciąż dyszącą z powodu elektrycznych wstrząsów, poczuł, że coś go powstrzymuje.
- Wykonaj rozkaz.
- Ja...ja nie mogę.
- Słucham?!
- Obawiam się, że nie wykonam tego rozkazu, sir...
- Agencie Zelos rozkazuję ci natychmiast pozbyć się tej dziewczyny. Czy twoje obwody się usmażyły?!
- Moja baza danych mówi mi, że jestem w dobrej formie, sir.
- Nie może być z tobą wszystko w porządku, skoro nie wykonujesz rozkazów. Zabij ją, natychmiast.
- Pr...proszę...n...nie...ja...nie rób tego, proszę – wydyszała SuJi, wciąż w szoku.
- Zlikwiduj ją.
- Ja... – Zelo ponownie wycelował broń, ale nie zrobił nic poza staniem tam – Ja...ja przepraszam...nie mogę wykonać tego zadania.
*Kilka miesięcy później na Planecie Hades*
- Nie wiem, co się stało. Jest w dobrej formie.
- Próbuję ci powiedzieć, że odmawiał wyłącznie wykonywania rozkazów, nie rozumiesz tego?
- Jest jednym z naszych najlepszych, musi być coś nie tak z jego układem danych.
- Skąd wiesz, że on naprawdę jest waszym najlepszym, huh? Zawiódł na każdej misji, dlatego, bo jest zbuntowany.
- Cóż, on jest nowym rodzajem i bądźmy szczerzy, był eksperymentem, co do którego byliśmy pewni w 80%, że się nie powiedzie. Nie jest idealny, a ja obawiam się, że nie było dużo sukcesów po tym wszystkim.
- Żadnych sukcesów po tych wszystkich badaniach i wysiłku, które włożyliśmy w niego.
- Przepraszam, mój panie.
- „Przepraszam” nie rozwiąże naszych problemów. Jest jednym z najlepszych, ale jeśli on ciągle odmawia wykonywania rozkazów, to zmierzamy w dół niebezpieczną ścieżką, czyż nie?
- Obawiam się, że tak.
- Co możemy zrobić?
- Próbowaliśmy już go ustawić, zrestartować i zmienić jego system, ale wciąż nie możemy znaleźć problemu. Wydaje się być dużo głębiej, niż myśleliśmy. On jest inny i wygląda na to, że myśli samodzielnie, w przeciwieństwie do innych androidów, co jest ludzką cechą. Boję się...
- To nie pierwszy raz, kiedy to się stało.
- Mamy do wyboru tylko dwie możliwości.
- Jakie?
- Zabicie go lub podjęcie ryzyka i utrzymanie go przy życiu.
- Żadnych innych?
- Nie, mój panie.
- W porządku, wyłączcie go.
- Mój panie...
- Nie będzie użyteczny, jeśli jest nieposłuszny, nieprawdaż?
- Ale...
- Natychmiast wyłącz agenta Zelos i zniszcz każdy dowód, który kiedykolwiek świadczył o jego istnieniu.
- Tak, mój panie...
- Wszedłem w atmosferę Zeusa, dowódco.
- Dobrze. Bezpieczne lądowanie.
- Przejście na tryb niewidzialności. Przygotowanie do lądowania.
*Statek ląduje w lesie poza wieżą*
- Wylądowano bezpiecznie.
- Wspaniale – odpowiedział dowódca – Zainicjuj morfing. Będziesz w stanie łatwo wtopić się w tło. Wysłałem obudowę do twojej karty pamięci.
- Inicjacja morfingu. – zakomunikował blondwłosy robot, gdy szybko podjął całkiem odmienną osobowość – Morfing kompletny.
- Teraz na twojej misji musisz przedostać się do północnej wioski. Niedaleko jest baza, omiń zabezpieczenia wieży i zniszcz je. Masz na to około 25 minut, licząc od tej chwili. Powodzenia agencie Zelos. I pamiętaj – to jest twoja pierwsza, samotna misja, nie zniszcz tego.
- Tak, sir.
Młody robot opuszcza statek i wykonuje swoje rozkazy.
*Godzinę później*
- Wykryto intruza! Wykryto intruza! Wykryto intruza!
- Natychmiast zamknijcie wszystkie systemy. On wciąż jest w bazie! Ruszać się! – głos rozbrzmiał w całej wieży.
- Dowódco, zostałem wykryty. – młody robot zakomunikował poprzez swój komunikator.
- Zachowaj spokój. Aktywuj lokalizator, wyślemy twoją grupę kontrolną po ciebie.
- Tak, sir.
Zelo biegł poprzez sale próbując zostać niewykrytym tak bardzo, jak to możliwe. Zostałby złapany, wysadzono by jego obudowę i jeśli zostałby wzięty do niewoli, prawdopodobnie zdemontowano by go i wyrzucono. To nie mogło się zdarzyć, nie na jego pierwszej, samodzielnej misji. Ponownie się odwrócił, aby zlokalizować jakieś wyjścia, ale zawiódł. Jęknął, gdy ktoś szarpnął go za rękę i został wciągnięty do schowka przez tajemniczego nieznajomego.
- Zidentyfikuj się! – powiedział, kierując swój laser na nieznajomą mu osobę.
- Chcę pomóc. – odpowiedziała na to dziewczyna.
- Mogę ci zaufać?
- Widziałam twój znak, jesteś Librae*
- Więc?
- Więc tak jak ja. – podciągnęła swój sweter, ukazując znak – Jestem agent Librae SuJi.10, klasa 10. Pomogę ci wrócić na twój statek.
- Zniszcz ją! – głos dowódcy wydobył się z komunikatora.
Pierwszą rzeczą, która pojawiła się w umyśle Zelo było natychmiastowe wykonanie rozkazu. To było automatyczne, został zbudowany w celu wykonywania poleceń i nie trzeba było długo czekać, żeby wyciągnął swój laser. Ale kiedy skierował śmiertelną maszynę na dziewczynę, która leżała na ziemi wciąż dyszącą z powodu elektrycznych wstrząsów, poczuł, że coś go powstrzymuje.
- Wykonaj rozkaz.
- Ja...ja nie mogę.
- Słucham?!
- Obawiam się, że nie wykonam tego rozkazu, sir...
- Agencie Zelos rozkazuję ci natychmiast pozbyć się tej dziewczyny. Czy twoje obwody się usmażyły?!
- Moja baza danych mówi mi, że jestem w dobrej formie, sir.
- Nie może być z tobą wszystko w porządku, skoro nie wykonujesz rozkazów. Zabij ją, natychmiast.
- Pr...proszę...n...nie...ja...nie rób tego, proszę – wydyszała SuJi, wciąż w szoku.
- Zlikwiduj ją.
- Ja... – Zelo ponownie wycelował broń, ale nie zrobił nic poza staniem tam – Ja...ja przepraszam...nie mogę wykonać tego zadania.
*Kilka miesięcy później na Planecie Hades*
- Nie wiem, co się stało. Jest w dobrej formie.
- Próbuję ci powiedzieć, że odmawiał wyłącznie wykonywania rozkazów, nie rozumiesz tego?
- Jest jednym z naszych najlepszych, musi być coś nie tak z jego układem danych.
- Skąd wiesz, że on naprawdę jest waszym najlepszym, huh? Zawiódł na każdej misji, dlatego, bo jest zbuntowany.
- Cóż, on jest nowym rodzajem i bądźmy szczerzy, był eksperymentem, co do którego byliśmy pewni w 80%, że się nie powiedzie. Nie jest idealny, a ja obawiam się, że nie było dużo sukcesów po tym wszystkim.
- Żadnych sukcesów po tych wszystkich badaniach i wysiłku, które włożyliśmy w niego.
- Przepraszam, mój panie.
- „Przepraszam” nie rozwiąże naszych problemów. Jest jednym z najlepszych, ale jeśli on ciągle odmawia wykonywania rozkazów, to zmierzamy w dół niebezpieczną ścieżką, czyż nie?
- Obawiam się, że tak.
- Co możemy zrobić?
- Próbowaliśmy już go ustawić, zrestartować i zmienić jego system, ale wciąż nie możemy znaleźć problemu. Wydaje się być dużo głębiej, niż myśleliśmy. On jest inny i wygląda na to, że myśli samodzielnie, w przeciwieństwie do innych androidów, co jest ludzką cechą. Boję się...
- To nie pierwszy raz, kiedy to się stało.
- Mamy do wyboru tylko dwie możliwości.
- Jakie?
- Zabicie go lub podjęcie ryzyka i utrzymanie go przy życiu.
- Żadnych innych?
- Nie, mój panie.
- W porządku, wyłączcie go.
- Mój panie...
- Nie będzie użyteczny, jeśli jest nieposłuszny, nieprawdaż?
- Ale...
- Natychmiast wyłącz agenta Zelos i zniszcz każdy dowód, który kiedykolwiek świadczył o jego istnieniu.
- Tak, mój panie...
*Obecnie*
Patrzyłem na chłopca na przeciwko mnie, który zastanawiał się, jaki może być mój następny ruch. Usiadł na kanapie i złożył nogi wpatrując się w przestrzeń. Zaciekawiło mnie, na co on dokładnie patrzy. Znalazłem go na środku drogi, w śniegu, prawie do niego podbiegłem. Na szczęście nie mogłem sobie wyobrazić śmierci tak krucho wyglądającej istoty. Po tym, jak nie odpowiadał na moje pytania, umieściłem go w swoim samochodzie i zabrałem ze sobą do domu. Była burza śnieżna i to mogłoby być zabójcze, jeśli był tam sam, zwłaszcza, że nie miał na sobie jakiegokolwiek ubrania. Strasznie mnie to zaciekawiło. Jak mógł być w porządku po przebywaniu na tym zimnie całkowicie nago? Wydawał się w porządku, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie nie bardzo.
Nie mówił.
Nie reagował, żadnych emocji i wyrazów twarzy, a kiedy ustawiłem go, aby patrzył na mnie, to było tak, jakby patrzył przeze mnie.
Kim jesteś?
Skąd jesteś?
Gdzie są twoi rodzice?
Ile masz lat?
Pamiętasz cokolwiek?
Pamiętasz kogokolwiek?
Krewnego?
Nauczyciela?
Opiekuna?
Wszystko na nic.
Za każdym razem dostawałem tą samą rzecz. Pusty wyraz twarzy. Po moich nieudolnych próbach postanowiłem, że może potrzebuje snu. Dałem mu jakieś ubrania. On po prostu siedział, więc musiałem je na niego nałożyć, czując się kompletnie niekomfortowo. Ubierając nagą, obcą osobę...
Dałem mu też coś do jedzenia, ale nie chciał jeść. Później znalazłem go śpiącego, zwiniętego w kulkę pod dużymi ciuchami, które ode mnie otrzymał. Tęczowa, duża bluza i spodnie od piżamy.
Był nieruchomy, jak gdyby nawet nie oddychał i przez sekundę byłem przerażony. Nie był martwy. Jęknął i westchnąłem z ulgą, gdy wrócił do nieruchomego snu.
Co za dziwne dziecko.
Udałem się do łóżka, zbyt zmęczony, żeby więcej o tym myśleć.
Obudził mnie dźwięk płynącej wody. Było wcześnie, zbyt wcześnie, zważając na to, że była sobota i marzyłem o większej ilości snu, ale dźwięk nie chciał zniknąć. W ciągu sekundy zostałem zaalarmowany i zdałem sobie sprawę, że w domu musi być jeszcze ktoś obcy, najprawdopodobniej włamywacz. Wtedy mnie olśniło. Dzieciak z poprzedniej nocy!
To wystarczyło, żeby wyciągnąć mnie z łóżka. Ziewnąłem i udałem się w kierunku hałasu, który pochodził z kuchni.
- Dzieciaku? – zapytałem, gdy schodziłem ze schodów.
Brak odpowiedzi. Dlaczego jestem tym zaskoczony?
- Dzieciaku? – powtórzyłem, wchodząc do kuchni. To, co następnie zobaczyłem, zszokowało mnie, ale w ten zabawny sposób. Był tutaj. Dzieciak przykucnął na moim blacie kuchennym i bawił się wodą. To był dziwny widok. Patrzyłem na niego przez chwilę zastanawiając się, co powiedzieć, zrobić lub pomyśleć. A on po prostu siedział tam obserwując wodę wypływającą z kranu, co jakiś czas zanurzając w niej palce, a następnie natychmiast je wyciągając. Stałem tutaj, gdy to robił, kilkukrotnie pocierając swoje palce, tak, jakby badał strukturę wody.
Musiał być umysłowo chory.
To było to, prawda? To jedyna rzecz, o której mogłem pomyśleć. Był umysłowo chory, więc rodzice zmęczeni opieką nad nim wyrzucili go na środek drogi podczas śnieżycy i pozostawili go, aby umarł.
- Hej, ty. – powiedziałem, zbliżając się do niego. Spojrzał na mnie, a następnie wrócił do zabawy w wodzie. – Zejdź stamtąd, możesz sobie zrobić krzywdę.
Zdjąłem go z blatu, zakręciłem kran i wysuszyłem jego ręce. Pociągnąłem go do stołu i usadziłem przy nim.
- Jesteś głodny?
Brak odpowiedzi.
- Chcesz trochę płatków? Bekonu? Naleśników?
Odgadłem, że nie dostanę ani słowa od tego dzieciaka. Może był głuchy? Oraz niemy? Zrobiłem mu miskę płatków i postawiłem przed nim, a tymczasem odwróciłem się, żeby zrobić dla siebie kawę. Byłem zaskoczony, gdy usłyszałem głośny plusk za mną. Odwróciłem się i zauważyłem miskę płatków na jego głowie. Mleko spływało po jego włosach. Położył ją na sobie...
Aish!
Dałem mu mały wykład na temat wylewania sobie mleka na głowę dopóki to ja sprzątam w tym domu. Tym razem wyglądał tak, jakby mnie słuchał. Obserwował mnie, gdy pobiegłem po ręcznik do czyszczenia podłogi. Po tym oczyściłem go jak najlepiej papierowym ręcznikiem i dałem mu nowy zestaw ubrań. Po tym, jak pomogłem mu się rozebrać oraz ubrać zabrałem go z powrotem do salonu i posadziłem go na kanapie, a sam usiadłem obok niego ze swoim laptopem.
Musiałem znaleźć, do kogo on należał.
Więc szukałem „zagubiony”, „nastolatek”, „blondyn”, a nawet „umysłowo chory”.
Żadne informacje nie zostały dopasowane do mojego tajemniczego gościa. Był kompletnie nieznany i według każdej strony, na której próbowałem, nawet nie istniał.
Mógłbym tutaj zostawić znaki, może to pomoże...
Spojrzałem na niego jeszcze raz. Patrzył tępo, tak, jak zwykle.
- Kim jesteś? – zapytałem.
Nie odpowiedział.
- Cóż, zabieram cię na policję. – powiedziałem i westchnąłem. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy wyciągnął rękę i złapał mnie za ramię.
- Co do... - spojrzałem na niego w szoku, a on zdecydowanie pokręcił głową.
Czy on mówi nie?
- Nie...nie policję. – powiedział raczej niezręcznie i trochę obco brzmiącym tonem, jak gdyby nigdy nie mówił tym językiem.
- Muszę. – powiedziałem, ale on wciąż kręcił głową.
- Nie...nie...nie rób tego. – po tym natychmiast zamarł i przestał się ruszać. – Wyłączenie systemu. – zamknął oczy i upadł z powrotem na kanapę.
Po prostu siedziałem zahipnotyzowany tym, czego właśnie byłem świadkiem. Że co...wyłączenie?
Co to do cholery było?
*Librae – gdyby ktoś nie wiedział, to łacińska nazwa na wagę (Libra) jako znak zodiaku :3 Większość gwiazd w gwiazdozbiorze Wagi ma nazwę Librae. Tutaj raczej użyta jako nazwa gatunku, ale później będzie miała kluczowe znaczenie i wyjaśni się, skąd się wzięło Librae.
Patrzyłem na chłopca na przeciwko mnie, który zastanawiał się, jaki może być mój następny ruch. Usiadł na kanapie i złożył nogi wpatrując się w przestrzeń. Zaciekawiło mnie, na co on dokładnie patrzy. Znalazłem go na środku drogi, w śniegu, prawie do niego podbiegłem. Na szczęście nie mogłem sobie wyobrazić śmierci tak krucho wyglądającej istoty. Po tym, jak nie odpowiadał na moje pytania, umieściłem go w swoim samochodzie i zabrałem ze sobą do domu. Była burza śnieżna i to mogłoby być zabójcze, jeśli był tam sam, zwłaszcza, że nie miał na sobie jakiegokolwiek ubrania. Strasznie mnie to zaciekawiło. Jak mógł być w porządku po przebywaniu na tym zimnie całkowicie nago? Wydawał się w porządku, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie nie bardzo.
Nie mówił.
Nie reagował, żadnych emocji i wyrazów twarzy, a kiedy ustawiłem go, aby patrzył na mnie, to było tak, jakby patrzył przeze mnie.
Kim jesteś?
Skąd jesteś?
Gdzie są twoi rodzice?
Ile masz lat?
Pamiętasz cokolwiek?
Pamiętasz kogokolwiek?
Krewnego?
Nauczyciela?
Opiekuna?
Wszystko na nic.
Za każdym razem dostawałem tą samą rzecz. Pusty wyraz twarzy. Po moich nieudolnych próbach postanowiłem, że może potrzebuje snu. Dałem mu jakieś ubrania. On po prostu siedział, więc musiałem je na niego nałożyć, czując się kompletnie niekomfortowo. Ubierając nagą, obcą osobę...
Dałem mu też coś do jedzenia, ale nie chciał jeść. Później znalazłem go śpiącego, zwiniętego w kulkę pod dużymi ciuchami, które ode mnie otrzymał. Tęczowa, duża bluza i spodnie od piżamy.
Był nieruchomy, jak gdyby nawet nie oddychał i przez sekundę byłem przerażony. Nie był martwy. Jęknął i westchnąłem z ulgą, gdy wrócił do nieruchomego snu.
Co za dziwne dziecko.
Udałem się do łóżka, zbyt zmęczony, żeby więcej o tym myśleć.
Obudził mnie dźwięk płynącej wody. Było wcześnie, zbyt wcześnie, zważając na to, że była sobota i marzyłem o większej ilości snu, ale dźwięk nie chciał zniknąć. W ciągu sekundy zostałem zaalarmowany i zdałem sobie sprawę, że w domu musi być jeszcze ktoś obcy, najprawdopodobniej włamywacz. Wtedy mnie olśniło. Dzieciak z poprzedniej nocy!
To wystarczyło, żeby wyciągnąć mnie z łóżka. Ziewnąłem i udałem się w kierunku hałasu, który pochodził z kuchni.
- Dzieciaku? – zapytałem, gdy schodziłem ze schodów.
Brak odpowiedzi. Dlaczego jestem tym zaskoczony?
- Dzieciaku? – powtórzyłem, wchodząc do kuchni. To, co następnie zobaczyłem, zszokowało mnie, ale w ten zabawny sposób. Był tutaj. Dzieciak przykucnął na moim blacie kuchennym i bawił się wodą. To był dziwny widok. Patrzyłem na niego przez chwilę zastanawiając się, co powiedzieć, zrobić lub pomyśleć. A on po prostu siedział tam obserwując wodę wypływającą z kranu, co jakiś czas zanurzając w niej palce, a następnie natychmiast je wyciągając. Stałem tutaj, gdy to robił, kilkukrotnie pocierając swoje palce, tak, jakby badał strukturę wody.
Musiał być umysłowo chory.
To było to, prawda? To jedyna rzecz, o której mogłem pomyśleć. Był umysłowo chory, więc rodzice zmęczeni opieką nad nim wyrzucili go na środek drogi podczas śnieżycy i pozostawili go, aby umarł.
- Hej, ty. – powiedziałem, zbliżając się do niego. Spojrzał na mnie, a następnie wrócił do zabawy w wodzie. – Zejdź stamtąd, możesz sobie zrobić krzywdę.
Zdjąłem go z blatu, zakręciłem kran i wysuszyłem jego ręce. Pociągnąłem go do stołu i usadziłem przy nim.
- Jesteś głodny?
Brak odpowiedzi.
- Chcesz trochę płatków? Bekonu? Naleśników?
Odgadłem, że nie dostanę ani słowa od tego dzieciaka. Może był głuchy? Oraz niemy? Zrobiłem mu miskę płatków i postawiłem przed nim, a tymczasem odwróciłem się, żeby zrobić dla siebie kawę. Byłem zaskoczony, gdy usłyszałem głośny plusk za mną. Odwróciłem się i zauważyłem miskę płatków na jego głowie. Mleko spływało po jego włosach. Położył ją na sobie...
Aish!
Dałem mu mały wykład na temat wylewania sobie mleka na głowę dopóki to ja sprzątam w tym domu. Tym razem wyglądał tak, jakby mnie słuchał. Obserwował mnie, gdy pobiegłem po ręcznik do czyszczenia podłogi. Po tym oczyściłem go jak najlepiej papierowym ręcznikiem i dałem mu nowy zestaw ubrań. Po tym, jak pomogłem mu się rozebrać oraz ubrać zabrałem go z powrotem do salonu i posadziłem go na kanapie, a sam usiadłem obok niego ze swoim laptopem.
Musiałem znaleźć, do kogo on należał.
Więc szukałem „zagubiony”, „nastolatek”, „blondyn”, a nawet „umysłowo chory”.
Żadne informacje nie zostały dopasowane do mojego tajemniczego gościa. Był kompletnie nieznany i według każdej strony, na której próbowałem, nawet nie istniał.
Mógłbym tutaj zostawić znaki, może to pomoże...
Spojrzałem na niego jeszcze raz. Patrzył tępo, tak, jak zwykle.
- Kim jesteś? – zapytałem.
Nie odpowiedział.
- Cóż, zabieram cię na policję. – powiedziałem i westchnąłem. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy wyciągnął rękę i złapał mnie za ramię.
- Co do... - spojrzałem na niego w szoku, a on zdecydowanie pokręcił głową.
Czy on mówi nie?
- Nie...nie policję. – powiedział raczej niezręcznie i trochę obco brzmiącym tonem, jak gdyby nigdy nie mówił tym językiem.
- Muszę. – powiedziałem, ale on wciąż kręcił głową.
- Nie...nie...nie rób tego. – po tym natychmiast zamarł i przestał się ruszać. – Wyłączenie systemu. – zamknął oczy i upadł z powrotem na kanapę.
Po prostu siedziałem zahipnotyzowany tym, czego właśnie byłem świadkiem. Że co...wyłączenie?
Co to do cholery było?
*Librae – gdyby ktoś nie wiedział, to łacińska nazwa na wagę (Libra) jako znak zodiaku :3 Większość gwiazd w gwiazdozbiorze Wagi ma nazwę Librae. Tutaj raczej użyta jako nazwa gatunku, ale później będzie miała kluczowe znaczenie i wyjaśni się, skąd się wzięło Librae.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz