poniedziałek, 23 grudnia 2013

9. Historia pewnej choinki

Wesołych świąt.

----

Obserwuję, jak dotykasz delikatnej, szklanej bombki. Wpatrujesz się w swoje odbicie, mimo że jest zniekształcone i zdecydowanie brzydsze od twojej rzeczywistej urody. Srebrzysty brokat rzuca jasny cień na twoje policzki, jakby gładząc je i chcąc wyprowadzić mnie z równowagi. Zamykam oczy, dusząc w sobie zazdrość, zgadzając się na własne cierpienie. Bo to jedyne, co mogę zrobić w stosunku do ciebie.
Patrzeć z dystansu.


----

Tak, jak mnóstwo rodzin w tym roku, zdecydowaliśmy się obchodzić święta w sposób komercyjny. Dlatego też w naszym mieszkaniu znalazła się choinka, przytargana przez niezbyt zadowolonego Daehyuna i radośnie podśpiewującego pod nosem Himchana. Miało to tworzyć świąteczną atmosferę, do której zniknięcia przyczynił się w głównej mierze brak śniegu za oknem. Choinka, a raczej stos gałęzi z sypiącym się z nich igliwiem, w rzeczywistości była małym świerkiem przedstawiającym sobą żałosny widok. Wściekłe spojrzenie Daehyuna skierowane na mojego najlepszego przyjaciela wskazywało, kto był winowajcą tych strat.
Kim Him Chan, lat 23, zawodowy słodyczoholik, wierny wielbiciel kawy, doradca miłosny, finansowy, a jakby się człowiek bardzo postarał - to i pogrzebowy. Jedyna osoba, która zdolna była do jednoczesnego obrobienia cukierni i flirtowania z policjantami. A także, na nasze nieszczęście, główna twarz zespołu, który tworzymy.

B.A.P - jeśli wierzyć mediom to świetnie zapowiadająca się grupa wokalno-taneczna z wielkim potencjałem. Jeśli wierzyć naszym myślom - był to potencjał do samobójstwa. Ironia?
Wszyscy umrzemy na cukrzycę.


Spojrzałem krzywo na Himchana wylewającego całą puszkę bitej śmietany do swojej gorącej czekolady. W zasadzie już dawno przestałem zwracać uwagę na to, jakie świństwo pochłaniał i takie rzeczy były na porządku dziennym.
- Channie?
- Mmm?
- Co się stało z choinką?
- A co miało się stać?
Musiałem wyglądać na naprawdę zirytowanego, skoro oderwał spojrzenie od górki bitej śmietany tylko po to, żeby zaszczycić mnie swoją uwagą. To już było coś.
- No dobra - westchnął - opierała się niesieniu i ten... uderzyła w ścianę... czy dwie... albo piętnaście. Ale to nie moja wina, to Dae odmówił pomocy!
Usłyszeliśmy huk z salonu i coś, co brzmiało jak Jung wrzeszczący "Ty mała patologio, sam walnąłeś mnie nią w twarz, a później przyłożyłeś sobie!", a także zmartwiony głos Zelo "Hyung, chyba złamałeś jej gałąź...". Zmrużyłem oczy i spojrzałem wymownie na Himchana. Ten oblizując łyżeczkę wzruszył ramionami i odezwał się wesoło.
- No cóż.
Tak. Mała patologia.

----

W ten sposób skończyłem na jednym ze świątecznych rynków. Jako lider zespołu musiałem dbać o nasz wizerunek i bardzo, ale to bardzo nie chciałem mówić fanom jaki rodzaj patologii przedstawia sobą Kim Him Chan. O ile już tego nie wiedzieli.
Tym bardziej, że nie zostałem wysłany na tą misję samotnie. Zrezygnowany rozejrzałem się za jasną czupryną Zelo, co nie było zbyt wielkim wyzwaniem, bo był wyższy od niektórych prezentowanych tu choinek. Nie, żeby coś, ale czasem marzyłem, żeby skurczył się do wersji mini i przestał mnie drażnić. Czułem się haniebnie, gdy mój własny maknae był wyższy ode mnie! Cóż, nie do końca mój własny...
Ubrany w jaskrawoczerwony szalik przedzierał się przez tłum jak jakaś blondwłosa parodia sygnalizacji świetlnej. Zrezygnowany podążyłem za nim, modląc się w duchu, żeby nie zostać napadniętym przez namolne fanki. Co było głupszego od bronienia się przed fanami wymachując choinką?
Zastałem młodszego chłopaka oglądającego średniej wielkości drzewko, które wciąż wyglądało o niebo lepiej od połamanego badyla przyniesionego przez Himchana.
- Hyung, weźmy tą! - poczułem na sobie jego maślany wzrok i policzyłem w myślach do dziesięciu. "On chce tylko choinkę, a nie zamknąć się z tobą w jednym pokoju przez całe święta i uprawiać rzeczy, po których ciężko wam będzie spojrzeć w twarz przyjaciołom!"
To oczywiste, że nie miałem na myśli uprawiania hodowli kwiatków.
- Dlaczego akurat tą? - westchnąłem zrezygnowany, powoli sięgając po portfel. Drzewko nie wyróżniało się niczym szczególnym, było po prostu normalnym drzewkiem, które pasowałoby do każdego domu. Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Bo wybrałem ją specjalnie dla ciebie, czy to nie oczywiste, hyung?
Powalony logiką argumentów niosłem choinkę pod pachą, starając się nie zwracać uwagi na igły wbijające się w strategiczne dla mnie miejsca. Co jak co, ale darmowej, kurna, akupunktury nie zamawiałem. To raczej YoungJae był zwolennikiem takiego typu tortur. Wyrzuciłem z głowy obraz nagiego Yoo turlającego się ze śmiechem po placu z choinkami i skupiłem się na Zelo. Ta mała, podła kreatura od początku ignorowała wszystkie znaki, jakie jej dawałem. Przez to zmusiłem się do pozostania z nim w relacji na dystans. Z irytacją zauważyłem, że ten idąc chodnikiem podśpiewuje "All I want for Christmas is you".
"Ty podstępny, egoistyczny chłopaku. Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał cię..."
- ...wziąć? - usłyszałem głos Zelo i stanąłem jak wryty. Chłopak spojrzał na mnie z niezrozumieniem na twarzy.
- Hyung? Pytałem, czy ta choinka nie jest ciężka i czy w takim razie mogę ją wziąć?
Panika powoli ze mnie ulatywała. Uff. Niezrozumienie. Jedno, wielkie nieporozumienie. Machinalnie oddałem mu drzewko, niemalże nie rejestrując ulgi po tym, jak igły zniknęły. Przez chwilę obserwowałem jak męczy się z drzewkiem, po czym przechodzi kilka kroków, chwieje się i upuszcza je wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Patrząc na stos połamanych gałęzi i pełną poczucia winy minę Zelo mogłem powiedzieć tylko jedno.
- Cóż, to było szybkie.

----

Pół godziny później wracaliśmy tą samą drogą z innym drzewkiem, które w identyczny sposób postanowiło mi uprzykrzyć życie. Skrzywiłem się, starając się zignorować irytujące igły przebijające się nawet przez materiał moich spodni. Zerknąłem na Zelo, który wciąż wyglądał na winnego i w tym samym momencie poślizgnąłem się i z paniką w oczach najzwyczajniej wyrżnąłem orła na chodniku. Nie, nie chodzi o to, że miewam pewne skłonności w stosunku do ptaków. Znaczy, w żadnym stosunku. Znaczy... a, nie ważne. Ważne było to, że leżałem twarzą w miliardzie ostrych, świerkowych igieł i nie było to czymś, co wspominałbym z radością. Ważne było to, że nasze drzewko właśnie skończyło w kilkunastu kawałkach, bolał mnie tyłek, a Zelo głośno się ze mnie śmiał.
Tak umarła nasza druga choinka.

----

Starając się patrzeć pod nogi targałem kolejne drzewko, instruowany przez Zelo. Uważnie stawiałem krok po kroku i nasłuchiwałem, czy ktoś przypadkiem nie ma zapędów do zepsucia naszej "nowej" choinki. Stanęliśmy przed przejściem dla pieszych, a ja z ulgą postawiłem kłujący ciężar na ziemi. Zelo wyciągnął rękę, aby przytrzymać drzewko, po czym zobaczyłem tylko jak ktoś pędzący na deskorolce wjeżdża w nasze drzewko, podnosi się i ucieka zanim zdążyliśmy zareagować. Spojrzałem ze zrezygnowaniem na blondyna.
- Jelly, czy ty masz jakieś zapędy do mordowania świątecznych drzewek?
Chłopak przygryzł wargę i spojrzał na mnie błagalnie.
- Hyung...
Do trzech razy sztuka.

----

Niosłem kolejne drzewko marząc tylko o tym, aby dotrzeć już do domu i przestać się użerać z tymi całymi świętami. Owszem, odpowiadało mi towarzystwo Zelo, ale to całe piekło mogłoby się już skończyć. Aby być pewnym tego, że to drzewko na pewno nie zostanie zdemolowane, niosłem je przez całą drogę. Gdy dzieliła nas jedna ulica od naszego celu, niemalże odetchnąłem z ulgą. Żadnych samochodów, żadnych poślizgnięć, żadnych rozbestwionych bachorów na deskorolkach. Uśmiechnąłem się zadowolony i w tym samym momencie poczułem szarpnięcie i zrezygnowany obserwowałem jak tajemniczy człowiek ucieka z naszą wymarzoną choinką.
- Do jasnej ciasnej, czy wy nie możecie sobie kupić swojego pieprzonego drzewka?!
Sugestywne spojrzenie Zelo sprawiło, że się poddałem. Powoli ruszyliśmy w stronę domu, nie mając zamiaru się wracać po kolejną, cholerną choinkę.
- Hyung, co z naszym drzewkiem? - maknae odezwał się cicho, bawiąc się swoim telefonem. Wtedy też olśniło mnie.
Żadnych więcej wbijających się igieł.

----

Efektem naszej trzygodzinnej wyprawy była dorodna choinka, która została w magiczny sposób przetransportowana do naszego mieszkania. Dobra, przyznaję się, po prostu zamówiłem dowóz przez telefon. W tym momencie dorodny świerk ozdabiał nasz salon, a wokół niego kręcił się szczęśliwy Zelo, buszując wśród pudełek z różnymi ozdobami i lampkami. Towarzyszył nam jeszcze Himchan, który także poddał się świątecznemu szaleństwu i rozpętywał jeszcze większy chaos w pokoju. Obserwowałem jak młodszy delikatnie wyjmuje szklane bombki z pudełka i uśmiecha się do własnego odbicia.
- Hyung, chcesz zobaczyć jakie ładne mam bombki? - odwrócił się do mnie, widocznie podekscytowany ubieraniem choinki. Himchan uśmiechnął się tajemniczo i poklepał go po plecach.
- Jelly, Bang zawsze chętnie obejrzy twoje szklane kulki, prawda, Bangie?
Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, które jednocześnie miało go uświadomić o wizji rychłego mordu na nim, jeśli powie coś jeszcze, ale on widocznie się tym nie przejął. W efekcie chwyciłem cukrową laskę i rzuciłem w niego, co miało sygnalizować mój bunt. Zelo zaśmiał się i podbiegł do mnie, ciągnąc mnie za rękaw. Z westchnieniem podniosłem się i zacząłem pomagać im przy chaotycznym ozdabianiu drzewka.
"Nawet ten wredny, zboczony psychopata Himchan nie zmusi mnie do myślenia o bombkach jako o... cholera."

----

Kolorowo ubrane drzewko cieszyło oczy każdego, kto wszedł do salonu. Obwieszone różnymi świecidełkami i szklanymi bombkami w różnych kolorach było powodem do naszej dumy. W końcu pomagałem przy ubieraniu.
Wieczorem usiedliśmy razem do kolacji i właśnie mieliśmy zamiar odpakować prezenty, gdy to się wydarzyło. Ze skupieniem szukałem paczki przeznaczonej dla mnie, a która byłaby od Zelo i rozczarowany stwierdziłem, że nic takiego nie ma pod choinką. Pytająco spojrzałem na młodszego chłopaka, starając się nie wyglądać na zdenerwowanego.
"To tylko głupi prezent."
- Jelly?
Blondyn uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.
- Nie wiedziałem, co ci kupić, hyung.
- Och, w porządku. - odpowiedziałem, czując się nieco głupio. W końcu reszta dostała swoje prezenty.
- Więc... - zaczął, przygryzając lekko wargę - pomyślałem, że może ja będę twoim prezentem.
- Czekaj, co... - przerwał mi, przysuwając się do mnie i obejmując mnie. Otworzyłem szerzej oczy, gdy poczułem jego usta na swoich i automatycznie oddałem pieszczotę. Zawstydzony cofnął się i uroczo zarumienił.
- Wiem, że nie jestem zbyt dobry, ale ciężko by mi było ćwiczyć, więc nie bądź zły, hyung, poprawię się...
Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie wyczekująco. Poczułem, jak całe powietrze ze mnie uchodzi.
- Ty... ty... - powtarzałem, patrząc na niego w osłupieniu.
- Jasna cholera, zaciął się. - wzdychnął Himchan, chwytając nowiutki tablet YoungJae i zanim ten zdążył go powstrzymać, przyłożył mi nim z całej siły. Ocknąłem się i spojrzałem na niego z wściekłością. Gdyby nie to, że Zelo chwycił mnie za koszulkę, to mój najlepszy przyjaciel właśnie mógłby mi zdać relację z tego jak to jest wylecieć z 10 piętra. Niezrażony niczym Kim Himchan oddał urządzenie dla roztrzęsionego właściciela i zacmokał z niesmakiem.
- Zawsze myślałem, że masz większy zasób słownictwa, Bangie.
Zerknął na pozostałą trójkę, która siedziała z szeroko otwartymi oczami i ustami. Położył rękę na twarzy i teatralnie pokręcił głową.
- Idioci, idioci wszędzie. Co, kurde, liżących się ludzi nie widzieliście?!
Zapadła cisza, którą po chwili przerwał niepokojący trzask. Zerknęliśmy na choinkę, która zachwiała się i runęła na podłogę z głośnym dźwiękiem tłuczonego szkła. Zamknąłem na chwilę oczy i odetchnąłem głębiej. Gdy je otworzyłem, czwórka moich przyjaciół wpatrywała się w drzewko z szokiem na twarzach, natomiast Zelo spojrzał na mnie z ponurym zrozumieniem. I wydawało się, że te kilka słów, które chwilę później wypowiedziałem, doskonale podsumowały całą sytuację.
- Ja pierdolę, ile razy można.
Tkwiliśmy w takich pozach dopóki Zelo nie przysunął się i nie oparł się o mnie z zadowolonym wyrazem twarzy.
- Cóż... wesołych świąt, hyung.
- Wesołych nocy świątecznych, popaprańcy! - Himchan rzucił się w naszą stronę z obłąkanym uśmiechem radości, jednak został zatrzymany przez Daehyuna i YoungJae, którzy już otrząsnęli się z szoku.
- Zamknij się, idioto.
Zignorowałem kłótnię rozgrywającą się w tle i spojrzałem na Zelo, który jakby na coś czekał. Objąłem go delikatnie, jakby faktycznie był zrobiony ze szkła i po raz pierwszy poczułem atmosferę, która miała towarzyszyć temu świętu.
Ja, Bang Yong Guk, siedziałem na podłodze wśród milionów odłamków szkła, przytulałem upragnioną osobę, ignorowałem czwórkę wariatów kłócącą się koło mnie i byłem cholernie szczęśliwym człowiekiem.
- Wesołych świąt, Jelly..

8 komentarzy:

  1. Help me, bo jestem poryczana ze śmiechu i nadmiaru słodkości po tych wszystkich smutach i angstach, które przed chwilą przeczytałam.
    Nienawidzę cię, zgiń... </3


    Yesiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pół lasu wybili xD
    Genialne! Śmiałam się i umarłam z tej słodyczy <3 Taki wspaniały prezent nam zrobiłaś!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brakowalo mi twoich ff z BangLo<(0.0)> To bylo genialne @.@!
    Renny

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje na wiecej! <3/R

    OdpowiedzUsuń
  6. Mwahahahahaha. To było genialne! Kocham cię kobieto~ Takiego fluffy mi było trzeba. <3 Teraz moje święta wyglądają jak należy. Wesołych~

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdsyhsehegedfjkgne !! Kobieto powiedz mi skąd ty bierzesz pomysły na takie zajebiste ff? O ludy świata! O kisiele i budynie świata! To jest boskie!! Szczęśliwego Nowego Roku :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu, początek - myślę, angst. Niedobrze. Ale to w końcu Oresammie, trzeba przeczytać. Jakiż wyszczerz zagościł na mej twarzy, gdy do akcji wkroczył Channie ;u; moja złota zasada apropo ff o bapuszkach, którą wyznaję od czasu Pomocnego Himchana - im więcej ummy, tym lepiej *w* bardzo uroczy fic, teraz już nigdy nie spojrzę na choinki *i bombki* tak samo XD mam wrażenie, że w przyszłym roku kupią sztuczną XD więcej takich przesłodkich banglo, proszę ;;

    OdpowiedzUsuń