niedziela, 6 stycznia 2013

[TR] 12. Gość


Title/Tytuł: Toy Robot
Author/Autor: TenTen_Oppa/TenTenJjang
Consent for translation/Zgoda na tłumaczenie: Udzielona, dopóki piszę creditsy :3
Link to oryginal/Link do oryginału: Toy Robot
Genre/Gatunek: Romans, EU, supernatural
Rank/Ranga: M/16+

Zelo patrzył z zachwytem, gdy następnego dnia zrobiłem mu śniadanie do łóżka. Tylko gorące naleśniki z syropem oraz szklanka soku. Nie było to zbyt wiele, ale on znowu nie jadł dużo.
- Dziękuję, hyung – uśmiechnął się do mnie, gdy umieściłem tacę na jego kolanach – Wygląda pysznie!
- Zrobiłem to specjalnie dla ciebie – pocałowałem go w czoło – Enjoy!
Skinął głową zanim zabrał się za jedzenie. Wstałem i zacząłem rozbierać się z piżamy, chwytając ręcznik.
- Znowu dzisiaj wychodzisz? – usłyszałem Zelo – Myślałem, że nie masz dzisiaj zajęć.
- Muszę coś szybko załatwić w pracy. Przepraszam. – spojrzałem na niego – Spędzimy trochę czasu razem, gdy wrócę. Obiecuję.
Widziałem, że się dąsa, ale spojrzał w dół nic nie mówiąc.
Wiedziałem, że czuł się zaniedbywany, gdy przez te dni prawie mnie nie było w domu. Spędzaliśmy razem tylko niedziele, poza tym dniem jestem zawsze w szkole lub w pracy. Niewątpliwie czuł się zaniedbywany, dlatego wyszedł z domu i znalazł sobie kogoś oprócz mnie. Założę się, że był także samotny i chciałem to zmienić, ale praca i szkoła były dwoma rzeczami, których po prostu nie mogłem odłożyć.
Na szczęście byłem zmuszony zostać tam tylko pół dnia, więc dzisiaj będę z powrotem o takiej godzinie, w której mogę go zabrać na zewnątrz, aby spędzić trochę czasu razem. Słyszałem, że w mieście jest karnawał. Powinno mu się spodobać.
- Powiem ci coś. Około pory lunchu ubierz się, a ja zjawię się tutaj, żeby cię odebrać. – pocałowałem go w czoło.
- Wychodzimy na zewnątrz? – ponownie poderwał się.
Skinąłem głową z uśmiechem.
Widziałem, że to uszczęśliwiło go, zanim wsunąłem się pod prysznic. Kiedy wychodziłem był w kuchni i mył swój talerz.
- Do zobaczenia wkrótce – owinąłem ramię wokół jego talii delikatnie całując go w policzek zanim opuściłem dom.
- Bądź bezpieczny, hyung- odparł.
Czas nie mógł mijać tak szybko, jak sobie tego życzyłem. Z jakiegoś powodu mój szef uznał, że niektóre zmiany były konieczne na wniosku, który złożyłem niedawno. Z tego powodu miałem ochotę kopnąć go w twarz za to, że zajęło mi tydzień, aby odstąpić od tej jednej. Jaśniejszą stroną było to, że dał mi tydzień na wykonanie tego, co oznaczało, że nie musiałem tego robić teraz. Nie chciałem rezygnować z Zelo.
Mówiąc o Zelo... było już po porze lunchu. Wskoczyłem w samochód i pojechałem do domu. To nie powinno mi zająć więcej niż pół godziny, żeby się tam dostać. W drodze powrotnej, chociaż to nie mogło mi pomóc, myślałem o bałaganie, którym się stałem.
Oto ja, 22-letni student collegu zakochany w czym lub w kimś, o którego istnieniu nigdy nie powinienem wiedzieć. Jestem zakochany w małym robocie. Który ma 16 lat lub 2 oktawy w jego własnych słowach. Jak udało mi się to zrobić? A najważniejsze – co mam zrobić teraz, gdy on także się we mnie zakochał?
Nie chciałem, żeby odszedł, ale jeśli zostanie... bycie w związku byłoby bardzo skomplikowane. Bo po pierwsze – on nawet nie jest człowiekiem. I nawet, jeśli myślałem, że on może łatwo się przystosować i bardzo dorósł podczas pobytu ze mną, to zawsze będzie coś w mojej głowie, co będzie mnie przed tym powstrzymywało. A poza tym on jest młody... jak miałbym wytłumaczyć to ludziom bez wyjścia na pedofila? A jeszcze moi rodzice. Nawet nie chcę tam iść. Oni już zaakceptowali tą stronę mnie... oczywiście, ale udusiliby Zelo na śmierć. Zwłaszcza odkąd jest taki słodki. Moja matka UWIELBIA słodkie rzeczy. Zrobiłaby z niego jej małego, ślicznego szczeniaczka.
Obawiałem się tego.
Krótko mówiąc, boję się tego, jakie byłyby długoterminowe relacje z Zelo. Jest dzieckiem, niestabilnym emocjonalnie i szybko zmienia osobowość. Co zrobić, jeśli ponownie się załamie? I pewnego dnia obudzę się z Jello przy moim boku. To byłoby dziwne.
To nie tak, że nie lubię Jello, kocham go jak...cóż...na swój sposób, ale nie mogę go całować, rozmawiać z nim czy robić różne rzeczy w jego towarzystwie. On dosłownie jest dzieckiem. A co jeśli Zelo się załamie i zostanie Jello na zawsze? Co mam zrobić? Nie umiem go naprawić, a na ziemi nie ma lekarzy dla robotów.
A co najgorsze, co jeśli załamie się emocjonalnie, a na jego miejsce przyjdzie Junhong i zostanie na zawsze? Nie mogłem znieść Junhong przez te kilka dni, kiedy był w pobliżu, a co, jeśli będę musiał żyć z nim w pobliżu w nadziei, że Zelo powróci? Umarłbym.
Aby zrobić to jeszcze krótszym naprawdę zacząłem rozważać odesłanie go. On musi odejść... i wrócić do swojej matki. Prawda?
To niemożliwa miłość, ale naprawdę powinienem go odesłać. Nie szybko, ale tak prędko, aż będzie zadowolony ze swojej nauki miłości. Włożę go z powrotem na jego statek i będę obserwował jak odlatuje dla swojego bezpieczeństwa.
Mam nadzieję, że nie będzie to dla niego trudne, gdy będę obserwował jego odejście...
Przyjechałem do domu i znalazłem go już ubranego, co sprawiło mi przyjemność. Jedynym problemem było to, że nie miał na sobie płaszczu, a na zewnątrz było mroźno. Wiedziałem, że nie odczuwa temperatury, ale jeśli tak wyjdzie, to będzie przyciągał spojrzenia.
- Jesteś. – uśmiechnął się, kiedy do niego podszedłem.
- Mówiłem ci, że będę – złapałem moje klucze do drzwi wejściowych – Chodź, musimy ci założyć płaszcz.
- Nie jestem przeziębiony – żachnął się.
- Wiem, wiem, ale chyba nie chcesz, żeby ludzie obserwowali cię dziwnie, prawda? – otworzyłem drzwi szafy i chwyciłem niebieską kurtkę, wkładając ją na niego.
- Będą patrzeć, ponieważ będą mi zazdrościć mojej przystojnej twarzy. – odpowiedział, a ja zaśmiałem się.
- Ty? Przystojny?
- Co? Nie uważasz, że jestem przystojny, hyung? – skrzywił się.
Pokręciłem głową, gdy naciągałem czapkę na jego głowę.
- Nie, teraz jesteś słodki. Będziesz przystojny, gdy będziesz starszy. – poklepałem jego policzki.
Skinął głową.
- Możemy teraz iść? – pociągnąłem go do drzwi.
Jazda była pełna rozmów, śmiechu i śpiewu. Zelo jakimś sposobem udało się zapamiętać słowa każdej piosenki, która leciała w radiu, a ja zdałem sobie sprawę, że za każdym razem, gdy zostawiałem go w domu, był zajęty tego typu rzeczami. Rzeczy takie jak zapamiętywanie piosenek oraz wyglądało na to, że teraz też tańczył.
Śmiał się ze wszystkiego, co powiedziałem, nawet z mojego tępego, niskiego szefa, który krzyczał za wszystko. Słuchał pozornie zafascynowany, gdy opowiadałem mu o szkole i co w niej robiłem.
- Oni nie mają tego na Hadesie – powiedział mi.
- Więc jak się uczycie? – zapytałem go.
- Programy zostają zainstalowane w naszych bazach danych. Czasami zostajesz stworzony z umiejętnościami. – wyjaśnił.
Marzyłem o tym, żeby zainstalować rzeczy w moim mózgu, nigdy więcej nie musiałbym uczyć się przez całe dnie.
Dotarliśmy na karnawał, gdzie Zelo zainteresował się wszystkim dookoła niego. To był zabawny dzień, w którym uczyłem go jak grać w gry i pokazywałem mu wiele rzeczy. Pokochał kolory, tłum i animacje wokół nas. Było już późne popołudnie, gdy zdecydowaliśmy, że graliśmy już wystarczająco długo.
Cóż, to ja zdecydowałem, ponieważ byłem wyczerpany, a on? Cóż, on działał na jakimś nieskończonym źródle energii. Nie był zmęczony nawet w najmniejszym stopniu. Zrobiliśmy sobie miłą, małą przejażdżkę, podczas której oglądaliśmy zachód słońca. Przytulił się do mojej piersi, a ja trzymałem go tak blisko, jak to było tylko możliwe.
- Być może ludzie nie są na całkiem straconej pozycji. – usłyszałem, gdy wracaliśmy na górę.
- Co masz na myśli? – zapytałem.
- Na mojej planecie twój rodzaj jest uznany za najgorszy w całym wszechświecie. – zaśmiał się trochę.
- Nie mów – zaśmiałem się także – dlaczego?
- Wy i wasze wojny o drobne sprawy, słabe ciała, emocje i słaba technologia.
- Hej, hej, mamy iPhone, nazywasz to słabym? – zażartowałem, a on pokręcił głową.
- Gdybyś wiedział, co posiadamy, byłbyś zachwycony.
- Twój rodzaj jest naprawdę aż tak zaawansowany? – przeczesałem ręką moje włosy.
- Nie poznałeś mnie? – spojrzał na mnie.
Zaśmialiśmy się ponownie.
- Nie jesteście aż tak źli, jak myśleliśmy – ponownie wznowił temat – Macie dobrych ludzi, takich jak ty, steki, pomidorki koktajlowe i deskorolki, piękne zachody słońca, a przede wszystkim miłość. – westchnął – To naprawdę piękne miejsce.
Skinąłem głową zadowolony, że mogłem przynajmniej zmienić jego zewnętrzny pogląd na nasz świat.
- Czuję się tutaj tak akceptowany, co w porównaniu z powrotem do domu... gdzie byłem tylko bronią... nienawidziłem tego, nienawidziłem tego wszystkiego.
- Nie masz zamiaru tam nigdy wrócić – podrapałem go w plecy – Oni tylko krzywdziliby cię.
- Wiem o tym...
Reszta jazdy przebiegła w ciszy.
Przyjechaliśmy do domu w nocy i byłem tak zmęczony, że w każdej chwili mogłem zasnąć. Zelo wysiadł ze wszystkimi nagrodami, które wygrał w grach i pomogłem mu trochę. Rozmawialiśmy spokojnie, kiedy podeszliśmy do drzwi, a on się zatrzymał.
- Hyung... – spojrzał na dom.
- Słucham? – spojrzałem także, a wystarczająco dziwnym było to, że wszystkie światła były włączone.
- Nie wyłączyliśmy ich przed wyjazdem? – zapytałem.
- Myślę, że wyłączyliśmy. – odparł.
- To znaczy, że ktoś się włamał – powiedziałem szybko zaniepokojony – Może tamten dzieciak DaeHyun... o boże.
- Zobaczę – odpowiedział Zelo upuszczając wszystkie trzymane przez siebie rzeczy i zaśmiałem się przez sekundę. On jest taki chudy i młody, co mógłby zrobić? Dopóki sobie nie przypomniałem. On jest chodzącą bronią...
Myślałem, że wciąż nie czuł się zbyt dobrze. Czułem, że to ja powinienem być tym, który będzie go chronił.
- Ja to zrobię. Zostajesz za mną. – powiedziałem.
Ku mojemu zaskoczeniu po prostu się roześmiał.
- Obaj wiemy, że jestem silniejszy, YongGuk. – odpowiedział słodkim tonem i poczułem, że zakopuję siebie w jakiejś dziurze. Dowód na to, że on może być bardziej dominującym w tym związku, jeśli tylko zechce.
Wyjął swój pistolet laserowy i 3 rzeczy przebiegły przez moją głowę jednocześnie.
1. Byłem prawie pewien, że wcześniej mu go zabrałem. Jak do diabła on ją nadal ma?
2. Czy on chodził z bronią cały dzień? Gdzie ją trzymał?
3. Mógł kogoś zabić tą rzeczą!
Nie jest dobrze! Nawet, jeśli to włamywacz lub tamto nałogowe dziecko.
- To mój dom, poradzę sobie z tym. – odepchnąłem go na bok starając się brzmieć odpowiedzialnie, zanim podszedłem do drzwi.
Wzruszył ramionami i ruszył za mną.
Ostrożnie otworzyłem drzwi i obydwoje weszliśmy w ciszy. Całe miejsce było oświetlone, a nawet telewizor był włączony. Nic nie wyglądało na złamane i niczego nie brakowało. Jeśli włamywacz przeszedł przez cały dom, jestem pewien, że przynajmniej mój telewizor z płaskim ekranem powinien zaginąć. Jest tak blisko drzwi.
Co dziwne, zostaliśmy przywitani przez zapach gotującego się jedzenia. Zelo i ja spojrzeliśmy na siebie.
- Kuchnia – wyszeptał.
Skinąłem głową, zanim zaczęliśmy się tam skradać. Byliśmy gotowi tam wkroczyć, gdy zostałem przywitany przez najbardziej irytującą osobę na ziemi...
- YongGuk! Nareszcie jesteś w domu!
...Kim Him Chan.
- Co ty tu robisz? – zapytałem – I jak do diabła się tu dostałeś?
- Przyszedłem cię odwiedzić. Tęsknie za starym przyjacielem. – uśmiechnął się – I mam zapasowy klucz, pamiętasz?
Odszedł, zdejmując z siebie czerwony fartuch i jęknął, kiedy jego oczy napotkały Zelo, który stał spokojnie za mną.
- Co to za słodka, mała istotka?! – szybko podszedł do niego i dotknął jego policzków, a następnie je ścisnął – O mój boże, jesteś taki SŁODKI! – uśmiechnął się i zobaczyłem, jak Zelo zaczerwienił się w zakłopotaniu.
- Kim on jest, YongGuk? – odwrócił się do mnie, wciąż ściskając policzki Zelo.
- On jest... przyjacielem... zostaje tutaj na kilka dni – skłamałem, naprawdę zły, że właśnie teraz będę miał do czynienia z HimChan’em. Byłem pewien, że zostanie tutaj na kilka dni, jak to zawsze robił, gdy był w mieście. I naprawdę nie chciałem dopuścić do tego, żeby dowiedział się o moim związku z Zelo.
Niestety...
- Tylko przyjaciel? – uśmiechnął się złośliwie – No ja cię proszę, są dwie poduszki na łóżku... i ubrania na podłodze w sypialni na piętrze... – mrugnął i westchnął.
On nie mógł nie wiedzieć. Jest HimChan’em.
- Jesteś po prostu tak uroczy! – ponownie uśmiechnął się do Zelo – Chodź ze mną. – wziął go za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. – Jestem HimChan, tak właściwie, stary przyjaciel YongGuk’a. Porozmawiajmy, więc możesz mi wszystko powiedzieć o sobie!
Patrzyłem, jak zniknęli, zastanawiając się, czy po tym wszystkim mógłbym pożyczyć od Zelo broń laserową...

6 komentarzy:

  1. Dziękuje za tłumaczenie.
    Ps: Śliczny wystrój bloga. *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest Kim Him Chan, jest impreza. Już sie boję co on zrobi z naszym niewinnym Zelo... Naopowiada mu jakiś zboczonych rzeczy i Yong Guk nie będzie mógł się odpędzić od zalotów swojego Robota. :D
    Dziękuję za tłumaczenie i fighting! w dalszej pracy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział był świetny, poprawiłaś mi humor i jutro nie wydaje się już takie straszne <3
    Piękny szablon, tylko błąd w tekście po prawej :D "Zachowam głęboko nasze wspólnie spędzone chwilE".

    OdpowiedzUsuń
  4. Himchan xD Uwielbiam sposób w jaki jest tutaj on przedstawiony! Jak zwykle z niewinnego Zelo zrobi się wcale-nie-taki-niewinny Zelo(nie ja wogóle nie spoileruję,ani trochę). No w kazdym razie widziałam kilka błędów gdzieś ale przy treści jakos tak zanika. FIGHTING!/Renny

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże,już się boje co Himchan naopowiada Zelo... Bosh,to jest świetne!!!!
    Pozdrawiam

    Jokie

    PS. Wspominałam już,że Cię kocham? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tłumaczenie świetne. Uwielbiam Twojego bloga, to mój ulubiony♥ Nie mogę się doczekać następnej części :3

    OdpowiedzUsuń