piątek, 10 maja 2013

15. Poza spojrzeniami

Autor: Oresammie
Beta: -

Za dodany rozdział specjalne podziękowania dla: Yeśka
Za dopasowanie nowego szablonu podziękowania dla: Chantell

Bo jestem za leniwa. Bo Yesiek pisze za mnie prace domowe z angielskiego. Bo przekupstwo. Tak, w takiej kolejności.
Równo 5 303 słów.

***

Nie wiedziałem, skąd on wytrzasnął tego dzieciaka. Po prostu któregoś wrześniowego dnia wchodząc do jego mieszkania napotkałem dodatkową parę czekoladowych oczu. Jej właściciel wpatrywał się we mnie ze zdumieniem, które niemalże równało się mojemu. Wyglądał na typowego ucznia okolicznej szkoły, ale przeczył temu jego wzrost. Był niewiele niższy od Banga, o czym przekonałem się, gdy wcześniej wymieniony także zjawił się w przedpokoju. Nie wyglądał na zaniepokojonego obecnością dzieciaka, wręcz przeciwnie, był weselszy niż zwykle. Zaprosił mnie do kuchni, gdzie zniknął wraz z tym dziwnym intruzem, gdy zdejmowałem buty. Bang Yong Guk szukał towarzystwa? W dodatku jakiegoś dziwnego chłopca? Zastanawiałem się, czy to wciąż ten sam człowiek, którego znałem od dzieciństwa.
Nieznajomy pochylał się nad zeszytem. Przypuszczałem, że była to praca domowa, ponieważ co chwilę zaglądał do jednego ze swoich podręczników. Dlaczego, do cholery, odrabiał swoje zadania w kuchni YongGuk’a? A ten wydawał się nie przejmować tym, że zupełnie nieznajomy mi człowiek aktualnie znajduje się w jego mieszkaniu. Dręczyło mnie to, że nie powiadomił mnie w żaden sposób o tym fakcie. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, zawsze wiedziałem o wszystkim, cokolwiek zdarzyło się w jego życiu. Nawet o jego porażkach towarzyskich. Nie rozumiałem, dlaczego miał taki problem z kobietami – zazwyczaj był opanowany i szarmancki, do tego miał poczucie humoru i nie liczył się tylko z wyglądem. Po każdym spotkaniu, którego jednak nie można było nazwać randką, był coraz bardziej przybity, aż w końcu zrezygnował z umawiania się z ludźmi. Tym bardziej dziwiło mnie, że pozwalał jakiemuś obcemu dzieciakowi przesiadywać w jego mieszkaniu.
Wiedziałem o jego debiucie, momencie sławy. Wprawdzie nie przyniosło mu to aż tak wielkiej popularności, ale zawsze marzył o wybiciu się. Śpiewanie było jego pasją, mimo że tego nie okazywał. Wielokrotnie widziałem, jak po prostu uspokajał się po prostu wyśpiewując wszystkie emocje. To w nim lubiłem. Tą niedostępną, ukrytą dla innych ludzi stronę Bang Yong Guk’a. Pamiętałem, gdy ukrywał się w cieniu poprzez swoją wadę. Nie przeszkadzała mi cisza. Nigdy nie dyskryminowałem ludzi tylko po pozorach. Nieme dziecko wciąż umiało porozumiewać się na swój sposób. A teraz, po tylu latach, robi to głosem. I wychodzi mu to cholernie dobrze. Widziałem jego zakłopotany uśmiech, gdy media zwracały na niego uwagę. To ukryte szczęście, gdy nareszcie udało mu się spełnić własne marzenia i pokazać sobie, że wcale nie jest słaby. Nigdy nie był.
Całkowicie normalny mężczyzna krzątał się po kuchni, od czasu do czasu zerkając przez ramię na ciemnowłosego chłopca. Zaintrygowany podążyłem za jego wzrokiem i napotkałem parę czekoladowych oczu wpatrujących się we mnie. Zadrżałem. To nie było spojrzenie beztroskiego dziecka. Przez moment zastanowiłem się, ile on naprawdę ma lat. Tymczasem dzieciak uśmiechnął się do mnie, ale wyglądało to tak, jakby przychodziło mu to z wielkim trudem. Zdziwiłem się, gdy się odezwał. Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji.
- Jestem Choi Jun Hong, ale mów mi po prostu Zelo. Bang pozwolił mi tu przychodzić, jeśli będę miał problemy.
- Naprawdę? – odmruknąłem z lekką ironią, której nie zauważył. Entuzjastycznie pokiwał głową i wrócił do pisania. Przez chwilę śledziłem piszący długopis jednocześnie zastanawiając się nad jego słowami. Kłopoty? Jakie kłopoty mógł mieć ten dzieciak? Rzuciłem przenikliwe spojrzenie Guk’owi, który zdążył przygotować składniki na obiad, a w tamtej chwili opierał się o blat i przyglądał się sytuacji. Widząc moją reakcję jedynie uśmiechnął się bezgłośnie. Cholera, chyba mi podmienili przyjaciela!
Obserwowałem tą nietypową dwójkę podczas obiadu, na którym zostałem. Dzieciak-Zelo pochłaniał jedzenie, jakby nie jadł od dobrych kilku dni. Jednak zaintrygowało mnie to uważne spojrzenie Banga, wiecznie zwrócone na gościa. Wtedy też zacząłem zastanawiać się, dlaczego on o niego dba? Wciąż z tym pytaniem w głowie żegnałem się z przyjacielem, pozostawiając go w mieszkaniu z chłopcem. Musiałem się tego dowiedzieć. Musiałem dojść do tego, w jaki sposób osoba, którą znam od dzieciństwa, zmieniła się w tak krótki okres czasu. I co było tego powodem.
Tydzień po tym wydarzeniu widok czekoladowych oczu przestał mnie dziwić. Zelo przesiadywał w jego mieszkaniu tak często, że zaczynałem coś podejrzewać. Dzieciak powiedział, że może przychodzić tam, jeśli ma kłopoty. Czy to możliwe, że miał aż tyle problemów, aby bywać u Banga codziennie? Bzdury. Z coraz większą irytacją zgadzałem się na jego obecność. Wydawał się nie zauważać mojej niechęci i badawczych spojrzeń. Otwierał się przed nami, śmiał i żartował. Tylko raz byłem obecny w chwili, gdy musiał wrócić do domu. Nie wiem, czy taką rozpacz widziałem nawet w oczach ludzi, którzy stracili wszystko. O co, do cholery, chodziło w tej sprawie? Nigdy nie dowiedziałem się, skąd pochodził. Wiedziałem tylko jak ma na imię i że był dosyć dziwnym dzieckiem. Pierwszy raz udało mi się o nim porozmawiać z Bangiem dopiero po dwóch tygodniach od zobaczenia go w jego mieszkaniu. Wydawał się niezbyt chętny do dzielenia się swoimi myślami ze mną, co mnie zabolało – jako przyjaciele mogliśmy powiedzieć sobie wszystko. Widziałem tylko jego minę, bolesną i zrezygnowaną, gdy odpowiadał na moje pytania.
- Bang, skąd ty go do diabła wziąłeś?!
- Czy to ważne?
- Nie, nie wierzę. Znowu zgarniasz dzieciaki z ulicy? Miałeś już tego nie robić!
- Nie umiem przejść obojętnie.
- Po prostu daj spokój. Nie możesz przyprowadzać obcych do swojego mieszkania. Oni nie są tobą.
- Więc to jest powód, dla którego miałbym zostawiać je na ulicy? Bo nie są mną?
- Dokładnie. Nie wszystkie są warte uratowania.
- Ale on jest.
Zamilkłem. Długo wpatrywałem się w niego w ciszy. W ten inny rodzaj bólu na jego twarzy. Dlaczego mu tak zależało? Dlaczego?! Co takiego było w tych czekoladowych oczach, aby usidlić mojego przyjaciela do tego stopnia? Czym wyróżnił się ten dzieciak? Warty uratowania? Bang Yong Guk, dlaczego unikasz mojego spojrzenia? Wtedy też zorientowałem się, że działo się coś, czego nie widziałem. Jeden, brakujący element, który przeoczyłem.
Poza spojrzeniami.
Spędziłem dwa długie dni zastanawiając się, o czym mogłem zapomnieć. Co mogło być powodem dziwnego zachowania mojego przyjaciela? Gwałtownie zmieniał mu się humor, gdy tylko próbowałem zapytać o tego dziwnego dzieciaka. Zelo. Starałem się obmyślić, dlaczego był wyjątkowy. W przeszłości Bang nie przygarniał osób w takim wieku – zwykle to były małe dzieci, dla których wciąż był oppa. Z powodu jego przeszłości wciąż przejmował się losem ludzi, których nikt nie chciał. Byłem na niego zły, cholernie zły, za to, że to robił. A tymczasem znalazł Zelo i nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego go przygarnął. Nastolatek, może i nie kapryśny, ale zdecydowanie dziwny, wpatrzony w niego jak w obrazek. Szybko odrzuciłem myśl o zwykłej trosce rodzicielskiej – nie działało to na Banga, jeśli chodziło o kogoś, kto miał kilkanaście lat. Co mogło połączyć go z tym dzieciakiem?

***

Z dnia na dzień coraz bardziej nienawidziłem tego dzieciaka. Teraz nazwałbym to zazdrością, ale wcześniej było to irytujące mnie uczucie. Nie dowiedziałem się, skąd pochodził, ani dlaczego potrzebował pomocy. Nie chciałem tego wiedzieć.
Unikałem odwiedzania przyjaciela. Nie wiedziałem, dlaczego nie chciałem go zaakceptować. W przeszłości Bang przygarnął wiele potrzebujących osób, za co wciąż byłem na niego zły, jednak wtedy nie miałem takiego problemu. Prawdziwa próba mojego charakteru i cierpliwości nastąpiła niedługo po tym.

Nie przeczuwając niczego otworzyłem drzwi, aby zastygnąć w szoku. Znajomy, znienawidzony widok.
- Cześć! – jego wesoły głos sprawił, że zadrżałem. Zmusiłem się do zachowania spokoju i wycedziłem przez zęby.
- Co ty tu robisz?
Uśmiechnął się i pomachał kartką, którą ściskał w dłoni. Mimowolnie podążyłem za nią wzrokiem.
- YongGuk powiedział, że mogę tu przyjść, gdyby go nie było.
Przezwyciężyłem chęć zamordowania mojego najbliższego przyjaciela. Niech ja go tylko dorwę. Co sobie wyobrażał, gdy przysyłał do mnie tego dzieciaka?! Doskonale wiedział, że za nim nie przepadam. Ba. Wiedział, że nie umiem znieść jego obecności. Tymczasem Zelo jak gdyby nigdy nic wyminął mnie i przeszedł przez drzwi do mieszkania.  MOJEGO mieszkania. Zamknąłem oczy i potarłem czubek nosa. Zapowiadało się długie kilka godzin.
Dotarłem do salonu w sam raz, aby natrafi na blondwłosego dzieciaka, który wypakowywał swoje książki na blat mojego stołu. Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie i wyminąłem go bez słowa. Zasiadłem przed telewizorem, w którym nadawano jeden z moich ulubionych programów. Z irytacją zanotowałem w myślach, że przez tego upierdliwego chłopaka przegapiłem najważniejszy fragment. Kątem oka zerknąłem na niego, ale wydawał się zajęty czytaniem swojego podręcznika. Wzruszyłem ramionami i wpatrzyłem się w ekran.
Około dwóch godzin później głośny trzask wyrwał mnie z letargu. Zamrugałem zdezorientowany i spojrzałem w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłem Zelo, który wpatrywał się we mnie z poczuciem winy. Przez chwilę zapomniałem o jego obecności – był tak cicho, że nie przeszkadzał mi w oglądaniu telewizji.
- Przepraszam. – mruknął zawstydzony, schylając się po przedmiot. Koniuszkami palców chwycił za wysłużoną okładkę i odłożył książkę na stół. Uniosłem brew, starając się domyślić, o co mogło mu chodzić.
- Nie ma za co.
- Przeszkodziłem ci. – przygryzł wargę i spojrzał na mnie z zakłopotaniem. Zirytowany przewróciłem oczami.
- Zdarza się. Nikt nie jest cudotwórcą, dzieciaku. – złapałem za pilota i wyłączyłem urządzenie, po czym odrzuciłem go na pobliski fotel. Wstałem z kanapy i przeciągnąłem się, następnie powolnym krokiem skierowałem się w stronę stołu. Przesunąłem wzrokiem po rozłożonych na nim książkach i zeszytach.
- Pomóc ci w czymś? – obserwowałem, jak przez chwilę się zastanawia, po czym niepewnie skinął głową.
- Nie radzę sobie z matematyką. – wyznał z zażenowaniem i spuścił głowę. Prychnąłem w myślach. Czy on nie umie normalnie przyznać się do swoich słabości?
- Ile masz lat, Zelo? – zapytałem ze zrezygnowaniem, odsuwając krzesło i siadając na przeciwko niego. Ten gwałtownie podniósł głowę i wpatrywał się we mnie ze zdumieniem.
- Nazwałeś mnie Zelo.
- Tak masz na imię, wiesz? – przewróciłem oczami, a dzieciak uśmiechnął się delikatnie.
- Myślałem, że mnie nie lubisz.
- Też tak myślałem. – mruknąłem do siebie – Ale skoro mój przygłupi przyjaciel z jakiegoś powodu cię uwielbia, to nic na to nie poradzę.
- Jesteś zazdrosny, hyung? – niemalże widziałem złośliwość w jego oczach – Bo YongGuk lubi mnie bardziej od Ciebie?
Złapałem za najbliższą książkę i rzuciłem nią w jego stronę. Uchylił się ze śmiechem, a ja zakląłem w myślach.
- Co za nieznośny bachor. – wymamrotałem pod nosem.
- Ja też cię lubię, hyung. – uśmiechnął się rozbrajająco i podsunął mi swój zeszyt. Odetchnąłem głębiej i rzuciłem okiem na jego notatki. Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła, był jego staranny charakter pisma. Z irytacją zauważyłem, że był o wiele ładniejszy od mojego. Następnie rzuciło mi się w oczy to, że naprawdę nie rozumiał materiału. Przejechałem wzrokiem po prostych obliczeniach, których nie potrafił rozwiązać. Podniosłem głowę i napotkałem jego zawstydzone spojrzenie.
- Przepraszam, hyung, starałem się.
- Naprawdę masz z tym tak wielki problem? To podstawowe przykłady.
- Przepraszam. – wyglądało na to, że naprawdę był zmartwiony swoją niewiedzą. Odetchnąłem i zastanowiłem się przez chwilę. W sumie nigdy nie byłem taki zły w tym przedmiocie, a to naprawdę łatwy materiał...
- Ile masz lat, Zelo? – powtórzyłem pytanie, zerkając na niego z zainteresowaniem. Przygryzł wargę, jak gdyby zastanawiał się nad tym, co chce mi powiedzieć. Zmrużyłem oczy. Tylko nie kłam.
- Piętnaście. – odpowiedział po chwili milczenia. Zamyśliłem się. Co mogło skłonić kogoś takiego jak YongGuk do zaopiekowania się tym dzieciakiem? Ba, nastolatkiem. To nie było w stylu mojego przyjaciela. Poczułem na sobie zaniepokojony wzrok blondyna, więc uśmiechnąłem się do niego złośliwie.
- Myślałem, że jesteś młodszy, dzieciaku.
- Nie jestem dzieciakiem, hyung! – oburzył się, co śmiesznie kontrastowało z jego dziecięcą twarzą.
- A ja twoim hyungiem. – odgryzłem się, ale po chwili tego pożałowałem. Zrobił smutną minę i wpatrzył się we mnie tymi swoimi dużymi, ciemnymi oczami.
- Nie patrz tak na mnie. – burknąłem, starając się opanować. Spokojnie, Channie, spokojnie, przecież nie dasz się nabrać na takie proste sztuczki.
Zelo zamrugał i pociągnął nosem.
Cholera.
- No dobra, niech ci będzie. – jęknąłem, przegrywając walkę z samym sobą. A niech go szlag.
- Dziękuję, hyung! – rozpromienił się i pochylił nad stołem, aby mnie uściskać. Zamarłem, zastanawiając się, co zrobić. W pierwszej chwili chciałem go odepchnąć i zrobić mu awanturę, ale...
To było miłe.
Poczułem, jak rozluźnia uścisk i obserwowałem, jak wraca na swoje miejsce, po czym uśmiecha się delikatnie.
- Więc pomożesz mi, hyung?
Zamrugałem, starając się dojść do siebie. Pomóc mu? Przecież go nienawidziłem. Chyba. Spojrzałem na niego z uwagą i zastanowiłem się przez chwilę. Teraz nie wydawał mi się tak obrzydliwie radosny i dziecinny. Był po prostu... normalny?
- Dawaj ten podręcznik. – mruknąłem, przysuwając się bliżej do stołu.
W co ty się pakujesz, Himchan?

***

Dwie godziny później przekonałem się, że moja cierpliwość jednak ma granice. Ten dzieciak nie miał zielonego pojęcia o podstawowych prawach matematyki!
- Jakim cudem przepuścili cię do następnej klasy? – jęknąłem, ukrywając twarz w książce. Usłyszałem cichy chichot, a gdy podniosłem głowę, zauważyłam, że uśmiecha się z zakłopotaniem.
- Nauczyciele mieli mnie dość, więc woleli nie użerać się ze mną przez cały następny rok.
- Na czym stoi nasze szkolnictwo?! – pokręciłem głową ze zrezygnowaniem – Trzeba cię nauczyć podstaw.
- Jeśli to nie byłby problem, hyung. – ten pełen nadziei wzrok wlepiony we mnie. Odetchnąłem ciężko i po raz drugi dzisiejszego dnia przegrałem walkę z samym sobą.
- Zelo?
- Tak, hyung?
- Mam imię. Używaj go.

***

Kręcąc się po kuchni wciąż nie wierzyłem w to, co zrobiłem. Naczelny, wredny Himchan stał się miłym hyungiem? Niech mnie ktoś zabije.
Kątem oka przyuważyłem, jak Zelo wchodzi do pomieszczenia i rozgląda się z zaciekawieniem. Jego wzrok zatrzymał się na dłużej na wielkiej misce ze słodyczami, która ozdabiała kuchenny stół.
- Zelo? – rzuciłem jak by od niechcenia. Przygryzł wargę i z niechęcią odwrócił wzrok.
- Tak?
- Poczęstuj się, jeśli chcesz.
Zobaczyłem, jak się uśmiecha z zakłopotaniem.
- Nie chcę ci sprawiać problemów, hyung.
Przewróciłem oczami. Irytująco miły jak zawsze.
- A było tak pięknie. – mruknąłem do siebie i podniosłem głos – Bierz tego batonika, albo sam cię nakarmię.
- To byłoby ciekawe, hyung. – zachichotał, ale podszedł do miski i wyciągnął jednego z batonów – Dziękuję!
Pokręciłem głową i odwróciłem się do niego. Każdy, kto miał ze mną dłuższy kontakt, wiedział o tym, że uwielbiam słodycze. Mogłem jeść ich tony, co wprawiało mnie w doskonały humor. Osoba, która nie je słodyczy, to najbardziej podejrzany człowiek na świecie!
O ironio, Zelo lubił słodycze, co właśnie mogłem zauważyć. Zdążył już rozerwać opakowanie i właśnie odgryzał kawałek czekolady. Uśmiechnąłem się lekko, a on widząc to odwzajemnił uśmiech, wciąż z batonem w ustach. Prychnąłem cicho. Co za dzieciak.
- Nie uśmiechaj mi się tu z pełną buzią. – burknąłem na niego, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej. Moją próbę dosadnego przemówienia mu do rozumu przerwał dzwonek do drzwi. Szybko przeszedłem przez kuchnię i przedpokój, aby otworzyć. W progu ukazała mi się sylwetka Banga. Wyglądał na lekko zaniepokojonego, a mi w tym momencie do głowy przyszła jedna z tych głupich myśli, które później wszyscy przeklinali. Postanowiłem się na nim odegrać za rozdawanie mojego adresu na prawo i lewo, więc w momencie, gdy się odezwał, przybrałem zirytowaną minę.
- Jest tu Zelo?
- Dlaczego miałby być?
- Przysłałem go do ciebie, ja...
- A pomyślałeś, że może sobie nie życzę go niańczyć?! – podniosłem głos, z satysfakcją obserwując, jak blednie.
- Ty... – przerwał na moment – Wyrzuciłeś go?! – warknął ze złością, a ja użyłem całego swojego opanowania, aby się nie roześmiać.
- Dlaczego nie... – cofnąłem się w momencie, gdy próbował mnie złapać, a w progu pojawił się Zelo z radosnym „Bangie!”. YongGuk ponowił próbę dorwania mnie, gdy dotarło do niego, co zobaczył.
- Hyung! – blondwłosy dzieciak uśmiechał się do niego zupełnie nieświadomy uczuć, jakie nim targały.
- Himchan... – ciche warknięcie przerwało ciszę, jaka zapadła. Zaśmiałem się złośliwie.
- Żebyś widział swoją minę! – złapałem Zelo za ramiona i popchnąłem w jego stronę – Masz swojego bachorka i spadaj.
Wciąż zdenerwowany obserwował mnie z przymrużonymi oczami, ale ostatecznie złapał blondyna za nadgarstek i powolnym krokiem zaczął schodzić po schodach. Wychyliłem się za nimi w momencie, gdy znikali na półpiętrze.
- Te, amigo, od kiedy pozwalasz się nazywać Bangie?!
- Zamknij twarz, słodyczoholiku!
Zaśmiałem się radośnie i odkrzyknąłem na pożegnanie.
- Też cię kocham, Bangie!
Usłyszałem wkurzone warknięcie, huk zamykanych drzwi wejściowych i zapadła cisza. Wciąż uśmiechając się jak idiota zamknąłem drzwi od swojego mieszkania i pokręciłem głową.
W co ja się znowu wpakowałem.

***

Nawet nie podejrzewałem, co zastanę, gdy któregoś dnia postanowiłem wybrać się do mieszkania mojego najlepszego przyjaciela. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że mieszkał kilkanaście ulic ode mnie i po drodze musiałem pokonać te wszystkie sygnalizacje świetlne i budki z lodami! A uwierzcie, że potrafią być bardzo niebezpieczne dla zdrowia i portfela. W każdym razie wparowałem mu do przedpokoju bez pukania, w locie odrzucając gdzieś buty i radośnie wpadając przez drzwi do salonu.
- Bangieee! – zawołałem z radością, wskakując do pomieszczenia. Tam artystycznie poślizgnąłem się na kilku kartkach, które z jakiegoś powodu postanowiły sabotować moje przyjacielskie zamiary i wylądowałem w następnej stercie papierów. Wymamrotałem kilka przekleństw i po chwili wygramoliłem się z pod makulatury. Posłałem urażone spojrzenie YongGuk’owi, który nie zwrócił najmniejszej uwagi na moje wejście i dalej pochylał się nad stołem gryząc długopis. Rozejrzałem się po salonie; zaścielała go niemożliwa ilość białych kartek, po części zapisanych, a po części pokreślonych.

No, no, ktoś tutaj chce wyciąć lasy równikowe.

- A ty co, książkę piszesz? – coraz bardziej rozbawiony sytuacją nie przejąłem się totalnym brakiem reakcji ze strony mojego przyjaciela. Podniosłem jeden ze skrawków papieru, który walał się gdzieś w okolicy mojej prawej stopy i przeczytałem jego zawartość.

”Twoje oczy jak musztarda idealnie pasują do mojej kanapki.”

Zamilkłem, starając się opanować i zmieniłem kartkę. Tym razem wykorzystałem tą bliżej mojej lewej dłoni.

”Bo ławki są tylko po to, żeby kochać się na nich nocą złotą!”

Po dwóch sekundach milczenia wybuchnąłem śmiechem i ponownie runąłem w stertę papierów. Gdzieś z prawej strony dobiegł do mnie głos Banga.
- Kurwa, Himchan, dasz się skupić czy nie?! Jak już tu wpadasz, to chociaż się zamknij i daj żyć!
Wciąż krztusząc się podniosłem głowę i spojrzałem na niego załzawionymi oczami.
- Co robisz, Bangie? Wielką karierę poetycką? – strzepnąłem z mojej głowy wierszyk o uprawianiu nieprzyzwoitych rzeczy na ławkach w parku i uśmiechnąłem się szerzej na widok jego wściekłej miny – Bo jak tak, to świetnie ci idzie! Jeszcze trochę i nawet Choi Siwon za tobą oszaleje!
W ostatniej chwili uchyliłem się przed nadlatującym piórnikiem i z radosną miną przeczołgałem się w jego okolicę. Już miałem się podnosić, gdy walnął mnie, przez co wylądowałem z powrotem w stercie kartek.
- Hyung, to bolało! – zrobiłem najsmutniejszą minę, na jaką było mnie stać i pocierając obolałą głowę usiadłem obok niego – Przecież nic nie sugerowałem!
- Zamknij się. – jęknął odrzucając kolejną kartkę – Próbuję napisać piosenkę!
Momentalnie przestałem udawać ciężko rannego i pochyliłem się w jego stronę z zainteresowaniem. Wyglądał na naprawdę zdesperowanego, co w jego przypadku nie było czymś zwyczajnym. W zasadzie ostatni raz zachowywał się tak, gdy mieliśmy wspólnie zaśpiewać przed publicznością.
Co jak co, ale Bang Yong Guk potrafił śpiewać.
- Piosenkę? Co znowu kombinujesz?
Spojrzał na mnie ponuro i potarł skronie.
- Przysięgam, że jak zaczniesz się śmiać, to osobiście wepchnę ci te wszystkie kartki w pewne szlachetne miejsce.
- No nie, wiesz, dzięki, ale już jadłem!
- Himchan...
- No dobra, dobra! – podniosłem ręce w obronnym geście – Więc mów, twój ukochany przyjaciel Kim Him Chan zawsze cię wysłucha!
- Zelo poprosił mnie o to, żebym z nim zaśpiewał. Ale nie umiem nic napisać. – z frustracją rzucił długopisem – A obiecałem mu!
Wytrzeszczyłem oczy, starając się przetrawić informacje, które właśnie otrzymałem.
- To Zelo umie śpiewać?!
- I tańczyć.
Skąd on wytrzasnął tego dzieciaka?! I przede wszystkim – dlaczego chciał z nim śpiewać?! A nie ze mną na przykład?!
A, tak.
Przypomniałem sobie, że ostatni raz zażądałem od niego haraczu w postaci 20 pudełek Rafaello. Co jest złego w pudełkach Rafaello?!
- Bang, dlaczego do jasnej cholery miałbyś z nim śpiewać?! To tylko zwykły dzieciak! – zbulwersowałem się i potrząsnąłem nim. A w każdym razie jego bluzą, bo nie byłem w stanie go przemieścić. Spojrzał na mnie obrażony i ponownie trzepnął mnie w głowę.
- Ale mój dzieciak.
Otrząsnąłem się i posłałem mu rozpaczliwe spojrzenie.
Hyung, jak mogłeś dać się przekupić za 50 kg blondwłosego ADHD?!
- No dobra, pomogę ci. – zauważyłem, jak się rozwesela i już miał się odezwać, gdy dokończyłem swoją wypowiedź – Jak mi kupisz Rafaello.
- A żebyś się nimi kiedyś udławił, słodyczoholiku. – burknął pod nosem, po czym podał mi kilka kartek – Ogólna idea jest taka.

Dwie godziny później mieliśmy większość tekstu, co znacznie wpłynęło na humor Banga. Siedział teraz rozpromieniony i co chwilę ściskał tą kartkę, jak gdyby był to drogocenny bilet na jeden ze sławnych koncertów. Przy tym wszystkim mieliśmy i mnie – zagubionego Kim Him Chan’a – który właśnie pożegnał się ze swoją psychiką.
- Bang – zacząłem – wiesz, niby dlaczego tak bardzo lubisz Zelo? Chciałeś z nim uprawiać dziwne rzeczy na ławkach w parku?
- A nawet jeśli, to co? – odpowiedział, uśmiechając się do kartki. Otworzyłem szerzej oczy i jęknąłem cicho.
- Ale ty tak na serio? Przecież to dziecko! Ma piętnaście lat! To jest karalne! I w ogóle. Są odpowiedniejsze rzeczy do robienia z piętnastolatkami! – wyrzuciłem z siebie jak najszybciej, starając się wmówić sobie, że tylko się przesłyszałem. YongGuk spojrzał na mnie i uśmiechnął się tajemniczo.
- Kochany Channie, od kiedy to ja robiłem odpowiednie rzeczy? Poza tym – zerknął na kartkę z tekstem – on nie będzie miał zawsze piętnaście lat. Never give up, prawda?
Jęknąłem i uderzyłem twarzą w stół. Co ten mały, blondwłosy potwór zrobił mojemu przyjacielowi?! A przede wszystkim uderzyła mnie jedna, nie dająca mi spokoju myśl.
- Bang?
- Ta?
- Nie jesteś pedofilem, prawda?
- Himchan?
- Co?
- Zamknij się.
- Okej.

***

Mogłem zrozumieć wszystko. Nawet nadmierne zainteresowanie piętnastoletnim blondynkiem z ADHD, który dodatkowo był uzależniony od pomidorów. Zrozumiałbym także śpiewanie z nim piosenek. Ale to, co zobaczyłem...
Gdy już otrząsnąłem się z wizji YongGuk’a jeżdżącego kolorowym autem i naciągającego dzieci na lody, to życie postanowiło mi zafundować kolejną atrakcję. Kilka dni później wszedłem jak zwykle do mieszkania Banga (otwierając drzwi z hukiem i w wielkim stylu wskakując do środka), zdjąłem grzecznie buty i w radosnych podskokach zmierzałem do salonu, po czym moja psychika została zrujnowana któryś już raz z rzędu.
Zrozumiałbym wszystko. Naprawdę. Ale mój przyjaciel obściskujący się na środku salonu wraz z tą blondwłosą mendą, którą znałem jako Zelo, był ponad moje siły. Na oznaki mojego nagłego wejścia oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie zszokowani. Mniej więcej tak zszokowani, jak były zszokowane moje oczy na ich widok. A wiedzcie, że moje oczy potrafią być bardzo zszokowane!
Zelo przygryzł wargę, zarumienił się i spuścił wzrok, za to Bang przestraszony wydusił z siebie coś w stylu „puka się, debilu”. A wtedy zrobiłem jedyną sensowną rzecz, jaką mogłem zrobić w tej sytuacji.
- Bangie udzielasz Zelo lekcji anatomii i mnie nie zaprosiłeś?! Jak mogłeś?! – chlipnąłem, starając się utrzymać powagę. Na moją wypowiedź YongGuk przybrał wkurzoną minę i zaczął iść w moją stronę.
- No naprawdę, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! – powoli się cofałem, gdy był niebezpiecznie blisko. W efekcie truchtałem do tyłu przez jego przedpokój i zatrzymałem się w drzwiach wejściowych.
- Wynoś się, Himchan. Nie widzisz, że jestem zajęty?!
- No ale hyung... – zrobiłem zbolałą minę - ...jesteś gejem i mi nie powiedziałeś?! Me serce krwawi! – pociągnąłem nosem, po czym zostałem wypchnięty przez próg, a za mną wyleciały moje buty. Złapałem zirytowane spojrzenie Banga i zrobiłem smutną minę.
- Dlaczego mnie odrzucasz, hyung?! A ja cię kochałem!
- Wynoś się zanim stracę cierpliwość...
- Ale... – przerwał mi huk zamykanych drzwi; szczęknęły zamki i zapadła cisza - ...no jak tam chcesz! Tylko żebyś do mnie później nie przychodził, gdy wam się dzieci urodzą czy coś! – ubrałem buty i zacząłem zbiegać w dół po schodach.
I mimo że uznawałem siebie za osobę bardzo tolerancyjną...
YongGuk gejem. To za dużo na moje nerwy.
Dajcie mi czekoladę.

***

- Ja pierdolę, w co ja się wpakowałem. - mruknąłem, rozglądając się po planie MV. Wszędzie roiło się od nastolatków, a sala chwilowo przypominała szkolną klasę. Między tym wszystkim latał uszczęśliwiony Zelo (co, jak co, ale górował nad tłumem, skubany) we fryzurze przypominającej ugotowany makaron i Bang, który z tej okazji zafundował sobie farbowanie. Czego to się nie robi dla miłości, nie?
A więc znany nam już duet miał dzisiaj nagrywać scenki do MV piosenki, którą razem wykonywali. Nie wiem, kto do jasnej ciasnej wpadł na pomysł, żeby zrobić z tego szkołę - po ostatnich wydarzeniach to wszystko coraz bardziej podochodziło pod pedofilię. Albo to tylko mój mózg próbował wymazać traumatyczne wspomnienia, gdy zastałem ich w studiu wymieniających swoje DNA. No w sensie. Całujących się.
Musiałem się pogodzić, że ten wredny, blondwłosy dzieciak zrobił z mojego przyjaciela rasowego geja, a co straszniejsze, zmusił go do chodzenia na zakupy! Nie, żebym miał coś do homoseksualistów, no ale błagam... tylko nie zakupy! Jeszcze jak zacznie ubierać się w różowe ciuchy, to proszę, przyjdźcie na mój pogrzeb.
Wracając do tematu - na planie roiło się od wszelkich dziwaków i rozhisteryzowanych nastolatków (no jasne, że siebie do nich nie wliczam, prawda?), a do nagrywania z nimi wszystkimi klipu zmusiła mnie tylko jedna rzecz.
Nie, nie Bang biegający za mną i wrzeszczący "Zrób to dla mnie i Zelo! Pamiętaj! Dla mnie i Zelo!", chociaż było już blisko, gdy próbował złapać mnie na lasso. To raczej to piękne, lśniące... pudełko z czekoladkami, które właśnie obmacywałem publicznie, żeby się odstresować.
I że niby pazerność mnie zgubi? Bzdura.
Ale czekoladkę sobie wezmę.

Cały proces był bardzo męczący, zdecydowanie zbyt często powtarzaliśmy nagrywanie tych samych scenek. Jedynym plusem przebywania tutaj była darmowa kawa, którą pochłaniałem w ilościach hurtowych. Jednakże nawet ona nie powstrzymała mnie przed deprawowaniem ludzi na planie zdjęciowym.
- ...NEVER GIVE UP! - rozległo się po całej sali, a ja wybuchnąłem śmiechem i spadłem pod ławkę. Wspomnienia, dlaczego mi to robicie?!
- Cięcie! Ty tam, przestań się ruszać!
Szybko podniosłem się z podłogi i odkrzyknąłem z oburzeniem.
- To nie ja, to on! - wskazałem na losowego dzieciaka po mojej prawej stronie, a ten obudził się i spojrzał na mnie z zaspaną miną.
- Ale coo? - zamrugał, próbując zorientować się, o co mogło mi chodzić.
- Zaufaj mi, jestem ulzzangiem. - mruknąłem i uśmiechnąłem się sztucznie. Chłopak rzucił mi niepewne spojrzenie i odezwał się do producenta.
- Tak, to ja.
- To przestań się ruszać!
- Przepraszam!
Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Powiesz ludziom, że jesteś ulzzangiem i nagle otwierają się przed tobą supermarkety i wątpliwej reputacji bary ze striptizem. Ach, ta sława, ale czego nie robi się dla ludzi?
Zerknąłem na Banga i uśmiechnąłem się szeroko. Ten zmrużył oczy i wykonał kilka gestów, które miały oznaczać moją rychłą śmierć.
Kurcze, hyung, już mnie nie kochasz?! A ja myślałem...
A co mi tam, bierz sobie tego bachorka i go żyw, jeszcze pożałujesz niewdzięczniku!

Podsumowanie dzisiejszego dnia – hektolitry kawy, które w siebie wlałem, pozwoliły mi na zmanipulowanie grupki dzieciaków tak, aby mi służyły. Zelo, który zaliczył piękny lot i upadek z deskorolki, ale niestety wstał w całości. YongGuk próbujący mnie zabić za każdy krok, który miał go przywrócić do normalnej orientacji.
A, tak. I klip, który udało nam się nagrać. Jakimś cudem.
Wkrótce po tym Never Give Up wyszło na światło dzienne.

***

- Himchan, słuchasz mnie, do cholery?! Mówię do ciebie od pięciu minut! – zdezorientowany spojrzałem na Banga, który wyglądał na lekko obrażonego. Siedzieliśmy właśnie w kuchni naszego nowego dormitorium i zdaje się, że przegapiłem moment, w którym zaczął ze mną rozmawiać. Znaczy z moim wyglądem, bo nie wyglądało na to, że słuchałem go przez ostatnie kilkanaście minut. Cóż za strata.
- No wiesz, przypomniałem sobie o czymś. – uśmiechnąłem się złośliwie i obserwowałem, jak walczy z ciekawością, aby mnie zapytać o to. Z drugiego końca stołu dobiegło do nas prychnięcie Jung’a, który akurat przeglądał nowe wydanie gazety. Zignorowałem go.
Pochyliłem się w stronę Guk'a i z najsłodszą miną, jaką mogłem wykonać, odezwałem się do niego.
- Bang, a pamiętasz, jak podejrzewałem cię o bycie pedofilem?
Zaraz po usłyszeniu mojego pytania zadławił się herbatą i kaszląc spojrzał na mnie z nienawiścią. Wykonał kilka niecenzuralnych gestów w moją stronę, na co się roześmiałem. Siedzący obok Daehyun rzucił mi obojętne spojrzenie.
- Himchan, czy ty dzisiaj piłeś swoją dawkę kawy? Bo coś mi się wydaje, że nie.
- Te, a twittera sprawdziłeś?!
- Odezwał się ten, co nie spamuje. – przewrócił oczami i wrócił do czytania jednego z artykułów.
- Kim, ty chyba chcesz szybko umrzeć. – YongGuk odezwał się zachrypniętym głosem, próbując dojść do siebie. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie.
- Trzeba było nie przypinać tych prezerwatyw do ściany nad moim łóżkiem! YoungJae do tej pory ma traumę.
- Trzeba było nie wykupować pierdolonego sex shopu... – odburknął, ale zaraz rozpogodził się na widok Zelo, który wkroczył do kuchni. Chłopak uśmiechnął się do niego i przewiesił się przez oparcie jego krzesła.
- Oppa, prysznic się zepsuł. – zrobił obrażoną minę i spojrzał na niego błagalnie.
- W jaki sposób, Jelly?
- Nie ma wody.
- Chodź, pokażesz mi. – pociągnął go za rękę i po chwili doszedł do nas trzask zamykanych drzwi. Wpadłem na jeden z moich genialnych pomysłów i przesadnie miło zwróciłem się do siedzącego ze mną chłopaka.
- Daehyunnie...
- Czego? – spojrzał na mnie podejrzliwie z nad gazety. Prawie się roześmiałem.
- Czy ja zawsze muszę coś chcieć?! – odpowiedziałem z wyrzutem, a on westchnął – No ale Daehyunnie...
- No?
- Gdzie jest Moon?
- Zdaje się, że tańczy w naszym pokoju, a co?
- Nic. – uśmiechnąłem się w podzięce i sprężystym krokiem wyszedłem z kuchni. Po drodze do pokoju, który teraz dzieliła nasza zespołowa para zakochanych, zgarnąłem kartkę i długopis. Bez pardonu wszedłem z hukiem i rozwaliłem się na połączonych łóżkach. Wyciągnąłem przed siebie kartkę i zacząłem szybko bazgrać.

” Najdroższy YongGuk'u.
Żartowałem. Ty skończony palancie! Jeśli masz zamiar obmacywać Zelo i robić traumę na całe życie Up'owi, to zabierz się za to chociaż porządnie!
Twój kochany,
Himchan”

Zostawiłem notatkę na łóżku, zamknąłem drzwi i z radosną miną skierowałem się do ostatniego pokoju. Aktualnie mieszkał w nim Daehyun i JongUp, który wolał nie przebywać w towarzystwie naszych gołąbków. Ale co kto lubi.
Otworzyłem drzwi i wpadłem na Moona, który właśnie wykonywał jeden z układów. Zaskoczony przytrzymał się moich ramion i zatrzymał gwałtownie.
- Shisus, Himchan, mogłem cię zabić.
- Jasne, jasne, nie dramatyzuj. – odpowiedziałem radośnie i podszedłem do laptopa, aby zerknąć na piosenkę – U-KISS? Naprawdę? – spojrzałem na niego ironicznie, a ten się zmieszał.
- No co, są dobrzy.
- Nic nie mówię, nic nie mówię. – rozwaliłem się na jego łóżku i zwinąłem w kłębek – Jongie, nudzę się.
- Drzesz się jak stare prześcieradło. – burknął, siadając obok mnie – Właściwie gdzie są inni?
Ułożyłem się wygodniej, przy tym wpychając swoje nogi na jego kolana i zacząłem wyliczać.
- Jae na cotygodniowym spotkaniu fanatyków mechaniki, Dae czyta gazetę w kuchni, a Bang i Zelo uprawiają dziki seks w kabinie prysznicowej.
- Och, okej...BANG I ZELO CO?! – gwałtownie chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną. Zrobiłem niezadowoloną minę i wydąłem wargi.
- Bang i Zelo naprawiają kabinę prysznicową, a ty co myślałeś?
- Uch, okej... nie rób mi tego więcej, hyung.
- Jesteś przewrażliwiony. – pokazałem mu język i dźgnąłem go nogą w żebra. W odpowiedzi na to przywalił mi poduszką, na co jęknąłem cicho i odsunąłem się z oburzeniem.
- No wiesz?! Mnie bić?! Twojego ukochanego, niewinnego hyunga?!
- Tia, niewinnego... – mruknął pod nosem, a w tym momencie usłyszeliśmy krzyk Banga.
- KIM HIM CHAN JA CIĘ ZAMORDUJĘ! WYŁAŹ!
Speszyłem się lekko i przygryzłem wargę. Spojrzałem błagalnie na JongUp’a, który właśnie obserwował mnie sceptycznie.
- To ten... mogę dzisiaj u was spać, prawda? No jasne, że mogę. Ja wiem, że ty chcesz, żebym tutaj spał. Jongie, wiesz, że zawsze cię uwielbiałem!
- Jeśli tylko się zamkniesz. I przestań udzielać porad seksualnych innym...
- To nie porady, to cenne myśli, które im się przydadzą!
- A moja babcia miała wąsy.
- No bo miała.
- Och, zamknij się, Channie.

Jedno było pewne – ten mały, wredny bachor z moich wspomnień nagle zmienił się w słodkiego Zelo, który jednym uśmiechem potrafił skraść serca innych.
No i zrobił z mojego najlepszego przyjaciela geja.
Cóż, musiał być jakiś haczyk.
Tymczasem misja uświadamiania Bang Yong Guk’a wciąż trwa! I dopóki nasz ekspres wciąż robi kawę – będę walczył o to, żeby ten kretyn wreszcie się z nim przespał!
W każdym razie – dopóki JongUp nie wykopie mnie ze swojego pokoju.

Z życzeniami najgorętszej nocy poślubnej w dziejach kabin prysznicowych
Per zajebisty Kim Him Chan.

9 komentarzy:

  1. Omnom. To także tego.
    Mordka mi się śmieje.
    Bo Channie wrócił sobie i sobie tańcuje normalnie na scenie z resztą i tutaj też jest.
    Mnom.
    Channie, ty dobrze wiesz, co znaczy nie poddawać się- przekonasz swojego idiotę Banga, żeby się przespał z Zelo~

    Ahahah, Himchan zazdrosny~
    Tag, podobało mi się to. Omnom.
    No, cieszę się, że w końcu coś napisałaś i tego. Ładnie jest .3.
    Pisz dalej, najlepiej już teraz zacznij, żebyśmy znowu nie musieli aż tak długo czekać <.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhhuhuh, usmialam sie w koncu tego dnia. :3 dobrze, ze do mnie napisalas, bo bym pewnie nie sprawdzila i przegapila posta. D: w kazdym razie, zycze pomyslow i weny. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahaha xD Umarłam!~ xD Jak ja kocham zajebistość HimChana!!~~ XD <333
    Uh i jak się cieszę, że w końcu dodałaś coś nowego!~~~~ Ale z drugiej str przez Ciebie idę późno spać xp No bo nie mogłabym nie przeczytać nowego rozdziału! ;)

    I specjalne podziękowania dla Yeśka! Tak bardzo komawo za to, że zmusiłaś tą tutaj, leniwa istotę do napisania i dodania nowego chaptera! <3

    Mam także nadzieję, że w najbliższym czasie znów cos dodasz^.-

    Życzę weny!
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeey, zostałam wymieniona w podziękowaniach, ale fejm <3
    ogółem, to cieszę się, że sie przysłużyłam do powstania tego rozdziału *nie ostatni raz, hehe* i cóż mogę powiedzieć, po takiej dawce spoilerów, jakie dostałam?
    NEVER GIVE UP~!

    Yesiek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boniu, boniu, boniu...~~ Nawet nie wiesz ile ja czekałam na następne coś od Ciebie <3 Ten rozdział jest wręcz genialny! Genialne przedstawienie Himchana, genialna retrospekcja i genialnie śmieszne momenty no i oczywiście genialnie napisane!
    Czekam na następne cosie i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam Twojego bloga na listę opowiadań o B.A.P na moim blogu: http://its-just-bap.blogspot.com/ Ogólnie to piszę o tym w komentarzu tylko po to, by cie o tym zawiadomić i prosić o pomoc (wszystko jest napisane w notce), bo to dopiero mój marny początek ^ ^''
      (jeśli uznasz to za spam, możesz usunąć ten komentarz)

      Usuń
  6. OMOMOMO Himchan jest po prostu moim bogiem. Rozdział ZAJEBISTY! życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejną część ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha Himchan po prostu rozwala system :D Uwielbiam serię herbacianą, pochłonęłam ją w 3 dni siedząc i z zapartym tchem czytając. Czekam na kolejny rozdział. Życzę dużo weny !

    OdpowiedzUsuń
  8. 59 yrs old Physical Therapy Assistant Fonz Brosh, hailing from Frontier enjoys watching movies like Claire Dolan and Mountain biking. Took a trip to The Sundarbans and drives a Corvette. dodatkowy odczyt

    OdpowiedzUsuń