Beta: ~
Wiecie, co mnie dziwi? Zawsze przed dodaniem rozdziału mam dużo wejść na bloga. Co się dzieje po opublikowaniu? Codziennie bloga odwiedza średnio 0-4 osoby. Kurcze, ludzie, co z wami? Ja tu pracuję, znajduję czas między lekcjami i sprawdzianami, a wy mi coś takiego robicie :< Chyba nie lubicie Zelo, bo po ostatnim rozdziale nie było praktycznie wejść...
Cóż tu mówić? Enjoy~
Przekręcałem białą kopertę w swoich palcach. No cóż. Stało
się. Dowiedzieli się. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to ja musiałem o
tym powiedzieć Zelo. Wyjrzałem przez kuchenne drzwi i rozejrzałem się po
salonie. Ani śladu chłopaka. Przewróciłem oczami i ruszyłem na poszukiwania,
które skończyły się na kanapie. Leżał na brzuchu, twarzą w poduszce i zdaje
się, że spał. Westchnąłem i delikatnie dźgnąłem go palcem między łopatki.
Zamruczał i zwinął się w kłębek. Dźgnąłem go ponownie. Zero reakcji. Pochyliłem
się nad nim i zamruczałem cicho.
- Jelly, wstawaj, twoja ulubiona drama się zaczyna...
Ledwo zdążyłem odskoczyć, gdy zerwał się do pozycji siedzącej i chwycił za pilot z entuzjazmem. Chyba nawet z przesadnym entuzjazmem – pilot wyleciał mu z rąk, bohatersko przeleciał cały pokój, otwarte drzwi balkonowe i barierkę. Obydwoje wpatrywaliśmy się w to z głupimi minami. Ostrożnie udałem się na balkon i wychyliłem się zza płotku.
- Spokojnie, uratujemy go.
Szukając pilota wzrokiem znalazłem go w chwili, gdy najeżdżał na niego samochód.
- ...albo i nie.
Wróciłem do pokoju w sam raz, żeby zobaczyć, jak Zelo ręcznie przełącza kanały w telewizorze.
- Moja drama, moja drama!
Przewróciłem oczami i wyłączyłem sprzęt.
- Ej!
- Nie ma żadnej dramy.
- Jak...jak to nie ma?!
- Nie chciałeś wstać, więc musiałem użyć manipulacji.
Uśmiechnąłem się złośliwie widząc jego smutną minę.
- No przestań, bo jeszcze pomyślę, że lubisz Minho bardziej ode mnie.
- Głupek!
- Tak, wiem, że mnie kochasz. – zaśmiałem się, poczochrałem jego włosy i rzuciłem się na kanapę. Rozłożyłem się wygodnie, a po chwili z satysfakcją poczułem ciężar na swoich nogach; Jelly zdecydował się odobrazić.
- Dostałeś list. – spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem – Od twojej ukochanej nauczycielki.
- Bangie...
- Zaprosiła cię do szkoły.
- Jeśli się ze mnie nabijasz...
- Właściwie zaprosiła nas, żebyśmy wystąpili z Power i Warrior’em.
- To cię zamorduję...
- Jelly, wstawaj, twoja ulubiona drama się zaczyna...
Ledwo zdążyłem odskoczyć, gdy zerwał się do pozycji siedzącej i chwycił za pilot z entuzjazmem. Chyba nawet z przesadnym entuzjazmem – pilot wyleciał mu z rąk, bohatersko przeleciał cały pokój, otwarte drzwi balkonowe i barierkę. Obydwoje wpatrywaliśmy się w to z głupimi minami. Ostrożnie udałem się na balkon i wychyliłem się zza płotku.
- Spokojnie, uratujemy go.
Szukając pilota wzrokiem znalazłem go w chwili, gdy najeżdżał na niego samochód.
- ...albo i nie.
Wróciłem do pokoju w sam raz, żeby zobaczyć, jak Zelo ręcznie przełącza kanały w telewizorze.
- Moja drama, moja drama!
Przewróciłem oczami i wyłączyłem sprzęt.
- Ej!
- Nie ma żadnej dramy.
- Jak...jak to nie ma?!
- Nie chciałeś wstać, więc musiałem użyć manipulacji.
Uśmiechnąłem się złośliwie widząc jego smutną minę.
- No przestań, bo jeszcze pomyślę, że lubisz Minho bardziej ode mnie.
- Głupek!
- Tak, wiem, że mnie kochasz. – zaśmiałem się, poczochrałem jego włosy i rzuciłem się na kanapę. Rozłożyłem się wygodnie, a po chwili z satysfakcją poczułem ciężar na swoich nogach; Jelly zdecydował się odobrazić.
- Dostałeś list. – spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem – Od twojej ukochanej nauczycielki.
- Bangie...
- Zaprosiła cię do szkoły.
- Jeśli się ze mnie nabijasz...
- Właściwie zaprosiła nas, żebyśmy wystąpili z Power i Warrior’em.
- To cię zamorduję...
- Mało tego – reszta się zgodziła. A ja tylko cię
powiadamiam o tym...
- BANG!
Spojrzałem na niego. Wyglądał na załamanego. Westchnąłem i przyciągnąłem go wyżej do siebie. Na wpół zgnieciony list spadł na podłogę.
- Nie rób smutnej miny, wiesz, że nie lubię, gdy to robisz.
- Ale ja nie chcę tam iść...
- Po prostu pomyśl, jaką minę będzie miała dyrektorka, gdy dowie się, że właściwie nie jestem twoim ojcem...
Zachichotał cicho. Sam wewnętrznie czułem się niebezpiecznie ucieszony, gdy myślałem o jej reakcji. To będzie ciekawe.
- A ja tam chcę zobaczyć twoją reakcję, gdy fanki mnie oblegną, o!
- A tylko spróbuj...
- Zazdrosny?
Spojrzałem na niego z góry. Uśmiechał się szeroko i wpatrywał we mnie oczekując odpowiedzi. Ten mały, wredny...mój chłopak?
- Zazdrosny.
Jego uśmiech zmienił się w bardziej łagodny, gdy przytulał się do mnie. Odruchowo go objąłem i przymknąłem oczy, wdychając znajomy zapach. Odezwał się cicho, tak, jakby mówił do siebie.
- Nie musisz, Bangie, nie musisz.
Czy właśnie to nazywają zaufaniem? Powinienem dziękować wszystkiemu, że wciąż był w stanie mi zaufać.
Staliśmy przed znajomym budynkiem. Ubrani w stroje z MV, czekaliśmy na odpowiedni moment. Na przerwę. Ciszę przerwał głos Moon’a.
- Kim, te spodnie wżynają mi się w...
- Nie kończ.
- No ale...
- Cicho tam. Bangowi też się wżynają, a nie marudzi!
Zmierzyłem przyjaciela krytycznym wzrokiem.
- A ty skąd wiesz, gdzie mi się co wżyna?
- Magia, po prostu magia.
Przewróciłem oczami i zwróciłem uwagę na Dae, który zdążył wyjąć telefon i mruczał coś pod nosem podczas pisania po ekraniku. Przysłuchałem się i zdążyłem wyłowić kilka słów, takich jak „Bang” „wżynają mu się spodnie” „marudy”.
- Hyung, werżnął ci ktoś kiedyś coś? – pojawiłem się za jego plecami ze słodkim uśmiechem. Bądź liderem w zespole – zastraszaj innych mając powód, ale także go nie posiadając. Głównie wykorzystywana ta druga opcja. Z niewinną miną schował urządzenie i odwrócił się do mnie.
- Tak. Kim. Spodnie, które właśnie mamy na sobie.
Naszą poważną rozmowę przerwał okrzyk wściekłości. Him chwycił zdziwionego Zelo, zabrał komórkę Dae, odwrócił się i pomaszerował w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Zabieram zakładników i idę! Nie wiem, kiedy wrócę!
Parsknąłem cicho, obserwując jak ciągnie za sobą żyrafkę, który wciąż nie raczył się od niego uwolnić.
- Tylko pamiętaj, masz go nakarmić!
Chan zatrzymał się, odwrócił w naszą stronę, wrócił dwa razy szybszym tempem i wcisnął mi Zelo w ramiona.
- A to nie. Jak tak to go sobie bierz. Ale komórkę zatrzymam! – odmaszerował triumfalnie dzierżąc urządzenie.
- Mój twitter! – gdzieś z boku dobiegł do nas szloch Hyun’a – Znowu mi napisze, że lubię słoniki i pluszowe pandy i będę musiał wynająć pokój na wszystkie podarunki od fanów!
Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i zabrałem Zelo w stronę najbliższej ławki.
- W porządku? – zapytałem, gdy usiedliśmy. Wyglądał na lekko przygnębionego, ale uśmiechnął się do mnie.
- Dopóki jestem tu z tobą, to nic mi nie będzie.
Uśmiechnąłem się lekko. Czasem był dziecinnie szczery, a przy tym słodki. I jak tu go nie kochać?
- Bang oppa?
- Hm?
- Dlaczego Kim hyung się denerwuje?
- Wiesz, Jelly, podejrzewam, że jego spodnie wżynają się bardziej od naszych.
Chwilę później przed naszymi oczami ukazał się uciekający Him. Zainteresowany przyjrzałem się grupce fanek, która go goniła.
- Jak nieelegancko. Ale dam mu dodatkowe 2 punkty za bieg we wżynających się spodniach.
Z radością obserwowaliśmy szaleńczy bieg chłopaka, dopóki nie zmienił toru ucieczki i nie zaczął przybliżać się w naszą stronę. Zerwaliśmy się z ławki, ale już było za późno. Ustawiliśmy się nieruchomo.
- Ściana, ściana, nas tu nie ma, naprawdę!
Obok nas zdyszany Kim próbował nie udusić się ze śmiechu. Wykorzystałem zdezorientowanie fanek i umożliwiłem nam ucieczkę.
- O, patrzcie, nagi Taemin!
- GDZIE?!
Chwyciłem Zelo za rękę, Chan’a za rękaw i puściliśmy się sprintem w stronę bramy. Udało nam się przez nią przejść, a zaraz za nami Jae i Up zamknęli ją z hukiem. Nawet zawiedzione miny fanek nie przyćmiły uczucia zwycięstwa. W tym momencie zabrzmiał dzwonek ogłaszający przerwę. Udało mi się przekrzyczeć hałas i piski, jakie nastały chwilę później.
- Ej, Jae! Mówiłeś, że mamy moc?!
- Yup!
- Więc jak uda nam się to przeżyć, to wymuszę na naszej stylistce, żeby zmieniła nam ciuchy na luźniejsze!
- Bang! – gdzieś z boku dobiegł do mnie głos Kim’a.
- Co?!
- Jesteś szalony!
- Żadna mi nowość! A teraz wszyscy – wiecie, co robimy? Zróbmy to jak najlepiej!
- Yes sir!
Po występie rozmawialiśmy z nauczycielami i innymi pracownikami szkoły. Z jednej strony to był mój obowiązek, jako lidera, żeby porozmawiać z każdym choćby przez chwilę, ale z drugiej strony... wolałem mieć na oku Zelo. Właśnie z zakłopotaną miną rozmawiał z grupką niewiele młodszych od niego, chichoczących dziewczyn. Podejrzliwie przyjrzałem się nastolatkom, jak gdyby szukając sam nie wiem czego, gdy z moich myśli wyrwało mnie pytanie rozmówcy.
- A jak tam z twoim życiem prywatnym? Może masz już dziewczynę?
Spojrzałem na jednego z moich byłych nauczycieli i uśmiechnąłem się nieco ironicznie.
- Owszem, mam.
Ciekawe, co byś powiedział, gdybyś wiedział, że moja dziewczyna ma penisa.
- No widzisz, zawsze mówiłem, że ci się ułoży! Gratuluję, gratuluję. A teraz wybacz, słyszałem, że jeden z nauczycieli potrzebuje mojej pomocy.
- Dziękuję, to zaszczyt słyszeć to z pana ust.
- Jaki tam zaszczyt, Guk, potraktuj to jako komplement!
- No, no, pan mi prawi komplementy, nie spodziewałbym się.
- Gdybyś mi o tym powiedział 10 lat wcześniej, to wyśmiałbym cię. Do zobaczenia później!
Nie ma to jak ulubiony fizyk. Szalony człowiek. Dlatego zawsze go lubiłem – traktował mnie niemalże jak swoich rówieśników. Rozejrzałem się po sali w sam raz, żeby zobaczyć, jak wściekła dyrektorka drze się na Kim’a. Chwilę później byłem już dostatecznie blisko nich, żeby usłyszeć rozmowę. Wygląda na to, że mój przyjaciel oblał jej paskudną, ekhem, śliczną, bluzkę jakimś kolorowym sokiem. I raczej nie była z tego powodu szczęśliwa.
- TY! Szlaban na tydzień!
- BANG!
Spojrzałem na niego. Wyglądał na załamanego. Westchnąłem i przyciągnąłem go wyżej do siebie. Na wpół zgnieciony list spadł na podłogę.
- Nie rób smutnej miny, wiesz, że nie lubię, gdy to robisz.
- Ale ja nie chcę tam iść...
- Po prostu pomyśl, jaką minę będzie miała dyrektorka, gdy dowie się, że właściwie nie jestem twoim ojcem...
Zachichotał cicho. Sam wewnętrznie czułem się niebezpiecznie ucieszony, gdy myślałem o jej reakcji. To będzie ciekawe.
- A ja tam chcę zobaczyć twoją reakcję, gdy fanki mnie oblegną, o!
- A tylko spróbuj...
- Zazdrosny?
Spojrzałem na niego z góry. Uśmiechał się szeroko i wpatrywał we mnie oczekując odpowiedzi. Ten mały, wredny...mój chłopak?
- Zazdrosny.
Jego uśmiech zmienił się w bardziej łagodny, gdy przytulał się do mnie. Odruchowo go objąłem i przymknąłem oczy, wdychając znajomy zapach. Odezwał się cicho, tak, jakby mówił do siebie.
- Nie musisz, Bangie, nie musisz.
Czy właśnie to nazywają zaufaniem? Powinienem dziękować wszystkiemu, że wciąż był w stanie mi zaufać.
Staliśmy przed znajomym budynkiem. Ubrani w stroje z MV, czekaliśmy na odpowiedni moment. Na przerwę. Ciszę przerwał głos Moon’a.
- Kim, te spodnie wżynają mi się w...
- Nie kończ.
- No ale...
- Cicho tam. Bangowi też się wżynają, a nie marudzi!
Zmierzyłem przyjaciela krytycznym wzrokiem.
- A ty skąd wiesz, gdzie mi się co wżyna?
- Magia, po prostu magia.
Przewróciłem oczami i zwróciłem uwagę na Dae, który zdążył wyjąć telefon i mruczał coś pod nosem podczas pisania po ekraniku. Przysłuchałem się i zdążyłem wyłowić kilka słów, takich jak „Bang” „wżynają mu się spodnie” „marudy”.
- Hyung, werżnął ci ktoś kiedyś coś? – pojawiłem się za jego plecami ze słodkim uśmiechem. Bądź liderem w zespole – zastraszaj innych mając powód, ale także go nie posiadając. Głównie wykorzystywana ta druga opcja. Z niewinną miną schował urządzenie i odwrócił się do mnie.
- Tak. Kim. Spodnie, które właśnie mamy na sobie.
Naszą poważną rozmowę przerwał okrzyk wściekłości. Him chwycił zdziwionego Zelo, zabrał komórkę Dae, odwrócił się i pomaszerował w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Zabieram zakładników i idę! Nie wiem, kiedy wrócę!
Parsknąłem cicho, obserwując jak ciągnie za sobą żyrafkę, który wciąż nie raczył się od niego uwolnić.
- Tylko pamiętaj, masz go nakarmić!
Chan zatrzymał się, odwrócił w naszą stronę, wrócił dwa razy szybszym tempem i wcisnął mi Zelo w ramiona.
- A to nie. Jak tak to go sobie bierz. Ale komórkę zatrzymam! – odmaszerował triumfalnie dzierżąc urządzenie.
- Mój twitter! – gdzieś z boku dobiegł do nas szloch Hyun’a – Znowu mi napisze, że lubię słoniki i pluszowe pandy i będę musiał wynająć pokój na wszystkie podarunki od fanów!
Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i zabrałem Zelo w stronę najbliższej ławki.
- W porządku? – zapytałem, gdy usiedliśmy. Wyglądał na lekko przygnębionego, ale uśmiechnął się do mnie.
- Dopóki jestem tu z tobą, to nic mi nie będzie.
Uśmiechnąłem się lekko. Czasem był dziecinnie szczery, a przy tym słodki. I jak tu go nie kochać?
- Bang oppa?
- Hm?
- Dlaczego Kim hyung się denerwuje?
- Wiesz, Jelly, podejrzewam, że jego spodnie wżynają się bardziej od naszych.
Chwilę później przed naszymi oczami ukazał się uciekający Him. Zainteresowany przyjrzałem się grupce fanek, która go goniła.
- Jak nieelegancko. Ale dam mu dodatkowe 2 punkty za bieg we wżynających się spodniach.
Z radością obserwowaliśmy szaleńczy bieg chłopaka, dopóki nie zmienił toru ucieczki i nie zaczął przybliżać się w naszą stronę. Zerwaliśmy się z ławki, ale już było za późno. Ustawiliśmy się nieruchomo.
- Ściana, ściana, nas tu nie ma, naprawdę!
Obok nas zdyszany Kim próbował nie udusić się ze śmiechu. Wykorzystałem zdezorientowanie fanek i umożliwiłem nam ucieczkę.
- O, patrzcie, nagi Taemin!
- GDZIE?!
Chwyciłem Zelo za rękę, Chan’a za rękaw i puściliśmy się sprintem w stronę bramy. Udało nam się przez nią przejść, a zaraz za nami Jae i Up zamknęli ją z hukiem. Nawet zawiedzione miny fanek nie przyćmiły uczucia zwycięstwa. W tym momencie zabrzmiał dzwonek ogłaszający przerwę. Udało mi się przekrzyczeć hałas i piski, jakie nastały chwilę później.
- Ej, Jae! Mówiłeś, że mamy moc?!
- Yup!
- Więc jak uda nam się to przeżyć, to wymuszę na naszej stylistce, żeby zmieniła nam ciuchy na luźniejsze!
- Bang! – gdzieś z boku dobiegł do mnie głos Kim’a.
- Co?!
- Jesteś szalony!
- Żadna mi nowość! A teraz wszyscy – wiecie, co robimy? Zróbmy to jak najlepiej!
- Yes sir!
Po występie rozmawialiśmy z nauczycielami i innymi pracownikami szkoły. Z jednej strony to był mój obowiązek, jako lidera, żeby porozmawiać z każdym choćby przez chwilę, ale z drugiej strony... wolałem mieć na oku Zelo. Właśnie z zakłopotaną miną rozmawiał z grupką niewiele młodszych od niego, chichoczących dziewczyn. Podejrzliwie przyjrzałem się nastolatkom, jak gdyby szukając sam nie wiem czego, gdy z moich myśli wyrwało mnie pytanie rozmówcy.
- A jak tam z twoim życiem prywatnym? Może masz już dziewczynę?
Spojrzałem na jednego z moich byłych nauczycieli i uśmiechnąłem się nieco ironicznie.
- Owszem, mam.
Ciekawe, co byś powiedział, gdybyś wiedział, że moja dziewczyna ma penisa.
- No widzisz, zawsze mówiłem, że ci się ułoży! Gratuluję, gratuluję. A teraz wybacz, słyszałem, że jeden z nauczycieli potrzebuje mojej pomocy.
- Dziękuję, to zaszczyt słyszeć to z pana ust.
- Jaki tam zaszczyt, Guk, potraktuj to jako komplement!
- No, no, pan mi prawi komplementy, nie spodziewałbym się.
- Gdybyś mi o tym powiedział 10 lat wcześniej, to wyśmiałbym cię. Do zobaczenia później!
Nie ma to jak ulubiony fizyk. Szalony człowiek. Dlatego zawsze go lubiłem – traktował mnie niemalże jak swoich rówieśników. Rozejrzałem się po sali w sam raz, żeby zobaczyć, jak wściekła dyrektorka drze się na Kim’a. Chwilę później byłem już dostatecznie blisko nich, żeby usłyszeć rozmowę. Wygląda na to, że mój przyjaciel oblał jej paskudną, ekhem, śliczną, bluzkę jakimś kolorowym sokiem. I raczej nie była z tego powodu szczęśliwa.
- TY! Szlaban na tydzień!
- Nie może pani!
- Niby dlaczego?!
- ...bo...bo ja noszę damskie spodnie!
-:...szlaban na dwa tygodnie!
- Ale naprawdę pani nie może!
- Twoje spodnie nie są powodem odwołania kary! Nie pyskuj!
- Ale ja mam 22 lata!
- I różowego króliczka w domu?
- Tak!
- Ty mały, podły łgarzu...
- Ale on ma króliczka. I fabrykę cukierków w szafie.
- MILCZEĆ!
- Psze pani... – w kłótnie wtrącił się Zelo. Uśmiechnąłem
się do niego radośnie zza pleców dyrektorki.
- Czego?!
- Bo ten...od 15 minut powinna być pani na lekcji...
- O MÓJ BOŻE! – nie zważając na poplamione ciuchy rzuciła
się pędem do wyjścia. No i o co tyle afery? Chan uściskał chłopaka, próbując
zachować powagę.
- Kocham cię, Jelly!
- Ja też go kocham, Kim, pamiętasz? – wtrąciłem się,
rzucając mu wyzywające spojrzenie. Ten uśmiechnął się szeroko i zgarnął żyrafkę
w swoje ramiona.
- Ale ty jesteś ten zły, o! Chodź do cioci Chan, mam
truskawkowe cukierki!
- Truskawkowe?! BANG! – Jelly wyrwał się z jego objęć i
schował się za mną, wyglądając zza moich pleców z szeroko otwartymi oczami.
- I co zrobiłeś? Teraz będzie miał traumę. – burknąłem,
sięgając do tyłu, żeby przytulić chłopaka.
- To nie moja wina, że mu wciskasz truskawki nie tam, gdzie
trzeba!
- Milcz, przyjacielu, jeśli ci życie miłe. – przewróciłem
oczami i oddaliłem się w przeciwną stronę. Zelo już przestał wyglądać, jakby
zaproponowano mu dziki seks na środku oceanu. Wróć. Lepiej nie podsuwać mu
takich pomysłów.
- Bangie?
- Hm? – spojrzałem na niego, widocznie nad czymś głęboko myślał.
- Ale nie wsadzisz mi nigdzie tych truskawek, prawda?
Przez chwilę myślałem, że zignoruję tłum ludzi i po prostu polegnę w klęsce na podłodze, próbując nie umrzeć ze śmiechu. W końcu wykrztusiłem z siebie.
- Czemu pytasz?
- Bo... bo ja bym nie chciał truskawkowych. – zarumienił się i spuścił wzrok. Opanowałem kolejny atak wesołości i poklepałem go po głowie.
- Nie martw się, truskawki nie pasują ci do cery.
Zarumienił się jeszcze bardziej i schował twarz w dłoniach. Gdybym wiedział, że tak to na niego działa, to prędzej wykorzystałbym ten fakt do dręczenia go.
- Przepraszam. – wymamrotał zza palców. Pokręciłem głową, chwyciłem go za ramię i z szerokim uśmiechem poprowadziłem obok siebie.
- Chodź, głuptasie.
Wieczorem leżeliśmy w łóżku w kompletnej ciszy. Czytałem interesującą książkę, gdy poczułem na sobie spojrzenie Zelo. Podniosłem wzrok z nad czytanego tekstu i spojrzałem na niego zza okularów. Wpatrywał się we mnie tym swoim łagodnym spojrzeniem, zupełnie, jak gdyby nie potrzebował niczego więcej. Postanowiłem wykorzystać wiedzę, którą dzisiaj zdobyłem. Przybrałem najbardziej niewinną minę i odezwałem się do niego z nutą zaciekawienia w głosie.
- Jabłkowe czy czekoladowe?
Tak, jak się spodziewałem, otworzył szerzej oczy i zarumienił się. Po chwili szturchnął mnie z oburzeniem.
- Nie nabijaj się ze mnie!
Odrzuciłem książkę na podłogę koło łóżka i momentalnie znalazłem się nad nim. Speszył się, patrząc na mój uśmiech. Pochyliłem się tak, że okulary zsunęły mi się z nosa i spadły na jego pierś.
- Nie nabijam się z ciebie, tylko z twojej niewinności. – wyszeptałem, z satysfakcją obserwując, jak oburzenie ustępuje zakłopotaniu i zadowoleniu. Przysunął się do mnie i próbował mnie pocałować, ale w tym samym momencie wróciłem na swoje miejsce. Jęknął rozczarowany.
- Nie ma odpowiedzi, nie ma nagrody. – zadowolony zabrałem swoje okulary z jego piersi i odłożyłem je na szafkę nocną. Spojrzałem na Zelo, który wyglądał, jakby walczył sam z sobą. Chwilę później ciszę przerwał jego szept.
- Bang oppa?
- Hm?
- Na łóżku czy na stole?
Spojrzałem na niego szczerze zaskoczony. Wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie, ale gdy zauważył, że na niego patrzę, przeniósł na mnie speszony wzrok. Jelly i insynuacje? Ciekawe, ciekawe. Zebrałem się w sobie i z uśmiechem odpowiedziałem mu.
- Nabijasz się ze mnie?
- Nie, nabijam się z twojej upartości!
Zaśmiałem się cicho i sięgnąłem do lampki, żeby zgasić światło. Układając się wygodniej na łóżku odpowiedziałem na jego pytanie.
- Gdziekolwiek zechcesz.
Przez chwilę milczał, ale odezwał się cicho.
- Naprawdę?
- Jeśli chcesz.
Kilkanaście minut później wsłuchiwałem się w jego spokojny oddech. Nie spodziewałem się, że zacznie ten temat. Cóż, obiecałem mu, ale wciąż nie wiem, czy to była dobra decyzja. Wydawało mi się, że tym go skrzywdzę. Co mogłem w takim razie zrobić? Wszystko powinno ułożyć się w ciągu tych kilku miesięcy. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Z moich myśli wyrwał mnie jego cichy szept.
- Bang oppa?
- Słucham?
- Jabłkowe.
Uśmiechnąłem się pod nosem, rozweselony tym jego aktem odwagi i dorosłości. Dla mnie zawsze pozostanie słodki i dziecinny. To był jeden z powodów, przez które nie chciałem się z nim wiązać – nie chcę, żeby stracił część życia tylko przez chwilowe zachcianki. Mimo wszystko to wyznanie...było urocze. Poczułem, jak przysuwa się do mnie, a po chwili jego oddech ślizgał się po mojej skórze. Spojrzałem w dół, żeby skrzyżować swoje spojrzenie z jego spojrzeniem.
- A nagroda? – mruknął zniecierpliwiony, robiąc jeden z tych swoich słodkich grymasów. Delikatnie pogłaskałem go po policzku i przysunąłem się bardziej. Moment później poczułem jego delikatne, miękkie usta na swoich i zapomniałem się na chwilę. Do rzeczywistości przywróciło mnie dopiero jego głośniejsze mruknięcie. Oderwaliśmy się od siebie i objąłem go, przysuwając jak najbliżej mnie. Przytulił się z zadowoleniem, chowając twarz w zagłębieniu mojego obojczyka. Lekko oparłem podbródek o jego głowę i zamknąłem oczy.
- Dobranoc, Bang oppa.
- Śpij już, Jelly.
Chyba powinniśmy częściej grać w takie gry. To wszystko zaczynało mi się coraz bardziej podobać.
- Bangie?
- Hm? – spojrzałem na niego, widocznie nad czymś głęboko myślał.
- Ale nie wsadzisz mi nigdzie tych truskawek, prawda?
Przez chwilę myślałem, że zignoruję tłum ludzi i po prostu polegnę w klęsce na podłodze, próbując nie umrzeć ze śmiechu. W końcu wykrztusiłem z siebie.
- Czemu pytasz?
- Bo... bo ja bym nie chciał truskawkowych. – zarumienił się i spuścił wzrok. Opanowałem kolejny atak wesołości i poklepałem go po głowie.
- Nie martw się, truskawki nie pasują ci do cery.
Zarumienił się jeszcze bardziej i schował twarz w dłoniach. Gdybym wiedział, że tak to na niego działa, to prędzej wykorzystałbym ten fakt do dręczenia go.
- Przepraszam. – wymamrotał zza palców. Pokręciłem głową, chwyciłem go za ramię i z szerokim uśmiechem poprowadziłem obok siebie.
- Chodź, głuptasie.
Wieczorem leżeliśmy w łóżku w kompletnej ciszy. Czytałem interesującą książkę, gdy poczułem na sobie spojrzenie Zelo. Podniosłem wzrok z nad czytanego tekstu i spojrzałem na niego zza okularów. Wpatrywał się we mnie tym swoim łagodnym spojrzeniem, zupełnie, jak gdyby nie potrzebował niczego więcej. Postanowiłem wykorzystać wiedzę, którą dzisiaj zdobyłem. Przybrałem najbardziej niewinną minę i odezwałem się do niego z nutą zaciekawienia w głosie.
- Jabłkowe czy czekoladowe?
Tak, jak się spodziewałem, otworzył szerzej oczy i zarumienił się. Po chwili szturchnął mnie z oburzeniem.
- Nie nabijaj się ze mnie!
Odrzuciłem książkę na podłogę koło łóżka i momentalnie znalazłem się nad nim. Speszył się, patrząc na mój uśmiech. Pochyliłem się tak, że okulary zsunęły mi się z nosa i spadły na jego pierś.
- Nie nabijam się z ciebie, tylko z twojej niewinności. – wyszeptałem, z satysfakcją obserwując, jak oburzenie ustępuje zakłopotaniu i zadowoleniu. Przysunął się do mnie i próbował mnie pocałować, ale w tym samym momencie wróciłem na swoje miejsce. Jęknął rozczarowany.
- Nie ma odpowiedzi, nie ma nagrody. – zadowolony zabrałem swoje okulary z jego piersi i odłożyłem je na szafkę nocną. Spojrzałem na Zelo, który wyglądał, jakby walczył sam z sobą. Chwilę później ciszę przerwał jego szept.
- Bang oppa?
- Hm?
- Na łóżku czy na stole?
Spojrzałem na niego szczerze zaskoczony. Wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie, ale gdy zauważył, że na niego patrzę, przeniósł na mnie speszony wzrok. Jelly i insynuacje? Ciekawe, ciekawe. Zebrałem się w sobie i z uśmiechem odpowiedziałem mu.
- Nabijasz się ze mnie?
- Nie, nabijam się z twojej upartości!
Zaśmiałem się cicho i sięgnąłem do lampki, żeby zgasić światło. Układając się wygodniej na łóżku odpowiedziałem na jego pytanie.
- Gdziekolwiek zechcesz.
Przez chwilę milczał, ale odezwał się cicho.
- Naprawdę?
- Jeśli chcesz.
Kilkanaście minut później wsłuchiwałem się w jego spokojny oddech. Nie spodziewałem się, że zacznie ten temat. Cóż, obiecałem mu, ale wciąż nie wiem, czy to była dobra decyzja. Wydawało mi się, że tym go skrzywdzę. Co mogłem w takim razie zrobić? Wszystko powinno ułożyć się w ciągu tych kilku miesięcy. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Z moich myśli wyrwał mnie jego cichy szept.
- Bang oppa?
- Słucham?
- Jabłkowe.
Uśmiechnąłem się pod nosem, rozweselony tym jego aktem odwagi i dorosłości. Dla mnie zawsze pozostanie słodki i dziecinny. To był jeden z powodów, przez które nie chciałem się z nim wiązać – nie chcę, żeby stracił część życia tylko przez chwilowe zachcianki. Mimo wszystko to wyznanie...było urocze. Poczułem, jak przysuwa się do mnie, a po chwili jego oddech ślizgał się po mojej skórze. Spojrzałem w dół, żeby skrzyżować swoje spojrzenie z jego spojrzeniem.
- A nagroda? – mruknął zniecierpliwiony, robiąc jeden z tych swoich słodkich grymasów. Delikatnie pogłaskałem go po policzku i przysunąłem się bardziej. Moment później poczułem jego delikatne, miękkie usta na swoich i zapomniałem się na chwilę. Do rzeczywistości przywróciło mnie dopiero jego głośniejsze mruknięcie. Oderwaliśmy się od siebie i objąłem go, przysuwając jak najbliżej mnie. Przytulił się z zadowoleniem, chowając twarz w zagłębieniu mojego obojczyka. Lekko oparłem podbródek o jego głowę i zamknąłem oczy.
- Dobranoc, Bang oppa.
- Śpij już, Jelly.
Chyba powinniśmy częściej grać w takie gry. To wszystko zaczynało mi się coraz bardziej podobać.
Awww, jak słodko <3
OdpowiedzUsuńYay, ten rozdział był taki puchaty i uroczy, aż miałam banana na ryjcu ^^
Niektóre momenty, jak na przykład motyw spodni, sprawiły, że leżałam i kwiczałam :D
Coż, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i dziękuję ci za twoją ciężką pracę nad tym opowiadaniem ^^
Bajoszka <3
,,-Nie może pani!
OdpowiedzUsuń-Niby dlaczego?
-...bo...bo ja noszę damskie spodnie!''
Spadłam z krzesła i nie wstałam przez jakieś 20 minut XD
Ta ich rozmowa w łóżku była taka słodka :3
Oczywiście czekam na następny rozdział ^^
Hahahahahaha to jest świetne^^ czekam na więcej i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńW końcu ogarnęłam zaległości ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że pisanie z perspektywy Yongguka wychodzi ci tak naturalnie, jakbyś była nim w innym wcieleniu czy coś.
Baaardzo podobają mi się te zmiany w relacjach BangxZelo, a takie momenty jak pod koniec rozdziału powinnaś zdecydowanie pisać częściej *-* Rozpłynęłam się!
Chyba nie mam już nic do dodania...Pisz szybko, bo mimo że dopiero przeczytałam, to już nie mogę się doczekać następnych odcinków.
Pozdrawiam
Hahahahhaah, chyba dla Kim'a nigdy nie wybaczysz tych spodni xD ostary. :D No, a tak wgl to było takie.. urooocze *O* <3 Widzę że mimo wszystko wena Cię nie opuszcza. :DD Czekam na więcej i życzę powodzenia w dalszym pisaniu, Hwaiting~! <3
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam to czytać. <3 Za każdym razem jak mi wysyłasz link do nowego rozdziału to mam takie "OMGOMGOMGOMOMOMOAFAAPRARGAPOERGKQARGBANGZELOTAKACRAGETGHA" i skakanie po całym pokoju. <33 Masz tak boski styl pisania, poczucie humoru i w ogóle wczuwasz się w Banga, że czasem patrzę na zdjęcia i dopiero po chwili sobie uświadamiam, że przecież oni tak naprawdę nie są razem hahaha XD Kim i jego wżynające się spodnie... GOŁY TAEMIN XDDD KOCHAM.
OdpowiedzUsuńUprzejmię unformuję, że zostałaś przeze mnie otagowana w "Liebster Award"
OdpowiedzUsuńhttp://frodowe-opowiesci.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
o boze powodujesz ze sie rozplywam ...ahhhh
OdpowiedzUsuń