Title/Tytuł: Toy Robot
Author/Autor: TenTen_Oppa/TenTenJjang
Consent for translation/Zgoda na tłumaczenie: Udzielona, dopóki piszę creditsy :3
Link to oryginal/Link do oryginału: Toy Robot
Genre/Gatunek: Romans, EU, supernatural
Rank/Ranga: M/16+
„Jak uwieść Bang YongGuk’a?”
To były słowa, które przebiegały przez umysł pewnego robota, gdy któregoś dnia siedział samotnie w salonie. Było południe, a YongGuk wciąż był w pracy zostawiając go samego z poczuciem zaniedbania. HimChan opuścił ich kilka dni temu, musiał przerwać swoją krótką wizytę i wrócić do rodzinnego miasta. Zelo próbował uzyskać kilka wskazówek przed jego odejściem, ale ten odmówił mu radzenia czegokolwiek więcej w obawie, że przysporzy im więcej kłopotów.
Więc Zelo był sam.
Po raz kolejny.
Od czasu incydentu w sypialni, co wydarzyło się tydzień temu, szczerze mówiąc YongGuk nie tknął go już nigdy więcej. Całkowicie przystopował, ograniczając ich relacje do prostych uścisków czy niewinnych pocałunków.
Codziennie to był pocałunek w czoło, przytulenie, następnie pocałunek w policzek i drugie przytulenie. Nic więcej.
YongGuk przystopował go całkowicie. I nie docenił tego.
Nie po tym, jak ciężko pracował.
Ale tak bardzo, jak wyraził swoją dezaprobatę, nic nie pomogło. A więc tydzień minął i nawet nie wiedząc, kiedy, zorientował się, że oddala się od starszego nawet bez próbowania.
To nie było tak, że on był zły, ale na pewno czuł się zdenerwowany do pewnego stopnia.
Czuł się całkowicie zaniedbany. Nie tylko wychodził codziennie z domu nie spędzając wystarczająco czasu ze swoim kochankiem, ale można powiedzieć, że zdawał się go odpychać.
Więc trzymał się z dala.
Czuł się oszukany, ponieważ YongGuk miał go nauczyć miłości.
Czy miłość była o uczuciu samotności?
Jeśli to jest tym, co się wydarzy... równie dobrze mógł dostać się z powrotem na swój statek i odlecieć w bezpieczne miejsce kilka miesięcy temu.
Narażał swoje życie przez pobyt tutaj, ale wybrał to. Jednak nie dla tego.
Był typowy czwartkowy poranek, gdy obudził się, czując się oszołomionym. Było blisko 10, dom był cichy, więc wiedział, że YongGuk już wyszedł.
Nawet nie chciał wstać bez powodu do cieszenia się dniem, ale udało mu się i zrobił wszystko, co zazwyczaj robił.
Umył zęby, nałożył ubrania i tym podobne.
Śniadanie było zrobione i czekało na niego na stole wraz ze zwykłą notatką od YongGuk’a.
”Dzień dobry”
To nie zmieniało niczego.
Zjadł, posprzątał i ponownie znalazł się przed telewizorem. Mógł tam siedzieć godzinami przez kilka dni. Wydawało się, że dzisiaj będzie tak samo.
- Może powinienem już odejść... – zaczął rozważać – To oczywiste, że ten związek dobiega końca...
Byłoby wspaniale ponownie poczuć się bezpiecznym. Jakkolwiek kochał przebywanie z YongGuk’iem i poznawanie nowych rzeczy, tak codziennie to uczucie niebezpieczeństwa czaiło się w głębi jego umysłu.
Co, jeśli ci żołnierze, którzy go szukają, namierzą go? Co, jeśli odkryją, że jest na Ziemi i zdecydują się przyjść po niego? Zabiją każdego i wszystkich, aby dostać się do niego, tym samym wprowadzając setki ludzi w niebezpieczeństwo. Ale przede wszystkim zagrożony jest YongGuk...
Zostanie tutaj było samolubne.
Dodatkowo był pewien, że Matka Venus usłyszała o jego sytuacji. Wiedział, że ona go szuka. Był zbyt cenny dla niej i jeśli odkryje, że został na Ziemi z powodu jakiegoś człowieka... może go źle zrozumieć.
I nie zawaha się przyjść po niego, również wprowadzając tych ludzi w niebezpieczeństwo...
Jego pobyt tutaj nie był bezpieczny.
Po tym, jak jego system naprawił się, wrócił, żeby sprawdzić stan swojego statku. Był lekko uszkodzony, ale udało mu się go naprawić. Sekretny system naprowadzający w nim już dawno został zniszczony.
Gdyby tylko chciał wrócić... wszystko, co musiałby zrobić, to dostać się na statek...
Nie mając nic do roboty tego dnia zdecydował, że wybierze się na spacer, aby odwiedzić miejsce, w którym YongGuk go znalazł, a przy okazji odwiedzi statek. Był ukryty na polu z włączonym trybem niewidoczności, tak, aby nikt nie mógł go znaleźć. Bez jego wiedzy nikt nie mógł tego dokonać, nawet YongGuk.
Po godzinie chodzenia dotarł tam. Twarzą w twarz z metalowym urządzeniem.
- Stary przyjaciel...- mruknął, gdy pogładził ręką gładką, błyszczącą powierzchnię. Nadal wyglądał dobrze po kilku miesiącach bezczynnego stania w tym miejscu.
Chcąc sprawdzić jego stan wdrapał się do środka i zamknął za sobą drzwi. Po wciśnięciu kilku przycisków światła włączyły się zanim można było usłyszeć uruchamianie się silnika.
- To działa. – uśmiechnął się.
To były słowa, które przebiegały przez umysł pewnego robota, gdy któregoś dnia siedział samotnie w salonie. Było południe, a YongGuk wciąż był w pracy zostawiając go samego z poczuciem zaniedbania. HimChan opuścił ich kilka dni temu, musiał przerwać swoją krótką wizytę i wrócić do rodzinnego miasta. Zelo próbował uzyskać kilka wskazówek przed jego odejściem, ale ten odmówił mu radzenia czegokolwiek więcej w obawie, że przysporzy im więcej kłopotów.
Więc Zelo był sam.
Po raz kolejny.
Od czasu incydentu w sypialni, co wydarzyło się tydzień temu, szczerze mówiąc YongGuk nie tknął go już nigdy więcej. Całkowicie przystopował, ograniczając ich relacje do prostych uścisków czy niewinnych pocałunków.
Codziennie to był pocałunek w czoło, przytulenie, następnie pocałunek w policzek i drugie przytulenie. Nic więcej.
YongGuk przystopował go całkowicie. I nie docenił tego.
Nie po tym, jak ciężko pracował.
Ale tak bardzo, jak wyraził swoją dezaprobatę, nic nie pomogło. A więc tydzień minął i nawet nie wiedząc, kiedy, zorientował się, że oddala się od starszego nawet bez próbowania.
To nie było tak, że on był zły, ale na pewno czuł się zdenerwowany do pewnego stopnia.
Czuł się całkowicie zaniedbany. Nie tylko wychodził codziennie z domu nie spędzając wystarczająco czasu ze swoim kochankiem, ale można powiedzieć, że zdawał się go odpychać.
Więc trzymał się z dala.
Czuł się oszukany, ponieważ YongGuk miał go nauczyć miłości.
Czy miłość była o uczuciu samotności?
Jeśli to jest tym, co się wydarzy... równie dobrze mógł dostać się z powrotem na swój statek i odlecieć w bezpieczne miejsce kilka miesięcy temu.
Narażał swoje życie przez pobyt tutaj, ale wybrał to. Jednak nie dla tego.
Był typowy czwartkowy poranek, gdy obudził się, czując się oszołomionym. Było blisko 10, dom był cichy, więc wiedział, że YongGuk już wyszedł.
Nawet nie chciał wstać bez powodu do cieszenia się dniem, ale udało mu się i zrobił wszystko, co zazwyczaj robił.
Umył zęby, nałożył ubrania i tym podobne.
Śniadanie było zrobione i czekało na niego na stole wraz ze zwykłą notatką od YongGuk’a.
”Dzień dobry”
To nie zmieniało niczego.
Zjadł, posprzątał i ponownie znalazł się przed telewizorem. Mógł tam siedzieć godzinami przez kilka dni. Wydawało się, że dzisiaj będzie tak samo.
- Może powinienem już odejść... – zaczął rozważać – To oczywiste, że ten związek dobiega końca...
Byłoby wspaniale ponownie poczuć się bezpiecznym. Jakkolwiek kochał przebywanie z YongGuk’iem i poznawanie nowych rzeczy, tak codziennie to uczucie niebezpieczeństwa czaiło się w głębi jego umysłu.
Co, jeśli ci żołnierze, którzy go szukają, namierzą go? Co, jeśli odkryją, że jest na Ziemi i zdecydują się przyjść po niego? Zabiją każdego i wszystkich, aby dostać się do niego, tym samym wprowadzając setki ludzi w niebezpieczeństwo. Ale przede wszystkim zagrożony jest YongGuk...
Zostanie tutaj było samolubne.
Dodatkowo był pewien, że Matka Venus usłyszała o jego sytuacji. Wiedział, że ona go szuka. Był zbyt cenny dla niej i jeśli odkryje, że został na Ziemi z powodu jakiegoś człowieka... może go źle zrozumieć.
I nie zawaha się przyjść po niego, również wprowadzając tych ludzi w niebezpieczeństwo...
Jego pobyt tutaj nie był bezpieczny.
Po tym, jak jego system naprawił się, wrócił, żeby sprawdzić stan swojego statku. Był lekko uszkodzony, ale udało mu się go naprawić. Sekretny system naprowadzający w nim już dawno został zniszczony.
Gdyby tylko chciał wrócić... wszystko, co musiałby zrobić, to dostać się na statek...
Nie mając nic do roboty tego dnia zdecydował, że wybierze się na spacer, aby odwiedzić miejsce, w którym YongGuk go znalazł, a przy okazji odwiedzi statek. Był ukryty na polu z włączonym trybem niewidoczności, tak, aby nikt nie mógł go znaleźć. Bez jego wiedzy nikt nie mógł tego dokonać, nawet YongGuk.
Po godzinie chodzenia dotarł tam. Twarzą w twarz z metalowym urządzeniem.
- Stary przyjaciel...- mruknął, gdy pogładził ręką gładką, błyszczącą powierzchnię. Nadal wyglądał dobrze po kilku miesiącach bezczynnego stania w tym miejscu.
Chcąc sprawdzić jego stan wdrapał się do środka i zamknął za sobą drzwi. Po wciśnięciu kilku przycisków światła włączyły się zanim można było usłyszeć uruchamianie się silnika.
- To działa. – uśmiechnął się.
Zdał sobie sprawę, że tęsknił za tym. Jego życie jako
żołnierza toczyło się wewnątrz jego statku, podróżując z miejsca na miejsce i
posłusznie wykonując rozkazy. Każda misja kończyła się sukcesem. Zawsze.
Uwielbiał uczucie latania, zawsze i tęsknił za tym, gdy przekształcił się w domowego, kochającego robota.
Czy to naprawdę w porządku?
Westchnął i oparł się w fotelu, zamykając oczy. Wystarczyło, żeby powspominać nie tylko dobre czasy, ale również te złe. Wracając na Hadesa opuścił przyjaciół.
Nawet, jeśli myślał, że nie znał pojęcia „przyjaciel” wcześniej.
Byli tam jego wierni kompani i towarzysze Agent Moontos i lider jego zespołu Kapitan YoungJae. Szczerze to byli tylko ludzie, za którymi tęsknił i zastanawiał się, czy wszystko z nimi było w porządku.
Oboje pomogli mu uciec od kary śmierci, która została zasądzona nad nim.
Przebywał tam przez kilka godzin zanim w końcu odpłynął do snu. Mijały godziny zanim został obudzony przez dźwięk warkotu, a po tym nagłe światło zaczęło towarzyszyć ciągłemu szumowi. Otworzył oczy rozglądając się, gdy został przywitany przez hologram.
- Mamo? – podskoczył w miejscu.
”Witaj Agencie Zelos.”
***
- Wszyscy cię szukaliśmy. Cieszę się, że widzę cię w dobrym stanie, proszę, wróć do domu jak najprędzej.
- Te...teraz?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, tutaj będziesz bezpieczniejszy.
- Ale tutaj ja... nie mogę.
- Dlaczego nie?
- To skomplikowane...
- Wracasz do domu. To nie prośba. To rozkaz, Agencie Zelos. Spodziewam się tutaj ciebie w ciągu trzech dni. Czy to jasne?
- Ale...
- Nie każ mi przyjść po ciebie, Zelo.
To była rozmowa, którą przeprowadził z Matką Venus. Chciała jego powrotu dla bezpieczeństwa... teraz. Jak on mógł to wyjaśnić YongGuk’owi? Nie chciał go tak zostawiać, nie tak szybko...
Zbyt wiele luźnych końców musiało zostać związane.
Był nadąsany, gdy wracał do domu tego wieczoru. Było późno, około 9 wieczorem i wiedział, że YongGuk musi już być w domu.
Był spokojny, gdy otwierał drzwi i powoli wlekł swoje ciało przez salon. Zdjął swoje buty i pozostawił je przed drzwiami zanim wszedł do kuchni.
YongGuk już tam był, siedząc samotnie przy stole, powoli dotykając palcami drewnianej powierzchni. Wyglądał na zmartwionego i Zelo wiedział, dlaczego.
- Jestem w domu. – powiedział młodszy wchodząc do środka.
YongGuk natychmiast spojrzał na niego i zeskoczył z siedzenia, biorąc go w ramiona.
- Zelo! – przytulił go mocno, zanurzając palce w jego włosach – Zelo, gdzie do cholery byłeś? Czy wiesz jak bardzo się martwiłem?!
- Przepraszam – odpowiedział – Wyszedłem na spacer i zapomniałem o czasie...
- Powinieneś zostawić notatkę lub cokolwiek – YongGuk odsunął go badając wzrokiem jego twarz – Wszystko w porządku? Nie zraniłeś się, prawda?
- Nic mi nie jest...
- Nigdy nie zostawiaj mnie bez mówienia, gdzie idziesz. W porządku? – YongGuk pocałował go w czoło – Martwię się.
Zelo przytaknął podczas myślenia o tym, że te pocałunki były zapewnieniem jego rychłego odejścia. Dobrze czuł łzy w swoich oczach, gdy YongGuk odwrócił się i chwycił za talerz.
- Podgrzeję dla ciebie jedzenie.
Dostał stek. YongGuk zawsze tak ciężko starał się uczynić go szczęśliwym zanim poczuł się tak niechciany... tak upragniony... tak chroniony.
Tak bardzo kochany...
I to zostało mu już zabrane...
Nawet nie wiedząc, kiedy, zaczął płakać. Duże łzy spływały po jego policzku, próbując zachować wszystko w sobie. Ale tak się nie stało.
- Zelo... – ponownie YongGuk znalazł się przy nim, zamykając go w objęciach – Jeśli coś się dzieje, proszę, powiedz mi...
- To nic... w porządku. – Zelo skłamał. Nie był. Był bardzo daleko od tego.
- Gdzie byłeś dzisiaj?
- To nie ma znaczenia – szlochał, gdy trzymał się YongGuk’a – Po prostu... po prostu chcę ciebie.
- Masz mnie, Zelo, zawsze będziesz mnie miał. – starszy potarł jego plecy.
Młodszy pokręcił głową i oderwał się od niego.
- Mam na myśli... chcę ciebie... hyung. – zdesperowany spojrzał na starszego.
YongGuk zdał sobie sprawę, o co on prosi.
- Rozmawialiśmy o tym wcześniej... nie mogę...
Ale zanim skończył poczuł parę warg na jego, gdy Zelo wciągnął go w głęboki pocałunek. Jeden, który naprawdę był upragniony, odkąd postanowił ograniczyć ich związek. Nie mógł pomóc, ale oddać pocałunek.
- Proszę, hyung... po prostu... zrób to.
- Nie mogę. – odpowiedział YongGuk, gdy łapał oddech.
- Proszę... – Zelo odsunął się od niego patrząc mu błagalnie w oczy – tylko się ze mną kochaj...
***
Skończyli w sypialni. Proste pchnięcie... wylądowali na łóżku. Całowanie, dotykanie, kochanie każdej sekundy... na zewnątrz zaczęło padać. Ciężkie krople uderzały w czyste okno, zanim rozległ się dźwięk grzmotu.
YongGuk natychmiast roztapiał się, kiedy czuł usta Zelo na swoich... co się właśnie stało... nie wiedział. I był przerażony, bo nie mógł tego zatrzymać.
Młodszy owinął wokół niego ramiona i pozwalał robić ze sobą co tylko zapragnął. Wcale się nie powstrzymując...
Zelo otworzył usta i wsunął swój ciepły, mokry język w kierunku starszego, który odpowiedział poprzez delikatne ugryzienie. YongGuk usadowił się wygodnie nad młodszym, który się odsunął i spojrzał mu w oczy. Przez chwilę patrzeli na siebie jednocześnie zastanawiając się, czy to naprawdę się dzieje, zachłannie atakując swoje usta, tak bardzo, jak bardzo byli na siebie napaleni.
YongGuk rozdzielił jego wargi, żeby zwiedzić jego podniebienie.
Jego ręce błądziły po twarzy młodszego, pieszcząc ją delikatnie, czując miękką, aksamitną skórę, która kusiła jego ciało do zrobienia więcej.
Chciał przestać.
- To jest złe – powtarzał sobie – To nie jest w porządku... dlaczego nie mogę przestać?
Ale nie miał już kontroli nad decyzjami. Tym razem decydował Zelo.
W pokoju było ciemno i cicho, poza dźwiękami, które oboje wydawali.
Buty zostały zdjęte, następnie ciuchy, a YongGuk ponownie przyciągnął go całując go namiętnie.
To wszystko stało się tak szybko.
YongGuk uśmiechnął się, gdy przylgnął do młodego chłopaka, który jęknął pod nim.
Dotykali, całowali, jęczeli i ulegli w ich gorącej namiętności. Starszy zdjął jego bokserki i sprawił, że Zelo czuł się bardziej, niż kochany tej nocy.
YongGuk sprawił, że czuł się piękny.
W tym momencie wiedział, że jest głęboko zakochany i powiedział to wszystko tej nocy. Młodszy zamknął oczy i mocno przylgnął do niego, gdy owinął swoje nogi wokół jego pasa.
Tym razem nie płakał. Docenił to wszystko.
Słowa „kocham cię” nie przestawały wychodzić z jego ust za każdym pchnięciem i ugryzieniem YongGuk’a. To wszystko sprawiało, że czuł się, jakby wylądował w niebie.
I kochali się tak całą noc. Powolna, piękna miłość i to uczucie przyjemności przepływające między nimi do bardzo późnej nocy.
- Jesteś idealny – Zelo usłyszał oddech YongGuk’a – Kocham cię, Zelo.
- Ja też cię kocham... – Zelo uśmiechnął się, gdy łza spłynęła po jego twarzy, ale ukrył to, przylegając do starszego.
Następnego ranka YongGuk rozbudził się wcześnie, wyrwany ze snu przez dźwięk wiatru delikatnie uderzającego w okno. Powoli otworzył oczy, używając rąk do chronienia się przed światłem i uśmiechnął się, kiedy wspomnienia nocy wróciły do niego.
Kto wiedział, że przez ten cały czas, kiedy odmawiał, wręcz odbierał im obu najlepszą rzecz wszechczasów.
Wciąż uśmiechnięty sięgnął na stronę Zelo, ale został zaskoczony, gdy został powitany tylko przez pościel.
- Zelo? – powiedział bardziej otwierając oczy. Ale nikogo tam nie było.
Na początku myślał, że młodszy musiał pójść wziąć prysznic lub zjeść, ale w domu było zbyt cicho. Wziął koc i przykrył się, zanim wstał z łóżka i sprawdził każdy z pokoi. Nigdzie nie było śladu młodszego.
Myślał, że może znowu poszedł na spacer, ale nagle coś wewnątrz niego sprawiło, że poczuł się nieswojo. Coś było nie tak...
- Zelo? – wciąż wołał, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Zamiast tego znalazł niebieską karteczkę na szafkach w kuchni.
Notatka, 3 słowa i jego świat został rozbity.
”Przepraszam. Kocham cię.”
Odszedł...
Uwielbiał uczucie latania, zawsze i tęsknił za tym, gdy przekształcił się w domowego, kochającego robota.
Czy to naprawdę w porządku?
Westchnął i oparł się w fotelu, zamykając oczy. Wystarczyło, żeby powspominać nie tylko dobre czasy, ale również te złe. Wracając na Hadesa opuścił przyjaciół.
Nawet, jeśli myślał, że nie znał pojęcia „przyjaciel” wcześniej.
Byli tam jego wierni kompani i towarzysze Agent Moontos i lider jego zespołu Kapitan YoungJae. Szczerze to byli tylko ludzie, za którymi tęsknił i zastanawiał się, czy wszystko z nimi było w porządku.
Oboje pomogli mu uciec od kary śmierci, która została zasądzona nad nim.
Przebywał tam przez kilka godzin zanim w końcu odpłynął do snu. Mijały godziny zanim został obudzony przez dźwięk warkotu, a po tym nagłe światło zaczęło towarzyszyć ciągłemu szumowi. Otworzył oczy rozglądając się, gdy został przywitany przez hologram.
- Mamo? – podskoczył w miejscu.
”Witaj Agencie Zelos.”
***
- Wszyscy cię szukaliśmy. Cieszę się, że widzę cię w dobrym stanie, proszę, wróć do domu jak najprędzej.
- Te...teraz?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, tutaj będziesz bezpieczniejszy.
- Ale tutaj ja... nie mogę.
- Dlaczego nie?
- To skomplikowane...
- Wracasz do domu. To nie prośba. To rozkaz, Agencie Zelos. Spodziewam się tutaj ciebie w ciągu trzech dni. Czy to jasne?
- Ale...
- Nie każ mi przyjść po ciebie, Zelo.
To była rozmowa, którą przeprowadził z Matką Venus. Chciała jego powrotu dla bezpieczeństwa... teraz. Jak on mógł to wyjaśnić YongGuk’owi? Nie chciał go tak zostawiać, nie tak szybko...
Zbyt wiele luźnych końców musiało zostać związane.
Był nadąsany, gdy wracał do domu tego wieczoru. Było późno, około 9 wieczorem i wiedział, że YongGuk musi już być w domu.
Był spokojny, gdy otwierał drzwi i powoli wlekł swoje ciało przez salon. Zdjął swoje buty i pozostawił je przed drzwiami zanim wszedł do kuchni.
YongGuk już tam był, siedząc samotnie przy stole, powoli dotykając palcami drewnianej powierzchni. Wyglądał na zmartwionego i Zelo wiedział, dlaczego.
- Jestem w domu. – powiedział młodszy wchodząc do środka.
YongGuk natychmiast spojrzał na niego i zeskoczył z siedzenia, biorąc go w ramiona.
- Zelo! – przytulił go mocno, zanurzając palce w jego włosach – Zelo, gdzie do cholery byłeś? Czy wiesz jak bardzo się martwiłem?!
- Przepraszam – odpowiedział – Wyszedłem na spacer i zapomniałem o czasie...
- Powinieneś zostawić notatkę lub cokolwiek – YongGuk odsunął go badając wzrokiem jego twarz – Wszystko w porządku? Nie zraniłeś się, prawda?
- Nic mi nie jest...
- Nigdy nie zostawiaj mnie bez mówienia, gdzie idziesz. W porządku? – YongGuk pocałował go w czoło – Martwię się.
Zelo przytaknął podczas myślenia o tym, że te pocałunki były zapewnieniem jego rychłego odejścia. Dobrze czuł łzy w swoich oczach, gdy YongGuk odwrócił się i chwycił za talerz.
- Podgrzeję dla ciebie jedzenie.
Dostał stek. YongGuk zawsze tak ciężko starał się uczynić go szczęśliwym zanim poczuł się tak niechciany... tak upragniony... tak chroniony.
Tak bardzo kochany...
I to zostało mu już zabrane...
Nawet nie wiedząc, kiedy, zaczął płakać. Duże łzy spływały po jego policzku, próbując zachować wszystko w sobie. Ale tak się nie stało.
- Zelo... – ponownie YongGuk znalazł się przy nim, zamykając go w objęciach – Jeśli coś się dzieje, proszę, powiedz mi...
- To nic... w porządku. – Zelo skłamał. Nie był. Był bardzo daleko od tego.
- Gdzie byłeś dzisiaj?
- To nie ma znaczenia – szlochał, gdy trzymał się YongGuk’a – Po prostu... po prostu chcę ciebie.
- Masz mnie, Zelo, zawsze będziesz mnie miał. – starszy potarł jego plecy.
Młodszy pokręcił głową i oderwał się od niego.
- Mam na myśli... chcę ciebie... hyung. – zdesperowany spojrzał na starszego.
YongGuk zdał sobie sprawę, o co on prosi.
- Rozmawialiśmy o tym wcześniej... nie mogę...
Ale zanim skończył poczuł parę warg na jego, gdy Zelo wciągnął go w głęboki pocałunek. Jeden, który naprawdę był upragniony, odkąd postanowił ograniczyć ich związek. Nie mógł pomóc, ale oddać pocałunek.
- Proszę, hyung... po prostu... zrób to.
- Nie mogę. – odpowiedział YongGuk, gdy łapał oddech.
- Proszę... – Zelo odsunął się od niego patrząc mu błagalnie w oczy – tylko się ze mną kochaj...
***
Skończyli w sypialni. Proste pchnięcie... wylądowali na łóżku. Całowanie, dotykanie, kochanie każdej sekundy... na zewnątrz zaczęło padać. Ciężkie krople uderzały w czyste okno, zanim rozległ się dźwięk grzmotu.
YongGuk natychmiast roztapiał się, kiedy czuł usta Zelo na swoich... co się właśnie stało... nie wiedział. I był przerażony, bo nie mógł tego zatrzymać.
Młodszy owinął wokół niego ramiona i pozwalał robić ze sobą co tylko zapragnął. Wcale się nie powstrzymując...
Zelo otworzył usta i wsunął swój ciepły, mokry język w kierunku starszego, który odpowiedział poprzez delikatne ugryzienie. YongGuk usadowił się wygodnie nad młodszym, który się odsunął i spojrzał mu w oczy. Przez chwilę patrzeli na siebie jednocześnie zastanawiając się, czy to naprawdę się dzieje, zachłannie atakując swoje usta, tak bardzo, jak bardzo byli na siebie napaleni.
YongGuk rozdzielił jego wargi, żeby zwiedzić jego podniebienie.
Jego ręce błądziły po twarzy młodszego, pieszcząc ją delikatnie, czując miękką, aksamitną skórę, która kusiła jego ciało do zrobienia więcej.
Chciał przestać.
- To jest złe – powtarzał sobie – To nie jest w porządku... dlaczego nie mogę przestać?
Ale nie miał już kontroli nad decyzjami. Tym razem decydował Zelo.
W pokoju było ciemno i cicho, poza dźwiękami, które oboje wydawali.
Buty zostały zdjęte, następnie ciuchy, a YongGuk ponownie przyciągnął go całując go namiętnie.
To wszystko stało się tak szybko.
YongGuk uśmiechnął się, gdy przylgnął do młodego chłopaka, który jęknął pod nim.
Dotykali, całowali, jęczeli i ulegli w ich gorącej namiętności. Starszy zdjął jego bokserki i sprawił, że Zelo czuł się bardziej, niż kochany tej nocy.
YongGuk sprawił, że czuł się piękny.
W tym momencie wiedział, że jest głęboko zakochany i powiedział to wszystko tej nocy. Młodszy zamknął oczy i mocno przylgnął do niego, gdy owinął swoje nogi wokół jego pasa.
Tym razem nie płakał. Docenił to wszystko.
Słowa „kocham cię” nie przestawały wychodzić z jego ust za każdym pchnięciem i ugryzieniem YongGuk’a. To wszystko sprawiało, że czuł się, jakby wylądował w niebie.
I kochali się tak całą noc. Powolna, piękna miłość i to uczucie przyjemności przepływające między nimi do bardzo późnej nocy.
- Jesteś idealny – Zelo usłyszał oddech YongGuk’a – Kocham cię, Zelo.
- Ja też cię kocham... – Zelo uśmiechnął się, gdy łza spłynęła po jego twarzy, ale ukrył to, przylegając do starszego.
Następnego ranka YongGuk rozbudził się wcześnie, wyrwany ze snu przez dźwięk wiatru delikatnie uderzającego w okno. Powoli otworzył oczy, używając rąk do chronienia się przed światłem i uśmiechnął się, kiedy wspomnienia nocy wróciły do niego.
Kto wiedział, że przez ten cały czas, kiedy odmawiał, wręcz odbierał im obu najlepszą rzecz wszechczasów.
Wciąż uśmiechnięty sięgnął na stronę Zelo, ale został zaskoczony, gdy został powitany tylko przez pościel.
- Zelo? – powiedział bardziej otwierając oczy. Ale nikogo tam nie było.
Na początku myślał, że młodszy musiał pójść wziąć prysznic lub zjeść, ale w domu było zbyt cicho. Wziął koc i przykrył się, zanim wstał z łóżka i sprawdził każdy z pokoi. Nigdzie nie było śladu młodszego.
Myślał, że może znowu poszedł na spacer, ale nagle coś wewnątrz niego sprawiło, że poczuł się nieswojo. Coś było nie tak...
- Zelo? – wciąż wołał, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Zamiast tego znalazł niebieską karteczkę na szafkach w kuchni.
Notatka, 3 słowa i jego świat został rozbity.
”Przepraszam. Kocham cię.”
Odszedł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz