Beta: ~
Szybko, prawda? Uprzedzam pytania - napisałam tylko dlatego, bo mam dobry humor po obejrzeniu MAMA ^^
Przy ostatniej notce zapomniałam wam napisać, że wygrałam ten konkurs wraz z moim Być jak Bang Yong Guk <3
A i jeszcze sprawa powiadomień. Jeśli ktoś chce być powiadamiany, to miło by było, gdyby napisał na gg i się chociaż przedstawił - wtedy będę wysyłała info o notce na gg.
Moje gg: 6063163
Zebranie trwało już ponad godzinę. Siedziałem, już skrajnie
znudzony, przy stole i obserwowałem otoczenie. Kilka miejsc ode mnie posadzono
HimChan’a. Po jego minie można było wywnioskować, że jest tak samo
zainteresowany dyskusją jak ja. Opierał się na łokciu i od niechcenia szarpał
brzeg jednej z kartek. Na przeciwko niego siedział Zico. W zasadzie tak w
przenośni – aktualnie leżał na dokumentach i najzwyczajniej w świecie spał.
Manager Block B co jakiś czas dźgał go, na co zupełnie nie reagował, oraz rozglądał
się spanikowany, czy ktoś to zauważył. Chłopak poprawił się na stole, tym samym
pokazując, że na policzku odbił mu się fragment tekstu. Parsknąłem cicho,
rozbawiony sytuacją.
Byliśmy tutaj, aby przedyskutować jakieś arcyważne sprawy. Przynajmniej tak twierdził nasz manager, co po ludzku powinno znaczyć „jesteście tutaj, bo ja tak chcę i oni tak chcą”. Podczas, gdy managerowie rozmawiali z bardzo-ważnymi-osobistościami, my, czyli zbiór naiwnych dzieciaków z różnych zespołów, który dał się wciągnąć w to spotkanie, siedzieliśmy/leżeliśmy/spaliśmy i nudziliśmy się. Nie obchodziły nas zbytnio wszystkie stawki za nadchodzące występy oraz to, czy na stolikach będą żółte czy różowe serwetki. Koszmar.
Poczułem wibracje w kieszeni. Ukradkiem wyjąłem telefon i ukryłem się za papierami pod pozorem czytania tych bzdur. Odblokowałem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. Zelo. O tej porze? Było około 8 nad ranem, czyli teoretycznie powinien spać. No tak, teoretycznie. Z westchnieniem otworzyłem wiadomość i chwilę później podziękowałem za stos papierzysk, które ustawiłem przed sobą.
”Szybko czy wolno, Bangie?”
Przez chwilę zapomniałem, gdzie jestem i tak zwyczajnie...zaczerwieniłem się. Szybko wystukałem odpowiedź zwrotną.
”Jelly, ty idioto! Zapomniałeś może, gdzie jestem?!”
Odetchnąłem głębiej i rozejrzałem się, czy ktokolwiek zauważył. Z siedzących najbliżej mnie osób tylko Kim wpatrywał się we mnie z nagłym zainteresowaniem. Posłałem mu spojrzenie grożące rychłą śmiercią, na co uśmiechnął się szeroko. Ciche wibracje zmusiły mnie do spojrzenia na telefon.
”Na pewno nie ze mną w łóżku. Bangie, ja tylko chciałem usmażyć ryż, a ty już na mnie krzyczysz!”
Przez jeden, cudowny moment miałem świadomość, że się pomyliłem i jednak nie zdeprawowałem go całkowicie. Zmieniłem zdanie wraz z kolejnym smsem.
”Żartowałem. Nie umiem gotować. Szybko czy wolno, Bangie?”
Zrezygnowany uderzyłem twarzą w papiery. Gdzieś z boku doszedł do mnie cichy chichot Chan’a i zaspany głos Zico pytający, co się stało. Schowałem telefon, akurat, gdy doszedł do mnie głos managera.
- GUK!
Podskoczyłem zaskoczony. Widocznie zadał mi jakieś pytanie, którego nie słyszałem. Albo mój mózg przefiltrował je z treści niepotrzebnych, przez co zostało wyciszone.
- S-słucham?
- Jakie jest twoje zdanie?
Szybko obmyśliłem wszystkie możliwe warianty ucieczki i postanowiłem skorzystać z tego najprostszego.
- Em...różowe?
- Niech będą!
Podniosłem się z krzesła i dotarłem do miejsca managera. Nachyliłem się nad mężczyzną i szybko wcisnąłem mu jakiś kit, że źle się czuję. Dzięki temu mogłem radośnie pomachać reszcie męczenników, gdy zamykałem drzwi od drugiej strony. Idąc do wyjścia wyciągnąłem swój telefon i szybko odpisałem temu durnemu dzieciakowi.
”Wolno. Jeśli przyjdę za piętnaście minut, to zastanę cię w łóżku?”
Przez całą drogę urządzenie milczało. Zdziwiłem się także ciszą panującą w mieszkaniu. Rozebrałem się i postanowiłem sprawdzić, gdzie zaczaił się Zelo. Po wejściu do sypialni natknąłem się na chłopaka, który leżał w łóżku i wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem.
- Ale mówiłeś...
- Miałem nadzieję, że pójdziesz ze mną spać, gdy wrócę. Ale skoro wolisz WOLNE rozrywki, to dlaczego nie. – roześmiałem się na widok jego głupiej miny. Usiadłem na łóżku i zająłem się poluzowywaniem krawatu, który miałem na sobie. Chwilę później poczułem, jak coś odpina guziki mojej koszuli. Zatrzymałem się w pół ruchu. – Żartowałem, Jelly.
- Nie ważne. – uśmiechnął się i dalej odpinał guziki. Mimowolnie odwzajemniłem uśmiech i zdjąłem krawat z szyi. Moment po tym moja koszula wisiała luźno i mogłem się jej pozbyć. Odrzuciłem ją gdzieś w stronę drzwi, a zaraz za nią spodnie od garnituru. Wsunąłem się pod kołdrę i ułożyłem wygodnie. Wyciągnąłem ręce w stronę Zelo i przysunąłem go do siebie, jak najbliżej się dało. Nie wydawało mi się, żeby był niezadowolony z tego powodu, bo z cichym pomrukiem przytulił się jak najmocniej. Odetchnąłem głębiej, gdy poczułem, że znowu dopada mnie ta senność, która tak dokuczała mi na spotkaniu. Czułem ciepły oddech Zelo na swoim obojczyku. Wkrótce po tym zasnąłem.
Obudził mnie trzask drzwi i odgłos szybkich kroków, które nagle się urwały. Z niechęcią otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę źródła dźwięku. Gdy doszło do mnie, na co patrzę, pożałowałem, że się obudziłem. Przy łóżku stał Moon. Skrajnie wściekły Moon. Przytrzymywany przez Jae i Kim’a. Young wyglądał na nieco zmieszanego, z kolei na twarzy Chan’a malowało się przerażenie. Gwałtownie poderwałem się do pozycji siedzącej, zsuwając z siebie kołdrę i poluźniając uścisk mojego chłopaka. Him odezwał się cicho, wciąż próbując przytrzymać Up’a.
- Bang, próbowałem mu wytłumaczyć, ale...
- TY CHOLERNY MANIPULATORZE! JAK MOŻESZ WYKORZYSTYWAĆ ZELO?!
Wzdrygnąłem się, spoglądając ze zdumieniem na wściekłego chłopaka.
- Jong, to nie tak...
- A JAK?! WYKORZYSTAŁEŚ JEGO SŁABOŚĆ! JAK JAKIŚ ZWYKŁY ŚMIEĆ!
Poczułem drgnięcie, gdy Jelly obudził się i podniósł na łóżku. Najpierw spojrzał na Moon’a, a później na mnie. Na bardzo przestraszonego mnie. Nie miałem pojęcia, o co chodzi Jong’owi. Przecież nie robiliśmy nic złego. Tyle...że właśnie chciał mnie zabić?
- Bang oppa? Moon hyung? – odezwał się zaspanym głosem mój chłopak, próbując zrozumieć sytuację.
- Chodź, Jelly, on cię więcej nie tknie. – Up próbował zamaskować swoje zdenerwowanie, gdy wyrwał się trzymającym go osobom i chwycił chłopaka za rękę. Ten, zdziwiony wyrwał ją z uścisku.
- Ale ja nie chcę z tobą iść.
- Zelo, przecież on cię krzywdzi. Proszę.
- Nie pójdę.
- Żyrafko...
- NIE PÓJDĘ. – coraz bardziej zdumiony wpatrywałem się w różowowłosego, który z wściekłością patrzył na Moon’a.
- Ale to, co on robi...
Byliśmy tutaj, aby przedyskutować jakieś arcyważne sprawy. Przynajmniej tak twierdził nasz manager, co po ludzku powinno znaczyć „jesteście tutaj, bo ja tak chcę i oni tak chcą”. Podczas, gdy managerowie rozmawiali z bardzo-ważnymi-osobistościami, my, czyli zbiór naiwnych dzieciaków z różnych zespołów, który dał się wciągnąć w to spotkanie, siedzieliśmy/leżeliśmy/spaliśmy i nudziliśmy się. Nie obchodziły nas zbytnio wszystkie stawki za nadchodzące występy oraz to, czy na stolikach będą żółte czy różowe serwetki. Koszmar.
Poczułem wibracje w kieszeni. Ukradkiem wyjąłem telefon i ukryłem się za papierami pod pozorem czytania tych bzdur. Odblokowałem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. Zelo. O tej porze? Było około 8 nad ranem, czyli teoretycznie powinien spać. No tak, teoretycznie. Z westchnieniem otworzyłem wiadomość i chwilę później podziękowałem za stos papierzysk, które ustawiłem przed sobą.
”Szybko czy wolno, Bangie?”
Przez chwilę zapomniałem, gdzie jestem i tak zwyczajnie...zaczerwieniłem się. Szybko wystukałem odpowiedź zwrotną.
”Jelly, ty idioto! Zapomniałeś może, gdzie jestem?!”
Odetchnąłem głębiej i rozejrzałem się, czy ktokolwiek zauważył. Z siedzących najbliżej mnie osób tylko Kim wpatrywał się we mnie z nagłym zainteresowaniem. Posłałem mu spojrzenie grożące rychłą śmiercią, na co uśmiechnął się szeroko. Ciche wibracje zmusiły mnie do spojrzenia na telefon.
”Na pewno nie ze mną w łóżku. Bangie, ja tylko chciałem usmażyć ryż, a ty już na mnie krzyczysz!”
Przez jeden, cudowny moment miałem świadomość, że się pomyliłem i jednak nie zdeprawowałem go całkowicie. Zmieniłem zdanie wraz z kolejnym smsem.
”Żartowałem. Nie umiem gotować. Szybko czy wolno, Bangie?”
Zrezygnowany uderzyłem twarzą w papiery. Gdzieś z boku doszedł do mnie cichy chichot Chan’a i zaspany głos Zico pytający, co się stało. Schowałem telefon, akurat, gdy doszedł do mnie głos managera.
- GUK!
Podskoczyłem zaskoczony. Widocznie zadał mi jakieś pytanie, którego nie słyszałem. Albo mój mózg przefiltrował je z treści niepotrzebnych, przez co zostało wyciszone.
- S-słucham?
- Jakie jest twoje zdanie?
Szybko obmyśliłem wszystkie możliwe warianty ucieczki i postanowiłem skorzystać z tego najprostszego.
- Em...różowe?
- Niech będą!
Podniosłem się z krzesła i dotarłem do miejsca managera. Nachyliłem się nad mężczyzną i szybko wcisnąłem mu jakiś kit, że źle się czuję. Dzięki temu mogłem radośnie pomachać reszcie męczenników, gdy zamykałem drzwi od drugiej strony. Idąc do wyjścia wyciągnąłem swój telefon i szybko odpisałem temu durnemu dzieciakowi.
”Wolno. Jeśli przyjdę za piętnaście minut, to zastanę cię w łóżku?”
Przez całą drogę urządzenie milczało. Zdziwiłem się także ciszą panującą w mieszkaniu. Rozebrałem się i postanowiłem sprawdzić, gdzie zaczaił się Zelo. Po wejściu do sypialni natknąłem się na chłopaka, który leżał w łóżku i wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem.
- Ale mówiłeś...
- Miałem nadzieję, że pójdziesz ze mną spać, gdy wrócę. Ale skoro wolisz WOLNE rozrywki, to dlaczego nie. – roześmiałem się na widok jego głupiej miny. Usiadłem na łóżku i zająłem się poluzowywaniem krawatu, który miałem na sobie. Chwilę później poczułem, jak coś odpina guziki mojej koszuli. Zatrzymałem się w pół ruchu. – Żartowałem, Jelly.
- Nie ważne. – uśmiechnął się i dalej odpinał guziki. Mimowolnie odwzajemniłem uśmiech i zdjąłem krawat z szyi. Moment po tym moja koszula wisiała luźno i mogłem się jej pozbyć. Odrzuciłem ją gdzieś w stronę drzwi, a zaraz za nią spodnie od garnituru. Wsunąłem się pod kołdrę i ułożyłem wygodnie. Wyciągnąłem ręce w stronę Zelo i przysunąłem go do siebie, jak najbliżej się dało. Nie wydawało mi się, żeby był niezadowolony z tego powodu, bo z cichym pomrukiem przytulił się jak najmocniej. Odetchnąłem głębiej, gdy poczułem, że znowu dopada mnie ta senność, która tak dokuczała mi na spotkaniu. Czułem ciepły oddech Zelo na swoim obojczyku. Wkrótce po tym zasnąłem.
Obudził mnie trzask drzwi i odgłos szybkich kroków, które nagle się urwały. Z niechęcią otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę źródła dźwięku. Gdy doszło do mnie, na co patrzę, pożałowałem, że się obudziłem. Przy łóżku stał Moon. Skrajnie wściekły Moon. Przytrzymywany przez Jae i Kim’a. Young wyglądał na nieco zmieszanego, z kolei na twarzy Chan’a malowało się przerażenie. Gwałtownie poderwałem się do pozycji siedzącej, zsuwając z siebie kołdrę i poluźniając uścisk mojego chłopaka. Him odezwał się cicho, wciąż próbując przytrzymać Up’a.
- Bang, próbowałem mu wytłumaczyć, ale...
- TY CHOLERNY MANIPULATORZE! JAK MOŻESZ WYKORZYSTYWAĆ ZELO?!
Wzdrygnąłem się, spoglądając ze zdumieniem na wściekłego chłopaka.
- Jong, to nie tak...
- A JAK?! WYKORZYSTAŁEŚ JEGO SŁABOŚĆ! JAK JAKIŚ ZWYKŁY ŚMIEĆ!
Poczułem drgnięcie, gdy Jelly obudził się i podniósł na łóżku. Najpierw spojrzał na Moon’a, a później na mnie. Na bardzo przestraszonego mnie. Nie miałem pojęcia, o co chodzi Jong’owi. Przecież nie robiliśmy nic złego. Tyle...że właśnie chciał mnie zabić?
- Bang oppa? Moon hyung? – odezwał się zaspanym głosem mój chłopak, próbując zrozumieć sytuację.
- Chodź, Jelly, on cię więcej nie tknie. – Up próbował zamaskować swoje zdenerwowanie, gdy wyrwał się trzymającym go osobom i chwycił chłopaka za rękę. Ten, zdziwiony wyrwał ją z uścisku.
- Ale ja nie chcę z tobą iść.
- Zelo, przecież on cię krzywdzi. Proszę.
- Nie pójdę.
- Żyrafko...
- NIE PÓJDĘ. – coraz bardziej zdumiony wpatrywałem się w różowowłosego, który z wściekłością patrzył na Moon’a.
- Ale to, co on robi...
- Up, naprawdę nie powinno cię obchodzić, co robią Bang i
Zelo. – wtrącił się cicho Jae, siadając na naszym łóżku. Widać było, że jest
lekko skołowany przez ten widok, ale nie żywił do nas żadnej urazy. Poczułem
nagły przypływ wdzięczności w jego stronę. Dotychczas nikt poza Kim’em nie
próbował nas bronić.
- Young, spójrz na nich! Jelly niedawno miał wypadek! A on to wykorzystuje! – na jego słowa zacisnąłem ze złością zęby. Doskonale wiedziałem, co robiłem i jak to wyglądało, ale nie chciałem skrzywdzić Zelo! Próbowałem się jednak opanować, bo wiedziałem, że Jong był po prostu wściekły i nie miał tej świadomości, co mówi. Lekkie drgnięcie Zelo zwróciło moją uwagę. Natychmiast zdałem sobie sprawę, co się stało. Westchnąłem i pociągnąłem za kołdrę, tym samym zwalając Jae z łóżka. Wylądował na podłodze ze zdezorientowaną miną, ale po chwili zrozumiał, o co mi chodziło. Zebrałem kołdrę i owinąłem nią chłopaka. Zadrżał, a z ust wyrwał mu się lekki szloch. Przytuliłem go do siebie i posłałem chłodne spojrzenie Up’owi, który wyglądał, jakby uszło z niego całe powietrze. Spuścił wzrok i odezwał się cicho.
- Dae, no powiedz coś.
Hyun, dotychczas stojący w milczeniu, obrzucił go obojętnym spojrzeniem.
- Jest mi za ciebie wstyd.
Usłyszałem, jak Moon gwałtownie wciąga powietrze i zbiera się do odpowiedzi, ale przerwał mu wściekły głos Kim’a.
- ZAMKNIJ SIĘ JONG!
Niemalże podskoczyliśmy z zaskoczenia i wlepiliśmy wzrok w Chan’a. Oparłem głowę na ramieniu Zelo, tak bardzo starając się o nie wyglądanie na winnego. Chociaż takim się czułem. Jelly zadrżał pod moim dotykiem, a po chwili poczułem, jak się rozluźnia.
- Jak myślisz, dlaczego Bang wam nie powiedział? Czy chociażby Zelo? Tak, ja WIEDZIAŁEM. Bo umiem uszanować ich decyzję. W przeciwieństwie do tego, co dzisiaj ty zaprezentowałeś. Co miał zrobić? Podejść do was i rzucić tekstem w stylu „cześć, no to ten, ja tak jakby chodzę z naszym maknae, cieszycie się?”?! Czy ty masz go za idiotę?! Bez urazy, Gukkie. – przerwał, żeby spojrzeć na mnie i roztrzęsionego Zelo w moich ramionach – No nie wiem, chyba że wolisz, żeby to była jakaś durna fanka, która zepsułaby całkowicie życie żyrafki? Mam wrażenie, że jesteś zbyt egoistyczny, żeby pozwolić mu być SZCZĘŚLIWYM. Rusz tym łbem i przypomnij sobie, jaki zawsze był Jelly w towarzystwie Banga. Jaki był po powrocie – gdy tylko jemu ufał. Jesteś totalnym idiotą, Moon Jong Up.
Przez całą przemowę Kim’a chłopak wlepiał w niego niedowierzające i zranione spojrzenie. Widocznie jego słowa nareszcie uświadomiły mu, co zrobił. Niepewnie spojrzał na żyrafkę, który wciąż przytulał się do mnie i nie podnosił wzroku.
- Przepraszam, Zelo...
Chłopak drgnął. Powoli skierował swoje spojrzenie na Moon’a i odezwał się cicho.
- Nie mnie przepraszaj, a Banga.
Otworzyłem szerzej oczy i podniosłem głowę z nad jego ramion.
- Jelly...
- Przepraszam, Bang. – Up miał wyraźne problemy ze spojrzeniem mi prosto w oczy. Westchnąłem, niezbyt przekonany, czy uspokoiłem się wystarczająco, żeby przyswoić do siebie te przeprosiny.
- Powinienem wam powiedzieć.
- Nie, to ja nie powinienem oceniać cię tylko po tym, co zobaczyłem. Przepraszam...
W pokoju zapadła cisza. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu. Poczułem na sobie troskliwe spojrzenie Kim’a i podziękowałem mu mentalnie. Gdyby nie on nigdy więcej nie mógłbym wrócić do grupy. Najgorsza i tak była myśl, że nie mógłbym zobaczyć Zelo. To psychicznie bolało. Ciszę przerwał Dae, który wyraźnie się zniecierpliwił i zamierzał wrócić już do domu.
- Bang. Żyrafek. Nie mam nic do was, dopóki nie zaczniecie się obmacywać na moim łóżku. Tylko proszę, to nie było zaproszenie. – przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko. Skinął na pożegnanie i zniknął w salonie, kierując się do wyjścia. Usłyszałem cichy chichot Zelo. W tamtym momencie dałbym sobie rękę uciąć, że po jego głowie chodzą szalone myśli wykorzystania mebli Hyun’a. Nie, żebym kiedykolwiek do tego dopuścił – mamy przecież własny stół. Z niedowierzaniem podsumowałem swoje myśli i spojrzałem pytająco na Jae, który zebrał się z podłogi i uśmiechnął do nas.
- Wiesz dobrze, że staram się, żeby mnie to nie obchodziło. Ale jak kiedykolwiek coś zrobisz Zelo, to ci nogi powyrywam! I nie myśl sobie, że mój brak koordynacji ruchowej mi w tym przeszkodzi! Dopóki Jelly jest z tobą szczęśliwy, to i ja to zaakceptuję. – pogroził nam palcem i z rozbawieniem się pożegnał.
”Jak zwykle tolerancyjny, prawda Jae hyung? Nigdy nie wytykałeś mi moich błędów.”
Him skinął mi porozumiewawczo, komicznie zasalutował żyrafce i w energicznych podskokach opuścił naszą sypialnię. Chwilę później usłyszeliśmy huk i jego głos.
- Cholerna koszula! Bang, naucz się pilnować swoich rzeczy!
Parsknąłem cicho, ale moja wesołość minęła wraz z trzaśnięciem drzwi wejściowych. Jelly powoli wyplątał się z mojego uścisku i z niewyraźną miną wyszedł z sypialni. Odprowadziłem go wzrokiem, a gdy tylko znikł, skierowałem spojrzenie na Moon’a. Stał w miejscu i wpatrywał się w podłogę z poczuciem winy.
- Bang...
- Słucham?
- To nie tak. Po prostu. Bardzo martwię się o Zelo. Nie chciałem. – plątał się w swojej wypowiedzi, patrząc na mnie przepraszająco. Westchnąłem i przejechałem dłonią po twarzy.
- W porządku. Wszyscy się martwimy.
Zmieszany odwrócił się do wyjścia i już miał przekroczyć próg, gdy spojrzał na mnie ostatni raz.
- Dbaj o niego.
- Staram się. – odpowiedziałem cicho, gdy znikał za drzwiami. Odetchnąłem z ulgą. Myślałem, że skończy się to gorzej. Tymczasem...pozostało mi to zaakceptować. Wstałem z łóżka i zaścieliłem je starannie. Ubrałem na siebie jakieś luźne spodnie i jeden z ciemnych podkoszulków. W salonie zauważyłem, że drzwi balkonowe są otwarte. Tak, jak się spodziewałem, na zewnątrz znalazłem Zelo wpatrującego się w jakiś punkt bez konkretnego celu. Uśmiechnąłem się do siebie i objąłem go od tyłu. Drgnął zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się i oparł o mnie. Dmuchnąłem mu zimnym powietrzem w kark, przez co zadrżał. Przez moment rozmyślał intensywnie o czymś, po czym się uspokoił.
- Jesteś zły na mnie?
- Za co?
Co ten dzieciak znowu sobie ubzdurał?
- Kłóciliście się przeze mnie.
- Już się nie kłócimy.
- Więc to była moja wina, prawda? – odwrócił się, żeby spojrzeć na mnie. Przewróciłem oczami, zniecierpliwiony jego upartością.
- Nie, to nie była twoja wina.
- Ale...
- Przestań. – przerwałem mu i gwałtownie przysunąłem go do siebie – Proszę.
Wydał z siebie zduszony pomruk i lekko się odsunął. Już po samym jego uśmiechu wiedziałem, że coś się święci. Obserwował mnie tym swoim niewinnym spojrzeniem, zanim zdecydował się odezwać.
- Więc wypróbujemy meble u Dae?
Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, które oczywiście nie zrobiło na nim większego wrażenia.
- Prooszę? Bang oppa?
- Nie.
- Ale dlaczego?! – zrobił smutną minkę, licząc, że się na nią złapię. Pokręciłem tylko głową i wciągnąłem go za sobą do mieszkania.
- Bangiee.
- Bo mamy własne łóżko. – już po chwili pożałowałem tych słów, gdy niebezpiecznie zaświeciły mu się oczy.
- Zgodziłeś się!
- Możliwe.
- Ty się naprawdę zgodziłeś!
- Tak, tak. Truskawkowe, szybko, na stole i dżem.
- Tak! Wię...nie, nie! To nie tak szło! – wydął usta, udając oburzonego. Zaśmiałem się i przechodząc koło niego poczochrałem mu włosy. Odgonił mnie ręką i szybko podążył za mną.
- Ale obiecałeś.
- I powiedziałem ci, kiedy spełni się twoje życzenie. Żadnych nadprogramowych marzeń, proszę.
- Nawet na stole?
Zatrzymałem się, udając, że rozważam jego propozycję.
- Nawet.
- Bangie!
- Mokro czy sucho?
Niemalże się roześmiałem, gdy usłyszałem, jak potyka się po moim pytaniu. Zatrzymałem się w progu kuchni i ze złośliwym uśmiechem wskazałem na meble.
- Żadnego rozwalania stołów w naszym domu z powodu seksu. Pytałem, czy na dworze jest mokro, czy sucho, nie wiem, o czym ty myślisz.
- ...a poza naszym domem?
- Jelly.
- Tak?
- Zamknij się.
- Young, spójrz na nich! Jelly niedawno miał wypadek! A on to wykorzystuje! – na jego słowa zacisnąłem ze złością zęby. Doskonale wiedziałem, co robiłem i jak to wyglądało, ale nie chciałem skrzywdzić Zelo! Próbowałem się jednak opanować, bo wiedziałem, że Jong był po prostu wściekły i nie miał tej świadomości, co mówi. Lekkie drgnięcie Zelo zwróciło moją uwagę. Natychmiast zdałem sobie sprawę, co się stało. Westchnąłem i pociągnąłem za kołdrę, tym samym zwalając Jae z łóżka. Wylądował na podłodze ze zdezorientowaną miną, ale po chwili zrozumiał, o co mi chodziło. Zebrałem kołdrę i owinąłem nią chłopaka. Zadrżał, a z ust wyrwał mu się lekki szloch. Przytuliłem go do siebie i posłałem chłodne spojrzenie Up’owi, który wyglądał, jakby uszło z niego całe powietrze. Spuścił wzrok i odezwał się cicho.
- Dae, no powiedz coś.
Hyun, dotychczas stojący w milczeniu, obrzucił go obojętnym spojrzeniem.
- Jest mi za ciebie wstyd.
Usłyszałem, jak Moon gwałtownie wciąga powietrze i zbiera się do odpowiedzi, ale przerwał mu wściekły głos Kim’a.
- ZAMKNIJ SIĘ JONG!
Niemalże podskoczyliśmy z zaskoczenia i wlepiliśmy wzrok w Chan’a. Oparłem głowę na ramieniu Zelo, tak bardzo starając się o nie wyglądanie na winnego. Chociaż takim się czułem. Jelly zadrżał pod moim dotykiem, a po chwili poczułem, jak się rozluźnia.
- Jak myślisz, dlaczego Bang wam nie powiedział? Czy chociażby Zelo? Tak, ja WIEDZIAŁEM. Bo umiem uszanować ich decyzję. W przeciwieństwie do tego, co dzisiaj ty zaprezentowałeś. Co miał zrobić? Podejść do was i rzucić tekstem w stylu „cześć, no to ten, ja tak jakby chodzę z naszym maknae, cieszycie się?”?! Czy ty masz go za idiotę?! Bez urazy, Gukkie. – przerwał, żeby spojrzeć na mnie i roztrzęsionego Zelo w moich ramionach – No nie wiem, chyba że wolisz, żeby to była jakaś durna fanka, która zepsułaby całkowicie życie żyrafki? Mam wrażenie, że jesteś zbyt egoistyczny, żeby pozwolić mu być SZCZĘŚLIWYM. Rusz tym łbem i przypomnij sobie, jaki zawsze był Jelly w towarzystwie Banga. Jaki był po powrocie – gdy tylko jemu ufał. Jesteś totalnym idiotą, Moon Jong Up.
Przez całą przemowę Kim’a chłopak wlepiał w niego niedowierzające i zranione spojrzenie. Widocznie jego słowa nareszcie uświadomiły mu, co zrobił. Niepewnie spojrzał na żyrafkę, który wciąż przytulał się do mnie i nie podnosił wzroku.
- Przepraszam, Zelo...
Chłopak drgnął. Powoli skierował swoje spojrzenie na Moon’a i odezwał się cicho.
- Nie mnie przepraszaj, a Banga.
Otworzyłem szerzej oczy i podniosłem głowę z nad jego ramion.
- Jelly...
- Przepraszam, Bang. – Up miał wyraźne problemy ze spojrzeniem mi prosto w oczy. Westchnąłem, niezbyt przekonany, czy uspokoiłem się wystarczająco, żeby przyswoić do siebie te przeprosiny.
- Powinienem wam powiedzieć.
- Nie, to ja nie powinienem oceniać cię tylko po tym, co zobaczyłem. Przepraszam...
W pokoju zapadła cisza. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu. Poczułem na sobie troskliwe spojrzenie Kim’a i podziękowałem mu mentalnie. Gdyby nie on nigdy więcej nie mógłbym wrócić do grupy. Najgorsza i tak była myśl, że nie mógłbym zobaczyć Zelo. To psychicznie bolało. Ciszę przerwał Dae, który wyraźnie się zniecierpliwił i zamierzał wrócić już do domu.
- Bang. Żyrafek. Nie mam nic do was, dopóki nie zaczniecie się obmacywać na moim łóżku. Tylko proszę, to nie było zaproszenie. – przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko. Skinął na pożegnanie i zniknął w salonie, kierując się do wyjścia. Usłyszałem cichy chichot Zelo. W tamtym momencie dałbym sobie rękę uciąć, że po jego głowie chodzą szalone myśli wykorzystania mebli Hyun’a. Nie, żebym kiedykolwiek do tego dopuścił – mamy przecież własny stół. Z niedowierzaniem podsumowałem swoje myśli i spojrzałem pytająco na Jae, który zebrał się z podłogi i uśmiechnął do nas.
- Wiesz dobrze, że staram się, żeby mnie to nie obchodziło. Ale jak kiedykolwiek coś zrobisz Zelo, to ci nogi powyrywam! I nie myśl sobie, że mój brak koordynacji ruchowej mi w tym przeszkodzi! Dopóki Jelly jest z tobą szczęśliwy, to i ja to zaakceptuję. – pogroził nam palcem i z rozbawieniem się pożegnał.
”Jak zwykle tolerancyjny, prawda Jae hyung? Nigdy nie wytykałeś mi moich błędów.”
Him skinął mi porozumiewawczo, komicznie zasalutował żyrafce i w energicznych podskokach opuścił naszą sypialnię. Chwilę później usłyszeliśmy huk i jego głos.
- Cholerna koszula! Bang, naucz się pilnować swoich rzeczy!
Parsknąłem cicho, ale moja wesołość minęła wraz z trzaśnięciem drzwi wejściowych. Jelly powoli wyplątał się z mojego uścisku i z niewyraźną miną wyszedł z sypialni. Odprowadziłem go wzrokiem, a gdy tylko znikł, skierowałem spojrzenie na Moon’a. Stał w miejscu i wpatrywał się w podłogę z poczuciem winy.
- Bang...
- Słucham?
- To nie tak. Po prostu. Bardzo martwię się o Zelo. Nie chciałem. – plątał się w swojej wypowiedzi, patrząc na mnie przepraszająco. Westchnąłem i przejechałem dłonią po twarzy.
- W porządku. Wszyscy się martwimy.
Zmieszany odwrócił się do wyjścia i już miał przekroczyć próg, gdy spojrzał na mnie ostatni raz.
- Dbaj o niego.
- Staram się. – odpowiedziałem cicho, gdy znikał za drzwiami. Odetchnąłem z ulgą. Myślałem, że skończy się to gorzej. Tymczasem...pozostało mi to zaakceptować. Wstałem z łóżka i zaścieliłem je starannie. Ubrałem na siebie jakieś luźne spodnie i jeden z ciemnych podkoszulków. W salonie zauważyłem, że drzwi balkonowe są otwarte. Tak, jak się spodziewałem, na zewnątrz znalazłem Zelo wpatrującego się w jakiś punkt bez konkretnego celu. Uśmiechnąłem się do siebie i objąłem go od tyłu. Drgnął zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się i oparł o mnie. Dmuchnąłem mu zimnym powietrzem w kark, przez co zadrżał. Przez moment rozmyślał intensywnie o czymś, po czym się uspokoił.
- Jesteś zły na mnie?
- Za co?
Co ten dzieciak znowu sobie ubzdurał?
- Kłóciliście się przeze mnie.
- Już się nie kłócimy.
- Więc to była moja wina, prawda? – odwrócił się, żeby spojrzeć na mnie. Przewróciłem oczami, zniecierpliwiony jego upartością.
- Nie, to nie była twoja wina.
- Ale...
- Przestań. – przerwałem mu i gwałtownie przysunąłem go do siebie – Proszę.
Wydał z siebie zduszony pomruk i lekko się odsunął. Już po samym jego uśmiechu wiedziałem, że coś się święci. Obserwował mnie tym swoim niewinnym spojrzeniem, zanim zdecydował się odezwać.
- Więc wypróbujemy meble u Dae?
Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, które oczywiście nie zrobiło na nim większego wrażenia.
- Prooszę? Bang oppa?
- Nie.
- Ale dlaczego?! – zrobił smutną minkę, licząc, że się na nią złapię. Pokręciłem tylko głową i wciągnąłem go za sobą do mieszkania.
- Bangiee.
- Bo mamy własne łóżko. – już po chwili pożałowałem tych słów, gdy niebezpiecznie zaświeciły mu się oczy.
- Zgodziłeś się!
- Możliwe.
- Ty się naprawdę zgodziłeś!
- Tak, tak. Truskawkowe, szybko, na stole i dżem.
- Tak! Wię...nie, nie! To nie tak szło! – wydął usta, udając oburzonego. Zaśmiałem się i przechodząc koło niego poczochrałem mu włosy. Odgonił mnie ręką i szybko podążył za mną.
- Ale obiecałeś.
- I powiedziałem ci, kiedy spełni się twoje życzenie. Żadnych nadprogramowych marzeń, proszę.
- Nawet na stole?
Zatrzymałem się, udając, że rozważam jego propozycję.
- Nawet.
- Bangie!
- Mokro czy sucho?
Niemalże się roześmiałem, gdy usłyszałem, jak potyka się po moim pytaniu. Zatrzymałem się w progu kuchni i ze złośliwym uśmiechem wskazałem na meble.
- Żadnego rozwalania stołów w naszym domu z powodu seksu. Pytałem, czy na dworze jest mokro, czy sucho, nie wiem, o czym ty myślisz.
- ...a poza naszym domem?
- Jelly.
- Tak?
- Zamknij się.
Ojeeej XD
OdpowiedzUsuńTo było cudniaste c:
Co chwila na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. To było urocze, piękniaste, czudowne i w ogóle mega .3.
Miałaś świetny pomysł.
A na dodatek dialogi Banga i Żyrafki- cud, miód i orzeszki <3
Życzę weny i takie tam c:
Uwielbiam! XD Rozmowy BangLo są epickie, powinnaś za nie Nobla dostać. Prawie przez cały rozdział szczerzyłam się jak głupia do ekranu. No i czytało mi się stanowczo za szybko, więc dobrze by było, gdyby takie MAMA urządzali codziennie, żebyś po tym miała taką wenę ^^
OdpowiedzUsuńChcę więcej. Pisz szybko :3
OMGF!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *_________________*
OdpowiedzUsuńTa kłótnia całego zespołu była dla mnie okropna, ale nie dziwię się. Jong martwił się o Zelo, w końcu to przyjaciela. Him zachował się najlepiej, jestem z niego dumna! On ich wspiera. Shipper wielki BangLo! XD A ja lubię HimUp.... ekmh, nie to żeby coś. |D Dae też był dobry, o lol. Z tymi meblami to by była jazda.
Rozmowy BangLo są najśmieszniejsze. I te smsy |D Tylko nie lubię tego, że Bang tak ciągle odmawia Zelo, noo. T_____T Ja chcę, chcę!
Weny, weny. :D
jak tu ładnie *-* sama to cudo stworzyłaś?
OdpowiedzUsuńco do rozdziału, to poprzedniczki napisały już chyba wszystko :D
tak wspaniale mi się to czyta, że mogłabym nic innego nie robić przez cały dzień i aż smutno się człowiekowi robi, kiedy kończy haha. czekam na kolejny odcinek.
dużo weny!
Świetne, świetnie, świetne i jeszcze raz świetne. Kocham twoje opowiadania :3 Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńTo jest zdecydowanie najlepsze BangLo jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuńWybacz za taki skromny komentarz, ale sama nie wiem, co by ci tu naskrobać, bo pewnie wszystko już słyszałaś, a właściwie czytałaś :D To już chyba uzależnienie, bo odwiedzam twojego bloga chyba codziennie, a teraz nawet częściej, bo chora jestem. Zelo jest tutaj idealnie taki, jakiego go sobie wyobrażam <3 Bang zresztą też.
No cóż, życzę mnóstwa weny i pozdrawiam ^^
o boze...
OdpowiedzUsuńmnie tylko zastanawia jak mozna tak latwo akceptowac kogos kto jest innej orientacji... czytajac to przyszlo mi do glowy ze gdyby wgrupie cos takiego sie stslo byl by to duzy problem bo bym sie zalozyla ze na pewno ktorys bylby przeciwko temu,.,, bo to co pokazuja na scenie to ich praca ale prawdziwe zycie prywatne to co innego...
ale nie martw sie to tylko moje rozwazania... :-) rozdzialek super.