Title/Tytuł: Toy Robot
Author/Autor: TenTen_Oppa/TenTenJjang
Consent for translation/Zgoda na tłumaczenie: Udzielona, dopóki piszę creditsy :3
Link to oryginal/Link do oryginału: Toy Robot
Genre/Gatunek: Romans, EU, supernatural
Rank/Ranga: M/16+
Pragnę bardzo podziękować C, która przetłumaczyła 3/4 tego rozdziału, gdy ja wciąż walczyłam z 16 ♥ Dziękuję, hyung, bez Ciebie nigdy bym nie skończyła T_T
Pragnę też podziękować wam. Za to, że wytrwaliście. I przeżyliście. Chociaż moje tłumaczenie czasem było okropne i niewątpliwie wymagało bety. To zajęło niecałe 2 miesiące. Wybaczcie, że tak długo. Mam nadzieję, że podobało się wam.
Dziękuję!
-------
Usiadłem na ziemi, pochylając się w stronę ściany z dłońmi
we włosach, przez dłuższą chwilę wpatrując się w drzwi.
Chwila zmieniła się w kilka godzin, a powolne godziny w dni.
Codziennie… siadałem tam, w tej samej pozycji… wciąż czekając i czekając.
Czekając aż w końcu stanie w tych drzwiach.
Czekając na niego, aż wróci…
„W każdej chwili” zawsze powtarzałem to sobie
przekonując samego siebie, że owe drzwi się otworzą i stanie w nich Zelo.
Pośle mi swój lekki, przepraszający uśmiech rumieniąc się
nieznacznie i wtedy po cicho wypowiedzianym „hyung…” przeprosi mnie, że spacer
zabrał mu tak dużo czasu…
Powie mi, że notatka była jedynie żartem, że tak naprawdę
nigdy nie odszedł.
Że po prostu poszedł na spacer i coś go rozproszyło…
Tak desperacko go potrzebowałem…
Ale niedługo całe to siedzenie zaczynało mnie męczyć. Moje
dni zaczęły się ze sobą mieszać, a mnie dopadała depresja.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że cały czas nawiedzały
mnie wspomnienia o nim… nic nie było takie samo.
Wszystko mi o nim przypominało.
Salon, gdy tylko do niego wchodziłem… on tam był. Leżał na
ziemi oglądając Dicovery Channel i jedząc swoje cherry tomatoes. „Chcesz
trochę?” Wtedy uśmiechał się wyciągając jednego z nich w moją stronę.
Kiwałem wtedy głową biorąc go i wrzucając do ust nie pytając nawet co ogląda.
Kochał opowiadać mi o rzeczach, których się nauczył.
Kiedy wchodziłem do kuchni, witały mnie jego wszystkie trzy
osobowości.
Jello, który wylał sobie mleko na głowę.
Junhong, który gotował w różowym, plisowanym fartuchu
podczas, gdy ja starałem się udawać, że go nienawidzę.
I Zelo… który zawsze siedział i przyglądał się jak gotuję,
jednocześnie opowiadając mi o swoim dniu. Zelo siedzący na swoim miejscu,
jedzący pomidory i stek. Zelo uśmiechający się do mnie, gdy opowiadałem mu o
swoim dniu…
Gdy wchodziłem do sypialni, był wszędzie. Na łóżku, na
ziemi, na ścianach, w powietrzu…
Jego ciuchy były wszędzie, zostawiłem je dokładnie tam gdzie
wcześniej, gdy wciąż tu był.
Szafa, którą tak lubił pozostawała pusta, zupełnie jakby
była częściowo nawiedzona.
I w końcu było łózko… łóżko, w którym spędziliśmy tak wiele
niezręcznych i przepełnionych miłością nocy. Łóżko, gdzie w końcu poddaliśmy
się swoim uczuciom…
Czułem, że wariuję. Wszystko, dosłownie wszystko było
związane z Zelo. Czułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek.
Nagle zacząłem darzyć nienawiścią własny dom. Nienawidziłem
panującej w nim ciszy, nienawidziłem tego braku śmiechu, nienawidziłem tego jak
mroczny i ponury nagle się stał.
Nienawidziłem codziennego wracania do domu, do tego mroku i
ciszy. Nawet nie próbowałem już trudzić się takimi rzeczami jak gotowanie, czy
sprzątanie. Stałem się bałaganiarzem, nic nie miało dla mnie większego
znaczenia. W szkole ucierpiały na tym moje stopnie, a w pracy współpracownicy
widzieli, że coś jest ze mną nie tak.
Kiedy HimChan dowiedział się o tym co się stało, zaoferował
że przyjdzie do mnie dotrzymać mi towarzystwa, ale od razu mu odmówiłem nawet
nie próbując zrobić tego w miły sposób. Pomimo faktu, że towarzystwo było tym,
czego w danym momencie potrzebowałem najbardziej. Czułem się po prostu tak
strasznie samotny…
Zastanawiałem się, czy Zelo czuł to samo. Bywały noce,
podczas których po prostu leżałem zastanawiając się jak on się czuje. Czy
dotarł bezpiecznie do swojego celu, czy tęsknił za mną tak bardzo, jak ja
tęskniłem za nim.
W końcu zacząłem zauważać jak absurdalna była cała ta
sytuacja. Przecież od początku wiedziałem, że któregoś dnia mnie opuści. Po
prostu nie byłem na to wszystko przygotowany.
Odszedł nawet się ze mną nie żegnając…
Ale w pewnym sensie byłem mu za to wdzięczny. Nie sądzę, bym
był w stanie pozwolić mu odejść ze świadomością, że będę musiał na to patrzeć.
Po uświadomieniu sobie jak żałosny byłem i że nie mogę żyć
tak cały czas, postanowiłem wziąć się w garść.
Po upływie trzech miesięcy moje starania w powrocie do
wcześniejszego życia zaczęły dawać jakieś efekty.
Któregoś dnia przyłapałem samego siebie na zbieraniu jego
rzeczy z ziemi. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że życie toczy się dalej. Że
mogę nadal żyć.
Ostatecznie skończyłem sprzątając tamtego dnia cały dom. Po
pięciu miesiącach wracanie do ciemnego domu nie było już dla mnie takim
strasznym wyzwaniem. Robiłem to już wcześniej, mogłem to robić i teraz.
Po sześciu miesiącach znów zacząłem gotować dla samego
siebie, byłem w stanie zajmować się domem nie popadając przy tym w depresję.
Powoli wszystko zaczęło powracać do normy, moje życie
zdawało się na nowo nabierać barw. Ból stopniowo odchodził, choć nie dotyczyło
to moich wspomnień związanych z Zelo. Wciąż tu były, nadal za nim tęskniłem,
ale jednocześnie to właśnie wspomnienia jego uśmiechu pozwalały mi żyć dalej.
Zacząłem się zmieniać, nawet pod względem osobowości. Po
ośmiu miesiącach stałem się bardziej rozrywkowy. Byłem bliżej z HimChan'em niż
kiedykolwiek i zacząłem doceniać jak dobrym był dla mnie przyjacielem.
Zawierałem też nowe znajomości w szkole. Teraz moje noce wypełnione były
filmami, karaoke i ciągłymi wypadami na obiad.
Nawet, jeśli byłem smutny z powodu jego odejścia, zdałem
sobie sprawę, że Zelo nadał mojemu życiu barw. Przyszedł, nauczył mnie jak się
otworzyć na innych, jak bezinteresownie dbać o kogoś innego, nie bać się być
sobą i co najważniejsze… jak kochać. Ten mały robot nauczył mnie jak być
człowiekiem…
W końcu nadszedł grudzień, a wraz z nim zima. Śnieg tego
roku padał wyjątkowo intensywnie.
Święta przemijały i znów zaczynałem czuć się samotny. HimChan odszedł, aby odwiedzić swoją rodzinę, a ja przez chwilę myślałem o tym samym, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że muszę być sam, w czymś w rodzaju żałoby... była zima, kiedy znalazłem Zelo w połowie tej drogi.
W śnieżną noc, w środku burzy, gdy spieszyłem się, aby dostać się do domu. Leżał na środku drogi nie mając nic na sobie i nie zastanawiałem się dwa razy przed zabraniem go do domu.
Ponownie była zima i śnieg przypomniał mi o jego mlecznobiałej skórze.
W te dni zacząłem coś przeczuwać. Wiedziałem, że jestem paranoikiem, ale czułem się obserwowany...
Nigdy wcześniej się tak nie czułem, ale to przechodziło o chwili. Zignorowałem to.
Pewnego dnia wracając do domu znalazłem różową karteczkę na moich drzwiach.
”Jak się masz?” – mówiła.
Zauważyłem, że ten człowiek nie zadał sobie nawet trudu napisania swojego imienia. Szybko porwałem notatkę, gdy wchodziłem do domu. Ponownie uczucie bycia obserwowanym...
W połowie grudnia otrzymałem więcej karteczek. Niejasne rzeczy jak „Tęsknie za tobą.”, „Jedz dobrze”, „Czy śpisz wystarczająco dużo?”
Przez chwilę myślałem, że może moi rodzice są w mieście i robią sobie ze mnie żarty, ale szybki telefon do nich wyprowadził mnie z błędu. To nie byli oni.
Teraz byłem nieco przestraszony, więc pewnego dnia zostawiłem swoją własną notatkę dla tajemniczego gościa.
”Drogi nieznany człowieku, kim ty do diabła jesteś?”
Wyszedłem zaraz po tym. Po południu jednak wszystko się zmieniło.
Wróciłem do domu jak zazwyczaj i tak, jak oczekiwałem, notatka została zastąpiona przyklejoną, różową karteczką.
”Chodź spotkać się ze mną na polu.” – to wszystko, co głosiła.
To doprowadziło mnie do wściekłości. Wtedy byłem już pewien, że to żart, nawet nie wiedziałem, kim ten człowiek był. Teraz miałem iść na jakieś pole, które miałem magicznie rzekomo zlokalizować?
Porwałem to wchodząc do domu. Próbowałem się z tym przespać, ale tajemnicza notatka zmusiła mnie do zastanawiania się.
„Pole... pole” – wciąż powtarzałem – „ Co za pole?”
To trwało godzinami.
”Jest tylko jedno pole, które znam, to, które mijam w drodze do domu...”
I wtedy mnie olśniło.
Pole. Droga przez pole, na której spotkałem Zelo.
Czy to może być...
Nie... to nie może być on... czy mógł?
Starałem się myśleć racjonalnie, ale kilka minut później chwyciłem mój płaszcz i kluczyki i popędziłem na zewnątrz.
Padał śnieg i ruch uliczny był znikomy, ale ja jechałem jak szalony mając nadzieję, że zobaczę tego, do którego idę... jeśli to byłby jakiś rodzaj żartu, zamorduję człowieka gołymi rękami...
Jechałem przez piętnaście minut, więc szybko wiedziałem, że zostanę aresztowany, jeśli policjanci byli w pobliżu. Prosto na pole. Kiedy tam przybyłem było już popołudnie. Niebo było szare, pełne ciemnych chmur, z których spadał ciężko śnieg.
Zaparkowałem na poboczu, szybko wychodząc i rozglądając się.
- Zelo?! – zacząłem krzyczeć – Zelo! – zawołałem.
Nic, oprócz ciszy i wiatru powtarzającego „Zelo”.
To musi być to. Ta sama droga... to samo pole z trawy...
Ale śnieg, cisza i uczucie rozpaczy były jedynymi rzeczami w mojej obecności.
Upadłem na ziemię, starając się powstrzymać łzy...
Pozwoliłem mojej nadziei zajść zbyt wysoko. Tak bardzo mi go brakowało, myślałem, że wróci do mnie. Ja tylko chciałem jeszcze raz trzymać go mocno w moich ramionach...
- Idiota... – mruknąłem do siebie.
- YongGuk.. – usłyszałem.
Ten głos... spojrzałem w górę...
I był tam, stojąc na środku drogi i uśmiechając się.
- Zelo?
- Przyszedłeś po mnie – uśmiechnął się – Tęskniłeś za mną?
Święta przemijały i znów zaczynałem czuć się samotny. HimChan odszedł, aby odwiedzić swoją rodzinę, a ja przez chwilę myślałem o tym samym, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że muszę być sam, w czymś w rodzaju żałoby... była zima, kiedy znalazłem Zelo w połowie tej drogi.
W śnieżną noc, w środku burzy, gdy spieszyłem się, aby dostać się do domu. Leżał na środku drogi nie mając nic na sobie i nie zastanawiałem się dwa razy przed zabraniem go do domu.
Ponownie była zima i śnieg przypomniał mi o jego mlecznobiałej skórze.
W te dni zacząłem coś przeczuwać. Wiedziałem, że jestem paranoikiem, ale czułem się obserwowany...
Nigdy wcześniej się tak nie czułem, ale to przechodziło o chwili. Zignorowałem to.
Pewnego dnia wracając do domu znalazłem różową karteczkę na moich drzwiach.
”Jak się masz?” – mówiła.
Zauważyłem, że ten człowiek nie zadał sobie nawet trudu napisania swojego imienia. Szybko porwałem notatkę, gdy wchodziłem do domu. Ponownie uczucie bycia obserwowanym...
W połowie grudnia otrzymałem więcej karteczek. Niejasne rzeczy jak „Tęsknie za tobą.”, „Jedz dobrze”, „Czy śpisz wystarczająco dużo?”
Przez chwilę myślałem, że może moi rodzice są w mieście i robią sobie ze mnie żarty, ale szybki telefon do nich wyprowadził mnie z błędu. To nie byli oni.
Teraz byłem nieco przestraszony, więc pewnego dnia zostawiłem swoją własną notatkę dla tajemniczego gościa.
”Drogi nieznany człowieku, kim ty do diabła jesteś?”
Wyszedłem zaraz po tym. Po południu jednak wszystko się zmieniło.
Wróciłem do domu jak zazwyczaj i tak, jak oczekiwałem, notatka została zastąpiona przyklejoną, różową karteczką.
”Chodź spotkać się ze mną na polu.” – to wszystko, co głosiła.
To doprowadziło mnie do wściekłości. Wtedy byłem już pewien, że to żart, nawet nie wiedziałem, kim ten człowiek był. Teraz miałem iść na jakieś pole, które miałem magicznie rzekomo zlokalizować?
Porwałem to wchodząc do domu. Próbowałem się z tym przespać, ale tajemnicza notatka zmusiła mnie do zastanawiania się.
„Pole... pole” – wciąż powtarzałem – „ Co za pole?”
To trwało godzinami.
”Jest tylko jedno pole, które znam, to, które mijam w drodze do domu...”
I wtedy mnie olśniło.
Pole. Droga przez pole, na której spotkałem Zelo.
Czy to może być...
Nie... to nie może być on... czy mógł?
Starałem się myśleć racjonalnie, ale kilka minut później chwyciłem mój płaszcz i kluczyki i popędziłem na zewnątrz.
Padał śnieg i ruch uliczny był znikomy, ale ja jechałem jak szalony mając nadzieję, że zobaczę tego, do którego idę... jeśli to byłby jakiś rodzaj żartu, zamorduję człowieka gołymi rękami...
Jechałem przez piętnaście minut, więc szybko wiedziałem, że zostanę aresztowany, jeśli policjanci byli w pobliżu. Prosto na pole. Kiedy tam przybyłem było już popołudnie. Niebo było szare, pełne ciemnych chmur, z których spadał ciężko śnieg.
Zaparkowałem na poboczu, szybko wychodząc i rozglądając się.
- Zelo?! – zacząłem krzyczeć – Zelo! – zawołałem.
Nic, oprócz ciszy i wiatru powtarzającego „Zelo”.
To musi być to. Ta sama droga... to samo pole z trawy...
Ale śnieg, cisza i uczucie rozpaczy były jedynymi rzeczami w mojej obecności.
Upadłem na ziemię, starając się powstrzymać łzy...
Pozwoliłem mojej nadziei zajść zbyt wysoko. Tak bardzo mi go brakowało, myślałem, że wróci do mnie. Ja tylko chciałem jeszcze raz trzymać go mocno w moich ramionach...
- Idiota... – mruknąłem do siebie.
- YongGuk.. – usłyszałem.
Ten głos... spojrzałem w górę...
I był tam, stojąc na środku drogi i uśmiechając się.
- Zelo?
- Przyszedłeś po mnie – uśmiechnął się – Tęskniłeś za mną?
Wiedziałam, że to Zelo! Po prostu wiedziałam! ^w^ Gdybyś ty widziała jak ja się cieszę! I dziękuję Wam obu właściwie za przetłumaczenie tego do końca! Zakończenie zostawia niedosyt i uważam, że tak powinno być. ;D Oczywiście całe opowiadanie było boskie, więc autorowi również gratuluję. ^^ Teraz tylko czekać na nowy rozdział "Serii Herbacianej" ^^
OdpowiedzUsuńBoże.. płaczę, aż nie mam słów... ;_;
OdpowiedzUsuńTo my Ci dziękujemy, tak bardzo... <3
Dziewczyno jestem cholernie wdzieczna za tlumaczenie...to jest takie piekne! wiedzialam ze Zelo wroci! wiedzialam! ale i tak bylo mi smutno dopóki nie pojawila sie pierwsza karteczka...DZIEKI za tlumaczenie! /Renny
OdpowiedzUsuńTak bardzo płaczę i nie wierzę, że to już koniec! ;~~; Chciałabym żeby autorka napisała jeszcze dalsze historię z nimi, ale sądzę, że wtedy urok opowiadania by znikł, więc koniec jest idealny. ;~~; Dzięki Ci wielkie za tłumaczenie tego. <333
OdpowiedzUsuńJeeestem cała happy~~~~
OdpowiedzUsuńSzablon- cudowny.
Tłumaczenie- cudowne <3
Dziękuję ci ślicznie, że się tym zajęłaś, bo mi zajęłoby to duuuużo dłużej <3 *kłania się po pas*
Ogółem chciałam cię właśnie zasypać lawiną komplementów, ale mi się nie chce wysilać *le leniwy Muras .3.*
O, i dziękuję ślicznie C, że przetłumaczyła epilog ^u^
No. I chyba skończę mojego bezsensownego komentarza, bo ośmieszam się moim pokemoniactwem .3.
Więc... czekamy sobie pięknie na dalszą część Herbatki i ogółem na jakąś kolejną notkę od ciebie .3. ...przynajmniej ja czekam XD"
No, więc trzymaj się tam, pisz sobie, a ja będę cię dalej męczyć na gg .3.
Płacze... i to bardzo T.T Tłumaczenie jak zawsze świetne. ^^
OdpowiedzUsuńwspaniałe opowiadanie, dziękuuję wam za to że je przetłumaczyliście <3
OdpowiedzUsuńCały czas czekałam na dalsze części i wreszcie mogłam skończyć <3
popłakałam sie , al trudno <3
czekam na dalsze tłumaczenia ^W^
<3
Boże, to takie piękne <3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, ale warto było <3
Już myślałam, że Zelo odszedł na zawsze i wpadłam w czarną rozpacz niczym Bang. Ale jednak .... Oh! <3 Uwielbiam szczęśliwe zakończenia <3
Wielkie dzięki za fantastyczne tłumaczenie! ;)
Nie mam pojęcia, co napisać. Totalna pustka w głowie. Po zobaczeniu wyrazu "epilog", serce wypłynęło mi oczami, bo ten fick był taki, no... I do tego ostatnio tak bardzo szaleję za BangLo ;__;
OdpowiedzUsuńMiałam wrażenie, że skończy się tragicznie i już szykowałam swoją psychikę na złe czasy, ale jednak nie było tak źle. Dobrze, że nie doczekałam się jednak typowego "i żyli długo i szczęśliwie". Ten koniec jest taki niebanalny, satysfakcjonujący. Będę tęsknić za robotami.
Dziękuję ci bardzobardzo za to tłumaczenie. Poradziłaś sobie świetnie. Pozostaje mi więc czekać na kontynuację ukochanej Serii Herbacianej.
Ściskam mocno i pozdrawiam.
+ Wspaniały szablon! *-*
UsuńOch... Płakałam jak bóbr przy czytaniu tego i jednocześnie słuchając "Going crazy" i "I remember"... Piękne. Dziękuję za wspaniałe tłumaczenie~~
OdpowiedzUsuńTo było piękne. W prawdzie nie ryczałam, ale... Chwyciło mnie za serducho. Dziękuję za przetłumaczenie. *kłania się nisko* Wprawdzie miałam skomentować każdy wpis, niestety tak się wciągnęłam, że po prostu nie dałam rady. Historia wzięła nade mną górę. ^^"
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję. ;3
Ryczę :( tak dobrze, że happy ending ^^
OdpowiedzUsuń