czwartek, 6 grudnia 2012

13. Kiedy twój związek to porażka - unikaj Kim Him Chan'a


Autor: Oresammie
Beta: ~

Nienawidzę was c:

To miał być zwykły, nudny dzień. O ile takie istnieją, bo przestałem już w to wierzyć. Myślałem tak do chwili, gdy otworzyłem swoje pudełko z drugim śniadaniem. Zamarłem, zupełnie zaskoczony, a następną rzeczą, którą zrobiłem, było wyjęcie telefonu i wybranie numeru.
Odebrał w momencie, gdy ponownie spojrzałem zawartość. W pudełku między cukierkami starannie ułożono opakowania prezerwatyw. Na samym wierzchu leżała kartka z dobrze znanym mi pismem.

Zrób to wreszcie.

- KIM HIM CHAN ZABIJĘ CIĘ!

***

Pół godziny później otwierałem drzwi od jego mieszkania. A raczej uderzyłem nimi o ścianę, nie dbając o szkody, jakie mogę wyrządzić. Gospodarza odnalazłem w kuchni, gdzie popijał kawę z wielkiego kubka. Na mój widok uśmiechnął się promiennie.
- Kim Him Chan!
- Też cię miło widzieć, Bang hyung!
- Czy ciebie do reszty powaliło?
- Aish! Znowu wam smak nie pasuje?!
Zmrużyłem oczy i rąbnąłem dłońmi o stół, pochylając się w jego kierunku.
- Nie rozlewaj kawy! – zrobił przerażoną minę zabierając kubek z mojego zasięgu.
- Dlaczego, do diabła, bardziej cię interesuje nasze życie seksualne od twojego własnego?!
- Z jednego, prostego powodu.
- ...słucham.
- Jesteś moim przyjacielem!

***

Wiecie, jakie to uczucie, gdy wasz przyjaciel próbuje doprowadzić was do szaleństwa? A przy okazji do tego, żebyście wylądowali z waszym chłopakiem w łóżku? Cóż, ja od dzisiaj wiem.
Wróciłem do domu w ponurym humorze. Niewiele myśląc zostawiłem nieszczęsne pudełko na stole w kuchni i ruszyłem do łazienki. Było zbyt cicho, więc to pewne, że Zelo gdzieś wyszedł. Ta myśl wcale mnie nie pocieszyła. Nie troszcząc się o zamykanie drzwi rozrzuciłem swoje ciuchy i znalazłem się w kabinie, tuż pod lodowatym strumieniem wody. Zadrżałem.
Jeśli to wciąż będzie tak wyglądało, to niedługo będę musiał zerwać obietnicę. Problemem było to, że nie chciałem przyznawać się do porażki. Tak bardzo chciałem, żeby Zelo pozostał niewinny, a tymczasem to on mnie podpuszczał. Wspólnie z tym wrednym, czarnowłosym dupkiem, który nazywał siebie moim przyjacielem. Wiedziałem, że podczas naszej ostatniej rozmowy miał rację, jednak nie chciałem tego do siebie dopuścić. Może faktycznie powinienem przestać patrzeć na żyrafkę przez pryzmat dziecka? Poddaję się. Nie mam siły walczyć z tą dwójką, zwłaszcza, gdy muszę trzymać na wodzy także swoje uczucia. To było cholernie trudne. Odetchnąłem i włożyłem głowę pod wodę. Zimny prysznic pozwolił mi się zrelaksować. Po wyjściu przewiązałem się jedynie ręcznikiem i skierowałem się do sypialni. Z włosów wciąż kapały mi krople zimnej wody. Przechodząc przez salon usłyszałem pomruk niezadowolenia i widok zasłonił mi ręcznik. Poczułem, jak ktoś energicznie wyciera moją głowę, więc sięgnąłem do tyłu i przyciągnąłem go do siebie. Materiał spadł i zobaczyłem Zelo, który przyglądał mi się z oburzeniem.
- Chlapiesz. – jęknął i wzdrygnął się, gdy jedna z zimnych kropli spadła na jego rękę. Wtedy też zorientował się, że mam na sobie tylko ręcznik. Zmierzył mnie wzrokiem i zaczerwienił się. Widząc to uśmiechnąłem się ze szczerą wesołością.
- Jelly, teraz jesteś zawstydzony? Myślałem, że ostatnio miałeś inne zdanie na temat TAKICH zbliżeń.
- Bangie, przestań. – wyrwał się i schylił po ręcznik – Ubierz się, proszę. - rzucił nim we mnie i spuścił wzrok. Przysunąłem się do niego i trzymając go za podbródek delikatnie podniosłem jego głowę. Widziałem, że był zakłopotany i z jakiegoś powodu mnie to bawiło. Przyjrzałem mu się i udając, że się zastanawiam, delikatnie go pocałowałem. Zamrugał zdezorientowany.
- Co...
- Cofam to, co powiedziałem.
Otworzył szerzej oczy. Puściłem go i odwróciłem się, zbierając się do odejścia do sypialni. Zatrzymało mnie jego pytanie.
- Bang oppa, o czym ty mówisz?
Uśmiechnąłem się do siebie, wiedząc, że później będę to sobie wypominał.
- Termin wykonania twojego życzenia. Cofam go. Kiedy tylko zechcesz.
Cisza. Zamknąłem za sobą drzwi i roześmiałem się głośno. Jeśli się nie myliłem, to jutrzejszego ranka będę miał z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia. Jednak nie mogłem powstrzymać tej dziwnej radości, którą czułem na tą myśl.
Wciąż w dobrym humorze zrzuciłem ręcznik z moich bioder i otworzyłem szufladę z ciuchami. Prezerwatywy. Prezerwatywy wszędzie. Na każdym ciuchu. Z karteczkami „zrób to wreszcie!”.
Zabiję go.

***

Wieczorem kończyłem czyścić szafki i szuflady, gdy otworzyły się drzwi i wszedł Zelo z dosyć dziwną miną.
- Bangie?
- Hm? – mruknąłem, nie podnosząc wzroku z nad składanych ciuchów. Usłyszałem, jak nerwowo przełyka ślinę.
- Wiem, że cofnąłeś swoje słowa, ale... – zamilkł na chwilę – czy to pudełko w kuchni miało coś znaczyć?
Przewróciłem oczami z irytacją. Zupełnie zapomniałem o porannym darze.
- To tylko Kim chce zostać wujkiem.
Dźwięk upadającego pudełka przykuł moją uwagę. Spojrzałem z żalem na rozrzucone we wszystkie strony prezerwatywy i cukierki. Natomiast mój chłopak...stał w wejściu ze zszokowaną miną. Na ten widok zacząłem się śmiać, a on wydął wargi.
- No co?!
- Myślałem, że już sobie wyjaśniliśmy temat rozmnażania.
- Ale powiedziałeś...
- Żartowałem. Chodź tutaj. – wyciągnąłem ręce, a on chętnie się zbliżył i usiadł na moich kolanach; machinalnie go objąłem – Jak pomożesz mi to poukładać, to zrobię ci coś dobrego na kolację.
Gdy uśmiechnął się i zamruczał z aprobatą, wiedziałem, że celnie trafiłem z propozycją. Chwilę później szybko pomagał mi układać ciuchy. Zebrał też zawartość pudełka i z dosyć zażenowaną miną odstawił je na szafkę.
Czułem na sobie jego uważne spojrzenie, gdy kroiłem warzywa. Zdawałem sobie sprawę, że prawdopodobnie myśli o tym, co mu powiedziałem wcześniej. Dzisiejszej nocy będę musiał przyznać się do porażki. Byłem pewien, że nie będzie chciał czekać. A ja przegrałem walkę ze samym sobą pozwalając mu i sobie na to. Samolubność, ech?
To palące spojrzenie podczas posiłku. Niemalże czułem, jak przewierca mnie na wylot. Przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałem o tym, co nastąpi. Nastolatek nie powinien mieć takiego spojrzenia. Takich myśli. Nie powinien...ale on już nie był nastolatkiem. Nie psychicznie. Odprowadzał mnie wzrokiem, a chwilę później poczułem jego uścisk na mojej talii. Zostawiłem naczynia i odwróciłem się do niego. Wciąż mnie obserwował.
- Przestań patrzeć tak perwersyjnie.
- Popsułeś nastrój...
Uśmiechnąłem się złośliwie i pocałowałem go. Poczułem, jak na mnie napiera i zadrżałem lekko.
- Żadnego rozwalania mebli w naszej kuchni. – mruknąłem, odrywając się od niego.
- Dlaczego?!
- Bo je lubię.
Rozluźniłem jego uścisk i pociągnąłem go za sobą. Zdał sobie sprawę, że kieruję się w stronę sypialni, więc zaczął współpracować. Unieruchomiłem jego ręce, gdy zaczął nimi zjeżdżać niżej.
- Nie teraz.
Odpowiedział mi cichy jęk protestu. Tak niecierpliwy. Kopniakiem otworzyłem nam drzwi i przyciągnąłem go do siebie. Zaskoczony wpadł na mnie, ale wykorzystał to, żeby założyć mi ręce na kark. Znaleźliśmy się pod ścianą.
- Bangie...
- Nie gadaj. – uciszyłem go pocałunkiem. Zamruczał z aprobatą i owinął się wokół mnie. Powoli zjechałem dłońmi z jego talii na tyłek. Sapnął i oderwał się ode mnie. Złapałem oddech i uśmiechnąłem się ze złośliwością. Przesunąłem ręce do góry, wkładając je pod warstwę ubrań, które miał na sobie. Na policzku poczułem jego przyspieszony oddech. Spojrzałem na niego niezbyt przytomnie. Wątpiłem, żeby jego marzeniem było przeżycie pierwszego razu na ścianie. Zacisnąłem uścisk i pociągnąłem go za sobą na łóżko. Upadliśmy – on będąc na górze. Nie kłopocząc się tłumaczeniem czegokolwiek powoli rozbierałem go z ciuchów. Próbował zrobić to samo ze mną, ale robił to zbyt gwałtownie i nie mógł odpiąć guzików mojej koszuli. Chwyciłem go za nadgarstki i przyciągnąłem do siebie, tym razem całując go delikatnie. Niecierpliwie pogłębił pocałunek i ponowił próbę pozbawienia mnie odzieży. Zatrzymałem go, przerywając pieszczotę.
- Spokojnie.
Wyręczyłem go, szybko odpinając guziki. Podniosłem nas do pozycji siedzącej, a on z łatwością zdjął ze mnie ubranie. W tym czasie zdążyłem pozbyć się jego spodni. Spuścił wzrok i przygryzł wargę, lekko zawstydzony. Spojrzałem na niego ciepło.
- Jelly. W porządku? Jeśli nie chcesz, to nie musimy tego robić.
- Chcę. Tylko ja...ja...ja nie wiem jak...
Pchnąłem go delikatnie na pościel. Upadł, wyraźnie zaskoczony moją reakcją. Pochyliłem się nad nim i wyszeptałem prosto do jego ucha.
- Niczym się nie martw.
Delikatnie musnąłem językiem płatek jego ucha. Usłyszałem, jak wstrzymuje oddech, po czym zaczyna szybciej oddychać. Usatysfakcjonowany powoli przejechałem palcem po jego klatce piersiowej, przesuwając swoje usta na jego szyję. Delikatnie przygryzłem jego miękką skórę. Z jego warg wydobył się zduszony jęk. Poczułem narastające podniecenie, gdy niekontrolowanie otarł się swoim ciałem o moje bokserki, których jeszcze nie zdążył ze mnie zdjąć. Mruknąłem protestując i oderwałem swoje usta od jego szyi. Skarciłem go wzrokiem, z przyjemnością patrząc na stan, do którego go doprowadziłem. Rozłożył się na łóżku, obserwując mnie wzrokiem, w którym rozpoznawałem pragnienie. Wciąż był w bieliźnie. Miał zaróżowione policzki i wpół otwarte wargi; oddychał szybko. Chwyciłem go za nadgarstek i powoli podniosłem jego dłoń do mojej twarzy. Otworzyłem usta i wysunąłem język; delikatnie polizałem jeden z jego palców. Otworzył szerzej oczy i jęknął.
- Bang oppa, ja...ja...
- Nic nie mów. – położyłem palec na jego ustach. Zamarł, oczekując, że coś zrobię. Pochyliłem się i zacząłem smakować jego skóry. Ten wszechogarniający zapach lawendy. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Językiem wyznaczałem mokry ślad zjeżdżając coraz niżej. Zamruczałem, gdy poczułem, że zwija się pod moim dotykiem. Otarłem się o niego i podniosłem się, żeby go pocałować. Poczułem, jak jęknął i zamarł, przerywając pieszczotę. W tej samej chwili coś cieplejszego rozlało się na moim brzuchu. I wtedy mnie olśniło. On nigdy wcześniej...dlaczego o tym nie pomyślałem? Spojrzałem na niego zaniepokojony, gdy odepchnął mnie i zwinął się w kłębek. Pusty wzrok utkwił w ścianie. Usiadłem koło niego i delikatnie przesunąłem palcem po jego plecach. Zadrżał.
- Jelly? – odezwałem się miękko. Nie zareagował. Westchnąłem i objąłem go, podnosząc do pozycji siedzącej i przytulając.
- Co się stało?
- Ja...nie chciałem...przepraszam...
Wciąż na mnie nie patrzył. Odetchnąłem z ulgą. A więc o to mu chodziło.
- To normalne.
- Ale...
- To nie musi być dzisiaj. Kiedy tylko zechcesz.
Nareszcie na mnie spojrzał. Z jego twarzy wyczytałem wstyd i zażenowanie. Widocznie obwiniał siebie o zepsucie nocy. Pogładziłem go po włosach i delikatnie zepchnąłem z łóżka.
- Marsz pod prysznic. Nic się nie stało.
- Bang oppa...
- Już. Won, zanim się rozmyślę i nigdzie cię nie puszczę.
Uśmiechnął się lekko i drżącym krokiem skierował się do drzwi. Zatrzymał się w progu i odwrócił w moją stronę.
- Dziękuję. Za wszystko.
Lekki rumieniec i już go nie było. Pokręciłem głową, nieco rozbawiony. Zupełnie zapomniałem, że był całkowicie niedoświadczony w tych sprawach. Cóż, przynajmniej go nie skrzywdziłem. Jeszcze.
Pozbierałem porozrzucane ciuchy i ułożyłem je na krześle. Zdążyłem otworzyć okno i ogarnąć bałągan na łóżku, gdy wrócił. Na mój widok uśmiechnął się ciepło i...nieśmiało? Momentalnie przykuło to moją uwagę. Wciąż niewinny? Interesujące. Możliwe, że to zbliżenie podziałało na niego w odwrotny sposób i przestanie mnie zamęczać i podjudzać. Cóż, połudzić się można. Odwzajemniłem uśmiech i minąłem go, żeby samemu zdążyć się umyć. Kolejny lodowaty prysznic musiał mi wystarczyć tej nocy. Porażka? Powiedziałbym, że ciekawe doświadczenie. Gdy suszyłem włosy usłyszałem głośny huk i jęk. Wciąż z ręcznikiem w ręce zajrzałem do sypialni i zobaczyłem Zelo leżącego na podłodze z bólem na twarzy.
- Bang oppa! Podłoga mnie zaatakowała!
Przewróciłem oczami i parsknąłem śmiechem. No tak, to mogło się zdarzyć tylko jemu.
- Nic ci nie jest?
- Boli mnie tyłek...
Roześmiałem się, obrzucając stosik prezerwatyw sugestywnym spojrzeniem. Chłopak skrzywił się i wrócił do łóżka. Przebrałem się w ubrania odpowiednie do snu i ułożyłem się koło niego. Mimo chwilowego uczucia niespełnienia czułem się wyjątkowo szczęśliwy. Moje już NIE DZIECKO. Przeze mnie. Częściowo przez „wujka” HimChan’a. No tak. I kto tu go teraz zdeprawował? Nie, nie ja. Na pewno. Dobra, przyznaję się, ale nie będę czuł się winny, dopóki jest z tego powodu szczęśliwy. Widziałem to, gdy spokojnie zasypiał przytulony do mnie. Ten inny rodzaj szczęścia, który mu dałem.

***

- Bang oppa, boli mnie tyłek...
- Przestań marudzić, Zelo.
- Weź mnie na ręce.
- Nie.
- Proszę.
- Nie.
- BANGIE PROSZĘ!
Z irytacją wpatrywałem się w te jego duże, ciemne oczy. Po minucie niemej walki przegrałem. Z rezygnacją wziąłem go na ręce, przy okazji zdając sobie sprawę, jaki był lekki. Wchodziliśmy właśnie do studia, gdy natknęliśmy się na Moon’a. Cała trójka zamarła. Up – z kubkiem kawy w ręce i szeroko otwartymi oczami. Zelo - wciąż na moich rękach, z obawą patrzący na Jong’a. I ja – przeczuwający rychłą śmierć.
- Hyung, to nie tak. – odezwał się cicho Jelly – Bolał mnie tyłek i Bang... – przerwał, uświadamiając sobie, co właśnie powiedział. Niech mnie ktoś uratuje...
- Spadł z łóżka wczoraj wieczorem. – dopowiedziałem, zanim zdałem sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Moon wyrwał się z letargu i zamachał rękami w obronnym geście.
- Nic nie widziałem! Nic nie słyszałem! Do zobaczenia na próbie! – wciąż zszokowany zniknął za drzwiami sali. Odetchnąłem z ulgą i posłałem Zelo karcące spojrzenie.
- Myślę, że wejdziesz na własnych nogach.
- Też tak myślę, oppa...
Ledwo pchnąłem drzwi i stanąłem w progu, gdy rzucił się na mnie Kim.
- Zrobiliście to! Zrobiliście!
Odepchnąłem go, próbując opanować odruch przyłożenia mu.
- Nie. Czy ty do cholery masz monitoring w naszym mieszkaniu?! I przestań przysyłać te cholerne prezerwatywy, bo zostaniesz wujkiem!
Natychmiast mnie puścił i otworzył szerzej oczy.
- Zostanę wujkiem? Ale...ale jak?
- Jak cię wyślę do adopcji!
- ...hyung, też cię kocham!
Pokręciłem głową i odepchnąłem go z przejścia. Odchodząc usłyszałem, jak woła za mną.
- Przynajmniej nie jesteś już takim tchórzem, Bang Yong Guk!
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Byłem liderem najbardziej porąbanego zespołu w okolicy. I właśnie cieszyłem się z tego, jak nienormalny.
A związek z Zelo? To pułapka. Za to niezwykle kusząca. Nawet, jeśli muszę znosić rozentuzjazmowanego Kim Him Chan’a.
Coś czuję, że zaryzykuję.

9 komentarzy:

  1. Matko jak ja to uwielbiam! Zawsze czekam na nowy rozdział i ani trochę się nimi nie zawodzę. XD A ten fragment mnie zabił totalnie:

    "Up – z kubkiem kawy w ręce i szeroko otwartymi oczami. Zelo - wciąż na moich rękach, z obawą patrzący na Jong’a. I ja – przeczuwający rychłą śmierć.
    - Hyung, to nie tak. – odezwał się cicho Jelly – Bolał mnie tyłek i Bang... – przerwał, uświadamiając sobie, co właśnie powiedział. Niech mnie ktoś uratuje...
    - Spadł z łóżka wczoraj wieczorem. – dopowiedziałem, zanim zdałem sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Moon wyrwał się z letargu i zamachał rękami w obronnym geście.
    - Nic nie widziałem! Nic nie słyszałem! Do zobaczenia na próbie! – wciąż zszokowany zniknął za drzwiami sali. Odetchnąłem z ulgą i posłałem Zelo karcące spojrzenie."

    Hahahahahaha biedny Moonie XDDDD Czekam na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, obiecuję sobie, ze zacznę komentować już od 3 rozdziałów, więc zaczynam^^
    Podoba mi się bardzo, pierwsze 11 rozdziałów przeczytałam w 1 dzień, a teraz tylko czekam na kolejne <3 I muszę Ci powiedzieć, że wspaniale piszesz i straasznie wciągającoooo :3 Rozmowy między Zelo, a Bangiem są takie rozbrajająco śmieszne i kochane <3 Nie wiem co napisać jeszcze, bo nic nie wyrazi mojej miłości do tego ficka, soł myślę, że to by było na tyle~Weny dużo życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrumru .3.
    Podoba mi się >D
    To byłoo takie...mru ^^
    Cudownie napisane, cudownie się czytało. I miałam cudownego banana na ryjku, jak zwykle, gdy czytam, co piszesz.
    Ty nas nienawidzisz, a my (przynajmniej ja) cię kocham/y <3

    Loffu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahaha Himchan rozwala system^^ twoje opowiadania są zaje... bardzo fajne xD Czekam na kolejny rozdział:3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję! XD
    W sumie to przeczytałam rozdział wczoraj, ale byłam tak padnięta, że nie miałam siły skomentować. Oczekiwanie się opłaciło. Było wszystko, co lubię : Himchan, pikantna akcja i dużo rozpływania się nad uroczym Zelo. To jego "Bang oppa" jest wspaniałe. Aż krew leci mi z nosa <3
    Teraz czekam na czternastkę, ze zniecierpliwieniem ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. TO BYLO PIEKNE ;__; wiecej takich odcinkow! Zelo tak mnie rozczula <3

    OdpowiedzUsuń
  7. NIE CHCĘ NIC MÓWIĆ, ALE......... ASDFGHJKL::LKJHGFDSfghjkl:!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! to było piękne! fangirlem być T_T KOCHAM CIĘ ZA TĘ CZĘŚĆ. HIMCHAN, PREZERWATYWY, ZELO I BANG I W OGOLE BOLĄCY TYŁEK! TO ZA DUŻO. UMIERAM W SPOKOJU. ;-;
    //SPAZZM//

    OdpowiedzUsuń
  8. ten him boze... prezerwatywy jest niezly hahaha no nie wiem co napisac na prawde .

    czesc rozmowy banga z himem ze zostanie wujkiem i odpowiedz jak zaprowadzi go do adopcji haha bezcenne.... :-).

    OdpowiedzUsuń
  9. DOMAGAM SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU TT___TT

    OdpowiedzUsuń