czwartek, 1 listopada 2012

7. Kim jestem?

Autor: Oresammie
Beta: Eh, brak~

Z góry ostrzegam - nie ma fluffu i słodyczy. Bo tak, o. Jutro o tej porze powinien być kolejny rozdział. So enjoy!

Ps. lubię, jak mi piszecie komentarze <3

Miesiąc później byliśmy w trakcie nagrywania MV do jednej z naszych nowych piosenek – Power. Pracowaliśmy ciężko, często po kilkanaście godzin dziennie, co skutkowało trwałym przemęczeniem. Szczerze mówiąc, to czułem się trochę, jak po bliskim spotkaniem z pociągiem. Rola lidera w zespole zmuszała mnie do uczestniczenia we wszystkich spotkaniach z bardzo-ważnymi-ludźmi. Na moje nieszczęście zawsze towarzyszył mi nasz upierdliwy manager. Po pewnym czasie ciągłego stresu zacząłem być drażliwy i wściekać się z byle powodu. Niestety nie miałem ani chwili, w której mógłbym zwyczajnie odpocząć. Tego dnia znowu zaspaliśmy, więc poganiałem chłopaka, żeby znaleźć się w studiu jak najszybciej. Nie było czasu na chodzenie piechotą – zamówiłem taksówkę. Siedząc w środku rzuciłem kierowcy adres i oparłem głowę o szybę, wciąż walcząc z sennością i zmęczeniem. Poczułem, jak Zelo przysuwa się do mnie i próbuje przytulić. Westchnąłem ciężko i nie otwierając oczu odsunąłem go od siebie. Nie miałem siły na jego gierki. Nie mogłem też zobaczyć, jak rzucił mi zranione spojrzenie, zanim odwrócił się w drugą stronę. Kilkunastominutową trasę przebyłem w stanie pośrednim między snem, a jawą. Będąc już na miejscu zapłaciłem za kurs i mało przytomnie podążyłem za żyrafką, który zdążył już wejść do środka. Przechodząc przez jedne z przeszklonych drzwi natknąłem się na Moon’a niosącego kubek z kawą. Skinął mi na powitanie i skierowaliśmy się wspólnie do sali, w której mieliśmy dzisiaj nagrywać.
- Wyglądasz okropnie. – mruknął Up, w marszu wypijając duży łyk kawy.
- Też miło mi cię widzieć.
- Mówię poważnie. Zrób coś ze sobą. – poczułem na sobie jego troskliwe spojrzenie. A niby jak miałem wyglądać, gdy wróciłem do własnego mieszkania około 4 nad ranem? Wydawnictwo miało jakieś problemy i zostałem zaciągnięty wraz z managerem na długą i nudną konferencję poświęconą temu tematowi. Rozmowy przedłużyły się i w ten sposób zdołałem ograniczyć liczbę godzin swojego snu do trzech. Nikt nie musiał mi mówić, jak koszmarnie dzisiaj wyglądam, bo doskonale to czułem poprzez nasilający się ból głowy, zmęczenie i senność.
Za kolejnymi drzwiami udało nam się spotkać resztę zespołu. Lekko odetchnąłem, gdy zauważyłem, że wszyscy wyglądają na przemęczonych. Zresztą co w tym dziwnego – porównując to do ilości przepracowanych godzin. Sala została zamieniona w coś, co na pewno przyda się w teledysku, ale nie miałem zielonego pojęcia, jaki był cel dzisiejszego wystroju. Na jednym ze stołów zauważyłem kilkanaście puszek przypominających dezodoranty. Zdezorientowany zerknąłem na Jong’a, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie patrz tak na mnie. Wymyślili sobie, żebyśmy pryskali tym dziadostwem podczas tańczenia.
- I jaki miałoby to cel? Zaduszenie całej ekipy tandetnym zapachem?
- Nie wściekaj się na mnie, przecież wiesz, że to nie był mój pomysł! – chłopak prychnął i oddalił się w przeciwnym kierunku. O co mu niby chodziło? Odezwałem się w miarę normalnie. Dano nam dwadzieścia minut na porządne rozgrzanie się i mieliśmy zaczynać. Dostaliśmy wyjaśnienie, w którą stronę mamy pryskać tymi dezodorantami i zabraliśmy się za kręcenie sceny. Po kilku próbach, kiedy myślałem, że cisnę tą metalową puszką w managera, nareszcie udało nam się nagrać mały fragment.
- STOP! Było świetnie, pięć minut przerwy!
Odetchnąłem z ulgą i przeciągnąłem się. Moje mięśnie miały zwyczajnie dość – ćwiczyliśmy codziennie, a ruszaliśmy się coraz wolniej. Przemęczenie zbierało swoje żniwo. Usłyszałem „Bang oppa, spójrz!”, więc odruchowo odwróciłem się w stronę źródła dźwięku, aby zobaczyć, jak roześmiany Zelo pryska swoim dezodorantem. Prosto w moją twarz. Syknąłem z bólu i szybko zacząłem trzeć oczy, ale to tylko potęgowało łzawienie. Świat nagle stał się białą plamą z kilkoma cieniami. Poczułem, że ktoś mnie gdzieś ciągnie, a po chwili strumień wody oblał moją twarz. Parsknąłem z oburzeniem, mrugając oczami i próbując pozbyć się tej mgły z zasięgu mojego wzroku. Niestety wcale to nie pomogło i po wysuszeniu twarzy ręcznikiem mój zakres widzenia wcale się nie polepszył.
- Nic nie widzę! – jęknąłem i zamachałem rękami, próbując zorientować się, gdzie jestem. Usłyszałem ciche przekleństwo, a po barwie głosu zorientowałem się, że obok mnie stał Kim.
- Trzeba cię zawieźć do szpitala.
- Nie trzeba.
- Bang, kretynie, możesz mieć uszkodzony wzrok!
Westchnąłem i zacząłem obmacywać powietrze dookoła mnie, żeby go znaleźć. W końcu wpadłem na coś ciepłego, co okazało się sukcesem. Chwycił mnie za nadgarstek i zmusił do szybkiego marszu w kierunku, którego nie widziałem. Droga zajęła nam więcej czasu, niż zwykle, bo co chwilę potykałem się o rzeczy, których nie mogłem wyczuć. Zanim usłyszałem szczęk zamykanych drzwi, dobiegł do mnie przerażony głos Zelo.
- Bang, ja wcale nie chciałem, przepraszam!

***

W szpitalu ponownie przemyto moje oczy, ale tym razem jakimś specyfikiem, który nie pachniał zbyt miło. Po użyciu go zaczęło mi dokuczać mocne pieczenie, które zniknęło wraz z założeniem mi opatrunku. Powiadomiono mnie, że mogę go zdjąć wieczorem i powinienem czuć się lepiej, tymczasem powinienem odpoczywać. Pod czujnym okiem przyjaciela dotarliśmy do mojego mieszkania, po czym zostawił mnie informując, że manager chce go natychmiast widzieć. Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem i poczułem się bezradny. Otaczała mnie ciemność – najpierw głos, a teraz miałem być ślepcem? Świetnie, dziękuję, pieprzone życie. Jakimś cudem udało mi się rozebrać i orientując się poprzez położenie mebli dotrzeć do sypialni. Tam rzuciłem się na łóżko i z wściekłości ugryzłem poduszkę. Byłem niewidomy (to, że chwilowo, wcale nie miało znaczenia) i to przez kogo? Przez własnego chłopaka! Ostatnio irytował mnie swoim zachowaniem, ale tym razem przegiął. Przewróciłem się na brzuch i wypuściłem powietrze w poduszkę. Zmęczenie, które dawało o sobie znać od samego rana, wygrało z moją silną wolą i po chwili już spałem.
Obudziłem się, pierwszy raz od wielu dni czując się wypoczętym. Poczułem, jak ktoś mnie głaszcze po głowie i zamruczałem z zadowoleniem. Moment później wróciła do mnie świadomość i podniosłem się gwałtownie. Przypomniałem sobie o wściekłości na Zelo i w jednym momencie miałem ochotę go uderzyć za to, co mi zrobił. A w każdym razie zrobiłbym to, gdybym widział.
- Bangie, przep...
- Wynoś się.
- Ale...
- Wyjdź. Natychmiast. Dopóki nic jeszcze nie zrobiłem.
Usłyszałem, jak zeskakuje z łóżka, szybko kieruje się w stronę drzwi i wychodząc zamyka je z hukiem.
- I nie trzaskaj drzwiami! – warknąłem za nim, zaciskając dłonie na kołdrze. Dlaczego, do cholery, on mi robi na złość? Gdybym widział i był sobą, na pewno czułbym się jak skończony dupek. W tej samej chwili Jelly leżał na kanapie i próbował stłumić płacz poduszką. Gdybym wiedział. Ale nie wiedziałem, więc z wściekłą miną zakładałem słuchawki na uszy i odchodziłem w świat muzyki.
Kilkadziesiąt piosenek później postanowiłem się zorientować, czy lekarstwo zadziałało. Powoli odwiązałem opatrunek i zamrugałem kilkakrotnie. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i z radością odkryłem, że ponownie mogę widzieć. Już w lepszym humorze spojrzałem na zegarek. Wskazywał drugą w nocy. No pięknie. Postanowiłem jeszcze skorzystać z toalety i dopiero położyć się spać. Przechodząc przez salon zauważyłem Zelo, który spał na kanapie i przytulał się do poduszki. Ustałem na moment, ale po chwili wzruszyłem ramionami i wznowiłem swój marsz. Niech sobie radzi sam. Ostatnie, co pamiętam, to ciepło łóżka i myśl, że nareszcie odpocznę.
Budzik zadzwonił bezlitośnie o siódmej, więc z niechęcią wstałem z łóżka. Wykonałem poranne czynności nie zamieniając ani jednego słowa z moim chłopakiem. Już ubierałem kurtkę, gdy zaszedł mnie od tyłu i przytulił się mocno.
- Prze...
- NIE. – warknąłem, odrywając go od siebie i nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem. Całą drogę do studia nie odzywał się i był jakiś taki przygaszony. Nie moja sprawa. Wchodząc na salę przywitałem się z resztą i bez zbędnego gadania zaczęliśmy rozgrzewkę pod okiem Moon’a. Nagrywanie szło nam dość sprawnie, więc skończyliśmy nieco wcześniej. Przynajmniej reszta, bo ja zostałem zmuszony do ponownego uczestnictwa w bardzo ważnym spotkaniu i w domu byłem dopiero późnym popołudniem. Zdążyłem zjeść na mieście, więc nie trudziłem się robieniem obiadu. Bez słowa minąłem Zelo i zignorowałem smutne spojrzenie, które we mnie wlepił. Zamknąłem się w sypialni i zająłem pracą papierkową. Około dwóch godzin później usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Wyjdź. – rzuciłem, nawet nie podnosząc wzroku. Jedyną reakcją były szybkie kroki i po chwili wszystkie moje dokumenty leżały na podłodze. Siedziałem na łóżku, nieco zaskoczony, i z wściekłością wpatrywałem się w chłopaka na przeciwko mnie. Jelly wyglądał na wkurzonego. Chyba nawet w takim samym stopniu, jak i ja.
- Powiedziałem, żebyś wyszedł!
- Nie.
- Wynoś się!
- BANG POSŁUCHAJ MNIE!
Wlepiłem w niego wściekłe spojrzenie, próbując się opanować. Ten powód do uspokojenia się przyszedł chwilę później, po jego słowach.
- Ostatnio zachowujesz się dziwnie! Wcale nie pozwalasz mi się do siebie zbliżyć! To boli, Bang. Nie chciałem ci wczoraj zrobić krzywdy, przepraszam. – przez chwilę milczał – Wiesz, myślałem, że jesteś inny.
- O co ci znowu chodzi?
Obserwowałem, jak schodzi z łóżka i kieruje się ku drzwiom. Zatrzymuje się z ręką na klamce, tym razem nie patrząc na mnie.
- Myślałem, że jeśli nie dasz rady, to po prostu mi powiesz. W końcu jesteś starszy, powinieneś być mądrzejszy. Chyba dla ciebie za trudne było wypowiedzenie „Zelo, przepraszam, jestem zmęczony, potrzebuję trochę spokoju”? Zrozumiałbym. A tymczasem... jesteś porąbanym gnojkiem Bang Yong Guk.
Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w miejsce, w którym przed chwilą stał, a w uszach wciąż miałem huk zamykanych drzwi. Przesadziłem. Dopiero to do mnie dotarło, że właściwie nie miałem powodu do wyżywania się na nim. I że miał rację.

***

Następnego dnia próbowałem z nim porozmawiać, ale wcale nie mogłem go złapać. Wyszedł wcześniej ode mnie. W studiu wciąż udawał zajętego lub po prostu na mój widok odchodził w drugą stronę. Jeden raz udało mi się złapać z nim kontakt wzrokowy – spojrzenie pełne bólu i rozczarowania. Czułem się winny. Jak cholera. Przez ostatnie dni traktowałem go jak śmiecia wyłącznie dla swojej chorej satysfakcji czy rozładowania stresu. Nikt na to nie zasługuje. Wracając do domu miałem już pewien plan. Nieobecność Zelo działała na moją korzyść, więc od razu po wejściu zabrałem się do jego realizacji. Znalazłem kartkę i długopis i usiadłem przy stole, żeby zastanowić się, co napisać. Po chwili miałem już ułożone słowa i zbierałem się do wyjścia. Zapisany papier zostawiłem na stole tak, żeby go nie przeoczył. Wychodząc z bloku rozmyślałem o tym, co zakreśliłem wciąż świeżym tuszem i uznałem, że to było jedyne wyjście. Tymczasem na papierze powoli zasychały słowa.

To ja. Gdy chowam głowę w piasek, bo jestem przerażony tym, co robię. To ja. Gdy nie umiem cię przeprosić, bo nawet nie wiem, za co byłem zły. To ja. Zdawało mi się, że akceptowałem w tobie wszystko, ale ostatnie dni uświadomiły mi, jakim jestem dupkiem. To ja. Podobno takiego mnie kochałeś, więc proszę, wybacz mi. Kocham cię.
Kim jestem, Choi Jun Hong?

Wsiadłem w pierwszy lepszy pociąg. Znalazłem się na jakimś odludziu, poza miastem. W pobliżu znalazłem plac zabaw dla dzieci, ale z racji późnej, wieczornej pory był opustoszały. Usiadłem na jednej z huśtawek i zacząłem lekko się odpychać. Spojrzałem w niebo i zamarłem, gdy ujrzałem miliony gwiazd. W mieście z reguły nie można ich tylu dostrzec, ale tutaj przekonałem się, jakie są piękne. Pogrążyłem się w rozmyślaniach, ale nawet chłód nocy nie wygrał ze zmęczeniem z całego dnia. Obudziło mnie dźgnięcie w bok i pierwsze, co zobaczyłem po otworzeniu oczu, to jakaś starsza kobieta przypatrująca mi się z uśmiechem.
- Dziewczyna, eh?
- S-słucham? – wyjąkałem, prostując się na huśtawce.
- Pewnie masz problemy z dziewczyną, skoro zarywasz noc w takim miejscu. Kto to widział w tych czasach spędzać noce na placach zabaw! Będziesz chory, synku, mówię ci to! Więc problemy sercowe, eh?
- T-tak można powiedzieć...
- A nie martwi się o to, gdzie spędzasz noc? To jakaś zła ta wybranka, eh.
O cholera. Faktycznie, mogli się martwić. Zerwałem się z huśtawki, zrobiłem niezidentyfikowany gest pożegnalny w stronę staruszki i rzuciłem się biegiem na stację kolejową. Szybko kupiłem bilet do Seoul i ustawiłem się przy oknie, żeby jak najszybciej móc wysiąść. W tym momencie zawibrował mój telefon. Odebrałem go machinalnie, nie sprawdzając nawet, kto dzwoni.
- Słucham?
- CZY CIEBIE DO KOŃCA POPIEPRZYŁO?! GDZIE JESTEŚ?!
Z szokiem odsunąłem aparat od ucha. Skoro Kim przeklinał, to faktycznie musiałem mieć przerąbane.
- W pociągu. Będę za jakąś godzinę.
- W POCIĄGU?! CZY TY, DEBILNY CZŁOWIEKU, WIESZ, CO SIĘ STAŁO?!
- Em...?
- O 4 nad ranem do moich drzwi zapukał Jelly. Zaryczany jak cholera Jelly. Pokazał mi ten marny świstek, który zostawiłeś i opowiedział, co się stało. Bang.Yong.Guk. JA CIĘ ZABIJĘ!
- Chciałem przeprosić!
- SPIERDZIELAJĄC Z DOMU?! ZOSTAWIAJĄC GO SAMEGO?!
- Nie wiedziałem, że tak wyjdzie...
- NIE WIEDZIAŁEŚ?! TY NIE WIEDZIAŁEŚ?! – przerwał na chwilę i odetchnął – Bang, znamy się tyle lat. Myślałem, że wiem, jaki jesteś. Ale ta sytuacja... stałeś się wrednym skurwysynem, wiesz?
- Wiem, przepraszam!
- Nie mnie przepraszaj. Jego.
- Ale...
- Jeśli nie przeprosisz go do jutra, to powiem reszcie. Wtedy kłótnia ze mną będzie twoim najmniejszym problemem. Widzimy się za dwie godziny w twoim mieszkaniu, Guk. Podrzucę tam Zelo. I pamiętaj, masz czas do jutra.
Połączenie zostało przerwane, a ja zastygłem z szokiem na twarzy.

Jutro umrę.

12 komentarzy:

  1. Lubię pisać ci komentarze ^u^
    Straszliwie podobał mi się ten rozdział. Czekam niecierpliwie na kolejny <3
    Mam nadzieję, że wszystko się im ułoży ^u^
    Weeny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bang to skurwysyn, dokładnie! Tak potraktować Zelo, tak wyżywać się. To nie do pomyślenia. Jestem sama na niego zła jak cholera. Mam nadzieję, że Kim to mu do rozumu przemówił. Niech on przeprosi Zelo i ma być już okej. TT__TT
    Weny życzę. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny, biedny Zelo! Chyba pierwszy raz w życiu mam ochotę zajebać Yongguk'owi. Nie wiem, co więcej powiedzieć. Mimo braku mojego ukochanego fluff'u czytało się świetnie. Trzymam cię za słowo i będę czekać wieczorem na następny rozdział ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam ochotę przywalić Bangowi! Jak mógł! No ale mam nadzieję że w następnym rozdziale wszystko będzie dobrze, hmmm? To zbyt piękna para żeby ja zniszczyć!/ Renny

    OdpowiedzUsuń
  6. szybkie.. a jaki Kim wulgarny hehehe o mater.. :-). hehhehehe

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mam zwyczaju komentować, ale coś mnie natchnęło.
    Czytając ten rozdział, czułam dziwne uczucie w brzuchu. Nie potrafię tego opisać, ale to było cos cholernie miłego.~
    Piszesz zajebiscie~
    Weny i jeszcze raz weny~ <3

    OdpowiedzUsuń