Beta: ~
To zdecydowanie mój najdłuższy rozdział. Przywilejem osób zaczepiających mnie podczas pisania jest dostawanie spoilerów, ha! C, tak, Dae wychodzi jak człowiek, szok, co nie? XD
Cóż, życzę miłego czytania~
Jeśli istniała skala poirytowania, to właśnie ją
przekroczyłem. Róż, róż wszędzie. Zjawiliśmy się na gościnnym spotkaniu, na
którym mieliśmy poznać kilku wpływowych ludzi. Mój problem polegał na tym,
że...na każdym, cholernym stoliku leżały różowe serwetki i zastawy. Przechodząc
koło mebla skrzywiłem się z obrzydzeniem. To było zdecydowanie zbyt słodkie.
Towarzysząca mi pracownica wytwórni źle odebrała mój humor.
- Guk oppa, podobają ci się? Manager mówił, że sam zdecydowałeś o kolorze. Nigdy nie wiedziałam, że lubisz różowy!
- Ja też nie... – warknąłem cicho pod nosem, przeklinając w myślach. A więc o to pytał mnie ten szalony człowiek przed moim wyjściem. W tym momencie miałem straszną ochotę przywalić sobie za nie przemyślenie pytania. Kątem oka zauważyłem Zelo, który z lekkim uśmiechem rozmawiał z towarzyszącą mu sekretarką. Rozluźniłem się nieco. To tylko dekoracje, przeżyjemy.
- Ach, YongGuk! No no przyznam, że masz gust. – usłyszałem za sobą głos naszego managera, a gdy poklepał mnie po plecach ugryzłem się w język i uśmiechnąłem się sztucznie.
- Dziękuję, proszę pana. Cała przyjemność po mojej stronie.
- Goście na pewno będą zachwyceni! – nachylił się w moją stronę – Muszę później z wami porozmawiać, także postarajcie się nie rozbiec na wszystkie strony.
Skinąłem mu i w milczeniu podążyłem do naszego stolika. Przysiadłem się obok Moon’a, który spojrzał na mnie z zakłopotaniem. Zupełnie nie rozumiałem jego zachowania – myślałem, że zaakceptował mnie i Zelo. Moje rozmyślania przerwał Jae, który opadł na wolne krzesło obok mnie z grymasem na twarzy. Rozejrzał się i upewnił, że nikt nas nie obserwuje.
- Nie uważasz, że to wszystko jest okropne?
Zaintrygowany obserwowałem, jak nerwowo pociera nogą o nogę.
- Te cholerne spodnie są za ciasne!
Nie wytrzymałem i parsknąłem cicho. Nasza stylistka znowu przesadziła z wizerunkiem i dostaliśmy niezbyt komfortowe stroje.
- Nie martw się, Yoo, godzina i stąd idziemy. – rzuciłem w przestrzeń, przez chwilę lustrując lokal wzrokiem. Zarejestrowałem kilku nowych, eleganckich panów w garniturach i stwierdziłem, że to część naszych gości. Spojrzałem w bok i zobaczyłem, jak Up odwraca wzrok. Z czym on miał problem? Dae ze średnim zainteresowaniem oglądał zastawę, a Kim i Zelo...właśnie dźgali się samolotami zrobionymi z serwetek. Chyba ponownie rozważę oddanie mojego przyjaciela do adopcji.
Obok mnie Young zawiercił się na miejscu ze zbolałą miną. Manager rzucił nam karcące spojrzenie. Co za człowiek. Ostatecznie przy stole łącznie z nami zebrało się 12 osób. Widziałem te wygłodniałe spojrzenia naszych ważnych gości. I nie chodziło tu o jedzenie. Dobrze wiedziałem, że wielu z nich dałoby dużo, aby nas odkupić. W końcu przez nich byliśmy postrzegani jak maszynki do robienia pieniędzy. Nie martwiło nas to dopóki robiliśmy to, co kochaliśmy i spełnialiśmy swoje marzenia.
- A teraz może lider powie kilka słów! – z zamyślenia wyrwała mnie wypowiedź managera. Odetchnąłem i powoli podniosłem się z krzesła, przybierając sztuczny uśmiech. Dobrze wiedziałem, czego chcieli. Podziękowań za to, że oni praktycznie nic nie zrobili, ale zarobili na nas. Zlustrowałem wszystkich wzrokiem, zatrzymując się dłużej na Zelo. Uśmiechnął się do mnie, jakby chcąc dodać mi otuchy. Wreszcie zwróciłem się do naszych gości.
- Chciałbym podziękować zgromadzonym tu za ich ogromne zaangażowanie przy wydawaniu naszego drugiego mini-albumu. Dzięki wam udało nam się wypromować i sprostać oczekiwaniom fanów. Stworzyliście coś niezwykłego. Coś, co na pewno zostanie zapamiętane przez wielu ludzi i zachęci ich do naszej muzyki. Power jest naszym wspólnym dziełem, wasz wkład w pracę dodał mu skrzydeł. W imieniu całego zespołu chciałbym powiedzieć jedno słowo – dziękujemy!
Tak bardzo nienawidziłem tych muzycznych hien. I patrząc na sztuczne uśmiechy pozostałej piątki wiedziałem, że mieli takie same zdanie. Podczas uroczystego toastu uśmiechnąłem się gorzko i pomyślałem o własnej intencji. Wypijmy za kłamstwa i pieniądze tych ludzi, abyśmy mogli zaistnieć na scenie.
Półtorej godziny później zmieniłem zdanie – nie istniała żadna skala, żeby opisać mój aktualny humor. Nasz uroczy, GENIALNY i nieomylny manager zdecydował, że...zamieszkamy wszyscy razem w dormie. A to oznaczało koniec z prywatnością. Poczułem na sobie błagające spojrzenie Zelo i spróbowałem interweniować.
- Czy pan wie, że my się pozabijamy mieszkając na tym samym terenie?
- YongGuk, nie pleć głupstw, przecież lubicie się!
- Naprawdę, nie radziłbym panu tego robić...
- To już zostało postanowione! Zostawiam wam klucze i kartkę z rozpisanymi pokojami. Miłej zabawy! – wcisnął Kim’owi pognieciony kawałek papieru i kilka kluczy. Ten zrezygnowany przejrzał listę i gwałtownie zbladł. Zajrzałem mu przez ramię w momencie, gdy zaczynał czytać.
- Pokój pierwszy: Yoo Young Jae i Kim Him Chan. Pokój drugi... – zawiesił przez moment głos – Bang Yong Guk, Choi Jun Hong i Moon Jong Up.
O cholera. W szoku spojrzałem na żyrafkę i zauważyłem, że miał jeszcze bardziej zrozpaczoną minę od mojej. Nie równało to się jednak z wyrazem twarzy Moon’a. Wyglądał, jakby właśnie oświadczono, że został wyrzucony z zespołu.
- Jong...
Spojrzał na mnie z traumą w oczach. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nigdy nie mogłem zgadnąć, o co chodzi. Po naszej ostatniej rozmowie atmosfera między nami była dosyć napięta. Unikaliśmy tematu mojego związku z Zelo.
- Jong, dobrze się czujesz? – powtórzyłem, licząc na to, że wyrazi głośny sprzeciw przeciwko mieszkaniu ze mną i moim chłopakiem w jednym pokoju. Ten jednak tylko pokiwał głową i smętnie powlókł się w stronę swojego domu. Z niepewną miną obserwowałem jak odchodzi. Naprawdę nie chciałem wzbudzać konfliktów w zespole, ale jeśli miałbym wybierać między karierą, a Zelo, to i tak wybrałbym chłopaka. W tej chwili poczułem jak chude ręce oplatają mnie od tyłu, a ciepły oddech muska moją szyję. Odwróciłem lekko głowę, żeby napotkać parę ciemnych oczu i znajome mi różowe włosy.
- Bang oppa czy Jong hyung jest na mnie zły?
- Dlaczego miałby być zły na ciebie? – gwałtownie odwróciłem się tak, aby móc na niego swobodnie patrzeć. Wyglądał na zmartwionego i smutnego.
- Hyung nie był zadowolony, gdy dowiedział się, że musi z nami mieszkać. To przeze mnie, oppa?
Odetchnąłem i poczochrałem mu lekko włosy. Jakim tokiem myślenia posługiwało się to dziecko?! W zasadzie...ten mężczyzna?
- Nie, to nie przez ciebie. Wydaje mi się, że Up ma lekki dylemat i dlatego nie może sobie z tym poradzić. Nie martw się, porozmawiam z nim.
- Obiecujesz? – puścił mnie i uśmiechnął się niepewnie. Z tego, co zauważyłem, to nie tylko Moon miał problem. Jednak trudno się dziwić, gdy przypomnę sobie sytuację, w której nas ostatnio zastał.
- Obiecuję.
Po mojej wypowiedzi jego uśmiech zamienił się w pewniejszy, chwycił mnie za rękę i z entuzjazmem zaczął ciągnąć w stronę naszego mieszkania. Byłego mieszkania. Mój cały humor uleciał, gdy odchodząc poczułem na sobie dwa spojrzenia. Pełne współczucia Jae oraz troskliwe Kim’a. Tak bardzo chciałem, żeby się na mnie nie zawiedli, gdy zaufali mi w sprawie Zelo. Tymczasem jedna, głupia decyzja managera miała zaważyć o tym, czy wytrzymamy w związku. Życie jest do kitu.
Tak, jak się spodziewałem, w pakowaniu brałem udział tylko ja. Zelo leżał na łóżku i przyglądał się, jak krzątam się od szafy do torby. Chcąc czy nie musiałem spakować także jego rzeczy. Zatrzymałem się w połowie drogi i spojrzałem na niego z oburzeniem.
- Jelly, pomógłbyś mi trochę.
- Nie mogę, Bangie.
- Podaj mi jeden, dobry argument.
Podniósł się do pozycji siedzącej i z poważną miną wyrecytował jedno zdanie.
- „Jelly, znowu kręcisz się pod nogami, idź, usiądź i nie przeszkadzaj”.
Aish. Podstępna, mała gnida.
- Wygrałeś.
Ze zrezygnowaną miną wrzuciłem ubrania do torby i zabrałem się za porządkowanie bielizny. Przebierając materiał wpadłem na coś, co sprawiło, że natychmiast roześmiałem się.
- Jelly...
- Mmm? – dobiegło do mnie ciche mruknięcie z pościeli. Jeszcze nie zorientował się, co trzymam i przez to było to zabawniejsze.
- Ja wiem, że wciąż czujesz się jak dziecko, możesz mieć fetysz czy coś, ale naprawdę...bokserki w pomidory?! – wychyliłem się z bielizną w dwóch palcach akurat, żeby zauważyć, jak zrywa się z przerażeniem i rzuca w moją stronę. Wyrwał mi swoją bieliznę i zarumienił się lekko.
- Umm...to cherry tomatoes! One wszystkie są moje! – próbował zrobić obrażoną minę i skierował się do torby, aby umieścić tam ciuchy. Widziałem, jak lekko trzęsą mu się ręce, gdy odkładał bieliznę na stosik. Uśmiechnąłem się i rzuciłem w niego bokserkami w pandy. Zarumienił się jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, co trzyma.
- Ja...
- W porządku, nie muszę wiedzieć.
Wciąż tak samo uroczy.
Zamykając drzwi mieszkania miałem wrażenie, że właśnie kończymy pewien rozdział w naszym życiu. Zawsze miałem poczucie, że było to miejsce, do którego mogłem wrócić i być w nim szczęśliwy. Bo był tam Zelo. Teraz, gdy schodziliśmy po schodach i wychodziliśmy z budynku czułem pustkę. Nigdy nie będzie już tak samo. Rozejrzałem się po ulicach, lustrując wzrokiem niezliczoną liczbę nieznajomych mi ludzi. Było piękne, majowe południe. W sam raz na spacer. Realizując swój pomysł wyciągnąłem rękę do chłopaka, a ten zdziwiony mi ją podał. Postawiłem torbę na chodniku i ruszyłem w stronę naszego nowego lokum, ciągnąc za sobą zarówno żyrafkę, jak i nasze rzeczy. Po krótkiej chwili Jelly zrównał ze mną krok i wydawało się, że zaczyna mu się to podobać. Cieszyłem się z tego faktu, dopóki się nie odezwał.
- Idealna pogoda na oddawanie się przyjemnościom na łonie natury, prawda oppa?
Zatrzymałem się gwałtownie i uśmiechnąłem się od niego słodko.
- Zelo, kochanie, nie wiem, czy to byłoby przyjemne, gdyby kilkanaście gałązek wbijało ci się w tylnią część ciała.
Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
- Przecież ty...ostatnio...
Roześmiałem się na widok jego zakłopotanej miny. Naprawdę, czasem zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
- Głuptas. – zbliżyłem się do niego tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Usłyszałem, jak wstrzymuje oddech i odsunąłem się w momencie, gdy próbował mnie pocałować. Przez chwilę obserwowałem szok i jego oburzoną minę, gdy odepchnął mnie gwałtownie i obrócił się, zakładając ręce na ramiona.
- Oppa, to było niesprawiedliwe! Obrażam się!
Widząc to uśmiechnąłem się i odszedłem kilka kroków. Obróciłem się, żeby zobaczyć, jak wciąż stroi w tym samym miejscu z niepewną miną. Po chwili ruszył do przodu, próbując mnie ignorować. Podążałem za nim w milczeniu, dopóki nie doszliśmy do skrzyżowania, a on próbował skręcić. Objąłem go w talii i przyciągnąłem do siebie, ignorując jego zaskoczone sapnięcie.
- Idziesz w złą stronę, głuptasie. – szepnąłem do niego, lekko muskając wargami jego ucho. Zadrżał i zawstydzony spuścił wzrok, ale po chwili poczułem, jak przytula się do mnie. Uśmiechnąłem się do siebie, z zadowoleniem przyjmując fakt, że zawsze będzie mój. A przynajmniej ja nie pozwolę mu odejść.
Nasze nowe lokum było jasne i przestronne. Przynajmniej tyle zapamiętałem, zanim z obawą otworzyłem drzwi do naszego pokoju. Przesunąłem się, aby przepuścić Zelo i z obawą przekroczyłem za nim próg. Moon już tam był. Siedział na jednym z pojedynczych łóżek, nerwowo szarpiąc zamek swojej torby. Wpatrywał się w nakrycie i ewidentnie było widać, że bardzo nie chciał na nas spojrzeć. Momentalnie cała radość uleciała z mojego chłopaka. Widziałem, że waha się pomiędzy przywitaniem się, a zapytaniem o to, czy coś się stało. Postanowiłem zignorować dziwne zachowanie Jong’a i odstawiłem torbę przy moim łóżku. Lekki trzask spowodował, że Up podskoczył i rozejrzał się niepewnie i zatrzymał na mnie wzrok.
- Umm...
- Mi też cię miło widzieć. – odmruknąłem, przewracając oczami. Usłyszałem, że Zelo przysuwa się do mnie, jakby nie wiedział, co ma ze sobą zrobić w tej sytuacji. Odetchnąłem kilka razy i spróbowałem pomyśleć racjonalnie. Moon nie chciał z nami mieszkać, bo obawiał się naszego związku? Przecież...
I wtedy mnie olśniło. No tak, pewnie Zelo nie będzie chciał spać samotnie. Niezbyt komfortowa sytuacja dla Jong’a, który wciąż miał traumę po zobaczeniu nas w łóżku. Nie chciałem jednak roztrząsać tej sprawy. Uświadomiłem sobie, że nawet mieszkanie z kimś w pokoju nie powstrzyma żyrafki od napastowania mnie w łóżku. Mentalnie jęknąłem.
Wspólne pokoje są zdecydowanie aseksualne.
Mówią, że w przyrodzie nic nie ginie, a dobre lub złe uczynki zawsze zwracają się człowiekowi. Czułem się zdecydowanym wyznawcą tego zdania, gdy wraz z Zelo wychodziliśmy z nowego pokoju Jae i Kim’a. Dzierżąc pustą torbę i klej. Właśnie, klej. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw Yoo wybiegł z pomieszczenia z traumą w oczach i zaciągnął tam HimChan’a. Przez krótką chwilę panowała cisza, po czym w mieszkaniu dało się usłyszeć wściekły głos mojego przyjaciela.
- BANG YONG GUK NIENAWIDZĘ CIĘ!
Zelo leniwie przekręcił się na moich kolanach i spojrzał zdziwiony w stronę źródła dźwięku.
- Nie rozumiem, dlaczego hyung jest zły. Mozaika z dużej ilości prezerwatyw na ścianie to ładna i kolorowa rzecz. Na pewno sprawi, że ich pokój będzie oryginalny i ciekawy!
Zaśmiałem się cicho i pogładziłem go po głowie. Jego logika chyba zawsze będzie mnie zadziwiać.
Tak, jak się spodziewałem, w nocy obudziło mnie lekkie szturchanie. Nieprzytomnie spojrzałem w górę i zobaczyłem drżącego z zimna Zelo. Zamrugałem kilkakrotnie, próbując odgonić senność.
- Nie mogę zasnąć.
Jego cichy szept przerwał panującą w pokoju ciszę, a on spojrzał na mnie błagalnie. Bez słowa przesunąłem się na drugi brzeg, żeby zrobić mu miejsce. Szybko znalazł się pod kołdrą i mocno przytulił się do mnie. Odetchnąłem głębiej znanym mi zapachem lawendy. Objąłem go i ułożyłem się wygodniej kładąc brodę na jego głowie.
- Śpij już.
Będąc już w półśnie usłyszałem kolejny hałas. Leniwie otworzyłem oczy i zerknąłem w dół, ale Zelo już spał i nie wydawał z siebie żadnych głośniejszych dźwięków. Hałas powtórzył się, a po nim pojawił się odgłos kroków. Przez moment zamarłem, gdy zadziałała moja wyobraźnia, ale gdy światło zza okien padło na nasz pokój zobaczyłem, że to tylko Jong. Kierował się do drzwi. Starając się nie ruszać obserwowałem go z zainteresowaniem. Niemal bezszelestnie otworzył drzwi i przez chwilę zerkał za siebie, jakby upewniał się, że wciąż śpimy. Wyszedł nie zamykając naszego pokoju, przez co słyszałem lekko przytłumiony odgłos jego kroków. Gdy doszedł do mnie dźwięk cichego pukania moja ciekawość wzrosła. Co on znowu wyprawia?
Cichy odgłos otwierania drzwi i zaspany głos Kim’a. Poprzez odległość nie byłem w stanie usłyszeć, o czym rozmawiają. Wychwyciłem tylko, że mój przyjaciel nie jest zadowolony z nocnej wizyty. Trzaśnięcie drzwi i wszelkie odgłosy ucichły. Już zaczynałem myśleć, że weszli do środka, gdy doszedł do mnie oddalający się odgłos kroków. Przez chwilę rozmyślałem, żeby wstać i zapytać Moon’a, co on do cholery robi, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Kilka minut później ponownie usłyszałem znajomy dźwięk, ale tym razem towarzyszył mu jeszcze jeden, podobny. Gdy zbliżył się i ustał, uchyliłem powieki i zerknąłem w stronę drzwi. W progu stał Up z niezdecydowaną miną i wyraźnie zaspany Dae. Czy to jakiś cholerny konkurs obserwowania nas we śnie?! Przed wstaniem powstrzymało mnie tylko to, że zaczęli rozmowę.
- Nie wiem, o co ci chodzi. – usłyszałem poirytowanie w głosie Hyun’a.
- No popatrz na nich. – cicha odpowiedź Moon’a podpowiedziała mi, że wcześniej myślałem dobrze. A jednak chodziło o nas.
- Śpią, co w tym złego?
- Na jednym łóżku...
- Wiesz co, Jong? Zachowujesz się jak kretyn. – niemalże drgnąłem, gdy dotarły do mnie słowa Jung’a. Nigdy nie podejrzewałem, że może się tak zachować w stosunku do innych.
- Ale...
- Po prostu spójrz na to, co ty robisz. Okej, śpią w jednym łóżku, co w tym złego?
- Przecież Zelo...
- A czy Zelo wygląda na nieszczęśliwego?
Przez krótką chwilę milczenia obawiałem się jego odpowiedzi.
- Nie, nie wygląda...
- Więc w czym masz problem? Co ci nie pasuje w tym, że są razem? To aż taki problem?
- Po prostu boję się o Zelo. Po wcześniejszym wypadku...
- Przestań. Sam powiedziałeś, że Zelo nie jest nieszczęśliwy. I chyba musiałbyś być ślepy, żeby nie zauważyć, że ufa Bangowi. Nie od dzisiaj znasz Guk’a – dobrze wiesz, że nie skrzywdziłby chłopaka.
- To wciąż dzieciak!
- Nie sądzę.
- Ale...
- Bycie dzieckiem to nie wiek, Moon. W zasadzie przestał nim być po tamtym gwałcie. Dobrze pamiętasz, jak się wtedy zachowywał. Jak myślisz, dlaczego zaufał tylko Bangowi? I nie zaprzeczaj, widziałeś jak wzdrygał się na naszą obecność czy dotyk.
- Dae, ja po prostu nie rozumiem.
Przez chwilę słabe światło umożliwiało mi zobaczenie czegoś w ciemności. Jung wyraźnie wpatrywał się z zagadkową miną w stojącego obok niego chłopaka. Odezwał się powoli i wyraźnie.
- Ty nie masz tego rozumieć. Ty masz to akceptować.
Nigdy nie zapomnę tego szoku na twarzy Up’a. Sam byłem zaskoczony tym, że Hyun postanowił nas bronić. Gwałtownie odwrócił się i zniknął na krótki moment. Gdy wrócił trzymał w dłoni jakiś mały, prostokątny przedmiot. Powoli obrócił go w palcach.
- Wiesz, powinieneś leczyć te swoje życiowe lęki. Najlepiej czekoladą. – wcisnął mu tabliczkę do ręki i ziewnął, demonstrując swoje zmęczenie – Z jakiegoś powodu ten związek ich uszczęśliwia. Po prostu się od nich odpieprz.
Wykorzystałem całą siłę woli, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Dae odwrócił się i powoli skierował się w stronę swojego pokoju. Jong przez chwilę tkwił nieruchomo, po czym spojrzał na nas. Wiedziałem, że już mu przeszło, w momencie, gdy jego spojrzenie złagodniało. Gdzieś z głębi korytarza dobiegł przytłumiony głos Hyun’a.
- Idziesz, kretynie, czy będziesz spał w progu pokoju?!
- Idę, idę, nie drzyj się, bo ich pobudzisz, ty pseudo psychologu.
- Jak mnie nazwałeś?!
- Tak, jak usłyszałeś!
Głosy ucichły, gdy cicho zamknął drzwi od naszego pokoju. A może już pokoju mojego i Zelo? Zamknąłem oczy i przytuliłem policzek do włosów chłopaka. Kto by pomyślał. Chyba powinienem podziękować życiu za to, jakich mam przyjaciół. I za akceptację. Przede wszystkim za akceptację.
- Guk oppa, podobają ci się? Manager mówił, że sam zdecydowałeś o kolorze. Nigdy nie wiedziałam, że lubisz różowy!
- Ja też nie... – warknąłem cicho pod nosem, przeklinając w myślach. A więc o to pytał mnie ten szalony człowiek przed moim wyjściem. W tym momencie miałem straszną ochotę przywalić sobie za nie przemyślenie pytania. Kątem oka zauważyłem Zelo, który z lekkim uśmiechem rozmawiał z towarzyszącą mu sekretarką. Rozluźniłem się nieco. To tylko dekoracje, przeżyjemy.
- Ach, YongGuk! No no przyznam, że masz gust. – usłyszałem za sobą głos naszego managera, a gdy poklepał mnie po plecach ugryzłem się w język i uśmiechnąłem się sztucznie.
- Dziękuję, proszę pana. Cała przyjemność po mojej stronie.
- Goście na pewno będą zachwyceni! – nachylił się w moją stronę – Muszę później z wami porozmawiać, także postarajcie się nie rozbiec na wszystkie strony.
Skinąłem mu i w milczeniu podążyłem do naszego stolika. Przysiadłem się obok Moon’a, który spojrzał na mnie z zakłopotaniem. Zupełnie nie rozumiałem jego zachowania – myślałem, że zaakceptował mnie i Zelo. Moje rozmyślania przerwał Jae, który opadł na wolne krzesło obok mnie z grymasem na twarzy. Rozejrzał się i upewnił, że nikt nas nie obserwuje.
- Nie uważasz, że to wszystko jest okropne?
Zaintrygowany obserwowałem, jak nerwowo pociera nogą o nogę.
- Te cholerne spodnie są za ciasne!
Nie wytrzymałem i parsknąłem cicho. Nasza stylistka znowu przesadziła z wizerunkiem i dostaliśmy niezbyt komfortowe stroje.
- Nie martw się, Yoo, godzina i stąd idziemy. – rzuciłem w przestrzeń, przez chwilę lustrując lokal wzrokiem. Zarejestrowałem kilku nowych, eleganckich panów w garniturach i stwierdziłem, że to część naszych gości. Spojrzałem w bok i zobaczyłem, jak Up odwraca wzrok. Z czym on miał problem? Dae ze średnim zainteresowaniem oglądał zastawę, a Kim i Zelo...właśnie dźgali się samolotami zrobionymi z serwetek. Chyba ponownie rozważę oddanie mojego przyjaciela do adopcji.
Obok mnie Young zawiercił się na miejscu ze zbolałą miną. Manager rzucił nam karcące spojrzenie. Co za człowiek. Ostatecznie przy stole łącznie z nami zebrało się 12 osób. Widziałem te wygłodniałe spojrzenia naszych ważnych gości. I nie chodziło tu o jedzenie. Dobrze wiedziałem, że wielu z nich dałoby dużo, aby nas odkupić. W końcu przez nich byliśmy postrzegani jak maszynki do robienia pieniędzy. Nie martwiło nas to dopóki robiliśmy to, co kochaliśmy i spełnialiśmy swoje marzenia.
- A teraz może lider powie kilka słów! – z zamyślenia wyrwała mnie wypowiedź managera. Odetchnąłem i powoli podniosłem się z krzesła, przybierając sztuczny uśmiech. Dobrze wiedziałem, czego chcieli. Podziękowań za to, że oni praktycznie nic nie zrobili, ale zarobili na nas. Zlustrowałem wszystkich wzrokiem, zatrzymując się dłużej na Zelo. Uśmiechnął się do mnie, jakby chcąc dodać mi otuchy. Wreszcie zwróciłem się do naszych gości.
- Chciałbym podziękować zgromadzonym tu za ich ogromne zaangażowanie przy wydawaniu naszego drugiego mini-albumu. Dzięki wam udało nam się wypromować i sprostać oczekiwaniom fanów. Stworzyliście coś niezwykłego. Coś, co na pewno zostanie zapamiętane przez wielu ludzi i zachęci ich do naszej muzyki. Power jest naszym wspólnym dziełem, wasz wkład w pracę dodał mu skrzydeł. W imieniu całego zespołu chciałbym powiedzieć jedno słowo – dziękujemy!
Tak bardzo nienawidziłem tych muzycznych hien. I patrząc na sztuczne uśmiechy pozostałej piątki wiedziałem, że mieli takie same zdanie. Podczas uroczystego toastu uśmiechnąłem się gorzko i pomyślałem o własnej intencji. Wypijmy za kłamstwa i pieniądze tych ludzi, abyśmy mogli zaistnieć na scenie.
Półtorej godziny później zmieniłem zdanie – nie istniała żadna skala, żeby opisać mój aktualny humor. Nasz uroczy, GENIALNY i nieomylny manager zdecydował, że...zamieszkamy wszyscy razem w dormie. A to oznaczało koniec z prywatnością. Poczułem na sobie błagające spojrzenie Zelo i spróbowałem interweniować.
- Czy pan wie, że my się pozabijamy mieszkając na tym samym terenie?
- YongGuk, nie pleć głupstw, przecież lubicie się!
- Naprawdę, nie radziłbym panu tego robić...
- To już zostało postanowione! Zostawiam wam klucze i kartkę z rozpisanymi pokojami. Miłej zabawy! – wcisnął Kim’owi pognieciony kawałek papieru i kilka kluczy. Ten zrezygnowany przejrzał listę i gwałtownie zbladł. Zajrzałem mu przez ramię w momencie, gdy zaczynał czytać.
- Pokój pierwszy: Yoo Young Jae i Kim Him Chan. Pokój drugi... – zawiesił przez moment głos – Bang Yong Guk, Choi Jun Hong i Moon Jong Up.
O cholera. W szoku spojrzałem na żyrafkę i zauważyłem, że miał jeszcze bardziej zrozpaczoną minę od mojej. Nie równało to się jednak z wyrazem twarzy Moon’a. Wyglądał, jakby właśnie oświadczono, że został wyrzucony z zespołu.
- Jong...
Spojrzał na mnie z traumą w oczach. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nigdy nie mogłem zgadnąć, o co chodzi. Po naszej ostatniej rozmowie atmosfera między nami była dosyć napięta. Unikaliśmy tematu mojego związku z Zelo.
- Jong, dobrze się czujesz? – powtórzyłem, licząc na to, że wyrazi głośny sprzeciw przeciwko mieszkaniu ze mną i moim chłopakiem w jednym pokoju. Ten jednak tylko pokiwał głową i smętnie powlókł się w stronę swojego domu. Z niepewną miną obserwowałem jak odchodzi. Naprawdę nie chciałem wzbudzać konfliktów w zespole, ale jeśli miałbym wybierać między karierą, a Zelo, to i tak wybrałbym chłopaka. W tej chwili poczułem jak chude ręce oplatają mnie od tyłu, a ciepły oddech muska moją szyję. Odwróciłem lekko głowę, żeby napotkać parę ciemnych oczu i znajome mi różowe włosy.
- Bang oppa czy Jong hyung jest na mnie zły?
- Dlaczego miałby być zły na ciebie? – gwałtownie odwróciłem się tak, aby móc na niego swobodnie patrzeć. Wyglądał na zmartwionego i smutnego.
- Hyung nie był zadowolony, gdy dowiedział się, że musi z nami mieszkać. To przeze mnie, oppa?
Odetchnąłem i poczochrałem mu lekko włosy. Jakim tokiem myślenia posługiwało się to dziecko?! W zasadzie...ten mężczyzna?
- Nie, to nie przez ciebie. Wydaje mi się, że Up ma lekki dylemat i dlatego nie może sobie z tym poradzić. Nie martw się, porozmawiam z nim.
- Obiecujesz? – puścił mnie i uśmiechnął się niepewnie. Z tego, co zauważyłem, to nie tylko Moon miał problem. Jednak trudno się dziwić, gdy przypomnę sobie sytuację, w której nas ostatnio zastał.
- Obiecuję.
Po mojej wypowiedzi jego uśmiech zamienił się w pewniejszy, chwycił mnie za rękę i z entuzjazmem zaczął ciągnąć w stronę naszego mieszkania. Byłego mieszkania. Mój cały humor uleciał, gdy odchodząc poczułem na sobie dwa spojrzenia. Pełne współczucia Jae oraz troskliwe Kim’a. Tak bardzo chciałem, żeby się na mnie nie zawiedli, gdy zaufali mi w sprawie Zelo. Tymczasem jedna, głupia decyzja managera miała zaważyć o tym, czy wytrzymamy w związku. Życie jest do kitu.
Tak, jak się spodziewałem, w pakowaniu brałem udział tylko ja. Zelo leżał na łóżku i przyglądał się, jak krzątam się od szafy do torby. Chcąc czy nie musiałem spakować także jego rzeczy. Zatrzymałem się w połowie drogi i spojrzałem na niego z oburzeniem.
- Jelly, pomógłbyś mi trochę.
- Nie mogę, Bangie.
- Podaj mi jeden, dobry argument.
Podniósł się do pozycji siedzącej i z poważną miną wyrecytował jedno zdanie.
- „Jelly, znowu kręcisz się pod nogami, idź, usiądź i nie przeszkadzaj”.
Aish. Podstępna, mała gnida.
- Wygrałeś.
Ze zrezygnowaną miną wrzuciłem ubrania do torby i zabrałem się za porządkowanie bielizny. Przebierając materiał wpadłem na coś, co sprawiło, że natychmiast roześmiałem się.
- Jelly...
- Mmm? – dobiegło do mnie ciche mruknięcie z pościeli. Jeszcze nie zorientował się, co trzymam i przez to było to zabawniejsze.
- Ja wiem, że wciąż czujesz się jak dziecko, możesz mieć fetysz czy coś, ale naprawdę...bokserki w pomidory?! – wychyliłem się z bielizną w dwóch palcach akurat, żeby zauważyć, jak zrywa się z przerażeniem i rzuca w moją stronę. Wyrwał mi swoją bieliznę i zarumienił się lekko.
- Umm...to cherry tomatoes! One wszystkie są moje! – próbował zrobić obrażoną minę i skierował się do torby, aby umieścić tam ciuchy. Widziałem, jak lekko trzęsą mu się ręce, gdy odkładał bieliznę na stosik. Uśmiechnąłem się i rzuciłem w niego bokserkami w pandy. Zarumienił się jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, co trzyma.
- Ja...
- W porządku, nie muszę wiedzieć.
Wciąż tak samo uroczy.
Zamykając drzwi mieszkania miałem wrażenie, że właśnie kończymy pewien rozdział w naszym życiu. Zawsze miałem poczucie, że było to miejsce, do którego mogłem wrócić i być w nim szczęśliwy. Bo był tam Zelo. Teraz, gdy schodziliśmy po schodach i wychodziliśmy z budynku czułem pustkę. Nigdy nie będzie już tak samo. Rozejrzałem się po ulicach, lustrując wzrokiem niezliczoną liczbę nieznajomych mi ludzi. Było piękne, majowe południe. W sam raz na spacer. Realizując swój pomysł wyciągnąłem rękę do chłopaka, a ten zdziwiony mi ją podał. Postawiłem torbę na chodniku i ruszyłem w stronę naszego nowego lokum, ciągnąc za sobą zarówno żyrafkę, jak i nasze rzeczy. Po krótkiej chwili Jelly zrównał ze mną krok i wydawało się, że zaczyna mu się to podobać. Cieszyłem się z tego faktu, dopóki się nie odezwał.
- Idealna pogoda na oddawanie się przyjemnościom na łonie natury, prawda oppa?
Zatrzymałem się gwałtownie i uśmiechnąłem się od niego słodko.
- Zelo, kochanie, nie wiem, czy to byłoby przyjemne, gdyby kilkanaście gałązek wbijało ci się w tylnią część ciała.
Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
- Przecież ty...ostatnio...
Roześmiałem się na widok jego zakłopotanej miny. Naprawdę, czasem zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
- Głuptas. – zbliżyłem się do niego tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Usłyszałem, jak wstrzymuje oddech i odsunąłem się w momencie, gdy próbował mnie pocałować. Przez chwilę obserwowałem szok i jego oburzoną minę, gdy odepchnął mnie gwałtownie i obrócił się, zakładając ręce na ramiona.
- Oppa, to było niesprawiedliwe! Obrażam się!
Widząc to uśmiechnąłem się i odszedłem kilka kroków. Obróciłem się, żeby zobaczyć, jak wciąż stroi w tym samym miejscu z niepewną miną. Po chwili ruszył do przodu, próbując mnie ignorować. Podążałem za nim w milczeniu, dopóki nie doszliśmy do skrzyżowania, a on próbował skręcić. Objąłem go w talii i przyciągnąłem do siebie, ignorując jego zaskoczone sapnięcie.
- Idziesz w złą stronę, głuptasie. – szepnąłem do niego, lekko muskając wargami jego ucho. Zadrżał i zawstydzony spuścił wzrok, ale po chwili poczułem, jak przytula się do mnie. Uśmiechnąłem się do siebie, z zadowoleniem przyjmując fakt, że zawsze będzie mój. A przynajmniej ja nie pozwolę mu odejść.
Nasze nowe lokum było jasne i przestronne. Przynajmniej tyle zapamiętałem, zanim z obawą otworzyłem drzwi do naszego pokoju. Przesunąłem się, aby przepuścić Zelo i z obawą przekroczyłem za nim próg. Moon już tam był. Siedział na jednym z pojedynczych łóżek, nerwowo szarpiąc zamek swojej torby. Wpatrywał się w nakrycie i ewidentnie było widać, że bardzo nie chciał na nas spojrzeć. Momentalnie cała radość uleciała z mojego chłopaka. Widziałem, że waha się pomiędzy przywitaniem się, a zapytaniem o to, czy coś się stało. Postanowiłem zignorować dziwne zachowanie Jong’a i odstawiłem torbę przy moim łóżku. Lekki trzask spowodował, że Up podskoczył i rozejrzał się niepewnie i zatrzymał na mnie wzrok.
- Umm...
- Mi też cię miło widzieć. – odmruknąłem, przewracając oczami. Usłyszałem, że Zelo przysuwa się do mnie, jakby nie wiedział, co ma ze sobą zrobić w tej sytuacji. Odetchnąłem kilka razy i spróbowałem pomyśleć racjonalnie. Moon nie chciał z nami mieszkać, bo obawiał się naszego związku? Przecież...
I wtedy mnie olśniło. No tak, pewnie Zelo nie będzie chciał spać samotnie. Niezbyt komfortowa sytuacja dla Jong’a, który wciąż miał traumę po zobaczeniu nas w łóżku. Nie chciałem jednak roztrząsać tej sprawy. Uświadomiłem sobie, że nawet mieszkanie z kimś w pokoju nie powstrzyma żyrafki od napastowania mnie w łóżku. Mentalnie jęknąłem.
Wspólne pokoje są zdecydowanie aseksualne.
Mówią, że w przyrodzie nic nie ginie, a dobre lub złe uczynki zawsze zwracają się człowiekowi. Czułem się zdecydowanym wyznawcą tego zdania, gdy wraz z Zelo wychodziliśmy z nowego pokoju Jae i Kim’a. Dzierżąc pustą torbę i klej. Właśnie, klej. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw Yoo wybiegł z pomieszczenia z traumą w oczach i zaciągnął tam HimChan’a. Przez krótką chwilę panowała cisza, po czym w mieszkaniu dało się usłyszeć wściekły głos mojego przyjaciela.
- BANG YONG GUK NIENAWIDZĘ CIĘ!
Zelo leniwie przekręcił się na moich kolanach i spojrzał zdziwiony w stronę źródła dźwięku.
- Nie rozumiem, dlaczego hyung jest zły. Mozaika z dużej ilości prezerwatyw na ścianie to ładna i kolorowa rzecz. Na pewno sprawi, że ich pokój będzie oryginalny i ciekawy!
Zaśmiałem się cicho i pogładziłem go po głowie. Jego logika chyba zawsze będzie mnie zadziwiać.
Tak, jak się spodziewałem, w nocy obudziło mnie lekkie szturchanie. Nieprzytomnie spojrzałem w górę i zobaczyłem drżącego z zimna Zelo. Zamrugałem kilkakrotnie, próbując odgonić senność.
- Nie mogę zasnąć.
Jego cichy szept przerwał panującą w pokoju ciszę, a on spojrzał na mnie błagalnie. Bez słowa przesunąłem się na drugi brzeg, żeby zrobić mu miejsce. Szybko znalazł się pod kołdrą i mocno przytulił się do mnie. Odetchnąłem głębiej znanym mi zapachem lawendy. Objąłem go i ułożyłem się wygodniej kładąc brodę na jego głowie.
- Śpij już.
Będąc już w półśnie usłyszałem kolejny hałas. Leniwie otworzyłem oczy i zerknąłem w dół, ale Zelo już spał i nie wydawał z siebie żadnych głośniejszych dźwięków. Hałas powtórzył się, a po nim pojawił się odgłos kroków. Przez moment zamarłem, gdy zadziałała moja wyobraźnia, ale gdy światło zza okien padło na nasz pokój zobaczyłem, że to tylko Jong. Kierował się do drzwi. Starając się nie ruszać obserwowałem go z zainteresowaniem. Niemal bezszelestnie otworzył drzwi i przez chwilę zerkał za siebie, jakby upewniał się, że wciąż śpimy. Wyszedł nie zamykając naszego pokoju, przez co słyszałem lekko przytłumiony odgłos jego kroków. Gdy doszedł do mnie dźwięk cichego pukania moja ciekawość wzrosła. Co on znowu wyprawia?
Cichy odgłos otwierania drzwi i zaspany głos Kim’a. Poprzez odległość nie byłem w stanie usłyszeć, o czym rozmawiają. Wychwyciłem tylko, że mój przyjaciel nie jest zadowolony z nocnej wizyty. Trzaśnięcie drzwi i wszelkie odgłosy ucichły. Już zaczynałem myśleć, że weszli do środka, gdy doszedł do mnie oddalający się odgłos kroków. Przez chwilę rozmyślałem, żeby wstać i zapytać Moon’a, co on do cholery robi, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Kilka minut później ponownie usłyszałem znajomy dźwięk, ale tym razem towarzyszył mu jeszcze jeden, podobny. Gdy zbliżył się i ustał, uchyliłem powieki i zerknąłem w stronę drzwi. W progu stał Up z niezdecydowaną miną i wyraźnie zaspany Dae. Czy to jakiś cholerny konkurs obserwowania nas we śnie?! Przed wstaniem powstrzymało mnie tylko to, że zaczęli rozmowę.
- Nie wiem, o co ci chodzi. – usłyszałem poirytowanie w głosie Hyun’a.
- No popatrz na nich. – cicha odpowiedź Moon’a podpowiedziała mi, że wcześniej myślałem dobrze. A jednak chodziło o nas.
- Śpią, co w tym złego?
- Na jednym łóżku...
- Wiesz co, Jong? Zachowujesz się jak kretyn. – niemalże drgnąłem, gdy dotarły do mnie słowa Jung’a. Nigdy nie podejrzewałem, że może się tak zachować w stosunku do innych.
- Ale...
- Po prostu spójrz na to, co ty robisz. Okej, śpią w jednym łóżku, co w tym złego?
- Przecież Zelo...
- A czy Zelo wygląda na nieszczęśliwego?
Przez krótką chwilę milczenia obawiałem się jego odpowiedzi.
- Nie, nie wygląda...
- Więc w czym masz problem? Co ci nie pasuje w tym, że są razem? To aż taki problem?
- Po prostu boję się o Zelo. Po wcześniejszym wypadku...
- Przestań. Sam powiedziałeś, że Zelo nie jest nieszczęśliwy. I chyba musiałbyś być ślepy, żeby nie zauważyć, że ufa Bangowi. Nie od dzisiaj znasz Guk’a – dobrze wiesz, że nie skrzywdziłby chłopaka.
- To wciąż dzieciak!
- Nie sądzę.
- Ale...
- Bycie dzieckiem to nie wiek, Moon. W zasadzie przestał nim być po tamtym gwałcie. Dobrze pamiętasz, jak się wtedy zachowywał. Jak myślisz, dlaczego zaufał tylko Bangowi? I nie zaprzeczaj, widziałeś jak wzdrygał się na naszą obecność czy dotyk.
- Dae, ja po prostu nie rozumiem.
Przez chwilę słabe światło umożliwiało mi zobaczenie czegoś w ciemności. Jung wyraźnie wpatrywał się z zagadkową miną w stojącego obok niego chłopaka. Odezwał się powoli i wyraźnie.
- Ty nie masz tego rozumieć. Ty masz to akceptować.
Nigdy nie zapomnę tego szoku na twarzy Up’a. Sam byłem zaskoczony tym, że Hyun postanowił nas bronić. Gwałtownie odwrócił się i zniknął na krótki moment. Gdy wrócił trzymał w dłoni jakiś mały, prostokątny przedmiot. Powoli obrócił go w palcach.
- Wiesz, powinieneś leczyć te swoje życiowe lęki. Najlepiej czekoladą. – wcisnął mu tabliczkę do ręki i ziewnął, demonstrując swoje zmęczenie – Z jakiegoś powodu ten związek ich uszczęśliwia. Po prostu się od nich odpieprz.
Wykorzystałem całą siłę woli, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Dae odwrócił się i powoli skierował się w stronę swojego pokoju. Jong przez chwilę tkwił nieruchomo, po czym spojrzał na nas. Wiedziałem, że już mu przeszło, w momencie, gdy jego spojrzenie złagodniało. Gdzieś z głębi korytarza dobiegł przytłumiony głos Hyun’a.
- Idziesz, kretynie, czy będziesz spał w progu pokoju?!
- Idę, idę, nie drzyj się, bo ich pobudzisz, ty pseudo psychologu.
- Jak mnie nazwałeś?!
- Tak, jak usłyszałeś!
Głosy ucichły, gdy cicho zamknął drzwi od naszego pokoju. A może już pokoju mojego i Zelo? Zamknąłem oczy i przytuliłem policzek do włosów chłopaka. Kto by pomyślał. Chyba powinienem podziękować życiu za to, jakich mam przyjaciół. I za akceptację. Przede wszystkim za akceptację.
Piękne <3
OdpowiedzUsuńMiałam zajebistego, ekstremalnego wyszczerza na ryjku.
Zdecydowanie za dużo szczęścia naraz <3
Kocham cię normalnie *o*
Za trollowanie zjadło mi pół komentarza
UsuńZdecydowanie tego nie lubię XD"
Musisz przeżyć z resztkami, które się zachowały .3.
O matko, matko. Warto było czekać, zdecydowanie <3 I wykorzystałaś nasze kochane prezerwatywy, by się zemścić na Chanie! XDDD A Daehyun był... zajebisty w tym rozdziale o__O To mi rozwaliło mózg. Kocham, uwielbiam i wiesz że teraz mam ochotę na jeszcze więcej? XD
OdpowiedzUsuńSzkoda mi JongUppie...ale wszystko dobrze się skończyło i to się liczy! Mam nadzieję ze ktoś go przygarnie, hm...?
OdpowiedzUsuńA Daehyun tutaj jest zajebisty! Takie jego wizerunek mi(nmie wiem jak reszcie) baaardzo pasuje. Będziesz tak go dalej kreowac?/Renny
I kolejny zajebisty rozdział. Kocham twoje opowiadania :3 życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńSram po prostu. TAKI IDEALNY BIAS! <3 ;_; Dae czlowiek, wielbię. Nie wiem co Upowi tak przeszkadza, noo. Zelo szczęśliwy to powinien się cieszyć, a nie!
OdpowiedzUsuńHIMCHAN ROZWALIŁ SYSTEM KEKE! XDDD Te prezerwatywy rozwaliły czasoprzestrzeń! <3 XD
Cudny rozdział, cudne opko, a ja komentuję dopiero teraz. Przykro mi, ale prezerwatywy nie chcą reagować na klej w sztyfcie. ;-/
OdpowiedzUsuń