sobota, 3 listopada 2012

8. Cena błędów

Autor: Oresammie
Beta: Brak

NIE BIJCIE! D: Miałam to skończyć i wstawić wczoraj, ale...zabrano mi internet T_T Przepraszam! I nie załamcie się, jaką to ma długość - ledwo dałam radę to skończyć.
W kwestii Zelo: jak ktoś nie pamięta, to mój Jelly jest przywiązany do Banga i w zasadzie wybaczyłby mu wszystko (prędzej czy później). Nie chciałam, żeby wyszła z tego jakaś drama typu "wybacz mi, X, tak bardzo cię kocham!" "wybaczam ci, Y, jesteś całym moim życiem!" *facepalm* Jeśli jednak wyszła, to najmocniej przepraszam D:
Enjoy!

Wpatrywałem się we wskazówki zegara. Kim powinien tu być lada moment. Nerwowo pukałem w blat stołu. Co ja mam mu powiedzieć? Nawet nie będzie chciał mnie wysłuchać. Niemalże podskoczyłem, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Chwilę później do kuchni wszedł Zelo. Spojrzał na mnie przelotnie i skierował się do lodówki, którą otworzył w poszukiwaniu czegoś.
- Jelly...
Nawet nie przerwał wykonywanej czynności. Wyjął kilka rzeczy i niezdarnie próbował coś z nich zrobić. Po chwili uzmysłowiłem sobie, że ma zamiar przygotować jedzenie. Westchnąłem cicho – wiedziałem, że powinienem to zrobić, ale nie chciałem go bardziej urazić. Obserwowałem, jak wrzuca kawałki kurczaka na rozgrzaną patelnię i ma problemy z przewracaniem ich. Cichy syk bólu przywrócił mnie do rzeczywistości. Zerwałem się z krzesła i zabrałem mu pałeczki zanim zrobił sobie coś jeszcze.
- Zostaw, ja to zrobię. – powiedziałem i już zabierałem się do przeproszenia go, gdy zauważyłem, że obserwuje mnie dziwnym wzrokiem. W jego oczach było coś w rodzaju żalu. Odsunął się ode mnie i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Wpatrywałem się w miejsce, z którego przed chwilą zniknął, dopóki nie poczułem gwałtownego bólu w prawej dłoni. Syknąłem i wywarczałem przekleństwo. Cholerny kurczak. Skupiłem się na tym, żeby zrobić coś do jedzenia, przez co przez chwilę mogłem zapomnieć o całej sytuacji. Gdy pół godziny później stawiałem przed nim talerz z obiadem byłem już spokojniejszy. Usiadłem po drugiej stronie blatu i zacząłem grzebać pałeczkami w jedzeniu.
- Zelo...
Nawet nie spojrzał na mnie. Zabolało mnie to; skrzywiłem się nieznacznie, ale postanowiłem spróbować jeszcze raz.
- Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie powinienem się tak zachowywać, nawet, jeśli byłem bardzo zmęczony. Przepraszam.
Dalej nie drgnął. Machinalnie jadł, zupełnie, jak gdyby był sam. Spuściłem wzrok i ponuro dźgnąłem swojego kurczaka. Odechciało mi się jeść. Usłyszałem szuranie odsuwanego krzesła i odprowadziłem wzrokiem chłopaka, który odnosił swoje naczynia. Włożył je do zmywarki, zamknął ją i po prostu wyszedł. Odsunąłem swój talerz i położyłem się na blacie. Po chwili zacząłem lekko w niego uderzać, jednocześnie mrucząc do siebie.
- Idiota. Debil. Ostatni kretyn. Egoistyczny dupek. Jak mogłem...
W każdej chwili czułem szybko przepływający czas. Gdyby Kim spełnił to, co obiecał, nigdy więcej nie mógłbym im spojrzeć w oczy. Wyobrażałem sobie wyrzuty, które robiłby mi Jae. Wściekłość Up’a. Wymowne milczenie Hyuna. Od tej pory byłbym dla nich nikim. Sama wizja przyprawiała mnie o dreszcze. Nienawidziłem być nikim, tą osobą, która była zawsze najgorsza. Cokolwiek zrobiłem – zawsze byłem w szkole nikim. Do czasu, gdy poznałem Chan’a. To on przeciwstawiał się wszystkim, którzy chcieli mnie pognębić. A tym razem okazało się, że zawiodłem nawet jego. Tak bardzo chciałem przeprosić...
Widziałem Zelo, gdy siedział na kanapie i oglądał telewizję. Ulokowałem się na dywanie i wpatrywałem w niego błagalnym wzrokiem. Proszę, powiedz coś. Czasem łapałem go na tym, jak zerka na mnie, zawsze jednak odwracał wzrok. Czułem się tak żałośnie. Przez cały dzień nie udało mi się nawet z nim porozmawiać. Chodziłem jego tropem jak cień. Patrzyłem na niego. Wszystko zawiodło. Obudziłem się w środku nocy oparty o kanapę. Zdezorientowany rozejrzałem się i zauważyłem śpiącego Zelo. Z żalem przypomniałem sobie, że od rana już nigdy nie będziemy mogli być razem. Zawiodłem. Nie udało mi się. Nigdy go nie dotknę. Nawet, gdyby tego chciał, z pewnością reszta uniemożliwi mu to. Westchnąłem bezdźwięcznie. Wstałem z podłogi i powoli, tak, żeby go nie obudzić, wziąłem go na ręce. Był zaskakująco lekki, nawet nie musiałem się wysilać. Drzwi od sypialni otworzyłem sobie nogą. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą. Chyba czas się pożegnać. Delikatnie pogładziłem go po głowie. Poczułem się, jak gdyby odebrano mi mowę. Żal skurczył mi gardło i wydałem z siebie dziwny dźwięk podobny do szlochu. Obiecałem sobie, że nigdy go nie zostawię i zawsze będę go chronił. Przed wszystkim. Tylko nie przede mną. Wychodząc z sypialni nie zauważyłem, jak uśmiechnął się przez sen. Więc tak miał wyglądać nasz koniec? Chyba wolałbym go nigdy nie zobaczyć. Ociągając się i zerkając w stronę sypialni doprowadziłem się do porządku. Czując się jak w jakimś głupim śnie nabazgrałem dwa zdania na kartce i wyszedłem z domu. Znowu.

Rano będę w naszej sali. Nie martw się.

***

Raz, dwa, trzy, cztery. Kabelki od słuchawek gwałtownie zmieniały swoje położenie wraz z każdym moim krokiem. Od trzech godzin ćwiczyłem nasz nowy układ. Nie zwracałem uwagi na ból mięśni ani brak przyzwoitej rozgrzewki. Musiałem po prostu zapomnieć. Zrobiłem kilka gwałtownych ruchów i potknąłem się o jeden z kabli zalegających na podłodze. Upadłem z głuchym hukiem i przez chwilę nie podnosiłem się, tylko oddychałem głęboko. Po wyrównaniu oddechu chwiejnie wstałem i zdjąłem słuchawki. Właśnie wtedy do sali wkroczyła pozostała piątka. Jelly wyglądał na całkiem szczęśliwego, gdy znalazł się w pomieszczeniu. Rozmawiali wesoło, Up nawet przywitał się z daleka. Skinąłem im i z poczuciem winy oddaliłem się na jedną z ławek. Zdążyłem zdjąć z siebie koszulkę, gdy coś mnie dźgnęło w plecy. Wzdrygnąłem się i odwróciłem, żeby zobaczyć Kim’a przyglądającego się mi z zaintrygowaną miną.
- Zelo powiedział, że go przeprosiłeś.
Przez chwilę patrzyłem na niego oniemiały, kilkadziesiąt razy powtarzając sobie jego słowa. Westchnął i uśmiechnął się gorzko.
- Nie wiem, ile w tym prawdy, ale skoro tak powiedział, to albo za bardzo mu na tobie zależy i cię kryje, albo po prostu to zrobiłeś. Mam nadzieję, że już nigdy nie zostaniesz takim wrednym dupkiem, jakim byłeś niedawno. – odwrócił się ode mnie z zamiarem odejścia. W ostatniej chwili zatrzymał się i obejrzał, oceniając mnie zamyślonym wzrokiem.
- Wiesz, jak masz problemy z cierpliwością, to zawsze możesz na mnie liczyć. Obrobimy cukiernię czy coś.
- Kim... – pokręciłem głową z niedowierzaniem. Puścił mi oczko i rzucił się biegiem w stronę Jae, który właśnie konsumował ciasto. Chwilę później można było usłyszeć odgłosy walki o jedzenie i triumfalny krzyk zwycięzcy. Dopóki nie zdał sobie sprawy, że nie ma łyżeczki. Schowałem twarz w dłoniach i powoli wypuściłem powietrze. Więc to nie koniec? Chyba pierwszy raz nie obraziłbym się, gdybym się rozpłakał. Ze szczęścia, oczywiście. Chwiejnie podniosłem się i skierowałem w stronę łazienki. Przemywałem twarz, gdy poczułem pchnięcie. Zaskoczony straciłem równowagę i poleciałem na ścianę. Gwałtownie wciągnąłem powietrze, gdy moja skóra spotkała się z zimnymi kafelkami. Moje spojrzenie napotkało oczy Zelo. Bardzo rozbawionego Zelo.
- Jelly...
- Nic nie szkodzi, Bangie.
Zamilkłem, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
- Chyba dostałeś wystarczającą nauczkę.
Powoli zbliżał się do mnie, aż wyciągnął rękę i dźgnął mnie palcem w brzuch.
- Kto ci pozwolił chodzić bez ciuchów przed kimkolwiek oprócz mnie?!
Parsknąłem śmiechem i przyciągnąłem go do siebie, z zadowoleniem przyjmując ciepło i znajomy zapach lawendy. On jednak odsunął się ode mnie, nabrał w złożone dłonie nieco zimnej wody i wylał prosto na moją gołą skórę. Odruchowo zasłoniłem się przed zimnymi kropelkami.
- Ty...
Nie skończyłem, bo przysunął mnie do siebie i gwałtownie pocałował. Mruknąłem cicho, poddając mu się. Przerwałem mu, gdy znowu wylądowałem plecami na zimnych kafelkach.
- Jelly, co robisz?
- Odbieram swoją nagrodę!
- Za co? – zaśmiałem się, odrywając się od ściany. Posłał mi oburzone spojrzenie, gdy wytarłem się ręcznikiem i założyłem koszulkę, którą z sobą przyniosłem.
- Za podłe traktowanie!
Zmierzyłem go badawczym wzrokiem. Co znowu chodziło po głowie temu marudnemu dzieciakowi?
- Jaką nagrodę sobie życzysz?
- Jedno, dowolne życzenie.
- W porządku. – przewróciłem oczami. Czasem miewał dziwne pomysły, nie wydawało mi się, że ten będzie najgorszy. Zdążyłem wyjść z łazienki, gdy dogonił mnie z zagadkową miną. Spojrzałem na niego podejrzliwie, ale tylko się uśmiechnął. Z drugiego końca sali pomachał do mnie Up, wyraźnie przerażony rozmową z managerem. Widziałem jego błagalne spojrzenie, ale pokazałem mu język i skierowałem się w stronę najbliższej ławki. Niech chociaż raz ktoś inny się pomęczy. Właśnie piłem wodę z butelki, gdy odezwał się Zelo.
- Mam życzenie.
Zerknąłem na niego na znak, że go słucham. Miał wyjątkowo uradowaną minę.
- Chcę, żebyś się ze mną przespał.
Zakrztusiłem się wodą i zacząłem gwałtownie kaszleć. Poklepał mnie mocno po plecach, a po chwili mogłem znowu oddychać. Spojrzałem na niego załzawionymi oczami.
- Nie zgadzam się.
- Ale to było moje życzenie!
- Jelly...
- OBIECAŁEŚ!
Kilkanaście metrów dalej Hyun i Jae spojrzeli na nas ze zdziwieniem. Cholerny dzieciak. Wpatrywał się we mnie z obrażoną miną i wyraźnie czekał na moją reakcję.
- Jeśli chcesz. – wycedziłem wolno, czując, że będę tego żałował. Uśmiechnął się szeroko i zaczął coś nucić pod nosem. Nawet mój własny chłopak mnie wykorzystuje. A jeśli mowa o wykorzystywaniu...
- GUK RUSZ TYŁEK, IDZIEMY NA SPOTKANIE!
Nasz manager na pewno coś o tym wiedział.

***

Późnym wieczorem wracałem do naszego mieszkania. Wiedziałem jedno – byłem straszliwie zmęczony. Otworzyłem drzwi i zdziwiłem się na widok ciemności panującej w środku. Czyżby Zelo już spał? Zdążyłem zdjąć buty i przekręcić zamek, gdy coś mnie pociągnęło za ramię. Rozbawiony dałem się poprowadzić do sypialni, gdzie zostałem puszczony, z czego skorzystałem i usiadłem na łóżku.
- Obiecałeś. – usłyszałem obrażony głos mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się złośliwie, gdy naszła mnie jedna myśl.
- To twoje życzenie. Rób co chcesz.
Usłyszałem, jak robi niepewny ruch, dźwięk odpinanego zamka i jego bluza leżała już na podłodze. Momentalnie przestałem się uśmiechać. Cholera, on myślał, że mówiłem poważnie? Nawet to, że się zgodziłem, nie przeszkodziłoby mi w nie pozwoleniu mu na to. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby przez głupie myśli oddał mi całą swoją niewinność. Bo na to nie zasługiwałem, co udowodniłem w ostatnich dniach. Szelest jeansu ściąganego z ciała. Już miałem mu przerwać, gdy usłyszałem huk i cichy jęk. Szybko zapaliłem lampkę nocną i nie udało mi się powstrzymać od wybuchu śmiechu. Jelly leżał na podłodze. Zaplątany we własne spodnie. Z całkowicie zaskoczoną miną.
- Głupi dzieciak.
Wychyliłem się, złapałem go za ręce i wciągnąłem na łóżko. Wciąż rozbawiony wyplątałem go z ciuchów i założyłem mu moją koszulkę, której używał do snu. Patrzył na mnie z lekkim żalem, wciąż nie rozumiejąc, co robię. Pchnąłem go lekko, tak, żeby upadł na pościel i z wielkim uśmiechem wypowiedziałem jedno słowo.
- Nie.
- Dlaczego?! Obiecałeś!
Zaśmiałem się cicho, pozbywając się swoich ciuchów i przebierając się w te do spania. Nie miałem siły na nic, a tym bardziej na dziecinne kłótnie, dlaczego nie zgodziłem się uprawiać z nim seksu. Położyłem się obok i na widok jego oburzonej miny potargałem mu włosy.
- Bo nie jestem studnią życzeń i potrafię je spełniać tylko w urodziny osoby, która o czymś marzy.
Niemalże widziałem trybiki w jego głowie, które ustawiają się w odpowiedniej kolejności. Widocznie go olśniło, bo uśmiechnął się i z zadowoleniem przytulił do mnie. Mruknąłem cicho; brakowało mi tego. Gdzieś na granicy świadomości wiedziałem, że właśnie obiecałem mu, że to zrobię. A ja niestety dotrzymuję swoich obietnic.
Sięgnąłem za siebie i zgasiłem lampkę. Zamknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą. Mniej, niż 24 godziny temu, myślałem, że straciłem go bezpowrotnie. Tymczasem wciąż tkwię tu z nim, ba, obiecałem mu coś więcej. I nie wydaje się, żeby to miało się zmienić. Cena moich błędów była wysoka, ale oddałbym wszystko, żeby to naprawić. Tylko po to, żeby po zamknięciu oczu wciąż widzieć nas i światło nad nami. Razem.

6 komentarzy:

  1. Omg, omg, omg! Cieszę się, że Zelo mu wybaczył tak szybko. Nie lubię gdy postacie za bardzo się męczą, ale dla Banga dobrą nauczką było to, że młodszy się do niego nie odzywał.
    I to życzenie! BOŻE, DZIĘKI, ALE MNIE NIE MA! *-* JA CHCĘ! JA CHCĘ ŻEBY ON SPEŁNIŁ TO ŻYCZENIE ZELO! ASDFGHJKLKJHGFDSADFGHJ! <3333
    Weny XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że wkrótce życzenie Zelo bedzie spełnione! Świetne!Weny i czasu życzę!/ Renny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne <33 Uwielbiam twój styl pisania i twoje opowiadania :*
    Czekam na kolejny rozdział :"*
    Pozdrawiam i życzę weny: D

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog o BangLo ? Wreszcie ktoś o nich pisze... i to jeszcze tak pisze *O*
    Mówię Ci, że przeczytałam wszystkie części i wszystkie shoty, ale jestem śmierdzącym leniem i komentuje pod tą notką. xD
    Masz genialny styl pisania ^^ Jak opisujesz ich związek, uczucia to ja sie rozpływam. Trafiasz do mojego rankingu ulubionych ficków :D

    Co do rozdziału... ACH ZELO TE TWOJE ŻYCZENIA XD
    Mam nadzieje, że doczekam się kolejnego rozdziału.

    Życzę weny i pozdrawiam,
    Lee Juki~

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham cię! XD
    W końcu znalazłam jakiś blog Bang x Zelo ^O^
    Strasznie mi się podoba twój styl pisania :3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^
    Mam nadzieję, że życzenie Zelo szybko się spełni *___*

    OdpowiedzUsuń
  6. o ja nie moge .. :-). uwielbiam cie, ba Kocham !!!!!! uwielbiam jak piszesz ... jestes niesamowita.. :-)

    OdpowiedzUsuń